Martinez nowym Beanem dla FSG?
Roberto Martinez na wiele różnych sposobów spełnia jasno określone kryteria ustalone przez właścicieli z Fenway Sports Group odnośnie nowego menedżera Liverpool Football Club.
38-letni trener Wigan zawsze podpisuje swoje przedmeczowe notatki i przemyślenia „sin miedo” („bez strachu”). Będzie potrzebował każdego grama swojej odwagi, aby za oceanem przekonać amerykańskich włodarzy klubu, że jest odpowiednim człowiekiem dla klubu z Anfield.
Martinez wydaje się idealnie pasować do klucza stosowanego przez FSG, a nazwa prowadzonego przez Hiszpana klubu często ponoć pada z ust najbardziej szanowanego przez Johna W. Henry’ego sportowca, Billy’ego Beana. Król strategii Moneyball, którego Henry próbował zatrudnić w Boston Red Sox. Bean znany jest z twierdzenia, że Wigan jest dla Premier League tym, czym jego Oakland dla baseball’u. Nie tylko oszczędność Martineza, którego rachunek po trzech latach w klubie dołu tabeli wyniósł -3,5 mln funtów przykuły uwagę Henry’ego i Wernera, ale także wprowadzenie w Wigan filozofii i stylu gry, który przenika cały klub.
Dobrze wyrażają to różne slogany i znaki rozmieszone w ośrodku treningowym The Latics. „Odwaga, Panowanie, Arogancja” jest jednym z ulubionych tutejszego menedżera. Zachowany stały styl gry od najmłodszych szczebli po pierwszą drużynę jest celem FSG i chcą oni dowiedzieć się od Hiszpana, jak udało mu się połączyć tą filozofię z korporacyjnym charakterem klubu. Jego ocena napastników (Franco di Santo, Conor Sammon, koniec historii) to nie wszystko. Ma ułożony system szkolenia młodzieży, podpatrzony w Villareal i Espanyolu, czyli klubach które jako swoje credo mają – jak sam powiedział rok temu – „rozwój młodych graczy, zapewnienie im odpowiedniej piłkarskiej edukacji i warunków życiowych aby dać im szansę na wejście do pierwszego składu.”
Słuchając wczorajszych słów Iana Ayre’a dotyczących nowego trenera z każdym wymienionym słowem można było próbować dopasować wizerunek Martineza:
- Doświadczenie, umiejętności, metodologia, wypracowany styl gry, przymioty charakteru…
Łatwo sobie wyobrazić, że patrząc na Roberto, właściciele Liverpoolu widzą drugiego Theo Epsteina z jego szczęśliwymi brązowymi butami. W listopadzie 2002 roku 28-letni wówczas Theo został zatrudniony na stanowisku menedżera generalnego i w dwa lata doprowadził Red Sox do Mistrzostwa Świata. Jednak drużyna, jaką objął młody Epstein była już mocna i zgrana, a John W Henry sam dopiero co zasiadł na fotelu prezesa bostońskiego klubu. Mieli w klubie sportowych wyjadaczy jak Pedro Martinez i Derek Lowe czy mistrzowski Manny Ramirez i Nomar Garciaparra. Epstein nie musiał budować wielkiej drużyny, ponieważ zastał ją już na miejscu. Zamiast tego użył wywiadu, danych i wprowadził koncepcję Beana „Moneyball”, kierując się którą doprowadził klub do dwóch tytułów mistrzowskich.
Odwrotnie jest w sytuacji Liverpoolu, kiedy uporządkowanie kadry złożonej z naborów dwóch menedżerów zatrudnionych w czasie kryzysu to dopiero początek zadania. Kawałka większego obrazu uchylił Ayre zapewniając, jak bardzo klub chce dotrzymać tempa Chelsea, Manchesterowi City i innym futbolowym krezusom. FSG potrzebuje nowego menedżera, któremu uda się wniknąć w całą strukturę klubu.
Nadzwyczajnym wydaje się fakt, że Liverpool wciąż jest globalnie jednym z największych klubów świata, komercyjnie równy z Manchesterem United mimo nieporównywalnej różnicy sukcesów w ostatnich latach. Spójrzmy na kontrakt z firmą Warrior – 25 milionów funtów rocznie to prawie dwa razy więcej niż umowa Manchesteru City z Umbro. Jednak The Reds, wciąż pozbawieni zysków z nowego, 60-tysięcznego stadionu czują się bezsilni.
- Liverpool i Manchester United dominują na horyzoncie, ale to nie będzie trwało wiecznie – powiedział wczoraj Ayre – Dlatego tak ważne i kluczowe jest utrzymanie progresu sportowego. Nikogo nie interesuje krótkotrwały, przeciętny postęp. Liczymy na progres, który wyniesie ten klub piłkarski na należne mu miejsce.
Oto najtrudniejszy warunek w angielskim futbolu i wydaje się, że przerasta on możliwości menedżera znanego z uniknięcia spadku przez kolejny sezon. Nawet jeśli nie zna on strachu.
Charakterystyka Roberto Martineza
Urodzony: 13 lipca 1973 w Balaguer, Hiszpania.
Kariera piłkarska:
1993 Zaragoza
1994-95 Balaguer
1995-2001 Wigan
2001-02 Motherwell
2002-03 Walsall
2003-06 Swansea
2006-07 Chester City
Trofea: Wygrana Trzecia Liga w 1999 roku, Puchar Ligi w 1999, 2006.
Kariera Trenerska:
2007-09 Swansea City
2009- Wigan Athletic
Trofea: Zwycięstwo w League One.
Ian Herbert
Komentarze (16)
Klopp czy Conte nie walczyli o wysokie cele w poprzednich klubach, Guardiola był zaledwie trenerem rezerw.
Nazwisko NICZEGO nie gwarantuje i nie powinno grać roli, trzeba patrzeć na umiejętności.
Ich celem jest utrzymanie, naszym top4...
komu lepiej wychodzi zrealizowanie swoich celow?
Z resztą wystarczy zdanie prezesa i kibicó, którzy nie będę chcili jego odejścia w razie spadku, bo facet robi tam naprawdę dobrą robotę.
Klopp, Guardiola, Allegri, Conte...
Przychodzili z rezerw albo z klubow gorszych sytuacjach i jak sobie poradzili?? A moze Carra niecjh konczy kariere i trenerem zostanie :)
Nie wiem jak was, ale mnie męczy te ciągłe wdrażanie pomysłów rodem z baseballa.
To dwa zupełnie inne sporty, inne światy. To co sprawdza się w baseballu, ma się nijak do piłki nożnej.
W baseballu nie ma (wg mnie) czegoś takiego jak chemia w zespole, gdzie jeden gracz może pokazać swoje walory mając za partnera jednego, a kompletnie zawodzić gdy gra z drugim.
Do baseballisty łatwo jest doczepić statystykę, ponieważ jego gra jest bardzo niezależna od kolegi z drużyny, zaś w piłce tego nie ma - liczy się poza talentem także (a może przede wszystkim) wspomniana CHEMIA.
Dlatego koncepcja zza oceanu bardzo zawiodła w LFC. Zresztą zawiodłaby wszędzie poza baseballem (już krykiet jest grą dużo bardziej zespołową i wszechstronną niż baseball).
Amerykanie muszą to zrozumieć. Piłka to nie baseball!