LIV
Liverpool
Premier League
05.05.2024
17:30
TOT
Tottenham Hotspur
 
Osób online 1201

Pęknięcia wewnątrz klubu


Pewnego wieczoru, latem 2005 roku, Robert Kraft położył się do swojego łóżka po podjęciu doniosłej decyzji - kupi Liverpool Football Club. Rozmowy z udziałem Davida Mooresa, ówczesnego prezesa Liverpoolu, potoczyły się lepiej niż się spodziewał. Gdy właściciel New England Patriots zakończył dzień, który wyglądał na wyjątkowy, jego ostatnie myśli były zdominowane przez Anfield i Premier League.

Jednak następnego ranka Kraft obudził się gwałtownie. Coś było nie tak. Przebywał tutaj, w miejscowości Brookline w stanie Massachusetts i planował przejąć kontrolę nad "franczyzą sportową", która znajdowała się w odległości 3 tys. mil. Finansowy magnat chwycił za telefon i natychmiast zadzwonił do Mooresa. Nie mógł zawrzeć transakcji – powiedział. Ograniczenia związane z tym, że będzie nieobecnym na miejscu właścicielem, trapiły go do tego stopnia, że zaczął się obawiać, czy będzie zdolny do zachowania uczciwości wobec Liverpoolu i samego siebie, jeśli przystąpi do umowy.

Dzisiaj Liverpool dokłada starań, by potwierdzić słuszność tej decyzji. Będąc pod władaniem Amerykanów - tym razem w przebraniu Fenway Sports Group - klub z Merseyside najwyraźniej przechodzi z jednego do drugiego kryzysu. Niektóre są poważniejsze od innych. Niemniej jednak amerykańscy włodarze nie potrafią, lub nie chcą znaleźć sposobu na pokonanie geograficznej odległości.

W ciągu ostatniego tygodnia rozegrała się nowa farsa. To ona spowodowała głębokie i niepotrzebne zakłopotanie dla klubu, który kiedyś szczycił się tym, że postępuje we właściwy sposób, nazywany przez nich "the Liverpool Way". W efekcie powstał bałagan, który - gwoli sprawiedliwości - byłby niemożliwy w minionej erze. Co istotne, absolutnie dało się go uniknąć w obecnych czasach.

Teraz już wszyscy zdają sobie z tego sprawę dzięki różnego rodzaju mediom. Dla tych, którym jednak w jakiś sposób udało się przez kilka dni uniknąć gazet oraz domu wariatów jakim jest Twitter kilka podstawowych informacji: Jen Chang, dyrektor ds kontaktów z mediami, został oskarżony o grożenie kibicowi, znanemu jako Sean Cummins, który na Twitterze prowadził konto pod pseudonimem Duncan Jenkins.

Bez wdawania się w szczegóły: Chang odrzuca tego typu oskarżenia, dlatego ciężko sobie wyobrazić, żeby te szokujące zarzuty mogły mu zaszkodzić, jeśli nie znajdą się na to solidne dowody. To co jednak nie podlega dyskusji, to fakt, że próbując wyśledzić i powstrzymać działania fana (które były niczym więcej niż puszczaniem smakowitych plotek dotyczących zespołu i transferów), Chang wykazał się naiwnością, charakteryzującą Liverpool zbyt często od chwili przejęcia przez FSG ponad dwa lata temu.

Zwykły rozsądek - taki, którym kierowano się za czasów, kiedy Kevin Dooley a potem Richard Green służyli poradą prawną - podpowiedziałby, że istnienie twitterowych wypowiedzi Jenkinsa trzeba po prostu zaakceptować, ponieważ są poza zasięgiem nawet Liverpool Football Clubu. Mówiąc prościej: są takie walki, które warto toczyć, oraz takie, których lepiej unikać, a do tych z całą pewnością należy starcie z fałszywym kontem na Twitterze, publikującym informacje dostępne w innych miejscach cyberprzestrzeni i wolnym świecie.

Największe kluby w kraju tego typu decyzje muszą podejmować coraz częściej. Różnica między dzisiejszym Liverpoolem, a tym, którego zakup rozważał Kraft, polega na tym, że klub ten podejmuje teraz częściej złe, niż dobre decyzje.

Młody menadżer wykonujący pierwsze, niepewne kroki w trudnej pracy? Niech stanie się bohaterem telewizyjnego dokumentu. Topowy piłkarz, oskarżony o rasizm w stosunku do innego kolegi po fachu? Niech nie dostanie kogoś, kto będzie go kontrolował. Desperacka potrzeba sprowadzenia napastnika? Najlepiej pozwolić, by zakończyło się okienko transferowe i panowało zamieszanie.

Od jednego złego posunięcia, do kolejnego, a każdy z tych upadków w większym, lub mniejszym stopniu podkopuje sylwetkę i reputacje klubu, który może stać się większą parodią, niż twitterowe konto wywołujące całe zamieszanie. Fakt, iż wszystkie te sytuacje miały miejsce od momentu, w którym Liverpool został przejęty przez FSG, sugeruje, że tego typu wpadki nie są przypadkiem lecz efektem wady tkwiącej głęboko w klubie.

Niewątpliwie najbardziej przekonującym wyjaśnieniem jest brak doświadczenia. John W Henry, główny właściciel Liverpoolu, przyznał po dokonaniu zakupu, że musi się wiele nauczyć na temat swojego nowego nabytku i futbolu w ogóle. Bardzo starał się tego dokonać, studiując piłkę nożną z gorliwością bliską obsesji. By nadrobić brak naturalnego wyczucia tego sportu, zdecydował się zaufać statystykom, a mimo to udało mu się podjąć całą serię decyzji, których potem żałował, a które pomogły Liverpoolowi znaleźć się w obecnej niemocy.

Być może taki brak doświadczenia nie byłby poważnym problemem, gdyby nie fakt, że jest duplikowany na wszystkich poziomach klubu. Ian Ayre to aktualnie najdłużej pracujący w Liverpoolu dyrektor, jednak jest na Anfield zaledwie od 2007 roku. Natalie Wignall, doradca prawna zaczęła swą pracę kiedy Christian Purslow był na miejscu. Chang został dyrektorem ds kontaktów z mediami zaledwie zeszłego lata. Zmiany w zespole medycznym są jeszcze świeższe. W czasach świetności grono dyrektorów Liverpoolu zmieniało się najwyżej co dekadę, teraz złożone jest z nowo przybyłych, których większość rezyduje w USA.

W świetle powyższego wydaje się czymś niekorzystnym, że Brendan Rodgers, sam raczej niedoświadczony na najwyższym poziomie, musi spróbować ożywić upadającą fortunę Liverpoolu. Obejmując stanowisko w wieku zaledwie 39 lat został najmłodszym menadżerem Liverpoolu od chwili, kiedy Kenny Dalglish przejął w 1984 schedę po Joe Faganie mając zaledwie 34 lata. Jednak w przeciwieństwie do Dalglisha Rodgers nie ma za sobą doświadczonej rady zarządzającej. Jeśli chce porozmawiać ze swoim przełożonym musi zadzwonić, albo wysłać maila do Toma Wernera, który rezyduje w Los Angeles. Dalglish musiał zaledwie zapukać do drzwi biura Johna Smitha. Rodgers nie może też poprosić o radę Petera Robinsona, a co dopiero Boba Paisley'a.

Liverpool nie ma już takich osobistości, to nowy klub niemal pod każdym względem. Radykalne zmiany, których dokonano na Anfield w ciągu ostatnich dwóch lat, mogą w końcu przynieść efekty. Błędy, które są teraz popełniane, mogą być po jakimś czasie postrzegane jako ważne lekcje. Jednak z punktu widzenia Liverpoolu bardzo niepokojące jest to, że tak wiele aktualnych problemów klub sam wywołał i to niepotrzebnie. Rodgers potrzebował napastnika, ale go nie dostał; nie potrzebował natomiast telewizyjnego dokumentu, ale go dostał; Luis Suarez potrzebował kogoś, kto by go poprowadził, ale go nie dostał; Chang nie powinien przejmować się Twitterem, ale się przejął.

Nie jest jasne w jaki sposób FSG może takie błędy naprawić. Mogliby zwolnić więcej pracowników i zastąpic ich nowymi, ale ta opcja jest wykorzystywana od pewnego czasu z wielkim zaangażowaniem i na razie nie widać, żeby miała przynieść efekty. Mogliby zatrudnić tzw "człowieka od futbolu", z doświadczeniem i zdrowym rozsądkiem, wydaje się jednak, że już wylali dziecko z kąpielą, kiedy ubiegłego lata więzi łączące Dalglisha z klubem zostały zerwane. Mogli zatrudnić darzonego szacunkiem byłego piłkarza, który spełniałby role bufora między Rodgersem a radą, jednak menadżer jasno powiedział, że nie zaakceptuje tego typu osoby.

Nie ma prostych odpowiedzi na problemy Liverpoolu, a dodatkowe komplikacje w postaci geograficznej odległości, różnicy czasu i fizycznego rozłączenia utrudniają FSG znalezienie koniecznych rozwiązań. Właśnie przez taki scenariusz Kraft zmienił zdanie, a ostatnie problemy FSG powodują, że odwrót ich amerykańskiego kolegi wydaje się bardzo sprytnym posunięciem.

Tony Barrett

Tłumaczenie: Asfodel i Damian

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (12)

Gall 22.10.2012 09:40 #
Rzadko kiedy nie zgadzam i nie podobają mi się artykuły Barretta, ale ten akurat bardzo mnie zdenerwował. FSG stara się jak może. Jest parę razy na sezon na Anfield. Próbują podejmować decyzje z myślą tylko i wyłącznie dla dobra klubu. Postanowili niedawno ruszyć coś ze stadionem. Rodgers z meczu na mecz wydaje się być coraz to lepszym menadżerem, a ostatnie okno transferowe jest już dawno zamknięte i nie ma sensu cały czas do tego wracać. Suarez został oceniony wiadomo jak, więc też nie rozumiem tego powrotu do tej sprawy. Właściciele popełniają błędy, ale nie było tutaj chyba takich, którzy by ich nie popełniali. Mimo starają się ich jak najczęściej unikać. Ostatni akapit wyraźnie mówi, że nie jest łatwo odpowiedzieć na wsystkie błędy, ale na pewni największym byłoby zakończenie współpracy z FSG. Takie moje zdanie.
Mersey 22.10.2012 10:01 #
Mam podobne odczucia, ale nie chodzi mi o FSG, ale to ciągłe narzekanie. Dziennikarze niby od tego właśnie są, ale Barrett śpiewa ciągle tą samą śpiewkę.
Ciuras 22.10.2012 10:08 #
Jak widać, nawet sensowna krytyka jest odrzucana. Prawda boli? Pewnie, że boli, ale daleki jestem od stwierdzenia, iż w klubie jest wszystko fajnie, miło i w ogóle. Spieprzono sprawę z Suarezem, spieprzono sprawę sprowadzenia napastnika. Pojawiła się rysa na relacjach Rodgers – zarząd. I tego nie ma co ukrywac. Rzecznik klubu rzucił się na konto Duncana Jenkinsa i to jest dopiero śmieszna sprawa. Nie dziwię się Barrettowi, że też go to wkurzyło, może nawet rozbawiło. Piszesz Gall, że właściciele są kilka razy w roku na Anfield… WOW. Ja swojego szefa widzę codziennie. Inaczej kłopoty, problemy, dylematy załatwia się jak można podejść do szefa i pogadać face to face. Szybciej załatwia się wdrażanie pomysłów, projektów jak można przedyskutować to bezpośrednio. Nic nie zastąpi kontaktu ludzkiego. Nie przekażesz pewnych emocji videokonferencją itp. Cały czas bardzo dużo jest do zrobienia, pewne stanowiska są ciągle nieobsadzone lub ich brakuje. Bardzo dobry tekst Tony`ego! Może krytyka od takiej osoby pomoże komuś przejrzeć na oczy.
Gall 22.10.2012 10:14 #
Ciuras. Ja nie mam nic do krytykowanie, czy też czasem wytknięcia błędów. Nie porównywałbym jednak bycia właścicielem klubu piłkarskiego ( i nie tylko) do zwykłej pracy, w której szef jest codziennie. Wiadomo, że lepiej byłoby gdyby włodarze byli na miejscu cały czas, ale tak nie jest i pogodziłem się z tym. Przechodziliśmy przez to wtedy, kiedy bajzel był rzeczywiście ogromny. Teraz jest znacznie mniejszy i to właśnie dzięki FSG. Spieprzyli sprawę z napastnikiem, ale już wkrótce mogą to naprawić. Po zimie mógłbym spokojnie krytykować ich politykę transferową w tym sezonie, ale do zimy się wstrzymam. Muszą się wiele nauczyć, ale ten artykuł traktuje bardziej jak pocisk w ich stronę.
Ciuras 22.10.2012 10:22 #
Gall - ale nikt nie chce by właściciele zmienili miejsce zamieszkania :) Niech kadra zarządzająca, wykonawcza pracuje na miejscu a nie siedzi w Stanach i ogląda mecze ligi bejsbolowej. Wszystkim hurraoptymistom, należy przypomnieć jaka euforia była po przejęciu Liverpoolu przez Hicksa i Gilleta. Wtedy jak jeden mąż wszyscy kibice widzieli w nich zbawców, ludzi którzy będą sypali dolarami, że dorównamy transferami Chelsea etc etc. Jak się skończyło, gdzie nas to zaprowadziło wszyscy wiemy. Mam nadzieję, że FSG zacznie uczyć się na swoich błędach, bo póki co tego nie robi. I o to chyba przede wszystkim chodzi Barrettowi - nie uczą się na własnych błędach, błędach poprzedników, co gorsza popełniają wciąż nowe...
jaszyn 22.10.2012 10:23 #
Ciuras -> całkowite poparcie. Na szczęście Barrett podnosi takie kwestie. Artykół jest nacechowany krytycznie ale jest to krytyka absolutnie właściwa i sprawiedliwa. Pozatym kaliber gazety daje pewność ,że FSG to przeczyta.
Indigo 22.10.2012 11:00 #
@Jaszyn - błędy ortograficzne Twojej wypowiedzi rażą chyba samego J.W. Henrego w Bostonie:)
Co do samego artykułu:) ...jak się nie ma o czym pisać to się pisze o bzdetach. W sumie też nie rozumiem większości komentarzy, bo niby FSG powinno wydać znowu ze 100 baniek na transfery?? K.D. dostał wszystko na tacy, zakupił zawodników ktorych hejtuje się po dzień dzisiejszy i generalnie jest to krytyka uzasadniona. Skoro FSG dostało nauczkę, że kasa to nie wszystko (dlatego piłka nożna to taki nieobliczalny sport) być, może chcą aby trener wykazał się swoimi umiejętnościami taktycznymi i pokazał, że jest odpowiednim człowiekiem na odpowiednim miejscu (co myślę, że mu się uda) i wtedy dostanie odpowiednie fundusze na transfery. I jeszcze jedna sprawa dlaczego nikt nie zauważa, że dzięki tej polityce FSG mamy szanse aby w ciągu najbliższych lat mieć zawodników wychowanków którzy osiągną poziom światowy. Ja się cieszę, że dzięki sytuacji jaka jest obecnie grają Sterling, Suso, Wisdom, Shelvey ... i paru jeszcze dobija się. Chciałbym tylko przypomnieć, że Man. Utd swoimi wychowankami podbił PL na conajmniej dekadę. Dzięki temu, też BR może spokojnie bez presji budować drużynę, no ale wszyscy chcą na już na teraz, na jutro...ehh.
Ciuras 22.10.2012 11:39 #
@Indigo - ani Barrett, ani nikt z komentujących nie chce 100 mln na kolejne transfery. Sprowadzenie napastnika było w gestii i zarządzających, i trenera. Pokpiono sprawę i wszyscy zdają sobie z tego sprawę. Próby mówienia, że tak się nie stało, jest to okłamywanie samych siebie. Będąc jeszcze przy transferach... kupić się nie udało - trudno. Młodzi niech się wykażą. Przy okazji, póki co - sukcesów w szkoleniu i działalności Akademii Liverpoolu, jeszcze FSG nie ma prawa sobie przypisywać. Oni teraz zbierając owoce po poprzednikach. Każdego funta trzeba oglądać podwójnie w onbecnych czasach - zgadzam się. W takim razie co robią w klubie gracze, którzy zarabiają łącznie tyle co połowa składu, a nie ma z nich pożytku (JC i SD)? Sporo jest do zrobienia - powtórzę po raz nty. I cieszy mnie taka krytyka, bo przynajmniej ma sens. Nie może być tak, ze wszyscy dookoła będą się głaskać po dupach a potem znowu wtopa... trochę jak ze zdjęciami z treningów hehe - wszyscy uśmiechnięci, niby full zaangażowanie a potem bęcki od WBA lub remisy z Sunderlandem czy Stoke.
LivingforLFC 22.10.2012 11:41 #
FSG dało plamę z Dempseyem, ale poczekajmy do zimy, może się zrehabilitują i dadzą porządną kasę na jakiegoś napastnika skuteczniejszego niż Suarez.
Ciuras 22.10.2012 11:48 #
Tu nawet nie chodzi o to że nie sprowadzono Dempseya. Popełniono błąd, przeliczono się i trzeba się do tego przyznać. Nie popełniać takich wpadek w przyszłości, uczyć się na błędach a już na pewno nie można udawać, że nic się nie stało. Mam wrażenie, że jak ktoś powie "Liverpool zrobił to źle" "Liverpool dał ciała po całości" to niektórzy od razu się obrażają bo LFC zostało skrytykowane. Czasami krytyka więcej może dać niż obłudne wmawiane sobie iż wszystko jest OK.
Hulus 22.10.2012 12:29 #
Ładnie Barrett popłynął. Z większością się zgadzam. Faktycznie FSG same wywołuje część problemów i część z nich było do uniknięcia. Różnica geograficzna również ma znaczenie. Jednak Rodgers nie potrzebuje Henry'ego i Wernera na bieżąco w Melwood, bo przecież nie pójdzie rozmawiać z nimi o sprawach sportowych. Oni byli bardzo potrzebni w ostatnich dniach okienka, kiedy trzeba było działać szybko, zdecydowanie i wydawać ich pieniądze a oni tymczasem w USA. Sprawa Changa jest żałosna i jeśli to prawda to powinien bezzwłocznie opuścić klub.

Nie zgadzam się jednak co do Kenny'ego. FSG dało mu szansę, której sam oczekiwał a potem rozbił on ich skarbonkę w lekkomyślny sposób. Henry przyznał, że na piłce się nie zna, ale miał znać się Kenny z Comollim, którzy mocno zawiedli. Rodgers nie ma doświadczenia w prowadzeniu wielkiego klubu, ale to nie Dalglish, który zaczyna karierę trenerską od Liverpoolu. Brendan ma 20 lat pracy trenerskiej za sobą i wydaje się odpowiednio przygotowany do tej posady. Fajnie byłoby mieć doświadczonych fachowców do pomocy, ale nie kogoś kto będzie miał władzę nam Rodgersem.

Co do Suareza to nie ma dla niego dobrego wytłumaczenia. Działania klubu wyszły tak jakby Liverpool wspierał rasizm, co jest idiotyzmem przecież, ale tak naprawdę to klub nie mógł publicznie zlinczować Luisa, bo tym i tak się już wszyscy wokół zajęli. Chelsea przyjęła taktykę milczenia wobec sprawy Terry'ego i też są krytykowani za to. Tylko publiczne potępienie swojego gracza zadowoliłoby obrońców moralności z Anglii. A przecież po czymś takim już dawno Luis biegałby w innych barwach. Poza tym zdaje się, że niektórym właśnie na tym mocno zależy.

Jednak błędy FSG aż takie rażące nie są. Program w TV, właściciel dziwacznego konta na twitterze zaatakowany, nie kupienie zawodnika na ostatnią chwilę(to już było, Simao). Dla mnie niepokojące jest to, że dwa lata zajęło im podjęcie decyzji o powiększeniu stadionu a ciągle jeszcze nie znamy żadnych konkretów. Przecież przy kupnie kluczowe było zapewnienie budowy nowego stadionu. Tej kluczowej inwestycji brakowało i teraz okazało się, że wybrano wersję ekonomiczną. Lepsze to niż działania Hicksa i Gilleta, ale wolałbym ich nie porównywać do tych dwóch dziwaków.

Co do kadry dyrektorów to całkowicie normalne, że FSG zatrudnia własnych ludzi. Jak wcześniej przez dekady rządziła rodzina Mooresa to przecież łatwiej było o stabilność. Teraz jednak mamy w krótkim czasie kolejnych właścicieli i potrzeba czasu na stabilizację.

Ogólnie artykuł mocny, często trafny i widocznie przeznaczony dla Henry'ego. Próba wpływy dziennikarza na wydarzenia w klubie. Taki ostrzegawczy sygnał nawołujący do większego skupienia i mądrzejszego rządzenia klubem.
jaszyn 22.10.2012 12:53 #
Indigo-> błędy to część życia szczególnie te ortograficzne;). Co do art. Sprwy do zalatwienia oczywiscie mozna podzielic na te bardziej i mniej skomplikowane. Nikt z nas nie liczy na kolejne 100mln ani ze nowy stadion stanie za 2 lata. Sa jednak tematy które powinny być załatwione z marszu: Kompetentny i wiarygodny przedstawiciel FSG w Liverpoolu oraz pilnowanie spraw klubu w FA. Nawiasem mówiąć niejaki David Gill został niedawno ogłoszony wiceprezesem FA...

Pozostałe aktualności

Slot: Możecie nazywać mnie Arne  (1)
04.05.2024 22:29, Vladyslav_1906, thisisanfield.com
Elliott podsumowuje sezon  (0)
04.05.2024 21:12, BarryAllen, liverpoolfc.com
Postecoglou przed meczem z Liverpoolem  (0)
04.05.2024 15:03, Mdk66, Sky Sports
Liverpool - Tottenham Hotspur: Wieści kadrowe  (0)
04.05.2024 11:55, Wiktoria18, liverpoolfc.com
Wczorajszy trening - wideo  (0)
03.05.2024 20:18, Piotrek, liverpoolfc.com
Klopp: Nie ma już żadnej presji  (7)
03.05.2024 16:17, Bartolino, liverpoolfc.com