Liverpool nadal myśli o renowacji
Ian Ayre wzniecił w ludziach nadzieję, że Liverpool może pozostać na Anfield zamiast porzucić swój duchowy przybytek i przenieść się na nowy stadion. Jak przyznaje, będzie trzeba pokonać szereg przeszkód, by osiągnąć preferowany wariant klubu.
Zbliża się jeden z najważniejszych momentów w najnowszej historii Liverpoolu, bowiem firma Fenway Sports Group (FSG), właściciel klubu, musi znaleźć następcę po tym, jak Kenny Dalglish rozstał się z klubem. Ponadto Liverpool poszukuje optymalnego rozwiązania kwestii dotyczącej stadionu.
John W. Henry, czołowa postać FSG, nigdy nie ukrywał, że pragnie pozostać na Anfield. Swego czasu nadzorował proces przebudowy Fenway Park, obiektu drużyny baseballowej Boston Red Sox, za kwotę 200 milionów funtów, ponieważ FSG również sprawuje kontrolę w tej dziedzinie. FSG wierzy, że podobny projekt może przekształcić Anfield, choć takie nadzieje dotychczas były związane z biurokracją.
Magistrat w Liverpoolu oddał w dzierżawę na okres 999 lat nieruchomości gruntowe położone w pobliżu Stanley Park, gdzie miał powstać stadion o pojemności 60 tys. widzów, jednakże rada miasta oczekuje decyzji przy najbliższej okazji. Klub został poinformowany, że rada oczekuje na postanowienie w tej sprawie do końca następnego miesiąca.
Liverpool nadal stara się o znalezienie partnera, któremu można przekazać prawa do nazwania obiektu na Stanley Park. Ale z drugiej strony, preferowany wariant to wciąż przebudowa Anfield. Klub wierzy, że to jest dużo bardziej rentowne niż budowa nowego stadionu.
Jedna z utrzymujących się przeszkód, która uniemożliwia im przyjęcie preferowanej opcji polega na tym, że zwiększenie pojemności Anfield poprzez konstrukcję wyższych trybun naruszyłoby system common law. W takim przypadku zabezpiecza on prawo dostępu mieszkańców do światła. Istnieje jednak możliwość, że właściciele nieruchomości mogą sprzedać lub zrzec się prawa użytkowania gruntu. Oznaczałoby to, że Liverpool wciąż może pozostać na terenie, który był jego domem przez ostatnie 120 lat.
Ayre, dyrektor zarządzający klubu, podkreśla, że oba warianty nadal są brane pod uwagę. Jego stwierdzenie, że przebudowa Anfield pozostaje możliwością stanowi bardziej optymistyczną ocenę niż był on w stanie zakomunikować rok temu. Ayre powiedział wówczas, że połączenie kwestii dotyczących kosztów, otoczenia i obowiązującego prawa oznacza, iż renowacja jest "coraz mniej prawdopodobna".
- Chcemy sprawdzić oba rozwiązania i myślę, że jeśli dalej będziemy czynili takie postępy (w kwestii modernizacji stadionu), możemy skończyć szybciej niż początkowo zakładaliśmy - powiedział Ayre.
- Również warte odnotowania jest to, że prowadzimy dość zaawansowane negocjacje z kilkoma poważnymi markami zaintersowanymi wykupieniem praw do nazwy nowego stadionu.
- Częścią problemu jest to, że skoro nie wydajemy żadnych oficalnych oświadczeń, ludzie uważają, że sprawa stoi w miejscu.
- Dla nas, zwłaszcza pod okiem nowych właścicieli, najważniejszą rzeczą jest rozwiązanie kwestii stadionu. Zbyt często zdarzało się gdy ktoś mówił, że coś robimy a nic takiego się nie miało miejsca. Nie będziemy komentować naszych działań, dopóki nie będziemy mieć absolutnej pewności. Czasami jednak nie zależy to tylko od nas.
Ayre dodał, że ewentualne pozostanie na Anfield w znacznej mierze uzależnione będzie od okolicznych mieszkańców.
- Prowadzimy z nimi rozmowy, ale sprawa wciąż jest niepewna - powiedział.
- Gdy sytuacja będzie jasna wydamy oświadczenie i ruszymy dalej.
Tony Barrett
Komentarze (6)
Nowy stadion jest potrzebny, żeby finansowo konkurować z resztą stawki. Jeśli postawimy nowy stadion a liczbę miejsc zwiększymy jedynie o 10 tysięcy to (pomijając dla uproszczenia loże honorowe, prawa do nazwy, budki z hotdogami, inflacje i inne pierdoły) przy kosztach stadionu rzędu 400-500 baniek (znowu dla uproszczenia - tyle pi razy oko kosztował Narodowy) inwestycja zwróci się nam za 30-40 lat. Niby koniec końców wyjdziemy na plus, ale nie jestem pewien czy o taki zwrot finansowy się rozchodzi.
2.Jeśli całkowita zdolność rozbudowy oscylowałaby w granicach 55-60 tysięcy, to jestem przeciwny takiej inwestycji.
3. Jeśli miałby powstać nowy stadion, to nie większy niż 65-66 tysięcy. Nie chciałbym widzieć w wielu meczach pół pustej trybuny.
Niektórzy twierdzą, że Anfield powinien liczyć minimum 70 tysięcy miejsc, a najlepiej 80 tysięcy. Pytam się: Po co? Nasza realna siła stadionowa, to 60-65 tysięcy kibiców.
4. Kompletnie nie podoba mi się drugie wcielenie projektu AF z 2008 roku. Co prawda wygląda dużo lepiej niż "Parry Bowl" z 2003 roku, ale przypomina mi bezduszny Emirates. Już dużo lepiej prezentował się projekt HKS, choć koszty budowy były niepoważne.
5. Dlaczego koszty budowy stadionu są tak wysokie?
Pomijając źle zorganizowaną Polskę i te przepłacone stadiony na Euro, to śmiem zauważyć, że Juve wybudował cacko (co prawda na 41 tysięcy miejsc) za 150 mln euro. Warto może pójść tą ścieżką.