Okiem Scousera - część XI
Zapraszamy Państwa do lektury kolejnej części Naszej cotygodniowej kolumny. Dziś postaramy się przeanalizować start sezonu pod kątem wielu zmian jakie zaszły w klubie oraz zastanowimy się nad procesem zwiększania liczby Anglików w zespole Roya Hodgsona.
Metoda małych kroczków
Po koszmarnym roku kibice z niecierpliwością czekają na powrót dobrej i skutecznej gry Liverpoolu. Tymczasem sezon powoli nam się rozkręca, rozegraliśmy już 7 oficjalnych spotkań i wciąż nie wyglądamy na gotowych. Czy możemy wymagać obecnie więcej od naszych piłkarzy i trenera? Jak może się zmieniać nasza gra w następnych tygodniach? Jakim powinniśmy grać ustawieniem? Kilka pierwszych meczy przyniosło raczej więcej pytań niż odpowiedzi.
O Manchesterze City mówi się, że trudno z taką ilością zmian będzie im walczyć o tytuł a tymczasem roszad w zespole Liverpoolu też jest całkiem sporo. Co gorsza zawodnicy przychodzący niekoniecznie są na oczekiwanym poziomie. Joe Cole czy Raul Meireles z pewnością mogą imponować kibicom, ale Poulsen czy Konchesky już mniej. Tymczasem Roy uznał za niezbędne posiadanie ich w składzie, więc musimy mu zaufać tak jak wcześniej Benitezowi.
Póki co wygraliśmy wszystkie cztery mecze eliminacyjne LE, wystawiając za każdym razem dość rezerwowy skład. Roy pokazał charakter ryzykując dużo, ale udało nam się, mimo nerwów w rewanżu w Turcji. W lidze natomiast pechowo nie wygraliśmy z silnym Arsenalem, przegraliśmy widocznie z City i wygraliśmy po trudnym meczu z WBA. Mamy więc na koncie cztery punkty, czyli tyle samo co nasi główni rywale w walce o TOP4. Tylko Chelsea zdobyła komplet punktów, ale nie jest to nasz przeciwnik. W tym roku nawet nie ma sensu zaczynać tematu gry o mistrzostwo, bo to do niczego nie prowadzi. Mamy się skupić na powrocie do LM i iść małymi kroczkami do przodu.
Do tej pory widać poprawę w wymianie piłki oraz większej swobodzie graczy, ale za to niepokojące są fragmenty, kiedy tracimy kontrolę nad meczem i drastycznie spada nam wskaźnik posiadania piłki. To stan przejściowy, który musi istnieć do czasu aż piłkarze w pełni dostosują się do wytycznych Hodgsona. Poza tym nie pomogło buntownicze odejście Mascherano, który znacznie lepiej łączył linie obrony i pomocy niż Lucas i Poulsen razem. Jednak musimy o nim zapomnieć i wierzyć, że brazylijsko-duński duet będzie grał w środku jedynie w ostateczności. Oby Roy po transferze Raula i przy powrocie Joe postawił Portugalczyka obok Gerrarda w najważniejszej strefie boiska.
Oglądając ostatnie ligowe spotkania The Reds można mieć wrażenie, że duch Beniteza wciąż unosi się nad Anfield Road. Znowu popełniamy fatalne błędy, grając dwoma defensywnymi pomocnikami w środku lub wystawiając na lewej obronie graczem nieprzystosowanym do tego. Jak już okienko się zamknie, zawodnicy, którzy późno wrócili do klubu, wyrównają swoją formę to można będzie już w pełni odpalić silniki. Nie wiem czy będziemy kadrowo mocniejsi niż rok temu, ale zmiany musiały nastąpić i wierzę, że Roy posiada wizję jak powinien grać jego zespół. Niby to Liverpool, ale objął go w bardzo trudnym momencie, kiedy zawodnicy pogubili pewność siebie a do tego nie byli pewni swojej przyszłości. Teraz czeka nas powolny proces wzmacniania wiary w siebie i takie cenne zwycięstwa jak z WBA mogą tylko pomóc.
Istotne będzie twarde stąpanie po ziemi. Nie wolno nam zapominać o błędach z zeszłego sezonu, ale jednocześnie nie wolno się tym przejmować na tyle, żeby to wpłynęło na nasze zaufanie. Musimy nauczyć się myśleć tylko o następnym pojedynku i stawiać rozgrywki ligowe na piedestale. Jak będziemy szli razem w jednym kierunku to z czasem będziemy stawali się lepsi. Gra wtedy będzie bardziej płynna, zawodnicy lepiej się będą rozumieli a co najbardziej istotne wykształci się styl, z którego będziemy dumni. Przyjdą na pewno też chwile zwątpień jak ta po meczu z City, ale nie wolno nam panikować. Najlepiej odpowiadać dobrą grą na boisku lub jeszcze lepiej wynikami. Mamy szczęście, że Roy pozwala nam się skupiać na lidze i daje wolne kluczowym piłkarzom w innych rozgrywkach. To może zrekompensować wąską kadrę względem City czy Tottenhamu.
Jeżeli Roy będzie miał dostępnych wszystkich graczy swojej kadry to wtedy przekonamy się, jakim chce grać ustawieniem. Absencja Cole’a nieco pokrzyżowała jego plany, ale niedługo wróci i będzie mógł zająć miejsce za Torresem, podczas gdy kapitan wróci do swojej nominalnej pozycji środkowego pomocnika obok miejmy nadzieję Meirelesa. Jednak inwestując pieniądze w nowego napastnika moglibyśmy również grać systemem z dwoma strzelcami i mniejszą liczbą pomocników. Tego oczekują kibice, ale już dawno czołowe klubu zrezygnowały z takiego rozwiązania na rzecz zagęszczenia środka pola. Jednak nie zawsze gra się z tak trudnym rywalem jak Arsenal, aby grać zachowawczo. Jeśli Royowi uda się odmienić nasze defensywne nastawienie to droga z powrotem do LM może być nie tylko udana, ale również bardzo przyjemna.
‘Angielski’ Liverpool
Arsene Wenger stawia w Arsenalu na Francuzów, Jose Mourinho w Chelsea na Portugalczyków, Rafa Benitez ściągał u nas Hiszpanów. Czy Roy Hodgson zamierza iść w podobnym kierunku i zrobić z Liverpoolu klub bardziej ‘angielski’? Jego ruchy do tej pory świadczą o tym, że tak. Czy to dobra droga i jak mocno wpływają na to nowe uregulowania prawne ligi?
Rafa Benitez przez 6 lat nie wykreował żadnego angielskiego gracza z naszych zespołów młodzieżowych. Oczywiście to nie jego wina, że zaniedbano to jeszcze przed jego przyjściem. Talenty takie jak Fowler, Owen czy Gerrard zdarzają się bardzo rzadko i obecnie długo czekamy na kolejny, chociaż nikt nie wydaje się aż tak dobry. Spearing czy Darby, chwaleni przez klub, nigdy nie będą kluczowymi piłkarzami Liverpoolu. Jedynie Martin Kelly zapowiada się świetnie, ale obrońców łatwiej jest wytrenować. Dalej ciężko wskazać konkretne nazwiska młodych Anglików, którzy mogliby w niedalekiej przyszłości nas rzeczywiście ulepszyć.
Pozostaje więc szukanie Anglików w innych klubach. Przez swoją długą kadencję Benitezowi udało się ściągnąć do obecnej drużyny tylko Johnsona. Wcześniej był jeszcze Crouch, ale dawno go już tu nie ma. Praktycznie zostawiono klub z tylko trzema Anglikami w składzie, kiedy w pewnym momencie Hiszpanów mieliśmy pięciu. To niedobra sytuacja, ale nie możemy narzekać akurat na jakość tych zawodników. Teraz Roy widocznie stawia na wyspiarzy i ma to swoje plusy i minusy jednocześnie.
Shelvey czy Wilson to melodia przyszłości i zostaliby zakontraktowani bez względu na zmianę szkoleniowca. Jednak Joe Cole czy teraz Paul Konchesky a może jeszcze nawet Carlton Cole to istotna zmiana podejścia względem poprzedniego trenera. Cieszyć może rosnąca liczba rodowitych piłkarzy, bo to gracze, którzy styl z angielskich boisk znają od dziecka i mają go w krwi. Nie wymagają lat aklimatyzacji, nie robią na nich wrażenia fizyczne aspekty gry na wyspach i co najważniejsze są oswojeni z wysokim tempem meczy. Do tego wrodzona waleczność i poświęcenie sprawiają, że często są liderami w zespołach, w których grają. Z całą pewnością angielski trener ma większą łatwość w przyciąganiu tych najlepszych.
Są też jednak minusy. Anglicy rzadko kiedy dorównują finezją i kreatywnością np. Latynosom. Technicznie też nie są wybitni. Są oczywiście wyjątki jak nasi Cole, Gerrard czy Johnson, ale np. Carragher mógłby się wiele poduczyć np. w La Masii, jeśli chodzi o panowanie nad piłką. To wpływ zagranicznych graczy zmienił Premier League na tyle, żeby zdominować Ligę Mistrzów. Sukces można osiągnąć odpowiednią mieszanką. Przesada w którąkolwiek stronę może prowadzić do problemów. Nie wolno zapominać, że główną determinantą transferu zawodnika do Liverpoolu powinna być jego jakość a nie paszport. Niestety nowe zasady wymuszają na nas zwiększenie liczby zarejestrowanych piłkarzy ze statusem homegrown.
Niedawno Chris Mavinga narzekał na wyróżnianie przez Roya angielskich piłkarzy. To niepokojące, ponieważ każdy piłkarz powinien czuć wsparcie szkoleniowca. Jeżeli będziemy sztucznie promowali Wyspiarzy zamiast zdolniejszych zagranicznych piłkarzy to cofniemy się wstecz. Wiele narodowości mieliśmy przy Anfield w ostatnich latach i często się zawodziliśmy. Jednak kilku Hiszpanów, Argentyńczyk, Malijczyk, Słowak, Duńczyk zafundowali nam masę niezapomnianych nocy i przeżyć, do których teraz tęsknimy. Miejmy nadzieję, że Roy zachowa zasadę złotego środka i znajdzie równowagę w swojej polityce transferowej.
Komentarze (0)