Nie ma mowy o wspólnym stadionie
Tom Werner, prezes Liverpoolu stanowczo zdementował ewentualną perspektywę wspólnego stadionu z Evertonem w przyszłości i zadeklarował, że ta koncepcja jest "martwa".
W specjalnym wywiadzie dla Telegraph Sport, Werner wyraził stanowczy sprzeciw przeciwko próbie samorządowców z Liverpoolu zainicjowania kolejnego dialogu z dwoma klubami Merseyside.
Prezes po raz pierwszy przyznał, że jeśli Liverpool nie będzie w stanie zmodernizować Anfield, to wtedy przedstawi nowe projekty obiektu na Stanley Park, zamiast realizować jeden z dwóch istniejących planów pozostawionych przez poprzednich właścicieli Toma Hicksa i George'a Gilletta.
To oznacza całkiem nowy wniosek o pozwolenie na budowę, na który będzie potrzeba minimum dwóch lat zanim rozpoczną się prace.
Można opisać całą historię nieudanych prób przekonania gigantów Merseyside, którzy spotkali się w sobotnich derbach na Goodison, by połączyć siły. Andy Burnham, były minister kultury, mediów i sportu Wielkiej Brytanii, a obecnie członek parlamentu poparł w piątek perspektywę wspólnego stadionu i dodał, że była "polityczna wola" w mieście, by do tego doprowadzić.
Everton został nawet zaproszony do rozważenia opcji, według której miał zostać dzierżawcą względem Liverpoolu na nowym stadionie na Stanley Park, chociaż to trudna do przełknięcia idea dla prezesa Billa Kenwrigta.
Co prawda widać wyraźny opór, jednak konsekwencje finansowe dla klubów na skutek braku przezwyciężenia przeszkód przywracają do trzeźwości. Liverpool zarabia 60 mln funtów mniej niż Manchester United jeśli wziąć pod uwagę roczne dochody stadionowe. Dopóki the Reds nie odremontują obiektu lub nie zmienią miejsca, pozostaną w tyle o dodatkowe miliony w każdym sezonie.
Jeśli chodzi o Everton, to nie ma żadnej perspektywy na horyzoncie. Propozycja przeprowadzki na stadion wyposażony w 55 tysięcy miejsc na Kirkby legła w gruzach w 2009 roku i od tego czasu Kenwright szuka inwestora, który pomoże finansować nowe plany. Starania Liverpoolu, by definitywnie zakończyć debatę wspólnego stadionu zamykają kolejną furtkę po tym, jak Everton stara się utrzymać tempo elity Premier League.
Werner jest przekonany, że bez względu na to, jak skomplikowany okaże się temat stadionu dla Liverpoolu, Fenway Sports Group stanowczo będzie sprzeciwiać się debacie na temat wspólnego obiektu.
- Wiedzieliśmy, że to będzie zawiłe, kiedy przejęliśmy klub, ale wciąż zachowujemy optymizm na znalezienie odpowiedniego rozwiązania - powiedział Werner. - Każdy zdaje sobie sprawę z tego, że rozważamy obecnie dwie opcje. Pierwsza to pozostanie na Anfield natomiast druga to rozpoczęcie budowy na terenie Stanley Park. Jak wiadomo próbowano wywierać na nas nacisk, żeby dotrzymać harmonogramu, jednak nie zareagowaliśmy na presję, ponieważ nie chcemy, aby nasi fani poczuli się rozczarowani końcowym rezultatem.
- Niejednokrotnie słyszeliśmy od naszych kibiców, że wspólny stadion to zły pomysł i musieliśmy mieć na uwadze to, co mają do powiedzenia. Nasi fani nie chcą jednego obiektu dla dwóch klubów, dlatego też ta koncepcja jest martwa. Wcześniej starałem się podkreślić, że nigdy nie wiadomo, czy ten pomysł nie wróci. To prawda, że istnieją przeszkody na drodze do rozbudowania Anfield, jak również kwestia nazwy nowego stadionu, jednakże to sprawy możliwe do pokonania.
- Ludzie mogą mówić co chcą na temat przedłużającego się terminu, jednak o ile nam wiadomo, sytuacja przedstawia się dokładnie w ten sposób, jak oczekiwaliśmy w momencie przejęcia klubu. Naszym planem jest nie tylko ulepszenie sportowego aspektu wokół Liverpool Football Club, ale również pobliskiego otoczenia. Doceniamy fakt, że okolica nie jest jeszcze jedną wykwintną dzielnicą Mayfair. Chcemy odegrać istotny czynnik przy zatrudnieniu ludzi, jak również liczyć się z najbliższą okolicą i pomagać lokalnej gospodarce.
Ostatnia debata na temat wspólnego stadionu rozgorzała za sprawą samorządowców z Liverpoolu wkrótce po przejęciu klubu w 2010 roku. Jedną z najbardziej ryzykownych propozycji jest dzierżawa nowego stadionu the Reds przez sąsiedni Everton w chwili, kiedy obiekt zostanie wybudowany.
Jeszcze wcześniej, podczas wspólnego spotkania klubów z byłym ministrem sportu Richardem Cabornem w 2008 roku, Liverpool odrzucił propozycję podziału własności stadionu w równych proporcjach, ponieważ Everton nie miał pieniędzy na pokrycie połowy kosztów. Klub nadal podtrzymuje swoje stanowisko.
Zgodnie z oczekiwaniami, Everton odrzucił potencjalną transakcję, w której nie może być równym partnerem do współpracy.
Podobna umowa dzierżawy działa w Monachium na Allianz Arena między Bayernem i TSV 1860. John W Henry odwiedził ten obiekt w sierpniu, dlatego pojawiły się sugestie, że może być zainteresowany odtworzeniem takiego porozumienia na Merseyside.
- John odwiedził niedawno Allianz Arena jako część swojej ogólnej edukacji w temacie europejskiego futbolu - wyjaśnił Werner. - Uczymy się i zdobywamy nową wiedzę z każdym kolejnym dniem.
- Mamy świadomość dochodów stadionowych w największych europejskich i angielskich klubach. Musimy znaleźć rozwiązanie, żeby zmniejszą tę różnicę.
Chris Bascombe
Komentarze (6)
Jak w ogóle można myśleć w tych kategoriach ?!
I to jeszcze pomysł samorządowców? Czy oni naprawdę żyjąc w Liverpoolu są tak ślepi, że nie widzą absurdu tego pomysłu ?
Szok.
że nie są godni by grać z nami na jednym stadionie