Analiza taktyczna meczu z United
Od nieszczęśliwej porażki z Manchesterem United w FA Cup rozpoczął Kenny Dalglish swój powrót na stanowisko menadżera Liverpoolu. Po dwóch miesiącach i dziesięciu rozegranych spotkaniach przyszedł czas na rewanż.
Ferguson ustawił swój zespół podobnie jak w pucharowym meczu pomiędzy tymi drużynami na Old Trafford, dokonując tylko kilku zmian personalnych. Król Kenny wobec kontuzji Kelly'ego zdecydował się na powrót do gry czwórką w obronie. W obu przypadkach nie można mówić jednak o klasycznym 4-4-2. Giggs, podobnie jak Meireles i Rodriguez w drużynie Liverpoolu, często schodził do środka starając się wypracować przewagę w środku pola.
Szukając najsłabszego ogniwa w szeregach zespołu z Old Trafford rzadko kiedy ma się takie pole manewru, jakie w niedzielę miał Dalglish. Niedoświadczony i popełniający sporo błędów Rafael wraz z awaryjnie zestawionym środkiem obrony nie mogli zapewnić partnerom z zespołu komfortu bezpieczeństwa. Kenny nakazał jednak swoim zawodnikom skorzystanie z opcji trzeciej i ataków prawą stroną boiska, gdzie teoretycznie bronić miał najbardziej doświadczony obrońca United – Evra.
Decyzja ta, choć na pierwszy rzut oka niezrozumiała, okazała się strzałem w dziesiątkę. Kiedy Liverpool znajdował się w ataku pozycyjnym Francuz w większości sytuacji był bezbłędny, wygrywając 10 z 11 starć o piłkę.
Problemem United było jednak ich ustawienie w ataku. Na ich prawym skrzydle ofensywnie grający Nani wspomagany był przez bocznego obrońcę – Rafaela (żółci). Ze skrzydła lewego, jak zostało już wspomniane wcześniej, Giggs (niebieski) zbiegał do środka, zostawiając tym samym wolny korytarz po tej stronie boiska Evrze (czerwony).
Boczny obrońca Manchesteru nie dość, że atakował często, to jeszcze po ofensywnych rajdach zostawał z przodu robiąc przewagę w polu karnym Liverpoolu.
Zawodnicy United na połowie Liverpoolu byli jednak wyjątkowo mało ruchliwi i niedokładni, przez co raz za razem tracili piłkę. Gracze z Anfield zdołali wykonać w całym meczu 19 przechwytów – prawie 3 razy tyle co piłkarze Fergusona:
oraz całkowicie zdominować graczy Manchesteru na własnej połowie, przegrywając tylko kilka starć o piłkę w tej strefie, wszystkie z dala od własnego pola karnego.
Wszystko to dało podopiecznym Dalglisha liczne okazje do kontrataków i nękania dziurawej defensywy United. Mobilność napastników Liverpoolu co rusz schodzących do boku, pozwalała wyciągnąć z linii obrony Manchesteru któregoś ze środkowych obrońców, co wobec nieobecnych bądź spóźnionych obrońców bocznych dawało szanse na wykorzystanie wolnej przestrzeni przez drugiego napastnika bądź wchodzących z drugiej linii Gerrarda, Meirelesa bądź Maxiego.
Meireles z piłką przy linii bocznej...
...podaje do Suareza krytego przez Scholesa (czerwony) i wybiegającego za Urugwajczykiem Browna (niebieski), natomiast Maxi (biały)...
...bez żadnego krycia wybiega na pozycję.
W rezultacie, mimo gry bez nominalnego prawoskrzydłowego, Liverpool mógł swobodnie wymienić w tej strefie boiska ponad 20% ze wszystkich podań wykonanych w meczu, co chwilę dochodząc do dobrych pozycji do strzału lub dośrodkowania, dając tym samym mnóstwo okazji obrońcom Manchesteru do popełnienia błędu.
Kontuzje w zespole na obu menadżerach wymusiły zmiany już w pierwszej połowie. Uraz Aurelio spowodował przesunięcie na lewą stronę Johnsona a na prawą Carraghera. Ferguson wprowadzając Hernandeza za Naniego przesunął na prawe skrzydło Giggsa a na lewe Rooneya. Wejście Meksykanina ożywiło atak United, jednak przy wyniku 2:0 szanse czerwonych diabłów na korzystny rezultat były już minimalne.
Alex Ferguson, do tej pory w ważnych meczach grający piątką pomocników, w ostatnich dwóch spotkaniach zagrał 4-4-2 i oba te mecze przegrał. Szczególnie rzucał się w oczy brak asekuracji i spokoju w środku pola, które mógłby zapewnić np. Fletcher zastępując któregoś z napastników (trzy z siedmiu ostatnich spotkań z Liverpoolem, w których Szkocki pomocnik wystąpił od pierwszej minuty Manchester wygrał, pozostałe cztery przegrał). Zbyt dużo miejsca zostawionego pomocnikom Liverpoolu w połączeniu z nieustannym ruchem Kuyta i Suareza w przedniej formacji pozwoliło na stworzenie dużej liczby sytuacji pod bramką United. Mimo że bramki zdobyte przez Holendra były raczej efektem indywidualnych błędów obrony przeciwnika i popisów byłego gracza Ajaxu niż dobrze rozegranych ataków pozycyjnych, to Liverpool w tym meczu stworzył sobie więcej dogodnych sytuacji do zdobycia bramki, grał szybciej i dokładniej, dzięki czemu Kenny Dalglish na 60. urodziny dostał prezent najlepszy z możliwych.
Komentarze (0)