Właściciele zjawią się za tydzień
Główny właściciel klubu John Henry oraz prezes Tom Werner złożą wizytę na Merseyside, ale dopiero w przyszłym tygodniu. We wtorek bulwarowy dziennik brytyjski The Daily Mirror podał, że Amerykanie przesunęli swój wyjazd do przodu w wyniku zamętu z podaniem ręki Luisa Suareza, jednak to mija się z prawdą.
Henry i Werner od początku zamierzali pojawić się na finale Pucharu Ligi Angielskiej przeciwko Cardiff City na Wembley w niedzielę 26 lutego i to nie ulegnie zmianie.
Ich plany przybycia w przyszłym tygodniu nie zmieniły się na skutek nieprzyjemnych następstw po tym, jak Suarez nie uściśniął ręki z Patrice Evrą przed sobotnim meczem z Manchesterem United.
Pomysł, że właściciele planują podróż lotniczą na wcześniejszy termin, aby naprawić globalny wizerunek klubu został odrzucony jako "kompletna bzdura".
Henry i Werner nie zaaranżowali odpowiedzi Liverpoolu na sobotnie wydarzenia na Old Trafford. Z informacji Liverpool ECHO wynika, że dyrektor zarządzający Ian Ayre zaplanował działania the Reds i nie było żadnej interwencji zza Atlantyku.
Ayre odbył rozmowy z menedżerem Kennym Dalglisem po meczu, a następnie uzgodnił bezprecedensową serię oświadczeń w niedzielę po południu. Znalazły się w nich przeprosiny Suareza i Dalglisha, jak również publiczna krytyka ze strony dyrektora skierowana w napastnika the Reds. Oskarżył on zawodnika, że ten "wprowadził w błąd" klub i wykazał się "niedopuszczalnym" zachowaniem.
Henry i Werner otrzymywali na bieżąco informacje. Włodarze w pełni popierali pozytywną i zdecydowaną reakcję dyrektora na dogłębnie szkodliwy epizod.
Ustosunkowali się do treści oświadczeń przed ich publikacją, ale nie wprowadzili żadnych zmian. Z drugiej strony właściciele klubu nie poinstruowali kierownictwa Liverpoolu, że przeprosiny były potrzebne.
Powaga sytuacji natychmiast została dostrzeżona przez przedstawicieli the Reds w sobotę, natomiast powszechne przekonanie mówi, że Henry i Werner mają być zadowoleni ze sposobu, w jaki poradzono sobie w tej sytuacji.
Należy również mieć na uwadze, że sugestie traktujące o tym, iż Liverpool podjął działania dopiero wówczas, gdy sponsor na koszulkach Standard Chartered wyraził swoją dezaprobatę wobec postawy Suareza, nie mają racji bytu.
Międzynarodowa sieć banków, z którą Liverpool zawarł czteroletnią umową wartą nawet 80 mln funtów, wydała oświadczenie w poniedziałek. Czytamy w nim: - Byliśmy bardzo rozczarowani sobotnim incydentem i omówiliśmy nasze obawy z klubem.
Jednak Liverpool podkreśla, że Standard Chartered otrzymywał wszystkie informacje o rozwoju sytuacji przez cały weekend, natomiast bank jest usatysfakcjonowany ze sposobu, w jaki klub zajął się następstwami incydentu.
James Pearce
Komentarze (10)
ii
proszę was nie zniżajcie się tak nisko do pisania głupich komentarzy przez małolaty i nie wiadomo co...
zmień nick prostaku bo nie zasługujesz posługiwać się imieniem Suareza najeżdżając we wszystkich wątkach na niego!