Ekskluzywny wywiad z Purslowem
W trzeciej części nowej serii wywiadów, w którym dajemy wam szansę na wypytanie kadry zarządzającej na Anfield, przyszedł czas na Dyrektora Zarządzającego Christiana Purslowa. Wcześniej na pytania fanów odpowiadali już Prezes klubu Martin Broughton oraz Dyrektor Finansowy Ian Ayre.
1. Kto zaoferował ci funkcję w Liverpool Football Club - czy był to RBS, Tom Hicks i George Gillett, czy Tom Hicks i George Gillett pod presją klubowych bankierów?
Pracę zaoferował mi klub. Jestem pracownikiem klub a klub należy i należał do George’a Gilletta i Toma Hicksa. I ostatecznie to oni mnie zrekrutowali. Myślę, że można powiedzieć, że pojawiłem się w momencie, w którym właściciele byli już w trakcie rozmów z bankami na temat tej sytuacji. Byłem dobrze znanym bankom i jestem pewien, że pytane o tę decyzję okazywały wsparcie.
2. Wiemy, że jesteś kibicem Liverpoolu, jednak jak sądzisz, dlaczego cię zatrudniono?
To bardziej interesujące pytanie. Myślę, że to kombinacja czynników, jednak głównym było moje doświadczenie w finansach i wiedza. Klub znajdował i znajduje się w sytuacji, w której pewien zakres umiejętności był bardzo ważny i moja kariera w świecie finansów i prowadzeniu firm, które miały dźwignie finansowe i długi w swoich strukturach miała prawdopodobnie najważniejszym czynnikiem dla właścicieli i innych zaangażowanych ludzi.
Myślę, że fakt iż klub jest mi bliski i miałem poczucie tego, czym jest, również pomógł. Jestem fanem w trzecim pokoleniu, od wielu lat mam karnet sezonowy, a i przez pewien okres czasu byłem w posiadaniu niewielką ilość akcji, miałem zatem znaczące pojęcie biznesowej strony Liverpoolu. Prawdopodobnie była to kombinacja mojego doświadczenia zawodowego i związku z klubem. W biznesie nigdy nie należy nie doceniać ważności woli i dostępności. Kocham ten klub i gdy przedstawiono mi tę propozycję, aby przyjść i sprawdzić, czy jestem im w stanie pomóc w tej sytuacji, byłem bardziej niż chętny, by to robić, niezależnie od innych obowiązków służbowych. I tak, mówiąc to z mojej perspektywy, się tutaj znalazłem.
3. Jak opisałbyś klub, do którego trafiłeś raptem rok temu?
W kategoriach mojej pracy i mojej roli, myślę, że można powiedzieć, że mieliśmy dosyć burzliwy okres. Zakulisowe relacje między właścicielami, Prezesem i w końcu samym managerem były trudne. Byłem bardzo wdzięczny za tę szansę zanim jeszcze poznałem tych wszystkich ludzi - Rafę, przede wszystkim, personel zarządzający klubem w tym czasie i obu właścicieli - aby być całkowicie usatysfakcjonowanym z mojej strony, a z ich strony, abym mógł przyjść i pracować z nimi wszystkimi i wytworzyć jakąś stabilizację. Z pewnością był to dla mnie najważniejszy priorytet. Inny aspekt tej sprawy był taki, że przyszedłem w momencie, w którym należało zacząć spłacać długi a bank był bardzo wyrozumiały dla pragnienia właścicieli do spróbowania złapania odrobiny powietrza.
Myślę że wszyscy twierdzili, że stabilność w zarządzaniu jest ku temu niezbędna, więc uznałem to za moje główne zadanie. Zabrało mi to trochę czasu, zanim się zdecydowałem, spotkałem się ze wszystkimi i jakimś sposobem, gdy już przybyłem, byłem pewny, że mogę pracować ze wszystkimi stronami i sprawić, że wszyscy będą iść razem naprzód z poczuciem jedności.
4. Co się stało z tym znacznym doinwestowaniem, które powiedziałeś, że miało mieć miejsce “do Wielkiej Nocy”?
Do Wielkiej Nocy był co najmniej jeden inwestor gotowy zainwestować w klub, jednak nie na warunkach do zaakceptowania przez właścicieli w tamtym czasie. Można powiedzieć, że zapoczątkowało to dalszy ciąg zmian - zatrudnienie Martina Broughtona jako nowego Prezesa, dosyć drastyczne zmianie w zarządzie, gdy rodzina Toma i George’a zeń odeszła a zarząd został praktycznie całkowicie przemodelowany, i co najważniejsze, właściciele zgodzili się na szukanie możliwości sprzedaży całego klubu, zamiast tego, nad czym pracowaliśmy do świąt Wielkiej Nocy, czyli nad częściowym doinwestowaniem, które to myślę, że nigdy nie byłoby dobrym rozwiązaniem dla nikogo. Myślę zatem, że sprawy rozwijały się pozytywnie w kwietniu i od tego czasu ciężko pracujemy nad znalezieniem kogoś, kto kupi cały klub.
5. Czy jesteś ty lub MidOcean, fundusz private equity założony przez ciebie, wyspecjalizowany w kupowaniu firm, które stały się przedmiotem nieudanych prób wspomaganego wykupu, zaangażowany w jakikolwiek sposób w konsorcjum mające zamiar kupić klub?
Nie. Nigdy tego z nikim nie dyskutowałem i nigdy nie miałem zamiaru kupienia Liverpoolu. To bardzo trudne, gdy prowadzisz biznes. Zapewniam, że moja poprzednia firma MidOcean - nawet jeśli ja bym tego chciał - nie miała interesu w kupowaniu klubu. To nie jest rodzaj biznesu w którym działają, albo kiedykolwiek działali. Ja bym tego nie zrobił.
6. Cały czas słyszymy jak dobrze Liverpool stoi pod względem finansowym, jednak to nie za dobra sytuacja, gdy wszytko, co zarabiamy, idzie na spłacanie długu, prawda?
Prawdą jest, że dobrze sobie radzimy w finansach. Nasze interesy się rozwijają a przychody do czerwca 2010 były rekordowe, pomimo że był to bardzo rozczarowujący rok pod względem futbolu, co ma swój efekt na wynikach finansowych. Pomimo rozczarowującego roku na murawie, pozaboiskowa działalność finansowa była wystarczająco silna, aby przychody i zyski utrzymywały się na zdrowym poziomie. Jesteśmy z tego powodu bardzo dumni i jest to bardzo ważne, jeśli chodzi o przyciąganie inwestycji i nowych właścicieli.
Jest również prawdą, że zdecydowanie zbyt duża część tych korzyści obsługuje obecnie pożyczki, oprocentowanie i opłaty bankowe. Czy stać nas na to? Ledwo. Czy chciałbym, żeby każdy pensik wydany na spłatę pożyczek był przeznaczony na piłkarzy? Ze wszech miar i każdej minuty w pracy wypatruję dnia, w którym będziemy mogli zredukować dług, uwolnić zyski i zainwestować w zawodników.
7. Czy mógłbyś przedstawić obecny stan rzeczy, jeśli chodzi o sprzedaż klubu?
Proces trwa i jest niewielka ilość potencjalnie zainteresowanych stron pracujących poważnie i poufnie, nad czynnością zwaną due dilligence (należyta staranność - dop. tłum.), czyli sprawdzania interesów pod kątem finansowym i prawnym. Mam nadzieję, że jedna z tych stron wystąpi z propozycją kupna klubu, która będzie atrakcyjna dla zarządu i która będzie dobra dla klubu. Muszę powiedzieć, że najważniejszym aspektem ewentualnej sprzedaży klubu - i uważam to za najważniejszą rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiłem w mojej karierze biznesowej - jest zapewnienie, iż jeśli mamy sprzedać klub, to zrobimy dobrze. Jedyną gorszą rzeczą od nie sprzedania, jest złe sprzedanie.
Jeśli mam jakiś wkład, to jest to zdolność do głębokiego zrozumienia pytań, które muszą być zadane potencjalnym nabywcom, aby przekonać się o ich prawdziwych intencjach i skąd tak naprawdę pochodzą pieniądze, jakie są ich zamierzenia strategiczne, operacyjne i, owszem, finansowe. Dlatego zachęcam naszych fanów i wszystkich zainteresowane strony do przyjęcia do wiadomości mojego przesłania - nie popełnię błędu zaakceptowania jakiejkolwiek transakcji, która postawi klub w gorszej sytuacji. Wiem jakie pytania zadawać.
Czy wiem, czy którakolwiek z tych stron dotrwa do mety? Nie. Czy zmuszę kogoś do podpisania czeku? Nie. Moim zadaniem jest prezentowanie klubu potencjalnym nabywcom w najlepszym możliwym świetle, gdyż głęboko wierzę, iż jest to fantastyczna szansa na inwestycje i nowych właścicieli.
8. Klub zachowuje przeważnie ciszę przez całość trwania procesu - czy to świadomie przyjęta postawa?
Z mojego 25-letniego doświadczenia w kupowaniu i sprzedawaniu firm i pracy w świecie finansów wyniosłem prostą zasadę, iż jeśli o czymś czytasz, to nie jest to prawda. Większość firmowych zakupów dokonuje się w warunkach profesjonalizmu i poufności i z pewnością to szanujemy.
Nie było też tak, że wszyscy ludzie zainteresowani kupnem Liverpoolu zachowywali ciszę. Sytuacja dla mnie idealna byłaby taka, że wszyscy o których czytaliśmy, byliby tu teraz faktycznie gotowi na podpisanie czeku, jednak jak wiemy to też okazało się być nieprawdą. Martin Broughton gdy przybył, powiedział, że nie będzie na bieżąco komentować procesu sprzedaży, gdyż byłoby dla tych działań niekorzystne. Żaden prawdziwy i poważny nabywca nie chce o sobie czytać w gazetach zanim nie dokona zakupu. Proszę nie mylić ciszy z brakiem postępów i intensywności działań mających na celu wypracowania rozwiązania korzystnego dla Liverpoolu.
9. Martin Broughton i sami właściciele powiedzieli w maju, że Tom Hicks i George Gillett są zdecydowani sprzedać 100% klubu. Mógłbyś wytłumaczyć, dlaczego czytamy w gazetach, że Tom Hicks szuka możliwości refinansowania długu, a nie sprzedaży klubu?
Nie mogę mówić za właścicieli, jednak jestem całkowicie pewien, że obaj są całkowicie zdecydowani na sprzedaż klubu tak szybko, jak to tylko jest możliwe. Nie otrzymali póki co odpowiadającej im oferty, zatem podejrzewam, że obydwaj szukają wspólnie i indywidualnie alternatyw i jest to ich prawo.
10. Czy właściciele mogą refinansować dług wykorzystując majątek klubu - piłkarzy, stadion czy infrastrukturę treningową?
Wymagałoby to zgody zarządu, a pozostali jego członkowie wyrazili się jasno, że sobie tego nie życzą.
Więc jest to mało prawdopodobne?
Bardzo mało prawdopodobne.
11. Czy ty, Ian Ayre lub Martin Broughton może sprzeciwić się refinansowaniu długu przez obecnych właścicieli?
Powtarzam, jakiekolwiek zaciągnięcie długu przez Liverpool Football Club wymaga zgody całego zarządu. Dyrektorzy nie będący właścicielami wyrazili się jasno, że nie chcą, aby do tego doszło.
12. Czy ty, Ian Ayre oraz Martin Broughton wciąż jesteście w pełni zdecydowani na sprzedaż klubu?
Absolutnie.
13. Czy oczekujesz pozostania w klubu w jakiejkolwiek funkcji, gdy sprzedaż w końcu zostanie dokonana, a jeśli nie, to dlaczego w ogóle chcesz sprzedaży, jeśli oznacza to dla ciebie ryzyko utraty pracy?
Chcę sprzedaży tego klubu bardziej niż ktokolwiek na świecie. Tu nie chodzi o mnie. Nie mam kontraktu. Wystarczy, że nowy właściciel dzień po kupieniu klubu powie ‘dziękuję, ale nie potrzebuję cię’. Moim zadaniem jest zapewnienie, że znajdziemy tego właściciela, zaprezentowanie klubu w najlepszym możliwym świetle i zostawienie decyzji kogo chcą aby zarządzał klubem nowym właścicielom, jednak bez utrudnienia w postaci kosztownego Dyrektora Zarządzającego z lukratywną umową. Nie mam takowej.
14. Dlaczego zarząd zwolnił Rafę?
Zarząd nie zwolnił Rafy. Jego odejście było najbardziej wzorowym przykładem porozumienia stron z jakim miałem do czynienia przez całe moje życie. Obie strony uznały, że przyszedł czas na zmiany, obie to wówczas wyraziły, co można sprawdzić. I życzę mu wszystkiego najlepszego w jego przyszłej karierze. Jest kluczową postacią naszej historii i życzymy mu tylko najlepszego.
15. Czy malowidło przedstawiające niesamowity triumf w Lidze Mistrzów zostało usunięte aby usunąć jakiekolwiek ślady Rafy z historii klubu?
Absolutnie nie. Nie mogę powiedzieć, że jestem ekspertem w sprawie dekorowanie jakichkolwiek ścian w którymkolwiek miejscu w naszych budynkach, gdyż mam inne sprawy na głowie, jednak sprawdziłem to. Prawda jest taka, że malowidło zostało zmienione, aby pokazać naszego nowego sponsora koszulkowego. I jestem zachwycony, że Rafa znajduje się na samym jego środku wraz z pucharem Ligi Mistrzów, tak jak powinien tak być, świętujący fantastyczną noc z historii tego klubu. Świętujemy naszą przeszłość, nie ukrywamy jej ani nie jesteśmy nią zawstydzeni.
16. Czy zarząd próbował pozbyć się zasobów LFC tego lata, aby spłacić długi klubu? Media powtarzały doniesienia o ‘dyplomatycznych’ próbach sprzedaży Stevena Gerrarda i Fernando Torresa.
Jest to pytanie o które jestem nad wyraz często pytany i na które nad wyraz chętnie odpowiadam. Powtarzam, każdy co do jednego pens, który otrzymujemy w wyniku sprzedaży zawodników, zostaje wykorzystany z powrotem do ich kupowania. Nigdy nie dopuściłbym do innej sytuacji i nie zaakceptowałbym pracy polegającej na sprzedawaniu piłkarzy, żeby spłacać banki czy właścicieli. Nigdy tak za moich tu czasów nie było i tak długo jak będę tu pracować - nie będzie. Proszę fanów, aby nie mieli co do tego wątpliwości.
Zatem sprzedaż Stevena i Fernando nigdy nie była opcją?
Z pewnością nie jest to coś, co kiedykolwiek byśmy chcieli zrobić. Użyłeś wyrażenia ‘dyplomatyczne próby sprzedaży’, co zabrzmiało jak byśmy chcieli się pozbyć Fernando i Stevena. Każdy, kto mnie zna, kto zna Roya albo kto zna klub wie, że nic nie może być bardziej dalekie od prawdy niż to. Wszystkie rozmowy, które prowadziliśmy podkreślały absolutnie kluczowego znaczenia tych zawodników - i innych - dla naszej przyszłości i naszych planów.
Bądźmy szczerzy, jeśli uwierzyłbyś w połowę tego, co przeczytałeś w maju, kto odchodzi a kto nie... to większość z tego i tak się nie stało. Jestem absolutnie zachwycony, że ci fantastyczni piłkarze wciąż dodają blasku naszej drużynie.
17. Czy piłkarze byli sprzedawani tego lata wbrew swojej woli, żeby zredukować wydatku płacowe i ograniczyć dług klubu?
Odpowiedziałem już wcześniej na drugą część tego pytania, że żadna sprzedaż zawodnika nie zostanie wykorzystana do zmniejszenia długu. Co do płac, ich poziom w tym sezonie wzrósł, w porównaniu z poprzednim.
18. Dlaczego, gdy tak potwornie potrzebujemy napastnika do pomocy Torresowi, nie wykorzystaliśmy pieniędzy z puli transferowej, żeby kupić takowego? Co nam zostanie po niewykorzystanych pieniądzach, gdy Torres złapie kontuzję?
Po pierwsze, to nie jest tak, że nie próbowaliśmy. Mieliśmy wyjątkowo aktywne lato, zarówno przy transferach przychodzących jak i wychodzących. Naszym zadaniem, moim zadaniem, zadaniem klubu, jest wspomaganie managera w utrzymaniu zawodników, których chce utrzymać, kupowaniu zawodników, których chce kupić i szukać możliwości sprzedaży zawodników, których chce sprzedać. Wykonaliśmy 95% z tych założeń, co przy krótkim okresie od momentu przyjścia Roya do zamknięcia okna transferowego i sporym zakresie prac, jest dla nas powodem do zadowolenia.
Tak, napastnik był wysoko na liście opcji Roya i tak, obserwowaliśmy ich pewną liczbę, jednak żaden z tych, których chcieliśmy, mógł zostać zakupiony. To była decyzja Roya, nie klubu, aby zaczekać, trzymać działa w pogotowiu, obserwować rynek i badać piłkarzy i być gotowym do ataku w następnych oknach. To jego decyzja i dawał jasno do zrozumienia swoją opinię w tej sprawie.
Czy jest to sytuacja, która może zostać zrewidowana w styczniu?
To jego decyzja. Jeśli Ryan Babel i David Ngog, o których wspomniał, że mają teraz sporo czasu, żeby pokazać mu, co potrafią (przypomnijmy, że wywiad miał miejsce przed meczem z Northampton - złośliwy dop. tłum :]), zaimponują i przekonają go, że są lepsi niż ci dostępni na rynku, wtedy być może nie. Z drugiej strony, jeśli dalej uważać będzie nowego napastnika za priorytet, to będzie się tym zajmować w styczniu z pełnym poparciem klubu i z każdym dostępnym pensem.
19. Zwykliśmy istnieć dla zdobywania trofeów. Co, twoim zdaniem, jest teraz sensem istnienia LFC?
Nic się w tym temacie nie zmieniło. Klub istniał przez długi czas i zostanie tu jeszcze na wiele lat. Nasza raison d’etre, racja bytu, się nie zmieniła. Istniejemy jako klub piłkarski dla zdobywania trofeów. W żadnym momencie nikt nie jest w stanie ich zagwarantować, jednak nie z powodu braku prób. I o ile sądzę, że otoczenie się nieco zmieniło i mamy oczywiście przed sobą kilka wyzwań, to po to właśnie istniejemy. Cały klub istniej po to, aby wspierać managera i zawodników, nieważne czy to strona biznesowa sprawnie działa nad przekuwaniem jej korzyści na piłkę nożną czy to strona futbolowa kupująca graczy, którzy chcą grać dla Liverpoolu i którzy chcą wygrywać trofea dla Liverpoolu. O to nam chodzi i to nigdy się nie zmieni.
20. Czy zarząd komisaryczny stanowi realne zagrożenia dla LFC, jeśli nie zostaniemy szybko sprzedani?
LFC to bardzo zdrowe przedsiębiorstwo. Mamy gotówkę, jesteśmy wypłacalni, mamy narzędzia bankowe, które wykraczają daleko poza koniec tego sezonu i jesteśmy rygorystycznie kontrolowani przez Premier League. Żeby zdobyć licencję UEFA przeszliśmy przez cały proces i byli bardzo zadowoleni z tego, co zobaczyli - nie wyobrażam sobie zatem sytuacji, w której Liverpool zostaje poddany zarządowi komisarycznemu.
21. Co powiesz kibicom zaniepokojonym ewentualnym bankructwem w październiku?
Liverpool Football Club nie zbankrutuje. Mamy wyjątkowo zdrowy biznes z rekordowymi przychodami i jesteśmy wielce profitowi. Problemem dzisiaj jest to, że zbyt duża część tych profitów zostaje wykorzystana do obsługi kredytów zaciągniętych w momencie kupienia klubu. Zmagamy się z tym problemem. Gdy sprzedamy klub, ten dług zostanie zredukowany, być może do zera, co uczyni nas najbardziej zyskownym klubem w Premier League. Liverpool nie zbankrutuje.
Komentarze (0)