Analiza taktyczna meczu z Arsenalem
Ten mecz posiadał ogromne znaczenie dla obu stron, ponieważ oba te zespoły są dla siebie bezpośrednimi rywalami w walce o miejsce uprawniające do gry w Lidze Mistrzów. The Reds przyjechali do Londynu niedługo po upokarzającej porażce w FA Cup z grającym w League One Oldham Athletic i chcieli odkupić swoje winy w oczach kibiców.
Liverpool szybko objął prowadzenie za sprawą Luisa Suareza, utrzymał je do przerwy, po której solowa akcja Jordana Hendersona zapewniła mu kolejne trafienie. Od tego momentu Arsenal zwielokrotnił swój nacisk, co doprowadziło do szybkiego strzelenia dwóch bramek i tym samym wyrównania wyniku meczu. W tym spotkaniu Kanonierzy uzyskali pewną kontrolę nad posiadaniem piłki oraz tworzyli sobie wiele przyzwoitych sytuacji, natomiast the Reds starali się kontratakować kiedy tylko to było możliwe. Sprawiało im to wiele radości.
Z Luisem Suarezem na lewej flance Liverpool stanowił spore zagrożenie, najlepsze szanse gospodarzy przechodziły właśnie przez Urugwajczyka. Na przeciwnym skrzydle Downing nie zdołał pokazać niczego wyjątkowego, dlatego drużyna grała na nim bardziej zachowawczo.
Arsenal wyszedł w niezmienionym składzie z poprzedniej ligowej kolejki, w której rozbił West Ham 5-1. Formację 4-2-3-1 otwierał znajdujący się w znakomitej formie Olivier Giroud wspomagany przez zręczne trio: Santiego Cazorlę, Theo Walcotta oraz Lukasa Podolskiego. Parę środkowych pomocników stanowili Aaron Ramsey i Jack Wilshere, co oznaczało, że Diaby, który znacząco przyczynił się do poprzedniego triumfu na Anfield, znalazł się na ławce.
Liverpool dokonał wielu zmian – obok powracającego do składu Daniela Aggera miejsce w wyjściowej jedenastce zajął Jamie Carragher. - z tego powodu Martin Skrtel był zmuszony usiąść na ławce. Ofensywne trio the Reds stanowili Stewart Downing, Luis Suarez i Daniel Sturridge.
Suarez sprawia problemy na lewej flance
Urugwajczyk rozpoczął mecz na lewym skrzydle, to niecodzienna pozycja dla kluczowego gracza Liverpoolu w tym sezonie, który dotychczas operował jako mobilny środkowy napastnik schodzący w głąb pola i tym samym otwierający przestrzeń dla kolegów z drużyny. Pomimo formalnego zakwalifikowania go jako lewego skrzydłowego, Suarez był bardzo ruchliwy, a jego dryfowanie wokół pozycji sprawiło Sagnie wiele kłopotów.
Gdy czerwony numer 7 schodził do środka zabierając ze sobą Francuza, Liverpool łatwo wykorzystywał przestrzeń rajdami Glena Johnsona. Świetny schemat w tym sezonie the Reds sprawdził się po raz kolejny i poskutkował strzeleniem pierwszej bramki.
Daniel Agger wyszedł do przodu z linii obrony po czym posłał podanie wprost do stopy Suareza – firmowe zagranie Duńczyka. W jednej chwili ciężar akcji przeniósł się o wiele dalej, eliminując całą pomoc Arsenalu. Nieczyste podanie Urugwajczyka dosięgnęło Johnsona, co doprowadziło do serii błędów prowadzących do bramki Suareza po rykoszecie.
Pomimo tej całej komedii pomyłek (podsumowując – nietrafione podanie Suareza trafia do Johnsona tuż obok przewracającego się Sagny, Vermaelenowi nie udaje się wybić dośrodkowania Anglika, Sturridge pudłuje z kąta bliskiemu zeru, Arsenalowi nie udaje się uporządkować defensywy, piłka trafia do Hendersona, który podaje do Suareza,a ten strzela bramkę po odbiciu od obrońcy Kanonierów) ten ruch był częścią dobrze opracowanego schematu Liverpoolu, widzianego w tym sezonie już wiele razy.
Kluczowe dla niego było potężne wyjście Aggera z głębi pola. Podzielił pomoc Arsenalu swoim podaniem do cofniętego na środek pola lewego skrzydłowego, który wyciągnął za sobą obrońcę przeciwnika, co stworzyło przestrzeń dla wchodzącego bocznego obrońcy. To często używany, ale efektywny schemat, pierwszy raz mogliśmy go zobaczyć już w meczu z West Bromem inaugurującym ligową kampanię the Reds.
Agger wchodzi w środek pola 'usuwając' dwóch piłkarzy Arsenalu (kolor czerwony) podaniem do Suareza, który wyciągnął Sagnę (kolor czarny). To otworzyło przestrzeń dla Johsona, choć manewr nie wyszedł całkiem zgodnie z planem.
Poniżej ten sam manewr w meczu z West Bromem w wykonaniu Aggera, Boriniego i Johnsona. Suarez pędzi górą, aby wykończyć podanie Johnsona.
Poruszanie się Suareza w kierunku środka pola stworzyło wiele okazji dla Johsona na obiegnięcie go od zewnętrznej strony, co pozwalało Urugwajczykowi na wypuszczenie go podaniem albo dalszego atakowania w głąb boiska z pełnią świadomości opcji, jaka czeka na niego po lewej.
Downing podał do Suareza, po czym popędził do przodu. Urugwajczyk wyciągnął Sagnę do środka (czerwona linia pokazuje jak bardzo mu się to udało) – bez problemu może podać teraz do Johnsona lub próbować dryblingu w kierunku bramki.
Liverpool stara się kontratakować
Po wczesnym objęciu prowadzenia Liverpool próbował atakować przestrzeń pozostawioną przez Arsenal, który rzucił się do ataku. W rezultacie pressing the Reds był mniej widoczny, a drużyna wprowadziła 'średni blok' zaczynający się na linii połowy boiska. Pomimo kilku indywidualnych błędów w obronie i chwil utraty koncentracji plan Rodgersa odniósł sukces. Liverpool bronił się solidnie, po czym energicznie atakował. Zagrażał Arsenalowi zwłaszcza tam, gdzie piłkę otrzymywał Luis Suarez.
The Reds wycofali się do średniego bloku oraz selektywnego pressingu.
Podczas gdy Daniel Sturridge prowadził linię ataku, Jordan Henderson i Steven Gerrard zapewniali silne rajdy środkiem pola, a Luis Suarez ciągle stanowił zagrożenie, Arsenal był cały czas zagrożony kontrami. Arsene Wenger stwierdził przed meczem:
- Myślę, że mecze u siebie powinno się wygrywać po zdominowaniu spotkania, ważna jest dla nas gra w dobrym tempie, ponieważ Liverpool będzie niebezpieczny w kontratakach. Posiadając Suareza, Sturridge'a i Downinga z pewnością będą bardzo szybcy. Musimy utrzymywać się przy piłce.
Suarez obserwuje akcję zapominając o kryciu swojego zawodnika, jednak po odzyskaniu posiadania piłki znajduje się w świetnej pozycji do rozpoczęcia ataku.
Problemem związanym z okopaniem się w obronie było pozwolenie Arsenalowi na kontrolowanie posiadania piłki oraz ofensywne wyjścia bocznych obrońców Londyńczyków. Poskutkowało to zmuszeniem Suareza i Downinga do powrotów w głębokie partie boiska, co stworzyło efekt domina – Sturridge stawał się jedynym graczem Liverpoolu za piłką. Rywale nakładali na The Reds coraz większy nacisk.
Suarez dobrze kryjący swojego gracza doprowadzony aż pod własne pole karne nie może robić tego, co potrafi najlepiej.
Downing zajmuje pozycje tuż obok bocznego obrońcy.
Wszyscy zawodnicy Liverpoolu prócz Daniela Sturridge'a bronią się w pobliżu pola karnego – każda próba wybicia piłki najprawdopodobniej poskutkuje kolejnym atakiem Kanonierów.
2-0
Druga połowa rozpoczęła się pod znakiem jeszcze większej dominacji Arsenalu, zarówno terytorialnej jak i tej związanej z posiadaniem piłki. Liverpool bronił się bardzo dobrze, ale został głęboko zepchnięty. Punkt zwrotny meczu miał miejsce, gdy Jordan Henderson podwyższył prowadzenie the Reds. Glen Johnson odzyskał posiadanie, Henderson wybiegł do przodu, ale nie otrzymał piłki, zamiast tego Liverpool zagrał ją do środka - Johnson odnalazł Suareza. Wraz z tym podaniem Arsenal rozpoczął pressing, ale Urugwajczyk był w stanie przerzucić ciężar gry na znajdującego się na prawym skrzydle Downinga. Sturridge zszedł do środka, aby otrzymać od niego podanie odciągając tym samym Vermaelena. Otworzyło to przestrzeń do wbiegnięcia dla Hendersona. Mimo że napastnik zwlekał z podaniem utrudniając sobie zadanie, Henderson otrzymał piłkę i ruszył pomiędzy Mertesackera i powracającego Santosa, aby po chwili umieścić piłkę w siatce.
Arsenal wraca do gry
Gdy Liverpool prowadził dwoma bramkami, Arsenal ponownie zdominował posiadanie piłki do tego stopnia, że odrobił jedno trafienie w przeciągu pięciu minut. The Reds uporali się z pierwszą falą stałych fragmentów gry (pomimo niewielu okazji, Walcott i Giroud mieli z nich dobre sytuacje strzeleckie), ale złe odczytanie zamiarów Wilshera przez Daniela Aggera pozwoliło Giroudowi na zdobycie trafienia na 1-2..
Arsenal prawie natychmiast po tym doprowadził do wyrównania za sprawą Theo Walcotta. W przeciągu tego spotkania jego stałym manewrem było schodzenie do środka, pomiędzy pozycje Johnsona i Aggera. Działało to już w pierwszej połowie meczu, kiedy angielski skrzydłowy miał okazję do wyrównania przy stanie 0-1. Kanonierzy namierzyli niepewne poruszanie się Aggera, który często zapominał o zachowywaniu właściwej odległości do Glena Johnsona, co rodziło problemy w sytuacji gdy rywal atakował lewą flanką the Reds. Podczas rajdów Walcotta Johnson albo go krył, pozwalając Arsenalowi na przetestowanie defensywnych umiejętności Suareza, albo pozostawiał go bez opieki, dając mu możliwość swobody w polu karnym.
Wyciągnięty do środka Agger powinien był 'oddać' Girouda Carragherowi i wrócić do uciekającego mu gracza – nie zauważył, że Johnson był poza pozycją, a piłkę zaraz otrzyma Walcott.
Duża luka pomiędzy obrońcami Liverpoolu zmierzającymi w kierunku piłki po lewej stronie i Aggerem. Za chwilę wbiegnie w nią Walcott, po czym strzeli bramkę na 2-2.
Po wyrównaniu wyniku oba zespoły miały szanse na zgarnięcie trzech punktów, zwłaszcza Liverpool, gdyby Suarez wykorzystał swoją okazję z 94 minuty.
Wnioski
Remis sprawił, że Liverpool zdobył zasłużony punkt na długiej drodze do czwartego miejsca w lidze. The Reds szybko wyszli na prowadzenie, po czym zdecydowali się na obronę i grę z kontry. Na początku drugiej połowie podwoili swój dorobek bramkowy, ale postawa gości dała Arsenalowi szansę na zdominowanie spotkania (zwłaszcza środka pola – trzej pomocnicy Liverpoolu wymienili łącznie 128 podań z 80% celnością, zaś środkowa trójka Arsenalu 265 podań z aż 90% skutecznością). Pozostawiło to Liverpoolowi zaledwie 38.2% czasu przy piłce. To najniższy wynik w tej statystyce za rządów Rodgersa.
Choć nie udało się osiągnąć zwycięstwa można wyciągnąć wiele pozytywów z tego meczu. Preferowanie przez Rodgersa defensywnego nastawienia the Reds i poświęcenie na jego rzecz posiadania piłki przywodzi myśl wyjazdowy mecz z Evertonem
Komentarze (1)