Potrzeba szefa wykonawczego
Zatrudnienie Damiena Comolliego było niespodzianką. Francuz nigdy nie czuł się komfortowo na Anfield. Jego etos rodem z filmu "Moneyball" był zawsze konfrontowany z bardziej tradycjonalnym podejściem Kenny'ego Dalglisha do rekrutowania piłkarzy.
Zawodnicy sprowadzeni do klubu w czasie piastowania przez Francuza stanowisko dyrektora ds. piłki nożnej okazali się skrajnie hitami, bądź pudłami transferowymi. Luis Suarez - zawodnik, którym szczycił się Comolli na konferencji prasowej po pierwszej bramce strzelonej przez Urugwajczyka - okazał się sukcesem, jeśli chodzi o sprawy boiskowe. Andy Carroll kupiony za 35 milionów funtów już nim nie był.
Rola Comolliego doprowadziła do licznych debat na temat pochodzenia transferów Liverpoolu. Czy Jordan Henderson to pomysł Comolliego, czy Dalglisha? Kto zdecydował się wydać 35 milionów na Carrolla (pamiętajmy, że wtedy Dalglish był tylko tymczasowym trenerem)? Kto domagał się transferu Downinga?
To dodało kolejny kawałek niezdrowej debaty do pełnego kłopotów i goryczy sezonu dla Liverpoolu.
Comolli był również osobą, która miała swój udział w sprawie Suarez-Evra. Francuz poszedł do pokoju sędziowskiego po meczu na Anfield i dosłownie przytoczył co powiedział Urugwajczyk do Evry. Jako element taktyczny, to było niedorzeczne.
Jego odejście zostawia Dalglisha samego za sterem. Jest to znaczący ruch ze strony Fenway Sports Group oraz Johna W. Henry'ego, ale musi po nim nastąpić kolejny: zatrudnienie silnego szefa wykonawczego.
Zbyt wielu na Anfield kierowało klub w różne strony przez ostatnie lata. Ktoś musi przejąć kontrolę i wprowadzić klub na spójną drogę. Dalglish nie może tego uczynić. On zajmuje się piłką nożną, skoncentrowany na następnych meczach bardziej, niż na długoterminowej wizji.
Jeśli jest to pierwszy etap przejmowania kontroli przez Johna W. Henry'ego, wówczas jest to pozytywny ruch. Jeśli jest to jedynie kozioł ofiarny, nic dobrego z tej decyzji nie wyniknie.
Odejście Comolliego nie jest wielką stratą, jednak w Liverpoolu wciąż istnieje pustka, którą należy wypełnić.
Tony Evans
Komentarze (1)