FSG musi podjąć słuszną decyzję
Potrzeba dzielnego mężczyzny, by podążyć krokami monarchy. Na Anfield Kenny Dalglish na zawsze pozostanie "Królem Kennym". Jeśli korona zsunęła się podczas drugiego okresu panowania w roli menedżera Liverpoolu, uczyniła to delikatnie w oczach poddanych, którzy będą żądać, aby jego następca przybył z właściwego miejsca.
Fenway Sports Group musi wyciągnąć królika z kapelusza. W swoim oświadczeniu wspominają o potrzebie "znalezienia i zwerbowania odpowiedniej osoby do popchnięcia klubu naprzód".
Mało wskazywało, odkąd w październiku 2010 roku FSG kupiło klub, iż jest dobre w szukaniu odpowiednich osób - lub jest dobre w dochodzeniu do tego, czego chcą, zamiast tego, czego nie chcą - jednak nagle pojawiła się potrzeba zatrudnienia menedżera, który przywróci nadzieję i chwałę do zmagającego się z problemami królestwa.
Powodzenia. Powodzenia w poszukiwaniach menedżera, który nie tylko zadowoli masy, ale również pobudzi i wyleczy niemoc, która z wyjątkiem krótkiego powrotu do zdrowia tuż po przejęciu drużyny po Royu Hodgsonie przez Kenny'ego Dalglisha w połowie sezonu 2010-11, pochłonęła Liverpool przez trzy lata, od czasu minimalnie przegranego tytułu za czasów Beniteza.
Właściwie, niemoc panuje na Anfield znacznie dłużej przerywana przez krótkie wybuchy optymizmu za panowania Beníteza, Gérarda Houlliera i w mniejszym stopniu Roya Evansa.
Liverpool szuka osoby, która poprowadzi klub do nowej, złotej ery. Gdy zwolniono Houlliera w 2004 roku, byli w stanie przyciągnąć Beniteza, który właśnie doprowadził Valencię do sukcesu w La Liga i Pucharze UEFA. Przez ostatnie trzy lata ich akcje spadły tak bardzo, właśnie będą się mierzyć z 3 sezonem bez Champions League, iż taki kaliber kandydata jest nieosiągalny - nie włączając powrotu Beniteza, oczywiście, to się nie stanie.
Wczesnymi kandydatami bukmacherów byli młodzi menedżerzy Roberto Martínez, Brendan Rodgers oraz Paul Lambert, którzy uzyskali uznanie pracując w Wigan Athletic, Swansea City oraz Norwich City. Wszyscy posiadają umiejętności, aby zostać przetransferowanym do większego, bardziej ambitnego klubu, jeśli będzie on gotowy okazać cierpliwość i wiarę w ich metody, lecz nie było żadnych niespodzianek w ukazanych zeszłej nocy wskazaniach z Anfield, iż idealny kandydat powinien posiadać doświadczenie w największych rozgrywkach jak i młodość, pomysły i energię.
To prowadzi nas do przyjrzenia się zagranicznym trenerom - Didier Deschamps z Marseille, Frank de Boer, który prowadzi Ajax oraz Jürgen Klopp, który z pewnością wolałby zostać w Borussi Dortmund. W 2010 roku prowadzono z Deschampsem rozmowy na temat objęcie przez niego stanowiska. Frank de Boer może popisać się w swoim cv dwoma wielkimi futbolowymi "filozofiami" - Ajaksu oraz Barcelony. Wszyscy wiemy jak bardzo FSG kocha filozofie, nawet jeśli musi dopiero przyjąć jedną w Liverpoolu.
Posada w Liverpoolu nie jest tylko pracą trenerską. Nie chodzi tylko o wcześniejszy, mistrzowski plan taktyczny i umiejętność pokazania go w Power Poincie. Na Merseyside oczekują, iż ich menedżer będzie duchowym przywódcą, powracającym do tradycji Billa Shankly'ego. Nawet ich dwaj zagraniczni trenerzy, Houllier oraz Benítez, wcieli się w tę wymagającą rolę.
Dalglish przypominał duchowego wodza, nawet jeśli rezultaty uległy znacznemu pogorszeniu po podnoszącym na duchu początku jego drugiego panowania. Liverpool był w ciężkim dołku, gdy Szkota powracał na tron w styczniu 2011 roku. W tamtym momencie, pod wodzą Hodgsona, znajdowali się zaledwie 5 punktów nad strefą spadkową, a frekwencja spadła: było prawie 10 000 wolnych miejsc podczas ostatniego meczu Hodgsona w roli menedżera Liverpoolu, spotkaniu z Boltonem w Nowy Rok, dniu równoznacznym z tłumami.
Pod wodzą Dalglisha tłumy znów zaczęły przychodzić. Rezultaty również, jednak na zbyt krótko, zanim niemoc ponownie uderzyła i letnie transfery średnich, angielskich piłkarzy takich, jak Jordan Henderson i Stewart Downing nie przyniosły antidotum. W królestwie Liverpoolu istnieje coś zgniłego. Istniało długo przed powrotem Dalglisha i jeśli FSG nie podejmie trafnej decyzji, będzie jeszcze długo po jego odejściu.
Oliver Kay
Komentarze (1)