Co z tymi karnymi?
Są piłkarze wykonujący rzuty karne i są Wykonawcy rzutów karnych. W moim czasie w Liverpoolu moim zadaniem było strzelanie jedenastek i uwielbiałem brać na siebie tą odpowiedzialność.
Zajęło mi trochę czasu wygryzienie Phila Neala, a kiedy złamałem kość w stopie strzelał je John Aldridge, ale kiedy wróciłem na boisko, wróciłem też na wapno. Z całkiem niezłym skutkiem.
W środę, Charlie Adam został czwartym zawodnikiem Liverpoolu, który nie trafił karnego w tym sezonie. Nie był to wybitny strzał. Charlie uderzył na dobrej dla bramkarza wysokości ułatwiając mu zadanie. Piłka leciała mniej więcej w środek bramki, siła też nie była nadzwyczajna.
Brakuje nam spokoju przy wykonywaniu karnych i widać, że piłkarze czują presję podchodząc do kolejnych. Ramiona nieco opuszczone, chłopaki myślą: „To ważny moment”, kiedy trzeba być wyluzowanym.
Częścią problemu jest generalny brak strzelanych bramek. Kiedy sędzia wskazuje na 11. metr zaczyna się nerwówka, bo jak strzelić, jeśli nie z karnego.
Adam na pewno będzie chciał podejść do następnego, który się pojawi, ale to Dirk Kuyt (przed pudłem na Goodison) cieszył się stuprocentową skutecznością.
Przez pierwsze pół godziny na DW Stadium ruch na boisku był jednostronny. Kiedy masz taką przewagę, musisz strzelić gola.
Gdyby Glen Johnson trafił w swojej sytuacji jestem pewien, że wygralibyśmy trzema lub czterema bramkami. Mieliśmy już sporo pecha, ale nie można ciągle szukać wymówek.
Gra stała się zdecydowanie zbyt otwarta. Liverpool dał się ponieść fantazji, za co zapłacił utratą kontroli. Wolna przestrzeń, jaką miał w środku pola Jordi Gomez była ogromna. Straciliśmy dwa punkty w meczu z WIgan, kolejnym, w którym Liverpool zasłużył na więcej.
Jan Molby
Komentarze (0)