ARTYKUŁ
Roy Hodgson uchodzi w Anglii jowialnego rozmówcę i sypiącego anegdotami gawędziarza, z którym najciekawiej dyskutuje się przy tradycyjnie nastrojowej herbatce o piątej.
Wypisz wymaluj Antoni Piechniczek nauczający ciemny lud piłkarski z perspektywy własnego kominka. Jak kibice Liverpoolu zdążyli doświadczyć, sympatyczny starszy pan potrafi szybko zmienić oblicze i stać się wyjątkowo agresywny i krnąbrny. Odmówienie wywiadu dziennikarzowi "Liverpool Echo" nazywając go ironiecznie..."fanem", dwukrotne ataki na przedstawicieli "The Guardiana" na konferencjach prasowych, zbluzganie duńskich reporterów pytających o Daniela Aggera. Wyliczanka mogłaby zająć kilka poniższych linijek. Choć trudno dostrzec zacietrzewienie i furię w samym tekście, to Roy chwalący własne niezawodne metody, trzydziestopięcioletnią karierę, grożący, że nigdy nie zrezygnuje, ujawniający "małomiasteczkową" mentalność "onieśmielającymi rywalami z Northampton" oraz"utopijnym zwycięstwem na Goodison", czy kąśliwie drwiący z Franka Riijkaarda, jest aż nadto widoczny. Prezentujemy spotkanie dziennikarza "The Independent" z Roy'em w 2002r.
'Taki sam wczoraj jak i dziś'
Hodgson, jeden z wziętych futbolowych wędrowców, z olimpijskim spokojem przyjmuje swój obecny los. Dymisja po sześciomiesięcznym pobycie w Udinese pozwoliła Royowi na niemal roczny odpoczynek od futbolu, najdłuższy w swojej dotychczasowej karierze i dała czas na refleksję w domowym zaciszu nad nieudanym pobytem w Blackburn.
Roy potwierdza, że praca w Udinese nie spełniała jego ambicji i była krokiem wstecz po "pełnym sukcesów", jak sam utrzymuje, pobycie w Interze Mediolan. Lokalna prasa cytowała wypowiedzi Hodgsona, w których zwracał uwagę na złe warunki pracy w klubie, odbiegające standardem od tych z Internazionale. "Chciałem odejść, więc ataki miejscowych mediów z pewnością mnie nie bolały, tylko przyspieszały "nieuniknione"."
Roy pracuje dla Radio 5 i społecznie dzieli się swoją wiedzą taktyczną z innymi trenerami na sympozjach UEFA. Kiedy spotykamy się po raz kolejny w Richmond, gdzie Roy mieszka ze swoją czarującą żoną, Sheilą, Hodgson właśnie wraca z Turynu, gdzie obserwował starcie Starej Damy z Arsenalem Londyn. Skonstruowany przez niego report taktyczny robiony jest na zamówienie Andy'ego Roxburgh, europejskiej sławy szkoleniowego wykładowcy. Hodgson był trenerem dziewięciu klubów w pięciu różnych krajach oraz szkoleniowcem reprezentacji Szwajcarii. Co ciekawe, jego uznana marka na obczyźnie dwukrotnie uczyniła go autentycznym kandydatem do objęcia obsady selekcjonera reprezentacji Albionu, zawodowe porażki ponosił na własnej ziemi, otrzymując wilczy bilet zarówno w Bristol City i w Blackburn Rovers.
"Oczywiście, dotychczasowy przebieg mojej kariery stawia mnie w jednym szeregu z Sir Alexem Fergusonem, gdyby tylko leniwi kibice i żurnaliści zechcieli zajrzeć nieco do statystyk lig skandynawskich". "W Anglii mówi się tylko o Blackburn Rovers, a to ledwie wycinek mojej pełnej sukcesów 26 -o letniej kariery. Nikt nie wspomina o moich osiągnięciach. Mam wyśmienite curriculum vitae z sukcesami w Szwecji, Danii, Szwajcarii i Włoszech. Z Copenhagen wygraliśmy mistrzostwo Danii z zapasem 7 punktów. Mam nieodparte wrażenie, że rezygnacja i odejścia do Włoch obniżyło rangę moich osiągnięć w tym klubie.
Miało to miejsce w pierwszym sezonie na Ewood Park – oferta, którą odrzucił jego długoletni przyjaciel, Sven Goran Eriksson, kiedy gwiazda Roy'a świeciła pełnym blaskiem. Posada w Interze zawsze będzie robić wrażenie na rodzimej myśli trenerskiej w Anglii. Dwa tytuły "Managera Miesiąca" pozwoliły Blackburn przewodzić w ligowej stawce przez długie tygodnie, nim ukończyli sezon na szóstej pozycji. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że to kolejny trener reprezentacji Anglii. Przed świętami rok później Roy był na wylocie.
Hodgson na dłuższą chwilę znalazł się na bocznicy wielkiego futbolu. "Taka jest kolej rzeczy i nieszczęście trenerskiego żywota" - mówi. "Możesz być typowany do wielkich sukcesów i honorów, później zaczyna brakować ci szczęścia i fani odwracają się do ciebie plecami - normalne. To rzecz jasna nieuczciwe - byłem tak samo dobrym menedżerem u sterów europejskich potęg jak Malmoe, Helsingborg czy Inter Mediolan, jak i prowadząc Blackburn pod koniec lat 90-tych."
Roy dodaje: "Nie sądzę jednak, by w angielskiej federacji patrzono na mnie tylko przez pryzmat niefortunnego pobytu w Blackburn. Ponownie udałem się na tułaczkę zagraniczną i pozostałem silnym kandydatem w trakcie kolejnej zmiany warty w reprezentacji. Pełen szacunek dla angielskiego obozu szkoleniowego za obiektywne spojrzenie na moją długoletnią karierę.
Hodgson rozpoczął karierę jako 28-o latek, po nieudolnych próbach zrobienia kariery w Crystal Palace. W duecie z Bobby'm Houghtonem, zdobył mistrzostwo za pierwszym podejściem z murowanym kandydatem do spadku. Było to w czasie, gdy Sven Goeran Eriksson rozpoczynał profesjonalną karierę.
"Styl gry, jaki Bob Houghton i ja wprowadziliśmy do Szwecji między 1974 a1979 zapewnił lata sukcesów tamtejszej piłce" - mówi Hodgson, który miał pod swoimi skrzydłami siedmiu piłkarzy, którzy zdobyli sensacyjne trzecie miejsce na mundialu w 1994. "W 6 lat ustrzeliliśmy 5 mistrzostw między sobą. Wprowadziliśmy 4-4-2 z podwójnym wałem obronnym złożonym z 4 piłkarzy w każdym rzędzie oraz obronę strefową zamiast gry 1 na 1".
"Wówczas nagle od 1977, nowe pokolenie trenerów, ze Svenem Goeranem Erikssonem na czele, zachwycenie naszymi zmianami sprawili, że Szwedzi do dziś grają po skandynawsku. Od 20 lat, w 8 spotkaniach z rzędu, Szwecja pozostaje niepokonana w starciu z Anglią. Śmiem twierdzić, że bez naszej pracy u podstaw byłoby to niemożliwe."
Hodgson po raz pierwszy zetknął się z Erikssonem, kiedy natknęli się na siebie w Goeteborgu. "Poznaliśmy się jako rywale, ale i poniekąd przyjaciele, bo Sven był trzecim muszkieterem "instalującym" styl gry a la Bob Houghton-Roy Hodgson. Niemało kosztowały go utarczki z dziennikarzami, ponieważ nasz styl gry uchodził za rewolucyjny i burzący ówczesne kanony piłki skandynawskiej."
Od tego czasu kariera Erikssona nabrała rozpędu, a posada trenera reprezentacji Anglii wydaje się jej ukoronowaniem. Hodgson jest innego zdania. "Kariera Svena jest pełna sukcesów i lukratywnych posad. Benfica, Fiorentina, Lazio, Roma, Sampdoria to potentaci światowego futbolu. Określanie jego obecnej funkcji jego największym sukcesem wynika z patrzenia przez nasze nacjonalistyczne angielskie okulary."
Roy dodaje: "To iście wyśmienita kariera. I pozostaje wierny swojemu niezawodnemu systemowi gry, styl, jaki wprowadziłem na skandynawskie i włoskie salony piłkarskie. Wierzy w obronę strefową, zawężanie przestrzeni gry, uruchamianie szybkim podaniem napastników i wspieraniem ich z drugiej linii.Manchester, Arsenal, Leeds, Liverpool bazują na podobnych pryncypiach."
"Utrzymuję, że nominacja dla Erikssona była słuszna. Byłem przekonany do jego kwalifikacji i, nieskromnie mówiąc, wyszło na moje. Co nie zmienia faktu, że spoglądam na niego z zazdrością, bo miałem autentyczne szansę na uzyskanie tej szacownej posady."
"Brak aprobaty ze strony federacji mnie nie zabolał.Byłem wystarczająco zaszczycony słysząc, że byłem w wąskim gronie kandydatów. Praca z reprezentacją pozostaje moim długofalowym celem i marzeniem. Mam wystarczająco dużo pokory, by przyznać, że pozostający w orbicie Football Association Sven, Terry Venables i Arsene Wenger to bardzo konkurencyjne kandydatury. Reasumując, cieszy mnie wybór Erikssona i życzę mu jak najlepiej".
Abstrahując od obecnej sytuacji, gdyby Sven ciężko zachorował, jak pewny swej wartości czułby się Roy, taktycznie optymalny kontynuator myśli szkoleniowej Svena Goerana Erikssona? "Mając do dyspozycji obecnych zawodników, nie mam wątpliwości, że byłbym w stanie grać dobry futbol z reprezentacją" - mówi Hodgson. "Nie chcę podważać reputacji Svena jakimikolwiek spekulacjami. Jestem pewien, że 3 mecze w grupie zakończą się naszą wygraną. Przy odrobinie szczęścia zobaczymy Anglię w kolejnej fazie mundialu, grającą zapewne dobry futbol. Eriksson ma jednak twardy orzech do zgryzienia, bo grupa śmierci nie ułatwia mu zadania."
Kiedy Sven Goeran Eriksson przeniósł się do Włoch, Roy wybrał Szwajcarię. Opiekując się Neuchâtel Xamax, a później drużyną narodową Helwetów, z którą skutecznie przebrnął przez kwalifikacje do finałów w 1994 w USA, gdzie udało mu się nawet wyjść z grupy. Dwa lata później, jego zespół wystąpił na Euro '96 i potrafił zremisować na Wembley z Dumą Albionu 1-1. Inter Mediolan zarzucił wówczas sieci na Roya, a ten odpłacił się pozytywnym pierwszym sezonem, z Finałem Pucharu UEFA w 1997 roku. Porażka z Schalke nie zmieniła wysokiej renomy Hodgsona, któremu zwolnienie z Inter utorowało drogę do wspomnianego Blackburn.
Roy snuje historię, jak podszedł do niego kibic Blackburn i zapewniał, że z Royem u sterów Blackburn ostatecznie nie spadłoby z ligi. "Nieoczekiwanie znaleźliśmy się blisko dołu tabeli i Jack Walker [ówczesny właściciel Rovers] bał się o zachowanie statusu pierwszoligowca. Pozostaję jednak przekonany, że gdybym otrzymał szansę prowadzenia Blackburn do końca rozgrywek, Blackburn nie spadłoby z ligi. Miałem za sobą poparcie szatni i odwrócilibyśmy niefortunną sytuację."
Hodgson ponownie udał się na międzynarodową wędrówkę. Ponownie Inter w charakterze dyrektora technicznego, następnie Grasshoppers Zurich, FC Copenhagen i Udinese. Aktualnie zawieszenie w próżni. Roy, zapalony poliglota władający czterema językami, dzięki którym czyta literaturę światowej klasyki w oryginale, stara się zachować cierpliwość. "Obawiam się, że umrę z nudów i przyjmę posadę z przeciętnego klubu zamiast czekać na naprawdę intratną propozycję z wielkiego klubu" - tłumaczy. "Sądzę, że nie muszę reklamować mojego nazwiska dookoła, by zyskać dobrą pracę. Jednocześnie pozostaje obawa, że jeśli wypadnę z karuzeli, to mogę długo na nią nie wrócić."
Niewykluczone, że już po wakacjach Roy na nowo zasmakuje słodyczy trenerskiej ławki. Choć Hodgson podkreśla, że nie ma chorobliwej ambicji prowadzenia klubu rodem z Premier League, na jego twarzy pojawia się znajomy uśmiech, kiedy podaję nazwy klubów angielskiej czołówki. Jeśli napłynie żadna oferta, rozpocznie zapewne kolejną wielką podróż w nieznane, sławiąc zdobycze angielskiej piłki.
Komentarze (0)