Kenny Dalglish: Pierwszy wywiad
Krótko po tym jak, Kenny Dalglish przyjechał do hotelu, w którym stacjonuje obecnie ekipa Liverpoolu, możemy przeczytać pierwszy wywiad. Nasz nowy menedżer dzieli się swoimi przemyśleniami przed meczem z Manchesterem United w Pucharze Anglii, a także wrażeniami, po tym jak został zatrudniony drugi raz w roli bossa the Reds.
Na początek Kenny, mamy kolejny dramatyczny dzień dla historii Liverpool Football Club?
Oczywiście to dla mnie wielki honor, że mogę wrócić na stanowisko w klubie, który ma takie znaczenie dla wielu z nas. Zawsze jest tak, że ktoś się cieszy, a ktoś inny przeżywa rozczarowanie. W tym przypadku jest to Roy. To bardzo honorowy i prawy człowiek, więc chciałbym wyrazić swój smutek, że do tego doszło. Przybył do klubu, po tym jak Rafa rozstał się z drużyną. Próbował pracować jak najlepiej, ale się nie udało. Szkoda tej sytuacji szczególnie, że nadarzyła mu się taka okazja, ale nie wyszło. Jeśli spytasz jakiegoś menedżera, czy chce prowadzić Liverpool Football Club, nie ma takiej możliwości, żebyś usłyszał odmowną odpowiedź. Roy przybył tutaj i niestety dla niego, ale również nas wszystkich, nie wyszło. Spodziewaliśmy się czegoś lepszego i chyba żaden kibic nie jest szczęśliwy z zakończenia tego krótkiego epizodu.
Jakie to uczucie, kiedy znowu możesz prowadzić Liverpool Football Club?
Jestem niezwykle szczęśliwą osobą. Właściwie to już po raz drugi, mam takie szczęście. Trafiłem tutaj jako 15-letni chłopak. Pamiętam, kiedy Shanks chciał mnie sprowadzić do siebie i odrobinkę tęskniłem za domem, gdyż wciąż uważałem, że to nie pora, by zostawiać rodzinę. Potem wróciłem jako piłkarz i ostatecznie odszedłem w lutym 1991 roku. Mam szczęście, że otrzymałem szansę powrotu, nawet jeśli mam pracować tutaj tylko do końca sezonu. Po prostu nie ma znaczenia, gdyż to miejsce jest dla mnie wyjątkowe i zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby klub kroczył naprzód i wygrywał więcej meczów.
Jaka była twoja pierwsza reakcja, kiedy dowiedziałeś się o tej propozycji oraz o tym, że klub prosi cię o pomoc?
Marina i ja byliśmy na wakacjach. Na początku sezonu powiedziałem, że bez względu na rodzaj tej pomocy, zawsze jestem do dyspozycji klubu. Moja sytuacja nie zmieniła się nigdy. Jestem tutaj po to, żeby pomóc klubowi. Jeśli John, Tom, Ian Ayre i Damien chcieli mi powierzyć to zadanie, to po prostu nie mogłem okazać braku szacunku i odmówić ich propozycji. Jestem naprawdę szczęśliwy, że zostałem o to poproszony. Chcę osiągnąć ile tylko się da i pomóc klubowi, jednak każdy musi obrać ten sam kierunek. Nie ma sensu, jeśli nie będziemy pracować jak jedna drużyna. Jeśli wszyscy będą widzieć inne rozwiązania, wtedy nigdzie nie zajdziemy. Naprawdę czekam na rozpoczęcie mojego zadania. To będzie dla mnie wielka przyjemność, kiedy wejdę znowu do szatni i zajmę miejsce na ławce trenerskiej.
Jak twoim zdaniem reagują przyjaciele, rodzina, byli piłkarze i kibice Liverpoolu?
Byłem na pokładzie samolotu z Dubaju, który szykował się do wylotu, a wiadomości wciąż nie było. Następnie musieliśmy się wrócić, żeby naprawić jedną rzecz, a wtedy telefony się rozdzwoniły i ludzie zaczęli przychodzić z gratulacjami. Powtarzali "Brawo, wszystkiego najlepszego". Moja rodzina jest teraz ze mną. Doskonale wie, co znaczy klub dla mnie oraz wielu ludzi, więc jest zachwycona. Z drugiej strony ekscytacja musi się odrobinę uspokoić i trzeba się postarać, aby przyniosła ona coś pozytywnego dla każdego, przede wszystkim zaś zwycięstwa dla Liverpoolu. To jest najważniejsza rzecz i najlepszą drogą, żeby to osiągnąć jest wspieranie się nawzajem. Ten klub nie ma z tym żadnego problemu. Jak ktoś kiedyś powiedział, im ciężej pracujesz, tym ciężej jest się poddać. Szczęście nas wtedy nie opuści, więc musimy zabrać się do ciężkiej pracy i postarać się o to szczęście.
Mówiłeś w przeszłości o tym jak bardzo chciałeś znowu prowadzić Liverpool. Na ile jesteś przekonany, że zdołasz poprawić wyniki drużyny w tym sezonie?
Zawsze powtarzałem, że mogę pomóc i jestem dostępny. Z drugiej strony zaznaczam wyraźnie, że nikomu nie deptałem po piętach. Byłem zadowolony, że mogę pomóc w jakikolwiek sposób, jeśli chodzi o Liverpool i Roya. Ludzie zapewne zdają sobie sprawę z sytuacji i z tego, co kryje się pod nazwiskiem Kenny Dalglish. Wiedzą, że otrzymają w zamian szczerość i wielkie przywiązanie. Wykorzystam szansę i mam nadzieję, że zdobędę więcej pozytywnych wyników, niż na odwrót.
Jak do tej pory, mieliśmy słaby sezon w wykonaniu drużyny. Twoim zdaniem, co sprawia, że tak bardzo odbiegają one od naszych oczekiwań. Czy twoim głównym zadaniem będzie teraz poprawienie morale w szatni?
Niektórzy stwierdzą, że to dziwne, kiedy mówimy o kilku znakomitych piłkarzach w kontekście morale. Wymienię chociażby takich zawodników Steven, Fernando, Glen Johnson, Martin Skrtel, Daniel Agger i Raul Meireles. Nie ma znaczenia jaki masz talent, jeśli nie wierzysz w to, co robisz. W przypadku gdy wątpisz w odmianę losu, wtedy nie wychodzisz na boisku. Można ich pokierować we właściwą stronę i uzmysłowić im ich talent, ale muszą w to uwierzyć. Nasi zawodnicy na pewno sami przyznają, że spisują się poniżej oczekiwań i nie prezentują poziomu, do jakiego są zdolni. Może będę miał szczęście zaraz po przyjściu, którego brakowało poprzedniemu menedżerowi. Jestem pewny, że Roy będzie śledził nasze poczynania i nas wspierał, ponieważ jego oświadczenie na pożegnanie świadczy o szacunku.
W niedzielę wyjdziesz na Old Trafford w obliczu dopingujących fanów Liverpoolu, którzy będą mieli na ustach twoje nazwisko. Jesteś w stanie wyobrazić sobie uczucie, kiedy staniesz przy linii boiska?
Będę się czuł bardzo skromnie i być może będę trochę wzruszony. Kibice zdaję sobie sprawę, że znaczą tyle samo, co my. Nie chodzi tylko o jeden mecz w niedzielę, ale o każdy pojedynek tego klubu. Możemy przegrać mecz, niekoniecznie w niedzielę, albo zagrać gorzej i właśnie wtedy będziemy potrzebować ich wsparcia. Z drugiej strony musimy jako piłkarze i trenerzy dać im powód do radości. Jestem przekonany, że nasi fani pozytywnie zareagują, jeśli wyjdziemy na boisko dumni z tego, jaki klub reprezentujemy. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, żeby awansować. Nie zawsze będziemy mogli wygrywać i żeby trzeźwo spojrzeć na sytuację, powinniśmy sobie powiedzieć "Zacznijmy najpierw chodzić, zanim zaczniemy biegać". Nie traćmy rozumu, by myśleć o punktach przełomowych, gdzie zmiana oznacza nowy początek i do końca sezonu będziemy niepokonani. Spokojnie jesteśmy w stanie tego dokonać, ale zachowajmy zdrowy rozsądek. Wyjdźmy na boisko i postarajmy się o dobry wynik, a potem myślmy o następnym meczu.
Manchester United i to jeszcze na wyjeździe już za pierwszym podejściem. Podekscytowany czy przestraszony?
Chyba obie strony czują to samo. Fergie na pewno chciałby łatwiejszy mecz, gdyby mógł wybrać. Old Trafford to świetny stadion. Czekają nas rozgrywki o Puchar Anglii, który z drugiej strony w ostatnich latach stracił na prestiżu, gdyż niektóre ekipy wystawiają rezerwy. Manchester przegrał z Leeds w ostatnim sezonie, po tym jak posłał na plac boju słabszą jedenastkę. Wątpię, żebyśmy zobaczyli takie zestawienie w niedzielnym pojedynku. Powinniśmy przede wszystkim skoncentrować się na własnym zadaniu. Sammy, Mike, Damien i Roy, do soboty włącznie, przygotowywali zawodników na mecz. W tej chwili znaczą więcej, niż ja. Z drugiej strony będę obok nich na ławce trenerskiej i razem będziemy śpiewać ten sam hymn.
Myślałeś już o tym, co powiesz zawodnikom na pierwszej odprawie przed meczem?
Tak, ale przez podróż zdążyłem już 25 razy zmienić wersję, więc do jutra jeszcze nieraz pomyślę o czym innym.
Myślisz, że będziesz zdenerwowany przed rozpoczęciem meczu?
Czułem zdenerwowanie, kiedy dostałem telefon w piątek wieczorem. Chyba nie ma w tym nic złego, kiedy oczekujesz na coś niecierpliwie. Muszę zaznaczyć również, że czuję wielką dumę. Otrzymałem szansę, dzięki której mogę pomóc uzyskać to, czego wszyscy chcą, czyli zwycięstw.
Oczywiście znowu staniesz z Aleksem Fergusonem po dwóch stronach barykady...
Tak i nie mam z tym żadnego problemu. Trzeba przyznać, że Alex wiele dokonał w piłce i należy mu się za to uznanie. Ma fantastyczne osiągnięcia i wspaniałe wyniki. Szanujemy go, jako osobę i menedżera piłkarskiego. W porządku jeśli go nie lubisz lub nie lubisz Manchesteru United, ale to nie oznacza, że nie możesz docenić tego, co inni dokonali w futbolu.
Porozmawiajmy może o sprawach niezwiązanych z boiskiem. Czy zamierzasz rozmawiać z dyrektorem sportowym oraz właścicielami na temat nowych piłkarzy, których można sprowadzić w styczniowym okienku transferowym?
Dopiero co przybyłem. Na pewno będą jakieś rozmowy, ale tak naprawdę niewiele mogłem dyskutować o tym, co się dzieje. Czeka nas z pewnością niejedna rozmowa. Przyjechałem prosto z Dubaju, żeby udzielić tego wywiadu i przekazać kilka słów kibicom. Mam nadzieję, że odwdzięczę się za zaufanie, jakim obdarzyli mnie John, Tom oraz inni ludzie związani z klubem, czyli Ian i Damien.
Do jakiego stopnia jesteś podekscytowany wyzwaniem, które stoi przed tobą?
Naprawdę wyczekuję go. To normalne, że się niecierpliwisz, a przy tym denerwujesz. Czekam jednak na to wyzwanie. Mamy sporo meczów, jeden po drugim. Najpierw niedziela, potem środa w Blackpool, a już w sobotę derby. Musimy sobie z tym jakoś poradzić. To naprawdę ekscytujące i wyczekuję tego. Nie obawiam się wyzwania w żadnym wypadku, jedynie czuję lekkie poddenerwowanie związane z tym, co się ma wydarzyć.
Jaki masz cel na resztę sezonu?
Wygrać jak najwięcej meczów, jak tylko się da, a potem zobaczymy, co będzie dalej.
Na koniec, co chciałbyś powiedzieć kibicom Liverpoolu, gdyż wszyscy czekamy na drugi pobyt Dalglisha w Liverpoolu?
Chciałbym powiedzieć, że jeśli kibice czują podekscytowanie, wtedy na pewno nie są w tym sami. Musimy patrzeć trzeźwo i uzbroić się w cierpliwość. Nic nie zmieni się w ciągu jednego dnia. Znamy wiele przypadków, kiedy jeden menedżer opuszcza klub i przychodzi nowy człowiek, który wszystkich podnosi na duchu. Jeśli piłkarze podniosą swoje morale, wtedy w porządku, ale to musi trwać dłużej, niż przez jeden mecz. Nie możemy popełniać głupich błędów, aż do zakończenia sezonu. Tak jak powiedziałem wcześniej, będziemy mieli gorsze chwile, ale największym rozczarowaniem dla mnie będzie sytuacja, w której zabraknie woli ze strony wszystkich związanych z tym klubem. Jeśli się postaramy, wtedy mamy dobrą szansą zakończyć ten sezon pozytywnym akcentem.
Jestem w stu procentach przekonany, że masz poparcie każdego i życzymy wszystkiego najlepszego...
To czysta przyjemność, że mogę wrócić. Pracujemy dla ludzi, którym możemy zaufać. Z pewnością chcą po prostu dla nas wszystkich jak najlepiej. Przeżyjmy tę podróż przez następne pół roku razem i cieszmy się wspaniałym czasem.
Komentarze (0)