Rodgers chciałby Sigurdssona
Brendan Rodgers potwierdził swoje pragnienie uczynienia Gylfiego Sigurdssona swoim pierwszym transferem w Liverpoolu po tym, jak przenosiny środkowego pomocnika do Swansea zaczęły się przeciągać.
Przed zatrudnieniem Rodgersa na Anfield, Sigurdsson wybierał się na Liberty Stadium, jednak zmiana okoliczności widocznie zniweczyła układ.
Swansea i Hoffenheim ustaliły 6,8 miliona funtów odstępnego, kiedy Rodgers wciąż był tam u władzy. Warunki osobiste także były negocjowane z 22-latkiem.
Teraz jednak, wraz z przeprowadzką Rodgersa na Merseyside, Sigurdssonowi może być przeznaczony taki sam los.
O ile Rodgers w pełni szanuje życzenie Swansea, by sfinalizować umowę, czuje się zobowiązany, by ścigać gracza, którego kariera rozkwitła pod jego opieką.
- Jeśli wejdzie na rynek, muszę być zainteresowany - wyjaśnił Rodgers.
- Jego wstępna rozmowa musi być ze Swansea, ponieważ miał tam dobry okres.
- Powiedziałem, kiedy miałem rozmowę z prezesem (Huw Jenkinsem) pewnego dnia, gdy mówiłem mu, że zamierzam iść do Liverpoolu, że Gylfi przybył do Swansea, bo ja byłem tam menedżerem.
- Powiedziałem Huw, że kiedy porozmawiam z dzieciakiem powiem mu, żeby się upewnił i uspokoił, skontaktował się z nowym menedżerem, ktokolwiek to będzie, i jeśli wciąż nie będzie mu to odpowiadało, wejdzie na rynek - i wtedy na niego popatrzę.
W międzyczasie Rodgers oddał szacunek roli, jaką odegrali jego ojciec i dziadek w zostaniu menedżerem Liverpoolu.
- Był moim bohaterem. Byłby bardzo dumny - powiedział Rodgers o swoim ojcu, który zmarł w zeszłym roku. - Oboje, moja mama i tato odeszli w krótkim okresie czasu i teraz ich reprezentuję.
- Mój dziadek był kibicem Liverpoolu. To właśnie od tego się dla mnie zaczęło. Urodziłem się w 1973 r. i w późnych latach 70. siadałem razem z nim i moim ojcem (by oglądać Liverpool). To, że tutaj jestem ma dla mnie znaczenie emocjonalne, oprócz tego, że jest wyzwaniem piłkarskim. Kochali świetny futbol. Mój tato był wielkim miłośnikiem Johana Cruyffa, więc to stąd przyszły niektóre z moich wpływów.
- Najbardziej wpłynęli na mnie rodzice. Uczyłem się od wielu ludzi, dobrych i złych, ale rodzice nauczyli mnie wartości ciężkiej pracy. Ciężka praca to zobowiązanie, nie wybór.
- Mój ojciec tak mnie wychował i byłem takim, który raczej działał niż czekał. Podróżowałem do Hiszpanii, Holandii i Niemiec i zjeździłem je całe. Wystawienie się na coś takiego wymaga odwagi.
Rodgers nie próbuje ukrywać, jak chciałby, żeby Liverpool grał albo jakie formacje pragnie wprowadzić. Jego filozofia wygląda na taką, że jeśli wpasuje dobrych graczy w swój system, przeciwnicy będą wiedzieli czego się spodziewać, ale nie dostaną wystarczająco dużo piłki, by temu przeszkodzić.
- Mówią, że najlepsi trenerzy i menedżerowie są najlepszymi złodziejami, więc chcesz wciąć po kawałeczku od każdego - powiedział.
- Brendan Rodgers nie brzmi tak dobrze, jak ktoś z Włoch czy Hiszpanii. Brytyjscy menedżerowie byli zazwyczaj oceniani jako nie robiący zbyt dużego wrażenia. Jestem bardzo dumny, że ludzie tutaj potrafią dostrzec moją wizję, filozofię i pracę. Wiem, że Liverpool rozmawiał z wieloma europejskimi trenerami, ale zdecydowali się na Irlandczyka.
- Nową rzeczą w moim zatrudnieniu jest to, że brytyjski menedżer dostał taką pracę. Kiedy zacząłem pracować w tym zawodzie, chciałem pokazać, że brytyjscy menedżerowie potrafią sprawiać, że drużyny grają tak, jak te z kontynentu i że mamy zawodników, którzy potrafią się do tego dostosować. Określiłbym swój styl jako fuzję.
- Mam dobre pojęcie o tym, gdzie drużyna się znajduje. Myślę, że największym problemem, jeśli na nich patrzysz, są gole. To nie jest fizyka kwantowa. Defensywnie jesteśmy mocni. Drużyna potrzebuje więcej goli. Sądzę, że to jest klucz. Zobaczymy, czy trzeba będzie sprowadzić nowych graczy, czy dostosować styl, by osiągnąć grę z wyższym pressingiem.
- To jest wyzwanie, na które czekam. Moja filozofia jest prosta, jestem tu, by uczyć. Nie jestem tu, by trenować. Trenuje się psy, nie piłkarzy.
- Praca z Jose Mourinho dała mi dużo pewności siebie. Dostrzegł coś we mnie, a pobyt w Chelsea dał mi szansę pracy z dobrymi zawodnikami i świadomość, że mogę im przekazywać swoje pomysły. To było wspaniałe doświadczenie, bo byłem tam w czasie najważniejszego roku w historii Chelsea.
- Jose i ja utrzymujemy kontakt każdego tygodnia i darzę go wielkim szacunkiem. Ale jestem człowiekiem chodzącym własnymi drogami. Miałem własną tożsamość i własne pomysły, także zanim przyszedłem do Chelsea.
Rodgers mógłby w zeszłym miesiącu świętować zdobycie tytułu, gdyby przyjął ofertę pracy jako asystent Roberto Manciniego dwa lata temu.
Zamiast tego, pociągnęły go ambicje menedżerskie.
- Pojechałem do Mediolanu i spotkałem się z Roberto Mancinim, ale wtedy dostałem telefon ze Swansea - powiedział Rodgers.
- Tak naprawdę to było przeznaczenie. To los. Mocno w to wierzę.
Chris Bascombe
Komentarze (12)
A Islandczyk może przyjść, może przejść do Swansea. Mało mnie jara to nazwisko, ale jakby miał być przydatny u nas to czemu nie.
okreslenie "okresie czasu" jest niepoprawne.
nie jest :)
http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=3443
No i ma chłop racje dobry przykład to jest Chelsea z Hulkiem.