Nie panikujmy w sprawie Skrtela
Sezon ogórkowy oficjalnie się rozpoczął, można to potwierdzić. Fani Liverpoolu ożywiają się przy każdej plotce, zaczynającej uchodzić za fakt tak szybko, jak można powiedzieć "ćwierknięcie".
Czerwoni są łączeni z większą ilością nazwisk, niż Russell Brand w swoich najlepszych latach. Agenci i piłkarze, wraz z figlarzami przy ekranie komputera, zapewniają, że lista transferowa Brendana Rodgersa jest już skompletowana i zamknięta. Cytując samego bossa: - Skończylibyśmy z pięcioma lub sześcioma drużynami na początek okresu przygotowawczego, jeśli wierzyć we wszystko, co się słyszy.
Ale podczas, gdy kibice Liverpoolu dostają szaleństwa próbując wyśledzić cele i niecele, przedstawiciele Anfield kontynuują pilną pracę za kulisami, by uzyskać pewność, że nowy trener The Reds uzyska jak największą szansę sukcesu w swoim dziewiczym sezonie na Merseyside.
W tym tygodniu pojawiły się sugestie, że Rodgers jest poddawany pierwszemu prawdziwemu "testowi" swojego panowania, kiedy mistrzowie Premier League, Manchester City, krążą wygłodniale wokół Martina Skrtela, klubowego Piłkarza Roku minionego sezonu.
I choć może to lekko przedobrzyć sprawę, City ma złożyć oficjalną propozycję, gdy piłkarz odbywa jeszcze swój miesiąc miodowy, prawdą jest więc, że przed Czerwonymi staje walka o przekonanie Słowaka, że jego przyszłość jest na Anfield.
To czy powinni stawać do tej bitwy, jest jednak kolejną sprawą.
Forma Skrtela w minionym sezonie robiła bez wątpienia wrażenie. Wypracował sobie płynność w grze, której brakowało wielu jego kolegom z drużyny. W wieku 27 lat, wkraczając w ostatnie dwa lata swojego kontraktu, można mu wybaczyć dociekanie, czy to nie teraz jest czas, by przenieść się i dodać jakieś poważne medale do swojej kolekcji.
Tak samo, można wybaczyć Liverpoolowi dociekanie, czy 20 milionów funtów nie miałoby dużo biznesowego sensu za piłkarza, który pomimo zauważalnych postępów, wciąż posiada wiele ograniczeń, które krępowały go w jego pierwszych latach na Merseyside. Na przykład zarówno jego gra z piłką, jak i krycie przy stałych fragmentach gry, mogłyby być poprawione.
Skrtel bez wątpienia jest dobrym obrońcą i takim, który dokonał znacznych postępów w ciągu minionych 12 miesięcy. Ale daleko mu od bycia niezastąpionym na Anfield. Utrata Pepe Reiny, Daniela Aggera, Lucasa Leivy, czy Luisa Suareza byłaby dużo większym ciosem dla ambicji Liverpoolu.
Liverpool ma mnóstwo opcji w obecnym składzie; Sebastian Coates i Martin Kelly mają spory potencjał w roli środkowych obrońców, a napływ 20 milionów funtów dałby Rodgersowi duże pole manewru na rynku transferowym.
Dużo poważniejszą konsekwencją, jeśli Skrtel zdecyduje, że jego przyszłość jest gdzie indziej, a na razie nie ma sygnałów, że tak będzie, stanie się to, że Liverpool będzie klubem sprzedającym, który nie potrafi zatrzymać swoich wielkich nazwisk.
Czy Skrtel jest wart takiego określenia, nie mam jeszcze pewności.
Neil Jones
Komentarze (7)
Zgadzam się że Agger ma dużo większe umiejętności i możliwości od Skrtela, bo jest jednym z najlepszych na globie, ale Skrtel ma cechę, której Duńczykowi brakuje -solidność. Niestety ze względu na kontuzjegenność to nie Agger jest ostoją naszej defensywy. A mając tak zajebistą dwójkę i Coatesa w obwodzie naprawdę chcemy brać pod uwagę sprzedaż Martina, który jak się wydaje jest przywiązany do Merseyside... Przynajmniej jedną pozycję mamy obstawioną na miarę drużyny jaką powinniśmy być.
I wcale nie miałbym do Martina żalu. Właściwie, nie miałbym do nikogo żalu za odejście, oprócz naszych wychowanków.