The Reds rok po burzy
Ile może się zmienić w jeden rok. 12 miesięcy temu, po porażce z Blackpool, Liverpool przeżywał najsłabszy start w lidze od 57 lat. O dziwo jednak nie to było najgorsze – w Sądzie Najwyższym w Londynie toczyła się walka o przetrwanie.
Sąd miał zdecydować, czy klub trafi w ręce nowych właścicieli, czy 200 milionów funtów długu sprawi, że klub przejdzie pod zarząd komisaryczny.
Dawniej taki scenariusz był nie do pomyślenia. Obecnie, biorąc pod uwagę odrodzenie Liverpoolu jakie nastąpiło pod przewodnictwem Fenway Sports Group również ciężko to sobie wyobrazić. Ian Ayre, dyrektor wykonawczy klubu, przyznał, że groźba zażądania spłaty długu przez Royal Bank of Scotland, który udzielił Liverpoolowi kredytu, byłaby bardzo realna, gdyby Tomowi Hicksowi i George'owi Gillettowi udało się udaremnić próbę przejęcia długu przez FSG.
- Bank miał możliwość zażądania spłaty należności a wtedy nie było jeszcze nikogo gotowego spłacić nasz dług – powiedział Ayre.
- Myślę wiec, że owszem, mogliśmy przejść pod zarząd komisaryczny. To sytuacja czysto hipotetyczna, ale biorąc pod uwagę ówczesną sytuację klubu oraz okoliczności, było to całkiem możliwe.
- Najtrudniejszą częścią były kwestie finansowe – zdolność klubu do dalszego inwestowania w drużynę przy wciąż powiększającym się długu. Ze strony komercyjnej klub cały czas się rozwijał, ale niezadowolenie i sprzeciw kibiców zaczęły zabijać nawet to. Otrzymaliśmy efekt domina. Dług cały czas rósł a koszty jego utrzymania przekroczyły kwotę, która mogła zostać przez nas uznana za rozsądną.
To właśnie determinacja Ayre oraz jego kolegów z zarządu, Martina Broughtona oraz Christiana Purslowa, doprowadziła do zaakceptowania oferty FSG, która to z kolei spowodowała batalię sądową. Na rocznicę tamtych wydarzeniach trio to otrzymało prezent od Hicksa i Gilletta.
- Otrzymaliśmy od nich pozew sądowy, w którym żądają miliarda funtów zadośćuczynienia za wyrządzone szkody – powiedział Ayre.
- Chcą dalszych sporów i wygląda na to, że zamierzają kontynuować tą politykę. Jesteśmy jednak pewni, że zrobiliśmy to, co należało uczynić i będziemy bronić swojej pozycji.
- Kolejny etap będzie miał miejsce najprawdopodobniej 31 października, kiedy zostaną wysłuchane nasze odpowiedzi na ich ostatnie żądania. Przykre, że choć dwukrotnie przegrali w sądzie to dalej kontynuują walkę. To rozpraszające, kiedy chcemy iść naprzód i zrobić postęp.
Kroki poczynione od tamtej pory idą w parze ze sportowym odrodzeniem klubu a cały rozdział, otwarty przegranym 2:0 spotkaniem z Evertonem, zamyka również spotkanie z lokalnym rywalem, które Liverpool wygrał w takim samym stosunku. Decyzja FSG o zastąpieniu niezbyt popularnego Roya Hodgsona niezwykle popularnym Kennym Dalglishem może nie wymagała wielkiej wyobraźni, ale przywróciła na Anfield spokój i harmonię a złe samopoczucie z boiska zżerające klub od środka mogło zostać wyeliminowane.
- Myślę, że przekazanie drużyny w ręce Kenny'ego było katalizatorem wszystkiego, co osiągnęliśmy – powiedział Ayre.
- Szczęście nie ma tu nic do rzeczy, właściciele podjęli bardzo mądrą decyzję. Wszyscy się dzięki temu zjednoczyli.
Według Iana Ayre postęp ten obrazuje ambicje FSG.
- To co się od tamtej pory wydarzyło jest dokładnie tym, co powinno się wydarzyć, niezależnie od tego kto jest właścicielem.
Następnym etapem odrodzenia klubu jest umożliwienie mu walki o najwyższe cele w lidze i europejskich pucharach, a co za tym idzie, udostępnienie stadionu, który pozwoliłby zwiększyć dochód. Opcja rozbudowy Anfield wydaje się oddalać, przez co rośnie intensywność poszukiwań partnera do budowy nowego stadionu w Stanley Park.
- To konieczne, żeby uporać się z kwestią stadionu – powiedział Ayre.
- Rozmawialiśmy już z grupą ludzi w sprawie praw do nazwy stadionu.
- Podobnie jak to miało miejsce w przypadku negocjacji ze Standard Chartered oraz kilku innych, takich spraw nie załatwia się w ciągu jednego wieczoru. Musimy przebrnąć przez grono ludzi, którzy faktycznie myślą o współpracy z nami i nawiązać kontakt z ich organizacjami zanim w końcu porozumiemy się z kimś, kto będzie mógł wypisać czek.
- Nowy stadion umożliwi nam wreszcie start z równej pozycji. Nawet jeśli wrócimy do Europy, do Ligi Mistrzów, na stałe wrócimy do pierwszej czwórki ligi, bez stadionu i tak będziemy daleko od czołówki.
Tony Barrett
Komentarze (3)