Wywiad z Benitezem - część I
Są takie wywiady, które nie potrzebują wstępu. Tak wiele było już powiedziane i napisane o pracy Rafy Beniteza na Anfield, że powinien on dostać szansę na opisanie tego ze swojego punktu widzenia. Również fani zasługują na to by zapytać co poszło nie tak jak powinno.
Tydzień temu usiadłem więc do rozmowy z Benitezem, prosząc wcześniej fanów o przesyłanie propozycji pytań poprzez Twittera. Oto pierwsza część wywiadu - pytania o taktykę, relacje ze Stevenem Gerrardem, o Stambuł i politykę transferową oraz odpowiedzi Beniteza - jego własnymi słowami.
Co sprawiło, że 4-2-3-1 stało się twoją ulubioną formacją?
Prawdę mówiąc jest to system, który można płynnie zmieniać gdy tylko będzie potrzeba. Wychodzisz z ustawieniem 4-2-3-1, ale łatwo można przejść na grę z dwoma napastnikami. To zależy od graczy, kiedy pracowałem w Valencii chciałem zawsze grać z jednym defensywnym pomocnikiem i jednym bardzo ofensywnym, w Anglii nazywacie go graczem "box-to-box". Jak mówiłem wszystko zależy od tego jakich masz piłkarzy, jednak grając z jednym defensywnym zawodnikiem w środku pola możesz łatwo kontrolować grę, skrzydła dają wtedy wiele możliwości w ataku, a jeśli posiadasz bardzo dobrego napastnika to z pewnością nie da on chwili wytchnienia obronie rywala. Ale to nie formacja jest najważniejsza, wszystko zależy od piłkarzy. Jeśli jest taka potrzeba i możliwość można łatwo przejść na 4-4-2.
A co jeśli nie ma piłkarzy pasujących do tego systemu? Weźmy na przykład Stevena Gerrarda, gdzie najlepiej umieścić go w tej taktyce?
Myślę że Steven bardzo dobrze pasuje do tej formacji. Kiedy tutaj przychodziłem wszyscy mówili "on musi grać na swojej najlepszej pozycji, w środku pomocy". Strzelał dużo goli na prawej stronie, 21 czy 24, ale gdy przechodził na środek było to już mniej więcej 10 lub 11. Zdobywał dużo więcej bramek na boku pomocy lub jako drugi napastnik. Pozostaje więc jedna kwestia: kto z nim gra? Fernando Torres i Gerrard uzupełniali się bardzo dobrze, ponieważ mógł on łatwo znaleźć Torresa. Według mnie Steven powinien grać jako środkowy pomocnik lub drugi napastnik. Grał również na skrzydłach, ale lepiej czuje się w środku pola.
Twoje relacje z Gerrardem obrosły już w wiele legend. Mnóstwo osób mówiło o nich różne rzeczy. Jak było na prawdę?
Myślę że były one dobre, ponieważ Stevie jest fantastycznym zawodnikiem i miłą, bardzo dobrą osobą. Ma wielkie serce, był moim kapitanem i bardzo ważnym elementem w drużynie. Czasem mówiono o tym, że trzeba go wesprzeć, a ja zawsze pomagałem mu gdy tylko miał jakiś problem. Zawsze był miły i również mi pomagał, zwłaszcza gdy mówiliśmy o piłkarzach i składzie. Ciągle dawał z siebie tyle ile mógł by pomóc drużynie.
Czy uważasz sposób w jaki ludzie używali "narzekań Rafy" do wyjaśnienia braku mistrzostwa za zbytnie uproszczenie tego co się stało?
Jeśli przeanalizujemy ten okres pod względem faktów to nie było wcale narzekanie. Nie byłem wściekły, spokojnie analizowałem sytuację. Więc jeśli spojrzysz na tamten rok to wygrywaliśmy mecze po tym incydencie. Zremisowaliśmy ze Stoke, a w ostatniej minucie Gerrard trafił w słupek, więc mogliśmy spokojnie wygrać. Potem wygrywaliśmy 2:0 z Chelsea, 1:0 na wyjeździe z Realem i 4:0 u siebie, pokonaliśmy Aston Villę 5:0 i Manchester United 4:1. W ostatnich siedmiu meczach wygraliśmy sześć i zremisowaliśmy 4:4 z Arsenalem. Wygrywaliśmy z Blackpool 4:0, West Ham 3:0, więc drużyna robiła to co do niej należy. Czemu więc nie zdobyliśmy mistrzostwa? Mieliśmy 86 punktów, a Manchester 90. To jest bardzo proste: ich 90, kontra nasze 86. Przegraliśmy wtedy tylko dwa razy. Nie znam drużyny w historii Premier League, która przegrała tylko dwa mecze i nie zdobyła tytułu.
Definicją twego okresu w Liverpoolu był Stambuł. Co tak na prawdę stało się w przerwie?
Gdy było 2:0 miałem zanotowane mnóstwo uwag, nagle zrobiło się 3:0 i musiałem całkowicie zmieniać swoją przemowę, po angielsku. Nawet teraz mój angielski nie jest najlepszy, więc wyobraźcie sobie co było wtedy, tyle lat temu. Wszedłem do szatni i powiedziałem "słuchajcie, nie mamy nic do stracenia, ciężko pracowaliśmy by się tutaj znaleźć, mamy wspaniałych fanów, musimy więc strzelić jednego gola i wtedy jesteśmy znów w grze". To była emocjonalna
część przemowy. Taktyczną była zmiana - wystawienie Didiego Hamanna by zapełnić lukę, w której z racji ofensywnej gry Alonso i Gerrarda szalał Kaka. Wprowadziłem więc Hamanna, graliśmy trzema obrońcami, a resztę znacie lepiej niż ja.
Czy to prawda, że w szatni słyszałeś dwie rzeczy: świętujących piłkarzy Milanu w przerwie oraz niesamowicie głośne "You'll never walk alone" w wykonaniu fanów Liverpoolu?
Byłem bardzo skupiony, więc nic nie słyszałem. Później gdy byłem w Mediolanie powiedzieli mi, że mieli przyszykowane już koszulki i całą resztę. Jednak wtedy byłem skoncentrowany, poprosiłem Pako by przygotował fizycznie Hamanna tak aby od razu po zakończeniu mojej przemowy przejść do zmian taktycznych, potrzebowaliśmy więc by się rozgrzał. Jednak mieliśmy spory problem, ponieważ kiedy kończyłem rysować na tablicy powiedziałem Djimiemu Traore by szedł pod prysznic, ale wtedy David Kelly, fizjoterapeuta, powiedział, że Finnan jest zmęczony i że będziemy musieli go zmienić. Zmieniliśmy już Kewella, początkowo mieli grać Finnan, Hyypia i Carra, więc musieliśmy to zmienić na Traore, Hyypię i Carrę po prawej. Zachowaliśmy ustawienie takie, w jakim chcieliśmy grać w drugiej połowie, z Hamannem jako
graczem kluczowym, ale w ostatnich minutach przerwy w szatni było dużo zamieszania.
Gerrard Houllier powiedział niedawno, że to jego drużyna wygrała Ligę Mistrzów. Co ty na to?
Jeśli przyjrzymy się temu dobrze to ostatnie dwa lata Houlliera nie były najlepsze, więc pracowałem tam bo postanowili go zmienić. To dla mnie kluczowe. Sposób w jaki doszliśmy do finału, mieliśmy wiele dobrych meczy, pokonaliśmy mnóstwo świetnych drużyn, a kluczowymi graczami byli Alonso i Luis Garcia, których Houllier nie miał. Również taktyka była inna niż za Houlliera, podobna to tej jaką grałem w Valencii. Starałem się abyśmy grali wyżej i szybciej naciskali rywala. Formacja była inna, podejście było inne, poświęcenie graczy również się różniło. Według mnie były to dwie różne drużyny.
Czemu łatwiej było odnieść sukcesy w pucharach europejskich niż w Premier League?
Kiedy mówisz o pucharze masz na myśli fazę grupową i play-off, to znaczna różnica. W Premier League i każdej innej lidze to bardziej kwestia czasu. Musisz mieć mocną, szeroką kadrę i wygrywać bardzo regularnie. Wtedy był to nasz duży problem. Najlepsze drużyny w Europie to były Arsenal, United i Chelsea - wszystkie z Premier League i aby zdobyć mistrzostwo musieliśmy pokonać je wszystkie. Jedna może mieć gorszy sezon, ale trzy? To nie jest takie łatwe. Po czasie ludzie powinni zauważyć, że osiągnięcia Liverpoolu w tamtym czasie były fenomenalne, właśnie z powodu świetnej organizacji i ogromnej siły innych drużyn.
Wspomniałeś o braku możliwości rywalizowania na rynku transferowym z najlepszymi, kogo więc chciałeś sprowadzić, a kogo nie mogłeś?
Mieliśmy kilka wielkich nazwisk, młodych graczy. Jednak dla mnie zostając przy nazwiskach Florent Malouda był jednym z nich, Dani Alves kiedy był jeszcze w Sevilli, Stevan Jovetic był również dla nas ważnym celem. Mógł być kluczowym graczem biorąc pod uwagę nasz styl gry. Wyobraźmy sobie więc drużynę z Maloudą i Alvesem, do tego Torresem z przodu i Joveticem oraz Gerrardem w środku. To mogło być fantastyczne.
Przyznałeś się do kilku błędów transferowych. Jak wyjaśnisz na przykład kupno Aquilaniego?
To proste. Trzeba wszystkie decyzje rozpatrywać w szerszym kontekście. Mieliśmy 10-12 milionów funtów, więc ludzie myśleli, że kupię wielu graczy. To nie prawda. Kupiliśmy około 40 graczy w sześć lat, mniej więcej. Musieliśmy sprzedawać by kupić. Sytuacja z Alonso była powiązana z Aquilanim. Staraliśmy się wnieść jakość do drużyny. Alonso jest według wielu jednym z kluczowych autorów sukcesu Liverpoolu, jednak wielu zapomina, że kupiliśmy go i nasz sztab uczynił z niego o wiele lepszego gracza niż gdy do nas przychodził. Kiedy się rozwijał prosił o podwyżkę i w końcu miał drugą najwyższą płacę w składzie i był zadowolony. Jednak potem nie grał tak jak powinien, musieliśmy go sprzedać bo potrzebowaliśmy pieniędzy, musieliśmy mieć także według przepisów Anglików w składzie, więc jego sprzedaż była dużo bardziej przemyślanym ruchem niż może się to wydawać. Na początku nie otrzymaliśmy za niego odpowiedniej kwoty i był rozczarowany. Myśleliśmy wtedy o kupnie Garetha Barry'ego, wydawało nam się, że możemy go mieć. Rok później Alonso był już naszym najlepszy graczem, grał dużo lepiej, wykonywał fantastyczną robotę - i wtedy poprosił o transfer. Chciał odejść. Kupiliśmy go za 8 milionów plus 4 miliony dodatków, sprzedaliśmy za około 30, również z dodatkami. Chcieliśmy pozyskać Jovetica, grać nim i Gerrardem. Z pieniędzmi za Alonso postanowiliśmy kupić jeszcze jednego klasowego gracza, padło na Aquilaniego. Pomoc zamykali by Lucas Leiva i Mascherano. Mielibyśmy więc równowagę, oszczędzaliśmy pieniądze i liczyliśmy, że będziemy grać znacznie lepiej z młodymi, rozwijającymi się graczami pokroju Joveticia.
Rozmawiał Guillem Balague.
Komentarze (0)