AVL
Aston Villa
Premier League
13.05.2024
21:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 1178

KING KENNY - AUTOBIOGRAFIA cz I


Może nie jest ostatnio na topie i jego kariera menadżerska idzie ostatnio dość opornie, jednakże Kenny Dalglish przez wielu określany jako najlepszy gracz w historii Liverpoolu. „Król Kenny szybko stał się bohaterem zespołu. Późniejsza współpraca z Ianem Rushem stworzyła prawdopodobnie najpiękniejszy duet w historii angielskiej piłki." tak pisała angielska prasa właśnie o nim. Od dziś na LFC.pl pojawiać się będą co kilkanaście dni fragmenty biografii człowieka, który oddycha i myśli Liverpoolem.

Moje dorosłe życie to po prostu czas starań o spełnianie dziecięcych marzeń. Wczesne lata mojego życia spędziłem przeprowadzając się z domu do domu w Glasgow, śniąc o tym, by zostać kiedyś zawodowym piłkarzem. Większość chłopaków w mieście marzyło o tym samym. Kilku się to udało, ale ten fakt nigdy nie zatrzymał myśli o wyjściu na boisko podczas Old Firm Derby albo o strzeleniu zwycięskiej bramki w meczu przeciwko Anglii na Wembley. Byłem zwykłym dzieciakiem, fantazjującym w samotności o piłkarskiej chwale.

Moje dwie sportowe miłości – piłka nożna i golf – były ze mną od tych wczesnych, beztroskich dni. Grupa chłopaków z osiedla, łącznie ze mną, grała w piłkę całe dnie. Jeśli mieliśmy szczęście, ktoś wynosił na dwór kij golfowy i również tak spędzaliśmy czas, zmieniając się przy uderzeniach. Gdy tylko nadchodziły cieplejsze dni, chodziliśmy do parku w Milton. Znajdowały się tam korty tenisowe i podczas turnieju w Wimbledonie wypożyczaliśmy rakiety i próbowaliśmy swoich sił, starając się odbić piłkę ponad siatką, z rzadka osiągając zamierzony cel. Próbowaliśmy każdego sportu, na jaki mogliśmy sobie pozwolić. Dzięki temu byliśmy szczęśliwi i wypełnialiśmy wolny czas. Kiedy w telewizji pojawiały się transmisje lekkoatletyczne przy okazji Igrzysk Olimpijskich lub innych wielkich wydarzeń, chłopcy z Milton robili sobie wyścigi wokół bloków. To było dzieciństwo sportu i marzeń. Grywałem nawet w krykieta, ale była to jedynie zabawa. Moją miłością, właściwie obsesją, zawsze była piłka nożna. Nawet teraz, po tylu latach, wciąż cieszę się możliwością gry, nawet jeśli jest to tylko trening lub mecz charytatywny.

Gdy dorastałem w Glasgow, zawsze gdzieś ktoś grał w piłkę. Mieszkałem niedaleko dwóch czy trzech parków, więc mogłem grać z dwoma lub trzema różnymi grupami chłopaków. Słupki były gotowe do rozłożenia – kładliśmy po prostu na ziemi swoje kurtki. W końcu, z moją główną ekipą do gry, wznieśliśmy się wyżej – załatwiliśmy słupki i siatki. Tata kolegi był hydraulikiem i skonstruował te genialne bramki z małych rurek. Mogliśmy je rozkręcać i nosić ze sobą do parku. Rozpierała nas duma. Wkrótce zorganizowaliśmy się nawet w drużynę, którą nazwaliśmy Milton Milan. Na jedne ze świąt Bożego Narodzenia dostaliśmy wszyscy stroje Milanu. Czuliśmy się trochę lepsi od innych chłopaków, mając swoje własne bramki i trykoty. I nie był to wcale słaby zespół; Ian Ross grał w nim z nami i występował potem w Liverpoolu i Aston Villi.

Każda pojawiająca się myśl dotyczyła futbolu. Moje sny w nocy dotyczyły prawdopodobnie w większości przesądzających o zwycięstwie występów przeciwko Anglii. Myślałem tylko o futbolu. Jeśli brakowało nam kogoś do gry, graliśmy głowami. Przez ten cały czas, chociaż nie zdawałem sobie z tego sprawy, rozwijałem umiejętności, które poprowadziły mnie do piłkarskiej kariery. Podczas tych gier i meczów nie przygotowywałem się umyślnie do bycia zawodowcem. Grałem w piłkę dlatego, że po prostu to kochałem. Nikt mnie nie uczył. Sam się uczyłem przez ciągłą grę, w każdą możliwą godzinę.

Chodziłem również oglądać mecze. Mój tata był zagorzałym fanem Rangersów. Zabierał mnie na Ibrox, bym zobaczył ich grę. Prawdziwym hitem tygodnia było oglądanie na stadionie mojego pierwszego idola, krzepkiego napastnika pochodzącego z Afryki Południowej o nazwisku Don Kitchenbrand i ksywce Nosorożec. Nie wiem dlaczego stał się moim pierwszym bohaterem. Może stało się tak dlatego, że był napastnikiem i strzelał bramki, co było marzeniem większości szkockich chłopców. Kitchenbrand opuścił Rangersów, kiedy byłem jeszcze dosyć młody. Mój tata powiedział mi, że płakałem. Wciąż pamiętam emocje towarzyszące oglądaniu innych piłkarzy, jak Dougie Baillie, który był środkowym obrońcą i potrafił główkować piłkę dalej niż większość ludzi mogłaby ją kopnąć. Jedno z moich najwcześniejszych wspomnień dotyczy momentu, kiedy wykonywał on rzut karny w meczu rezerw Rangersów. Bramkarz na moment odwrócił się do niego plecami, a Dougie w tym samym momencie uderzył piłkę. Wydawało się, że strzeli, kiedy bramkarz stał odwrócony, ale piłka uderzyła w jego stopę i wyleciała poza boisko. Wspaniała obrona!

Środowisko, w jakim się urodziłem 4 marca 1951 roku, było pierwszą szkocką klasą robotniczą. Nie byliśmy biedni, nigdy nie biegałem na bosaka. Miałem szczęście. Moi rodzice, Bill i Cathy, zrobili dla mnie wszystko, co mogli. Jeśli tylko mogli sobie na coś pozwolić, ja i moja siostra Carol dostawaliśmy to. Najpierw mieszkaliśmy w Dalmarnock, w pobliżu Parkhead, gdzie swoją siedzibę ma Celtic Football Club, ale szybko przenieśliśmy się do Milton. W naszym domu panowała atmosfera miłości, ale moi rodzice potrafili dać mi pstryczka w ucho, jeśli źle się zachowywałem. To ukształtowało mój charakter bardzo szybko. Zawsze wierzyłem w dyscyplinę. Jako zawodowy piłkarz, byłem oddany temu, co robię. Dyscyplina to wartość, która zdaje się zanikać w dzisiejszym społeczeństwie. Moi rodzice wychowali mnie tak, abym przestrzegał podstawowych zasad, miał dobre maniery i odróżniał dobro od zła. Uczono mnie szacunku dla starszych ludzi. To wszystko dało solidne fundamenty mojemu życiu.

Byliśmy prostolinijną, zwykłą rodziną. Mój tata był mechanikiem w firmie samochodowej, mama opiekowała się domem. Ojciec oddawał mamie swoją pensję, dostając w zamian kieszonkowe. Tę samą zasadę stosuję w moim małżeństwie z Mariną. Moje wychowanie określa się jako protestanckie, ale nigdy nie przejmowaliśmy się religią. Chciałem iść do katolickiej szkoły na końcu naszej ulicy, ponieważ właśnie wtedy zbudowali nowe, żwirowe boisko. Moich dwóch przyjaciół poszło właśnie do niej, a ja po prostu chciałem być z nimi. Nie miało dla mnie znaczenia to, że była to katolicka szkoła i moi przyjaciele byli katolikami. Nigdy nie myślałem o religijnych podziałach. Chociaż chodziłem na Rangersów, zainteresowany byłem futbolem, nie protestantyzmem. Wielu mieszkańców Glasgow wyrasta w fanatyzmie. Nigdy nie byłem w stanie tego zaakceptować. Kibicowałem Rangersom, ale moich katolickich kolegów z boiska postrzegałem jako przyjaciół, nie trędowatych. Nigdy nie dyskryminowałem nikogo, w przeciwieństwie do dziesiątek tysięcy fanatyków, którzy obrażają się nawzajem podczas Old Firm Derby. Sądzę, że wielu z nich nie wie co to za przyśpiewki, wychwalające krwawe wydarzenia z przeszłości. Na szczęście społeczeństwo w Glasgow zdaje się zmieniać, a fanatyzm upadać. To miasto ma złą reputację, ale poza religijną rywalizacją niczym nie ustępuje innym miejscom.

Kiedy miałem piętnaście i szesnaście lat, grałem dla Glasgow United. W tamtym czasie wszyscy oczekiwali, że Rangersi zaproponują mi okres próbny, nawet ja sam. Z pewnością o mnie wiedzieli. Reprezentowałem Scottish Schoolboys (Uczniowska Reprezentacja Szkocji – przyp. tłum.), poza tym kibicowałem Rangersom. Byłoby to oczywiste posunięcie. Szef skautingu w zespole Rangersów, Jimmy Smith, powiedział ludziom oglądającym mecze Scottish Schoolboys, że jego zdaniem wyląduje na Ibrox. Mnie jednak nikt nigdy nie spytał. Nigdy nie wiedziałem dlaczego. W tamtym czasie byłem rozczarowany, ponieważ drużyna, której kibicowałem i w której chciałem grać, nie zgłosiła się po mnie. Z mojej sypialni rozciągał się nawet widok na boisko treningowe Rangersów. Chociaż patrząc z perspektywy czasu wyszło mi to na dobre, wciąż nie wiem dlaczego nikt o mnie wtedy nie spytał.

Klub z mojego podwórka nie wykazywał mną żadnego zainteresowania, ale inne drużyny z odległych miejsc już tak. Zostałem zaproszony na testy do Liverpoolu i West Hamu w 1966 roku. Zagrałem w zespole Liverpool B przeciwko Southport A. Ian Ross powiedział kiedyś, że Bill Shankly nie wiedział, że byłem w Merseyside jako nastolatek, jednak to nie mogła być prawda. On i Reuben Bennett podwieźli mnie do YMCA (prawdopodobnie katolicki akademik – przyp. tłum.), gdzie mieszkałem podczas testów. Podrzucili mnie do skrzyżowania i patrzyli, czy idę w dobrym kierunku. Liverpool chciał zatrzymać mnie na kilka dni, ale powiedziałem, że potrzebuję chwili czasu w domu, ponieważ wybierałem się na testy do West Hamu w weekend. Prawdziwym powodem był mecz Rangersów z Celtikiem na Ibrox tego wieczora. Złapałem powrotny pociąg z Lime Street i pojechałem prosto na mecz.

Wkrótce zobaczyłem Shanksa ponownie. Pierwsza drużyna Liverpoolu grała z West Hamem w tym samym czasie, gdy ja przechodziłem testy w Londynie. Kiedy maszerowałem przez strefę zawodników na Upton Park, mijałem Shanksa. Szalenie się zawstydziłem. Nie mogłem z nim porozmawiać. Spuściłem głowę i jak najszybciej przeszedłem dalej. Słyszałem jego głos, gdy wołał, „Kenny, Kenny”, ale mówiłem sobie w myślach, „po prostu idź dalej, po prostu idź dalej”. Żałuję, że wtedy z nim nie porozmawiałem, ale miałem tylko piętnaście lat i byłem bardzo nieśmiały. Kiedy tylko ktoś do mnie mówił, czerwieniłem się. W West Hamie czułem się jak w domu, zadbali o to. Ówczesny menedżer, Ron Greenwood, był szczególnie troskliwy i dał mi nawet parę butów. Ja jednak nie chciałem tak naprawdę opuszczać Glasgow, wróciłem więc do domu i kontynuowałem grę w Glasgow United.

Mieliśmy tak dobrą drużynę, że Celtic zaprosił nas na mecz przeciwko ich nowym piłkarzom przy światłach w Barrowfield, na ich boisku treningowym. Jock Stein i jego asystent, Sean Fallon, widzieli nasze zwycięstwo 3-2, w którym strzeliłem bramkę. Następnie Big Jock powiedział, że spodobała mu się gra „numeru 4”, ale słyszał, że chcę przejść na Ibrox. Na szczęście Celtic zgłosił się po mnie w przyszłości, co w związku z apatią Rangersów wyszło mi na dobre. Z pewnością nie miałem zamiaru ignorować Celtiku tylko dlatego, że kibicowałem ich największym rywalom. Moim marzeniem było zostanie zawodowym piłkarzem. Miejsce było tylko szczegółem. Kilka dni po zwycięstwie w Barrowfield, nasz menedżer został poproszony o spotkanie z panem Steinem w Celtic Park. Bob Keir rozmawiał później z moim ojcem i powiedział, że nie mogłem trafić do lepszego zespołu.

Mój tata rozumiał, jak dobrą futbolową edukację uzyskam pod okiem Jocka Steina w Celtiku. Kiedy więc Sean Fallon przyszedł do naszego mieszkania w maju 1967 roku, nie potrzebował wiele czasu, aby przekonać moich rodziców. Sean i jego żona byli w drodze nad morze, gdzie mieli świętować rocznicę ślubu, on chciał jednak porozmawiać z moimi rodzicami i zatrzymał się pod moim domem. Jego żona czekała na zewnątrz. Powiedziała później Seanowi, że ma nadzieję, że będę warty jej zrujnowanej rocznicy. Spóźnili się bowiem na hotel i musieli wracać. Nie sądzę, aby Sean był rozczarowany tym, w co zaowocowała jego wizyta. Powstał mit, że nie było mnie przy tym, ale to nieprawda. Siedziałem w rogu pokoju słuchając, koniec końców rozmawiali o mojej przyszłości. To była prostolinijna pogawędka, głównie o futbolu. Sean nie starał się przekonywać moich rodziców, że Celtic to dla mnie odpowiednie miejsce. Oni to już wiedzieli. Po godzinie ustalono, że będę trenował z Celtikiem. Moja mama zdecydowała się wtedy pokazać Seanowi mieszkanie. Spanikowałem. Mój pokój był poobklejany zdjęciami piłkarzy Rangersów, a asystent menedżera Celtiku miał właśnie go zobaczyć. Udało mi się większość z nich zdjąć, zanim Sean je zobaczył. Nie przejął się tym.

Kilka dni po wizycie Seana przyszła do domu wiadomość. Nadawcą był Scottish Football Association (Szkocki Związek Piłkarski – przyp. tłum.), a treść zawierała potwierdzenie umowy z Celtikiem. Fan Rangersów przechodził na Parkhead! Nie byłem jedynym. Danny McGrain dołączył w tym samym czasie i razem łapaliśmy autobus 64 z Argyle Street w centrum Glasgow na Celtik Park. Poznałem Danny’ego w zespole Glasgow United U-15. Graliśmy przeciwko sobie pewnego razu i staliśmy się dobrymi przyjaciółmi. Przeszedłem z nim wiele, zostałem jego świadkiem na ślubie. Pamiętam, gdy obaj siedzieliśmy na trybunach podczas Old Firm w 1967 roku, tuż po podpisaniu kontraktów. Rangersi prowadzili 1-0 i wykonywali rzut karny. Kai Johansen, duński stoper, strzelił w poprzeczkę. Piłka odbiła się w jego stronę, a on dobił ją do siatki. Sędzia przyznał oczywisty rzut wolny dla Celtiku, ponieważ zasady gry mówiły wówczas, że piłkarz wykonywujący rzut karny nie może dotknąć piłki ponownie. Celtic oczywiście wyrównał. Danny skakał z radości. „Co ty robisz?”, zapytałem, „kibicujesz Celtikowi?”. To była moja typowa reakcja, tak bardzo oddany byłem Rangersom. Pomimo tego, że grałem w Celtiku, chodziłem na autobus z kibicami Rangersów, by oglądać moich bohaterów w niebieskich koszulkach. W Celtiku nikt o tym nie wiedział, ale myślę, że nawet gdyby wiedzieli, zaakceptowaliby to. Byłoby inaczej, gdybym opuszczał treningi z powodu meczów.

Tłumaczył: Miler

Dalglish: My Autobiography

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (17)

AdasLFC7 26.03.2012 20:13 #
Jak mi sie załadowała strona lfc.pl to przez pierwsze sekundy myslałem, ze Dalglish został wywalony :P ale to jednak Autobiografia.
Zochan 26.03.2012 20:14 #
Genialna robota! Już zaczynam lekturę!!!
snuffer135 26.03.2012 20:15 #
AdasLFC7 tez mi sie tak wydawalo,wielkie litery na wejsciu,duze zdjecie xd
Glodzilla 26.03.2012 20:18 #
Rety, jak ja bym chciała widzieć jak zdobywa dla nas mistrzostwo... :< Pomarzyć każdemu wolno..
rudywnc 26.03.2012 20:20 #
Mogliscie chociaz napisac, ze jest to tlumaczenie ksiazki 'Dalglish: My Autobiography'

Btw. Dalglish byl, jest i bedzie mistrzem. Wszystkie dzieciaki, ktore w niego watpia moga od razu przeniesc swoja sympatie do niebieskiej czesci Merseyside lub do Manchesteru (przeciez tak pieknie graja od tylu sezonow!)
ekieki 26.03.2012 20:21 #
@glodzilla

na to trzeba cierpliwości, której większość "kibiców" tu raczej w ogóle nie ma
Urzed 26.03.2012 20:22 #
boję się zakończenia.
rudywnc 26.03.2012 20:23 #
@urzed

Zakonczenie jest z 1996. roku :)
DudekLFC21 26.03.2012 20:34 #
Lekturę odkładam na później bo obecnie nie mam siły, świetny pomysł fajnie, że kolejne biografie są tu umieszczane (np. ta Reiny).
A co do Dalglisha, wierzę w Niego bardzo i mam nadzieje, że z tym klubem coś jednak osiągnie i wyprowadzi go na prostą, oby tak było...
Thisu9 26.03.2012 20:37 #
Może jak to przeczytacie to przestaniecie pisać,że trzeba zmienić trenera,bo ten jest za słaby.
agger93 26.03.2012 20:37 #
swietna biografia czekam na kolejna czesc , niedosyt jest i to duzy ;)
Miler 26.03.2012 20:41 #
Kolejna część (druga z dziesięciu) już w niedzielę wieczorem!
Wkacper 26.03.2012 20:49 #
Bardzo dobry pomysł, mam nadzieje że to kilka osób przeczyta i nabierze trochę szacunku do Kinga. To racja że nie idzie mu za dobrze w roli trenera, ale to co nie raz czytam w komentarzach to przechodzi pojęcie.
Mnikjuyt93 26.03.2012 21:57 #
Po przeczytaniu tego dalej chciałbym dymisji KK. Z całym szacunkiem do niego, mam nadzieje że i będzie prowadzil Liverpool tylko do końca sezonu. Był kiedyś super i w ogóle, ale trzeba iść do przodu, bo jak nie to w nastepnym sezonie bedziemy walczyc o lokaty w drugiej częśli tabeli
Nooldir 26.03.2012 22:46 #
"Kenny się przełamie i będzie z niego taki trener jaki był z niego piłkarz."

Powiedział o człowieku z tytułami mistrzowskimi z 3 klubów.
scorpionlfc5 27.03.2012 10:20 #
Daliście takie większe zdjęcie że jak się wchodzi na stronę to pierwszy impuls pozytywny... "zwolniony". Potem roczarowanie, że to tylko autobiografia...
LS7 27.03.2012 13:50 #
"fragmenty biografii człowieka, który oddycha i myśli Liverpoolem."
i za to mam największy szacunek dla Kennego. YNWA

Pozostałe aktualności

Elliott: Pracowałem nad tym na treningach  (0)
07.05.2024 13:34, Ad9am_, liverpoolfc.com
Kulisy meczu z Tottenhamem - wideo  (0)
07.05.2024 12:41, AirCanada, liverpoolfc.com
Skrót meczu U-21  (0)
07.05.2024 12:03, Piotrek, liverpoolfc.com
Stefan Bajcetic o powrocie do gry  (0)
06.05.2024 18:57, Bajer_LFC98, liverpoolfc.com
Rodzinne miasto Slota wierzy w jego sukces  (0)
06.05.2024 18:36, B9K, Sky Sports
Elliott graczem meczu z Tottenhamem  (0)
06.05.2024 17:49, AirCanada, własne