Ayre o kwestii stadionu
Dyrektor generalny Liverpoolu, Ian Ayre, przyznaje, że niepowodzenie poprzednich właścicieli Toma Hicksa i George’a Gilletta w kwestii budowy nowego stadionu opóźniło rozwój klubu o kilka lat.
Ayre, który decyzją nowych właścicieli Fenway Sports Group awansował ze stanowiska dyrektora ds. handlowych, dodaje, że gdyby nie zdecydowane kroki na polu finansowym, sytuacja byłaby dużo bardziej nieuporządkowana.
Hicks i Gillett zostali ostatecznie pożegnani w październiku po tym jak wierzyciele Royal Bank of Scotland zażądali zwrotu 230 milionów funtów długu. Sprzedaż udziałów była koniecznością.
Odeszli od prac nad obiecanym obiektem przy Stanley Park niedługo po tym, jak Gillett na pierwszej konferencji w styczniu 2007 złożył obietnicę, że „pierwsza łopata musi być wbita w ziemię w ciągu najbliższych sześćdziesięciu dni”.
- Jeżeliby spojrzeć na to, jakie do tej pory zrobiliśmy interesy to gdybyśmy zaczęli budowę w 2007 roku, gralibyśmy już na nowym stadionie – sugeruje Ayre.
Dyrektor generalny the Reds przyznał, że różnica pomiędzy panującym poprzednio reżimem a obecną sytuacją jest ogromna.
- Nastąpiła wtedy świetna okazja aby zmaksymalizować wartość klubu i mieli (Hicks i Gillett) rację, że brakowało nowego stadionu i ludzi – powiedział Ayre dla Liverpool Daily Post.
- Ich podstawowym błędem była polityka finansowa, która miała rozwinąć biznes, a doprowadziła do zadłużenia finansowego.
- Jednak bez znacznego wzrostu przychodów Bóg jeden wie w jakiej sytuacji znaleźlibyśmy się teraz.
- Mamy teraz na pokładzie ludzi, którzy wiedzą jak zarządzać klubem i prowadzić sportowy biznes. Są szczerzy w kwestii ustalania celów; słuchają, a to jest podstawa.
Sprawa budowy stadionu wciąż czeka na ostateczne rozwiązanie i ustalenia. Ayre zapewnia jednak, że nie powtórzą się niedomówienia i niespełnione obietnice.
- Nikt z nas nie będzie się zmuszać ani nakłaniać właścicieli do podjęcia decyzji dopóki nie będziemy wiedzieć co będzie najlepsze dla klubu, ponieważ brak tej pewności był głównym powodem poprzedniego niepowodzenia.
- Czasem ludzie nie będą zadowoleni, bo to zajmuje dużo czasu. Niestety tak musi być.
- Co tydzień ktoś będzie pytać jak mają się sprawy budowy stadionu, a moja odpowiedź wciąż będzie brzmiała „nie wiem”.
- Powodem tego jest to, że tak naprawdę są dwa możliwe rozwiązania. Budowa nowego stadionu przy Stanley Park bądź przebudowa Anfield, co jest przedmiotem licznych dyskusji. Przy tym dochodzi milion innych pytań.
- Przy budowie nowego obiektu pojawia się pytanie jak go spłacić. Potrzeba partnera ze znaną nazwą.
- Dopóki nie uzyskamy odpowiedzi na wszystkie pytania, próba wydania oficjalnego oświadczenia w sprawie stadionu będzie z naszej strony bardzo nieprofesjonalna.
Wczoraj główny właściciel, John Henry, powtórzył swoje przekonanie, że przebudowa istniejącego już obiektu lub budowa nowego to projekt długoterminowy, w którym nie ma miejsca na szybkie, pochopne decyzje.
Mimo postępu osiągniętego z FSG i menagerem Kennym Dalglishem, który ożywił skład po tym jak zastąpił w styczniu Roya Hodgsona, wciąż jest dużo pracy na drodze do przywrócenia dawnej chwały Liverpoolu.
- Właściciele powiedzieli, że chcą wygrywać. To dużo znaczy.
- Nie chcemy wygrać jeden raz, chcemy wypracować stabilność.
Komentarze (0)