Drużyna Rodgersa dojrzewa
W kolejnym artykule dla oficjalnej strony klubu, felietonista Paul Tomkins bierze pod lupę występ Liverpoolu w ostatnim, pewnie wygranym 5:2 meczu z Norwich.
Jak wiele zespołów w Premier League potrafiłoby wygrać spotkanie różnicą trzech bramek, posiadając w składzie i umożliwiając debiuty trzem nastolatkom, w tym jednemu, który swój pierwszy mecz w seniorskiej kadrze rozegrał zaledwie miesiąc temu?
Stało się to wszystko niemal natychmiast po niesamowitym zwycięstwie nad West Bromwich w Pucharze Ligi. Jeśli wówczas wyglądali na niedoświadczony zespół, to co powiedzieć po meczu z Norwich, kiedy to gospodarzy pogrążyli ci sami chłopcy.
Liverpool zdobył pięć bramek na Carrow Road (chociaż według autokorekty nazwa stadionu to Carrott Road...), jednak po raz kolejny nie przyznano ewidentnych rzutów karnych. Najpierw Agger został powalony przez chwytającego się jego koszulki defensora gospodarzy, a następnie sędzia nie zauważył przewinienia obrońcy za uderzenie w głowę Suareza.
Podobna sytuacja miała miejsce w meczu otwarcia z West Bromem na The Hawthorns i wówczas arbiter nie wahał się wskazać na wapno dla gospodarzy. Zagranie na Urugwajczyku było rodem z karate, a w drugiej połowie ten sam zawodnik niemal powtórzył na Suarezie to zagranie. Fakty są takie, że w sześciu meczach arbiter odmówił odgwizdania czterech ewidentnych karnych za faule na Suarezie.
Już w zeszłym tygodniu pytałem, dlaczego zawodnicy, którzy wiedzą, że popełnili faul, a następnie oskarżają rywala o nurkowanie, posuwają się do oszustwa? Usiłują wymusić na arbitrze, by ukarał przeciwnika, podczas gdy takie zachowanie jest jednym z największych grzechów w piłce nożnej.
Tego lata wiele powiedziano na temat filozofii Brendana Rodgersa. Trzeba jednak wiedzieć, że nie da się wprowadzić wszystkiego tak samo. Wynika to z faktu, iż Rodgers posiada teraz zupełnie inną grupę ludzi i pewnych rzeczy po prostu nie da się skopiować. Nawet jeśli zabrałby ze sobą całą swoją poprzednią drużynę, najprawdopodobniej byłoby im dwa razy ciężej, a to z powodu presji i oczekiwań, gdyż wszyscy z reguły grają lepiej w meczach ze sławnymi klubami.
Liverpool posiada lepszych zawodników od Swansea, jednak nie mogą oni ugiąć się przed wielkimi oczekiwaniami, a ponadto muszą mieć świadomość, że ta drużyna po prostu nie rozgrywa łatwych spotkań. A zatem możemy powiedzieć o pewnego rodzaju równowadze: mamy lepszych piłkarzy, ale też i większą presję.
Pomimo posiadania teraz bardziej utalentowanych zawodników, Rodgers stworzył na Liberty Stadium dobrze naoliwioną maszynę z większą liczbą ograniczonych elementów. Ich sukces nie przybył z dnia na dzień, jednak kiedy awansowali, byli już, także w świadomości fanów, w dużo bardziej zaawansowanej fazie. To wciąż młody projekt. Menedżer nadal udoskonala tę maszynę, jednak wydaje się, że ani razu nie był zmuszony sięgać po dodatkową dawkę oleju.
Sprawy jednak zaczynają przybierać jasnych barw, nawet pomimo wielu przetasowań w składzie. Trzy zwycięstwa w ostatnich czterech meczach (we wszystkich rozgrywkach), dwukrotne strzelenie pięciu bramek na wyjeździe. I to wszystko udało się, pomimo konieczności podjęcia działań mających na celu poprawienie gry w obronie. Jedyna porażka, w meczu z Manchesterem, była co najmniej niezasłużona.
Na Carrow Road the Reds wymienili ponad 700 podań, przy czym 90 procent z nich było celnych. Drużyna Rodgersa wykonała na połowie Norwich 375 podania - to o ponad 50 więcej, niż gospodarze, którzy nie wymienili tylu na obu połowach. I chociaż Norwich stworzyło sobie wiele okazji do zdobycia gola, to Liverpool kontrolował grę, wielokrotnie zagrażając bramkarzowi Kanarków.
Kilka tygodni temu stwierdziłem, że Liverpool w ogóle nie korzysta z prostopadłych podań. Od tego czasu sporo się zmieniło, zawodnicy coraz częściej decydują się na to rozwiązanie. Istnieje wiele możliwości zdobycia bramki. Może to być strzał z dystansu (chociaż szanse są niewielkie), wejście dryblingiem w pole karne, stałe fragmenty gry, długie piłki, dośrodkowania...
Drużyna Rodgersa atakuje zarówno z obydwu flanek, w połączeniu z inteligentnym rozgrywaniem, jak i poprzez środek boiska posługując się prostopadłymi podaniami. Jedno z takich podań w meczu z Norwich zaprezentował Daniel Agger, który pognał do przodu i zagrał do Suareza. Urugwajczyk wówczas chybił, jednak chwilę później cudownie posłał piłkę poprzedziwszy to swoim typowym ośmieszeniem obrońcy (założenie siatki).
Grając bez typowego środkowego napastnika oraz nie mając drużyny pełnej atletów, ciężko ugrać coś dzięki stałym fragmentom gry czy długim, wysokim piłkom. Wyraźnie zawęża to obszar działania. Nie mówię, że celne dośrodkowania nie dadzą owoców, jednak ze względu na drobnych atakujących nie będą one tak efektywne.
Mądre konstruowanie akcji jest myślą Rodgersa, a wraz z wzajemnym poznawaniem się zawodników zauważalny będzie postęp. Zdobycze bramkowe zaczynają dzielić między sobą Suarez, któremu niewiele brakuje, by zdobywać gola w każdym meczu (pięć w sześciu ligowych spotkaniach) oraz Gerrard, Sahin i Shelvey, którzy, jeśli tylko dostaną szansę, są zdolni do osiągnięcia dwucyfrowego wyniku.
Joe Allen zdobywa gole, jeśli tylko gra bardziej z przodu, Assaidi w Holandii miał wspaniałe wyniki jak na skrzydłowego, a trzech obrońców, Johnson, Agger i Skrtel, bez trudu może powiększyć konto bramkowe the Reds. Pozostają jeszcze nastolatkowie w osobach Sterlinga i Suso, którzy potrafią wykończyć akcję, jednak dopiero zaczynają swoje wielkie kariery i może zająć im odrobinę czasu, zanim zaczną regularnie zdobywać bramki.
Na ogół młodzi, którzy awansują o szczebel wyżej, muszą oswoić się z faktem, iż strzały, które ich zdaniem powinny lądować w siatce, zostaną często obronione. Ponadto, kiedy ktoś jest gwiazdą w zespole rezerw, może być skłonny do brania na siebie odpowiedzialności, jednak grając w drużynie z zawodnikami pokroju Gerrarda, Suareza czy Sahina, stale wołających o piłkę, nastolatek chętniej zagra do bardziej doświadczonego partnera. I chociaż taki żółtodziób powinien częściej oddawać futbolówkę starszym graczom, zawsze lepiej jest strzelać, kiedy tylko nadarzy się dobra okazja, lub oddać piłkę lepiej ustawionemu koledze. Nie zawsze jednak jest to takie proste.
W moim odczuciu Nuri Sahin, 24-letni weteran, pokazał się ze wspaniałej strony, prezentując świetną kontrolę, inteligentne podanie i kreatywność. Nagle na przestrzeni kilku dni zdobył swoje trzy pierwsze bramki dla the Reds. Co najbardziej mnie zachwyca to fakt, iż jego gole do złudzenia przypominały te zdobywane przez Cesca Fabregasa - niezauważalne pojawienie się w polu karnym i wykończenie akcji.
Brnąc dalej w hiszpańskie porównania, docieramy do Xabiego Alosno, którego to Sahin przypomina mi w sposobie, w jaki układa ciało do przyjęcia piłki, by następnie uważnie zagrać i tworzyć wolną przestrzeń. Pod względem ustawienia się, Sahin prezentuje poziom, do jakiego Alonso nigdy nie dotarł, jest też chyba odrobinę bardziej mobilny, lecz jeśli chodzi o spokój, opanowanie oraz same umiejętności, prezentują tę samą klasę.
W rzeczy samej, mając do dyspozycji pracowitego i sprytnego Allena, pewniaka do miejsca w składzie w osobie Lucasa (jeśli tylko jest zdrowy), czyniącego szybkie postępy Shelveya, mężniejącego Hendersona, zdrowego Gerrarda przypominającego sobie grę sprzed kilku lat oraz uosabiającego kulturę piłkarską Sahina, otrzymujemy obraz pomocy zdolnej dominować przez wiele lat. Spośród całej piątki, jedynie Gerrard ma więcej niż 25 lat.
Jednak najlepszym aktorem sobotniego widowiska był Suarez. Na skutek wielu dziwnych informacji krążących na jego temat zapominamy, jak wielki jest to zawodnik. Nigdy nie widziałem piłkarza, który z taką łatwością umiałby raz za razem zakładać siatki i posiadać tak wspaniałą technikę. Nie odpuszcza żadnej piłki. Jednym ze sposobów na zdobycie gola, o którym nie wspomniałem, jest zyskiwanie przewagi w niebezpiecznych dla rywali miejscach, w czym Suarez jest po prostu mistrzem.
Ciężko jest stwierdzić, gdzie dokładnie można umieścić Suareza w galerii sław. Zbyt wczesna pora, by go tam wprowadzić, jednak nie da się ukryć, że przez te niecałe dwa lata zrobił wiele rzeczy, których próżno szukać u jakiegokolwiek innego napastnika Liverpoolu.
Jeśli tylko utrzyma swoją passę strzelecką, być może otworzy mu to drogę do stania się prawdziwym i kompletnym środkowym napastnikiem. To możliwe, gdyż ten piłkarz potrafi z piłką zrobić wszystko.
Tym, czego Rodgers nie posiadał w Swansea, byli światowej klasy zawodnicy. Suarez i Gerrard bez trudu wpasowują się w tę definicję. Do tej kontrowersyjnej kategorii można jeszcze zaliczyć kilku piłkarzy Liverpoolu, na pewno są to Lucas, Agger, Johnson i Reina.
Miejmy nadzieję, że kilku świetnie prezentujących się młodzików będzie zdolnych udowodnić swoją jakość.
Paul Tomkins
Komentarze (0)