Blood Red: Zmarnowany potencjał
Czy był kiedykolwiek piłkarz, którego czas spędzony w Liverpoolu frustrował bardziej niż Ryana Babela? Holender opuścił Anfield na rzecz Hoffenheim w tym tygodniu i odchodzi z najlepszymi życzeniami od większości kibiców z Merseyside, podobnie jak prawie każdy zawodnik The Reds kończący przygodę z klubem.
Jeśli jednak pokusić się o podsumowanie jego kariery w Anglii jednym słowem to niewątpliwie pasuje tutaj "frustracja". Babel przychodził do klubu z rosnącą reputacją, tuż po poprowadzeniu Holandii do tryumfu w Mistrzostwach Europy U-21.
Cena 11,5 miliona funtów sugerowała zadatki na gwiazdę klubu, która wniesie do linii ataku szybkość i błyskotliwość - dwie rzeczy, których Liverpoolowi bardzo brakowało. Teraz 24-latek udaje się do Niemiec, jednak na Anfield nigdy nie udało mu się wykorzystać niewątpliwego potencjału.
Czy przyzwyczailiśmy się do widoku Babela regularnie dającego z siebie wszystko? Raczej nie. Można było rozprawiać o tym, gdzie jest właściwa pozycja dla Holendra - na środku ataku, czy też na skrzydle - ale faktem pozostanie, że miał wystarczająco dużo okazji do potwierdzenia umiejętności na obu, jednak na żadnej nie potrafił tego uczynić.
Oczywiście były momenty, gdy Babel błyszczał. W słynnym meczu rewanżowym ćwierćfinału Ligi Mistrzów przeciwko Arsenalowi w 2008 roku swoim zdeterminowaniem i wspaniałym rajdem wywalczył niezwykle ważny rzut karny, który ostatecznie "przepchnął" The Reds do kolejnej fazy, a następnie w samej końcówce strzelił gola na 4:2, pieczętując tym samym awans do półfinału.
The Kop niemal czci każdą bramkę strzeloną przeciwko Manchesterowi Unted, więc kto mógłby zapomnieć bramkę, która pomogła pokonać największych rywali Liverpoolu we wrześniu 2008? Również wspaniałe trafienie z 28 metrów przeciwko Lyonowi w listopadzie 2009 roku zostanie w pamięci fanów.
Skoro Holender miał predyspozycje do posyłania takich bomb prawą nogą, to dlaczego robił to tak rzadko?
Wydawać by się mogło, że Babel pokazywał na co go stać w momencie, kiedy nie miało to aż tak wielkiego znaczenia. Fani Liverpoolu będą teraz śledzić karierę Holendra w Bundeslidze z zamiarem przekonania się, czy jego angielskie "dolegliwości" będą się ciągnęły za nim również w Niemczech. Jeśli jednak się odrodzi, to Liverpool będzie mógł żałować swojej decyzji.
Komentarze (0)