Klub potwierdza kwestię Anfield
Liverpool Footbal Club potwierdzi w poniedziałek, że ma zamiar pozostać na przebudowanym Anfield po tym, jak odłożone zostały plany wybudowania nowego stadionu, którego szacunkowy koszt wynosił 350 mln funtów w pobliskim Stanley Park – podaje Tony Barrett w poniedziałkowym wydaniu The Times.
Amerykańska spółka Fenway Sports Group (FSG), która jest właścicielem Liverpoolu, od dawna preferowała bardziej opłacalny wariant, czyli rozbudowę Anfield, aniżeli zobowiązanie do realizacji ambitnego projektu nowego stadionu, jaki odziedziczono dwa lata temu po wykupieniu klubu.
Propozycje przeprowadzki w nowe miejsce na Stanley Park okazały się niewykonalne w obecnej sytuacji finansowej i po tym, jak poszukiwania inwestora, skłonnego wyłożyć nawet 150 mln za prawa do nazwy zakończyły się fiaskiem, Liverpool ponownie zadeklaruje swoją determinację w zakresie modernizacji Anfield.
FSG jest usatysfakcjonowane, że pojemność stadionu Liverpoolu może zostać zwiększona z 45 tys. do 60 tys. miejsc poprzez stopniową przebudowę Main Stand i Trybuny Anfield Road, przy koszcie całkowitym około 150 mln.
Projekt ma orędowników w radzie miasta Liverpoolu, która przyjęła do wiadomości, że klub nie jest w stanie zobowiązać się do wybudowania nowego stadionu. Urzędnicy magistratu poparli projekt zmian na Anfield w przekonaniu, że to może być motorem postępu dla regeneracji jednego z najbardziej podupadłych obszarów kraju.
Stanowisko w tej sprawie znajdzie odzwierciedlenie w ogłoszeniu, jakie w poniedziałek zostanie wydane w miejskim Ratuszu. Rada miasta zakomunikuje, że utworzony zostanie zespół w ramach projektu regeneracji o wartości 175 mln, natomiast przekształcenie stadionu zajmie ważne miejsce w tych planach.
W niedalekiej przeszłości FSG prywatnie skarżyło się, że magistrat nie był skłonny umożliwić realizację założonej wizji, ale tego rodzaju stwierdzenia już więcej nie mogą być używane. Sytuacja w mieście posunęła się do tego stopnia, że teraz wszystko spoczywa w rękach zarządu Liverpoolu, aby wcielić projekt w życie.
Największą przeszkodą może być przekonanie lokalnych mieszkańców, aby sprzedali oni swoje budynki, co umożliwi wykonanie niezbędnych prac rozbiórkowych. Co prawda przedstawiciele klubu zawarli już porozumienia z niektórymi właścicielami domów na ulicach za Main Stand, ale inni odmawiają sprzedaży. Z drugiej jednak strony, to jest problem, który może być rozwiązany, jeśli rada miasta zdecyduje się wystąpić o wywłaszczenie terenu na ważny cel publiczny.
Wśród propozycji Liverpoolu znajduje się zobowiązanie do wybudowania hotelu, aczkolwiek stadion będzie punktem centralnym w projekcie regeneracji infrastruktury. FSG jest zdania, że o ile nie zwiększy się znacząco pojemność Anfield, a w rezultacie dochody, o tyle dużo trudniej będzie rywalizować na najwyższym szczeblu.
John W. Henry, główny właściciel Liverpoolu, już dawno doszedł do wniosku, że nowy stadion nie odmieni na lepsze losu klubu. Jego zdaniem koszty związane z budową miałyby negatywny wpływ na zdolność finansową na rynku transferowym.
Henry powtórzył tę opinię kilka razy; Amerykanin wyjaśnił również, że – według niego – nie ma aż tak wyraźnych sygnałów w stosunku do nowego stadionu, by kibice Liverpoolu zaakceptowali znaczący wzrost ceny biletów w celu pokrycia kosztów budowy obiektu.
Tony Barrett
Komentarze (10)
A jeszcze będą jaja jak na rozbudowę Anfield sprzedamy prawa do nazwy komuś i będziemy mieli idąc amerykańskim tropem Apple Road.
Ciekawi mnie tylko jak chcą rozwiązać projekt tej rozbudowy, przecież wokół stadionu nie ma zbyt wiele miejsca.
Arsenal zmienił Highbury na Emirates. Kasa jest, atmosfera przepadła (już nie mowa o kibicach, a o klimacie i bliskości trybun do murawy). The Kop może być tylko w jednym miejscu i koniec.
A takim "znawcom" jak niejaki Stol warto przypomnieć (bo on przecież tego nie jest w stanie odszukać - swoją drogą czy on zdał egzamin po 6 klasie podstawówki w zakresie wyszukiwania i korzystania z informacji? A może jeszcze jest przed?), że kibice (ci nowi, młodsi) czekają kila lat w kolejce, by otrzymać możliwość zakupu karnetu.
Prosiłbym więc o nie wypisywanie nonsensów. 60 tys. to minimum o bilety nadal będzie bardzo trudno, dopiero 80 tys. rozwiązałoby problem.
Poza tym nie wystarczy przeczytać zdawkowych informacji o mieście Liverpool w wikipedii, by się wypowiadać. Aglomeracja Liverpoolu z przedmieściami, bo to się liczy, to prawie 1,5 mln osób.
A jeśli ktoś próbuje nie zaliczać Wirralu i okolic do Liverpoolu, to tak jakby nie zaliczał Pragi do Warszawy. Nieważne sprawy formalne w takim przypadku, ważna liczba kibiców tam mieszkających, no i tych zza granicy, którzy przyjeżdżają i chca przyjeżdżać na Anfield.
Słowa: "The Kop nie tykam z wiadomych względów" świadczą o niewiedzy. Aktualna The Kop powstała w połowie lat 90-tych XX wieku, czyli niespełna 20 lat temu (starą The Kop zburzono w 1994 roku). Więc niby dlaczego jej nie tykać? Jedynym rozsądnym argumentem "nietykalności" tej trybuny jest brak możliwości jej rozbudowy, a nie "nietykalna świętość". Walton Breck Road niemal styka się z The Kop i jest zbyt ważną ulicą aby ją przekształcić.