Wywiad z Hendersonem
Jordan Henderson udzielił wywiadu, w którym rozliczył się ze swojej dotychczasowej kariery na Anfield. Choć od początku przygody z futbolem zmuszony był zmagać się z pewnymi problemami, nigdy nie poddał się słabościom, stając się idealnym potwierdzeniem słuszności powiedzenia "co cię nie zabije, to cię wzmocni".
W tych trudnych momentach, kiedy piłka nie utrzymywała się chętnie przy nodze, a barki uginały się pod ciężarem presji, nie było do końca wiadomo, czy Jordan Henderson odnajdzie stabilizację. To jego pierwszy tak duży wywiad. Po chwilach poddenerwowania ostatecznie się relaksuje. Niczym kapitanowi, Stevenowi Gerrardowi, nie brakuje mu odwagi, kiedy przychodzi moment na rywalizację. Wiara we własne umiejętności pozwoliła mu na przywrócenie kariery na właściwe tory. Przekonał do siebie początkowo nieprzychylnego mu Brendana Rodgersa.
O trudnym początku w Liverpoolu...
W momencie podpisania kontraktu z the Reds w czerwcu 2011, Henderson oczekiwał swoich 21 urodzin. Interesowały się nim oba kluby z Manchesteru. Tylko Liverpool miał wolę zapłacić za zawodnika kwotę 16 milionów funtów, która z odpowiednimi klauzulami może wzrosnąć do 20 milionów.
Nowy klub, miasto i koledzy. Nikt nie powinien być zaskoczony, iż aklimatyzacja mogła być ciężkim doświadczeniem. Jednak Henderson nie rozczula się nad swoim losem.
- Nie tęskniłem do rodzinnych stron. Było po prostu inaczej. Będąc w Sunderlandzie nigdy nie uważałem siebie za gwiazdę, tymczasem w nowym klubie spotkałem zawodników pokroju Steviego, Suareza, Pepe Reiny czy Carraghera, którzy od wielu lat występowali na najwyższym poziomie. Już na wejściu trzeba było dostosować się do ich umiejętności. Był to krok naprzód, wyzwanie. Czułem, że czasami gram dobrze, jednak nie potrafiłem odnaleźć stabilizacji. A tego właśnie oczekuje się w Liverpoolu.
- Musiałem się skupić tylko na tym, by zawsze prezentować równą formę. W wielkich klubach, jak Liverpool, konsekwentne utrzymywanie dobrej dyspozycji to konieczność. Patrząc wstecz, wydaje mi się, że nie byłem w tym najlepszy. Bywały mecze, w których prezentowałem się poprawnie. Nie potrafiłem jednak czynić tego każdego kolejnego tygodnia, a to w tym klubie jest niewystarczające. Musiałem się tego nauczyć.
O Brendanie Rodgersie...
Po wstydliwej porażce z Oldham krytyka menedżera spłynęła na młodych zawodników. Rodgers jednak wyłączył z tego kręgu Hendersona.
- Wierzę, że będzie dla Liverpoolu wielkim wzmocnieniem. Po prostu potrzebuje czasu - stwierdził 40-letni trener.
Słowa te ukazują zmianę w traktowaniu Hendersona przez Rodgersa. W letnim okienku transferowym szkoleniowiec był gotów sprzedać zawodnika do Fulham.
- To nie było miłe. Nie chciałem nigdzie odchodzić. Wówczas miałem problemy z miejscem w składzie, więc pomyśleli, iż chciałbym poszukać innego miejsca do gry. Powiedziałem im jednak, że się stąd nie ruszę, bo chcę walczyć o swoje. Przybyłem do Liverpoolu z chęcią pozostania tu do końca kariery. Odejście po roku zdecydowanie nie wchodziło w grę.
Właśnie na tym polu ujawnia się siła charakteru. Podczas gdy większość uznałaby to za początek końca, Henderson potraktował to jako swoiste wyzwanie.
- Być może z początku tak nie myślałem, ale w końcu zdałem sobie sprawę, że mogę jeszcze wszystko obrócić na swoją korzyść. Musiałem to znieść po męsku. Nawet jeśli nie znajdowałem uznania w oczach trenera, byłem przekonany, że ciężka, konsekwentna praca przyniesie mi kolejną szansę, którą wykorzystam.
Szansa nadarzyła się dopiero 25 listopada w zremisowanym bezbramkowo spotkaniu ze Swansea, kiedy to w końcu wybiegł w podstawowej jedenastce. Choć przybycie Philippe Coutinho znacznie wzmocni rywalizację o miejsce w składzie, pozycja Hendersona wydaje się być ustabilizowana. Rodgers od okresu świąt regularnie korzysta z usług 22-latka, a ten go nie zawodzi.
- Menedżer świetnie się ze mną obchodzi. Wskazał mi aspekty wymagające poprawy, powiedział też, jak mam to osiągnąć. Mówi mi to wszystko mając w pamięci ostatnie mecze, skupia się na sprawach taktycznych, uzmysławia, że powinienem być bardziej zdyscyplinowany, szukać pozycji. Czuję, że ten progres jest widoczny. Nadal ciężko pracuję, jednak wydaje mi się, że jest ze mną już znacznie lepiej.
O opiniach innych...
Henderson zaznaczył, iż nie ma w zwyczaju odnajdować w prasie czy wiadomościach informacji na swój temat, często przesyconych surową krytyką.
- Nie mam konta na Twitterze, więc nie dowiaduję się o sobie tyle, ile inni ludzie. Czasem przyjaciel mówi: "Słyszałeś, co ostatnio powiedzieli?". Szczerze mówiąc, to wszystko oddziałuje mocniej na moich rodziców niż na mnie. Wątpię, by byli zachwyceni krytycznymi opiniami na temat ich syna.
Kiedy został powołany przez Roya Hodgsona na Mistrzostwa Europy 2012 jako pierwszy zastępca dla Gerrarda oraz Scotta Parkera, Joey Barton nie zawahał się wysłać w świat kilku złośliwych wpisów na swoim Twitterze na temat syna policjanta z Sunderlandu. Henderson odpowiedział z uśmiechem:
- Joey po prostu to lubi. Niezbyt liczy się z jakimikolwiek zasadami, czyż nie? Nie znam go osobiście i nigdy nie poczułem się jego słowami dotknięty. Chętnie okazuje swoje uczucia. To jego zdanie, mi to mnie przeszkadza.
O kryzysie w Sunderlandzie...
Choć pobyt w Liverpoolu nie należy do najłatwiejszych, jego najtrudniejsze momenty w piłkarskim życiu nie mają nic wspólnego z obecnym klubem.
Henderson dorastał w sportowym środowisku. Ojciec Peter był piłkarzem drużyny policjantów z Durham, podczas gdy matka, Liz, zajmowała się fitnessem. Młody Jordan wykazywał się również w takich dyscyplinach, jak badminton czy tenis stołowy. Jednak w wieku 16 lat z uwagi na problemy zdrowotne pojawiły się wątpliwości, czy kiedykolwiek zdoła zostać zawodowym piłkarzem.
- Choroba Osgooda-Schlattera. Nie wyglądało to najlepiej. Wiązało się to z nasilającym się bólem i wieloma wizytami u specjalisty. Spowodowane to było gwałtownym wzrostem, a z moimi warunkami fizycznymi przezwyciężenie tego było bardzo trudne.
- Byłem wysoki, nawet odrobinę chuderlawy. Grałem dla Sunderlandu od siódmego roku życia, jednak z czasem coś złego zaczęło dziać się z moimi kolanami. Miałem wrażenie, że ludzie ze sztabu nie byli pewni, co dalej ze mną począć. Był to dla mnie rzeczywiście nerwowy okres. Jednak im bliżej końca sezonu, tym lepiej zaczynałem się czuć. Choć przez pewien czas wstrzymywali się od decyzji, ostatecznie pozwolili mi zostać w klubie.
O klęsce z Oldham i determinacji...
Sześć lat później jest już częścią Liverpoolu, znajdującego się w tabeli 24 punkty od najlepszego zespołu. W klubie nadal można odczuć, jak wielkim rozczarowaniem okazała się klęską z czwartoligowym Oldham.
- Każdy wie, że menedżer miał rację. Wcale nie uważam, by przesadził. Wszyscy byli równie zszokowani i zniesmaczeni. Bez urazy dla Oldham, ale takie mecze powinny kończyć się naszym bezproblemowym zwycięstwem. W moim odczuciu trener zachował się odpowiednio, a jego dosadne słowa dały nam wszystkim dużo do myślenia.
- Nie odstajemy zbytnio od innych zespołów. Występy z Norwich, Sunderlandem, QPR czy druga połowa spotkania z Manchesterem United mogły się podobać. Przystępując do wielkich meczów, z Arsenalem, United, czy kimkolwiek innym, czujemy, iż możemy pokonać każdego.
Henderson, choć przyznaje, że futbol bywa niecierpliwy, określa dotychczasowe wydarzenia jako "wspaniałe doświadczenie".
- Wszystko, co się wydarzyło, nie sprawiło mi żadnej krzywdy. Być może tego właśnie potrzebowałem. Krytyka jest nieodłącznym elementem kariery. Wszyscy najlepsi piłkarze zmagali się z tym na pewnym etapie i nie pozwolili sobie na upadek. Ja również do tego nie dopuszczę.
Komentarze (20)
Ani strzału z dystansu, ani genialnym kilkudziesięciometrowych crossów, ani psychopatycznych wślizgów, rzadko podemuje ryzyko i jest przeciętny w defensywie.
To zupełnie inny gracz niż Gerrard.
Dobrze, że jest w formie, ale nadal w ważnych momentach podejmuje złe decyzje.
Skorzystał na zmianie stylu gry pod Gerrarda.
A 3 sytuacje z Arsenalem gdy wychodzili mu koledzy, a ten długo się wahał i w konsekwencji stracił piłkę/fatalnie podał? to już nie są złe decyzje?
Grać potrafi, ale to zupełnie inny gracz niż Steven, nigdy nie będzie takim piłkarzem, nie ma takiego charakteru jak nasz kapitan.
@Lyzwa7
popieram w 100%
Może mało widziałem, może nie umiem tego dobrze ocenić, ale dla mnie Jordan jest jednym z lepiej technicznie uzdolnionych graczy w naszej kadrze.
Allen grał świetnie przez pierwsze miesiące, więc wiemy, że potrafi grać, ale cieszy mnie, że Rodgers stawia na graczy, którzy są w formie, a nie na swoich ulubieńców.