Demonstracja siły
W świecie zwierząt dwóch samców szykujących się do pojedynku skok do gardeł poprzedza często czynnościami mającymi na celu zdeprymowanie przeciwnika.
Techniki bywają przeróżne, byk stuka kopytem w ziemię, jaszczurka potrafi zmienić kolor na bardziej agresywny, a kot składa się niemal w pół aby optycznie zwiększyć swoje rozmiary.
W świecie piłki nożnej natomiast demonstrująca siłę drużyna może na początku kampanii wziąć sobie uznanego rywala w dołku i na luzie wsadzić mu kilka bramek. Tak zrobiły dziś dwa zespoły z Manchesteru - niebiescy (w strojach pożyczonych od Rossonerich z Mediolanu) wpakowali pięć bramek Tottenhamowi, a czerwoni zjedli Arsenal bez zapijania uderzając celnie aż osiem razy. Media, fora i blogosfera zawrzały, przyszłoroczny Mistrz Anglii będzie z Manchesteru, puchar najpewniej trzeba będzie podzielić na pół, a pozostali mogą grać co najwyżej o honor i Ligę Mistrzów, bo proszę się nie wygłupiać, proszę państwa.
Demonstracja siły przyniosła skutek, wszyscy podkulili ogony, już słychać, że na Old Trafford i Etihad nawet Liverpool i Chelsea pojadą, niczym średniacy z La Liga na Camp Nou, po najniższy wymiar kary. Histeria na całego.
Nie można odmówić zespołom znad rzeki Irwell, że zagrały dzisiaj świetne mecze. Objechać w ten sposób dwa dobre zespoły z Londynu, niezależnie od formy tych drugich, to niezły wyczyn. Trzeba jednak pamiętać, że zarówno za zwycięstwo 8:2 po kapitalnym spotkaniu, jak i za wymęczone 2:0 przypada ta sama liczba punktów. Trzy. Przed Liverpoolem teraz bardzo ważne zadanie - zdobywać te punkty regularnie, bo spokój i konsekwencja są w piłce nożnej o wiele ważniejsze niż styl. The Citizens stoją przed kilkoma poważnymi zagrożeniami - nadmiarem pewności siebie, nadmiarem ego w szatni i własnym trenerem. Jeżeli ta drużyna nie rozsypie się w połowie sezonu, będę bardzo zaskoczony. Sytuacja z Manchesterem United jest nieco inna - Sir Alex Ferguson cichcem wprowadzał młodzież do drużyny, aż szczeniactwo zdobyło w niej ponad połowę dostępnych miejsc. Oni stoją z kolei przed ryzykiem, które podjął (i w ten sposób przerżnął) Arsene Wenger, czyli zbyt dużej ilości niedoświadczonych zawodników, którym mogą zagotować się głowy. Ferguson jest doświadczonym trenerem, ale czy Wenger to pierwszy lepszy żółtodziób?
Siłą Liverpoolu w porównaniu z tymi drużynami muszą być właśnie regularność i konsekwencja. Aguero, Dżeko czy Young oferują genialne zagrania, ale nikt nie wie, jak zareagują na siedzenie na ławce czy załamanie formy. Carroll, Adam, Downing czy Enrique może nie zawsze będą grali pięknie, ale poprzednie sezony pokazały, że są do bólu skuteczni w wykonywaniu swoich zadań.
W przeszłości wielokrotnie widzieliśmy, że demonstracja siły to jedno, a utrzymanie gardy to drugie. United i City niech sobie uprawiają swoje łyżwiarstwo figurowe tak często, jak im się uda. My będziemy grali w piłkę.
Komentarze (0)