Okiem Scousera - część XVIII
Zapraszamy Państwa do lektury kolejnej części Naszej cotygodniowej kolumny. Dziś naszą uwagę poświęcimy ocenie dotychczasowej pracy trenera Liverpoolu Roya Hodgsona oraz zastanowimy się nad rolą rezerwowych graczy w kolejnych spotkaniach Ligi Europy.
Minęła dziesiąta kolejka
Tyle właśnie Roy Hodgson potrzebował, żeby ustatkować Liverpool na tyle, żeby można było nazwać go przynajmniej częściowo jego dziełem. Z pewnością obejmując tak duży klub marzył o Lidze Mistrzów, niesamowitych wieczorach, tytułach. Tymczasem szybko przekonał się, że został trenerem kolosa na glinianych nogach i już zdążył zahaczyć o dno ligowej tabeli. W tym samym czasie po okresie koszmaru zmieniły się władze klubu i trudno uciec od pytania: ”co dalej z Royem?”
Prowadzenie drużyny z Premier League to nie gra komputerowa, gdzie dobierze się jedenastu piłkarzy i procesor, przeliczając ich statystyki, wygeneruje wynik spotkania. Na poziom drużyny na boisku składa się ogrom czynników. Dużo leży w psychice całej grupy, z którą trzeba pracować. W tym przypadku Roy zastał zgliszcza, jeśli chodzi o morale. Wypalenie, brak motywacji, wiary we własne umiejętności i w to, że może być lepiej. W tydzień tego zmienić nie można, ale czy udało się w 10 kolejek?
Ciężko to ocenić. Cały ciężar pochodzący z presji i oczekiwań kibiców znowu był odczuwalny. Tej świeżości i polotu z poprzednich lat nie udało się jeszcze przywrócić. Zasłużone porażki z drużynami z Manchesteru pokazały nam nasze miejsce w szeregu, ale beznadziejne mecze z Northampton Town, Blackpool, Evertonem były irytujące i niepotrzebne. Dopiero teraz w mniej lub bardziej odpowiedni sposób wygraliśmy dwa ligowe pojedynki z rzędu. Widać już światełko na końcu tunelu i opuszczenie strefy spadkowej daje już uczucie ulgi. Mimo nieprzekonującego startu jesteśmy tylko 3 punkty od piątej pozycji, czyli jeden mecz może dać nam miejsce w czołówce. Daleko więc do przedwcześnie głoszonego końca naszego sezonu. Teraz po prostu jest węższy margines na błędy.
Roy bazuje na składzie, jaki pozostawił mu Benitez. Indywidualnie kilkunastu piłkarzy jest wystarczających, żeby zagwarantować miejsce w TOP4. Nie tworzą oni jednak tak dobrego zespołu. O szerokości naszej kadry można powiedzieć, że jej nie ma. Spearing, Kelly, Shelvey, Pacheco, Ecclestone Premier League znają raczej z telewizji lub trybun. Ponadto kontuzje dotykają najczęściej podstawowych graczy i co dziwne rzadko podczas spotkań Liverpoolu. Przykładowo obecnie mamy niedostępnych trzech podstawowych obrońców a niezniszczalny Dirk Kuyt już drugi raz wrócił kontuzjowany z przerwy reprezentacyjnej.
Roy uczciwie się wypowiada, że potrzebuje pięciu czy sześciu piłkarzy. Dwa lata szukamy napastnika bezskutecznie. Obecnie Torresowi przydałby się doświadczony zmiennik na światowym poziomie. Wtedy nie musiałby on grać zawsze bez względu na zdrowie czy formę. Jednak ciężko jest też w pełni zaufać Royowi w kwestiach transferowych, gdyż jego letnie pomysły średnio się sprawdziły. Chciał Konchesky’ego i Poulsena, z którymi wcześniej pracował. Trzeba przyznać, że przy ich zatrudnianiu jego umysł wciąż pracował na poziomie Fulham. Nie wątpię, że presja i wymogi jakie zaznał w Liverpoolu się na nim odbiły. Jako osoba inteligentna musi rozumieć potrzebę własnej zmiany i na to można liczyć. Styczeń będzie bardzo ważnym miesiącem dla klubu, ale najpierw trzeba rozegrać jeszcze sporo ważnych spotkań i na tym należy się przede wszystkim skupić.
Czeka nas interesujący tydzień. Gramy interesujące spotkanie z Napoli w Lidze Europy. Następnie gościmy Chelsea i jeśli jeszcze po tych meczach będziemy mogli czuć radość byłoby wspaniale. Wciąż nie jesteśmy w stanie dorównać drużynie Ancelottiego, ale podbudowani ostatnimi dobrymi wynikami możemy sobie przypomnieć jak wcześniej nieźle sobie z nimi radziliśmy. W końcu nasz skład tak mocno się nie zmienił. Cały czas Roy musi pracować na zaufanie kibiców, więc lepszej drogi do jego zdobycia niż pokonanie mistrza nie ma. Póki co przegrał trzy istotne pojedynki a duży pech nie pozwolił mu pokonać Arsenalu na starcie rozgrywek.
Nasz spokojny trener chciał dziesięć kolejek i je dostał. Pewnie widział to lepiej, ale trudno. Czasu już nie cofnie i poprawiać może się tylko w przyszłości. Poznał już skład na tyle dobrze, że o każdym piłkarzu ma wyrobioną opinię. Potrafił postawić ligę na pierwszym miejscu i wcale mu to nie pomagało. W Lidze Europy rezerwami dajemy radę ciągle być liderem grupy, ale kompromitacja w Pucharze Ligi nadszarpnęła znowu naszą reputację. Nikt nie ma prawa być zadowolony po takim początku i Roy z pewnością też nie jest. Ostra dyscyplina taktyczna Beniteza mocno odcisnęła się na naszych graczach. Teraz już nie muszą grać jak zaprogramowane roboty i muszą poznać pomysły nowego trenera. Najwyższa pora, żeby na poważnie powrócić do normalności i po ostatnich spotkaniach można było wyczuć, że jesteśmy już na to gotowi.
Ostatnia szansa rezerwowych
Już w następny czwartek czeka nas interesujące spotkanie z Napoli, które może być świetną okazją dla wykazania się piłkarzom spoza podstawowej jedenastki Roya. Może też to być ich ostatnią szansą, gdyż zły wynik może nas zmusić do grania na pełnych obrotach, żeby zapewnić sobie awans w ostatnich spotkaniach Ligi Europy. Mimo niskiego priorytetu to wciąż ważne dla nas rozgrywki, które kończą się finałem w Dublinie, który jest nam równie niezbędny jak woda na pustyni.
Kelly, Spearing, Shelvey, Babel, Pacheco, Aurelio, Wilson, Jovanovic, Ngog, Poulsen- całkiem spora grupa piłkarzy, która ma szansę zagrać z Włochami, jeśli tylko Roy będzie kontynuował rotację w europejskich pucharach. Tym razem już nie będziemy się cieszyć jak szczęśliwie bezbramkowo zremisujemy a wszyscy oczekiwać będą zwycięstwa. Drużyna z Serie A jednak łatwym rywalem być nie może. Hamsik, Lavezzi, Cavani byliby mile widziany również w naszym składzie. Ciężki test to niesamowita okazja dla szczególnie młodych piłkarzy na rozwój. Shelvey już raz z nimi zabłysnął i tamtym występem zasłużył na kolejny.
Ze względu na duże różnice pomiędzy angielskim i włoskim futbolem w tempie gry może być łatwiej niektórym naszym rezerwowym zrobić dobre wrażenie. Ngog wspierany przez Jovanovica i Babela to całkiem realny atak. Torres, Maxi i Gerrard mogliby wtedy odpocząć przed potyczką z Chelsea. Musimy nareszcie udowodnić, że bez Gerrarda i Torresa wciąż jesteśmy silnym zespołem i piłkarze na co dzień niegrający są wartościowi. Nawet, jeśli niektórzy nie są w dalekosiężnych planach Roya to danie im okazji do zademonstrowania umiejętności może pomóc w znalezieniu im nowych pracodawców.
Po trzech spotkaniach jesteśmy liderem i to cieszy. Presja wyniku nie powinna więc nas paraliżować i powinniśmy szukać radości w naszej grze. Stać nas na sympatyczny dla oka futbol jak mamy bezpieczne prowadzenie i ważne jest, żeby taki spokój w rozegraniu osiągnąć już od pierwszej minuty. Potrzebny nam jest pewien luz, żeby nie tracić łatwo piłki pod nawet lekkim pressingiem. Musimy nad tym pracować nawet rezerwowym składem w Lidze Europy. Najwyższa pora, żeby nie tylko kilku kluczowych piłkarzy wykazywało się silną wolą zwyciężania. Jeżeli chcemy być na szczycie to każdy bez wyjątku powinien chcieć tylko wygrywać. Minimalizm jest nam całkowicie zbędny, szczególnie w tym trudnym, przejściowym okresie.
Komentarze (0)