Rafa z podziwem o Dirku
Kilka lat temu, były piłkarz z moich czasów w CF Extremadura, Igor Gluscevic, niemiłosiernie zachwalał kolegę z Utrechtu. Gracz, o którym była mowa, to oczywiście Dirk Kuyt.
Powiedział mi, że jego szybkość, pracowitość oraz poświęcenie dla drużyny było czymś imponującym. Pracował zawsze od pierwszej do ostatniej minuty, a także mógł strzelać bramki dla zabawy. Jakby tego było mało, okazał się wielkim przyjacielem i profesjonalistą. Dla każdej drużyny byłby prawdziwym skarbem.
Jakiś czas później, w sierpniu 2006 roku, w Liverpoolu FC, gdzie byłem menedżerem, szukaliśmy dobrego napastnika i prawego pomocnika, który był szybki i wytrzymały. Jednak zawsze było tak, że fundusze mogliśmy przeznaczyć na tylko jeden z tych celów, dlatego musiałem wybrać, która pozycja jest dla nas priorytetowa. Zdecydowałem się na napastnika, a kilka dni później ten sam Dirk Kuyt przeszedł do Liverpoolu z Feyenoordu, do którego odszedł z Utrechtu. Nie było ani jednego dnia, w którym żałowałem tej decyzji, wręcz przeciwnie, zakontraktowanie Kuyta pozwoliło mi posiadać w swoim zespole zawodnika, który był dla niego wyjątkowy, wszechstronny, oddany, profesjonalny, a jego zachowanie na boisku oraz poza nim było godne do naśladowania.
Słowa Gluscevicia o profesjonalizmie Kuyta jak najbardziej się potwierdziły. Jednak Czarnogórzec nie wspomniał mi nic o jego dobrej skuteczności. Jego indywidualne akcję zaskoczyły niejednego obrońcę w Premier League i zawsze było widoczne u niego zaangażowanie. Mógł grać na każdej pozycji w ofensywie i zawsze wiedział, co zrobić w danej sytuacji. Był prawdziwym przykładem, jeśli chodzi o utrzymanie formy, zaangażowanie oraz poświęcenia dla drużyny. Kiedy nikt nie wykazywał się na boisku w szczególny sposób, on zawsze okazywał się przydatny. Podobnie było, gdy potrzebowałem kogoś do absorbowania obrony Milanu, by stworzyć przestrzeń Gerrardowi. Jeśli istniała potrzeba powrotu do defensywy, aby pomóc obrońcom, Kuyt zawsze to robił z wielką chęcią.
Wielu ludzi dyskutuje na temat lojalności okazywanej przez piłkarzy, ale ja mogę powiedzieć, że w swojej karierze trenerskiej spotkałem nie wielu graczy, którzy grali w taki sposób w Liverpoolu od momentu przyjścia do ostatniej sekundy spędzonej w czerwonym trykocie. Nigdy nie narzekał, kiedy był zmuszany grać na innej pozycji z powodu zaistniałej potrzeby. Nie o każdym można powiedzieć coś takiego. Zawsze był pierwszy do udoskonalania swoich umiejętności, chciał się rozwijać i dawał przykład kolegom na boisku oraz poza nim.
Statystycy twierdzą, że rozegrał 285 meczów dla LFC i zdobył 71 bramek, w tym 51 w Premier League. To nie jest zły wynik. Zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę jego zasługi, które nie zostały uwzględnione w tych statystykach: wkład i pozytywny wpływ na drużynę, dokładność oraz jego poświęcenie i lojalność.
Są to proste rzeczy, które schodzą na margines w dzisiejszych czasach, ale pamiętam, kiedy zdobywając bramkę w finale w Atenach, przywrócił nadzieje w zespole na ostatnie minuty. Równie ważne były jego bramki w tym samych rozgrywkach przeciwko Interowi Mediolan, Arsenalowi czy Chelsea. Z wszystkich trafień Kuyta najbardziej zapamiętam jednak jego bramkę w historycznym spotkaniu ze Standard Liege na Anfield, która zapewniła Liverpoolowi kwalifikację do fazy grupowej Ligi Mistrzów w tamtym sezonie.
Jego trzy bramki w spotkaniu z United i odegranie kluczowej roli w zwycięstwie w Carling Cup w ubiegłym sezonie, na zawsze pozostanie w pamięci fanów Liverpoolu. Istnieje tak wiele dobrych rzeczy, które można powiedzieć o Dirku, że ciężko jest je wszystkie dokładnie wymienić w tych prostych i szczerych podziękowaniach.
Liverpool traci nie tylko zawodnika, ale przede wszystkim dobrego człowieka, doskonałego profesjonalistę oraz świetny przykład do naśladowania. Nie mogłem się oprzeć, by przeznaczyć tych kilka linijek na podziękowania.
Powodzenia w nowym wyzwaniu, Dirk. Zasłużyłeś na to.
Rafa Benitez
Komentarze (4)