Media wyolbrzymiają tę sprawę
Boże dopomóż mi, jeśli miałbym grać w piłkę w dzisiejszych czasach. Walka jest praktycznie zakazana, a Norman Hunter czy Nobbie Stiles nie poradziliby sobie.
Ta sytuacja doprowadza mnie do szału. Kibice kochają oglądać udane wślizgi – to zawsze było częścią tej gry. Oczywiście jest granica, której nie można przekroczyć, ale w dzisiejszych czasach poszliśmy za daleko.
Jest jeszcze jeden aspekt, który mnie martwi. Zwłaszcza po zajściu z udziałem Glena Johnsona w pojedynku z City.
Nazywam to zajściem, lecz walkę o piłkę pomiędzy nim a Joleonem Lescottem można było ledwie zakwalifikować jako incydent patrząc na nią z samego boiska lub spoza niego. Media wyłapują jednak w szczególności takie zdarzenia i rozdmuchują je czyniąc innymi niż były w momencie zaistnienia.
Dla mnie to nie był nawet wślizg – dwunożny lub nie. To był przechwyt – Johnson był bliżej piłki niż Lescott, który chciał wejść w jej posiadanie. Tak naprawdę jedyną rzeczą, która była zagrożona opuszczeniem boiska na noszach była właśnie piłka!
Jednak żyjemy w czasach całodobowych środków masowego przekazu skupionych na dyskusji o sporcie – w telewizji i radiu, a te starają się zapełnić każdą godzinę transmisji debatą i kontrowersją, nawet gdy ta faktycznie nie istnieje. Media zawsze znajdą jakiś temat do rozmowy.
Problem polega na tym, że jeśli ktoś robi dużo zamieszania, to przeciw jakiemukolwiek piłkarzowi może zostać wszczęte dochodzenie i może zostać później zawieszeny. To nie porządku – nie wtedy, gdy sędzia nie widział zdarzenia lub po prostu wzruszył na nie ramionami.
Akceptuję do pewnego stopnia komentarze Macicniego, jednak Steven Gerrard słusznie mu ripostował.
Ten incydent nie może położyć się cieniem na środowym występie Liverpoolu. To było zakulisowe zdarzenie, lecz nie przeszkadza mi ani trochę.
Miejmy nadzieję, że możemy wykorzystać jednobramkową zaliczkę na Anfield i zacząć rozmawiać o finale na Wembley, a nie o bzdurach, jak atak Glena Johnsona.
Tommy Smith
Komentarze (0)