Więcej znaczy lepiej? - analiza
W obecnym sezonie Liverpool oddał najwięcej strzałów (425) ze wszystkich drużyn z pięciu czołowych lig europejskich. Aż 87 z 98 zespołów ma jednak lepszy współczynnik strzałów kończących się golami.
Powyższy wpis został umieszczony na Twitterze (@WhoScored, 19 stycznia 2013) po wygranym 5:0 spotkaniu z Norwich. Zdobyte w ostatnich trzech meczach dziewięć bramek wpłynęło na wzrost wskaźnika skuteczności do 8,4% i zarazem do awansu Liverpoolu w rankingu wymienionych wyżej drużyn. Na co jednak należy zwrócić uwagę, to fakt, iż preferowana przez Brendana Rodgersa cierpliwa i polegająca na posiadaniu piłki gra powinna stwarzać zespołowi lepsze sytuacje strzeleckie z prawdopodobnym efektem kreowania mniejszej liczby takich okazji. Cóż zatem się stało, że the Reds potrafią wypracować więcej szans niż wszyscy inni w Europie, mając przy tym jeden z najniższych współczynników skuteczności?
Interesujące informacje wynikają z wzięcia pod uwagę efektywności pod bramką rywali oraz współczynnika skuteczności, dzięki którym możliwe jest wskazanie, jak łatwo zawodnicy stwarzają sytuacje strzeleckie.
Pod uwagę nie zostały brane gole samobójcze oraz zablokowane strzały. CCC - sytuacja 100%
Jako pierwsza rzuca się w oczy statystyka dotycząca średniej liczby strzałów na mecz, która poprawiła się o 1,5 względem poprzedniego sezonu. Osiągnięto to, grając stylem polegającym na cierpliwym konstruowaniu akcji. Podczas gdy skuteczność strzałów uległa minimalnej zmianie, pozostałe wskaźniki zanotowały wyraźny wzrost. Im dogodniejsza szansa na zdobycie gola (dwie ostatnie dane), tym większy progres.
Do czego się to zatem sprowadza - do tworzenia klarownych sytuacji czy po prostu uważniejszego wykończenia akcji? Nie ulega wątpliwości, że w zeszłym sezonie współczynniki skuteczności prezentowały się na miernym poziomie, jednak patrząc na obecną liczbę stwarzanych szans, sprawy wydały się nabrać jeszcze gorszego obrotu. Zważając na fakt, iż wliczony został stopień trudności w danej sytuacji odnoszący się zarówno do całej drużyny, jak i każdego zawodnika z osobna, staje się jasne, jak wielkie trudności mieli the Reds w poprzednich rozgrywkach ze zdobywaniem bramek. Wydawało się, że gorzej być już nie może.
Wypadałoby jednak porównać statystykę nie tylko względem ubiegłego sezonu, ale być może przede wszystkim odnieść się do osiągnięć pozostałych drużyn w lidze. W tym wypadku, jeśli zestawimy skuteczność oraz współczynniki strzałów i tworzonych szans, Liverpool ewidentnie pozostaje w tyle, przy czym na znacznie wyższym poziomie stoi skuteczność z dogodnych sytuacji. Celem Liverpoolu jest powrót do Ligi Mistrzów, lecz porównanie statystyk z zespołami z czołowej czwórki wypada dość blado. Konieczne są zmiany w tym aspekcie.
Co zmieniło się od ostatniego sezonu? Dwóch największych winowajców, Dirka Kuyta oraz Andy'ego Carrolla nie ma już w klubie, lecz z drugiej strony odeszli również dwaj skuteczniejsi zawodnicy w osobach Craiga Bellamy'ego i Maxiego Rodrigueza. Istotną różnicę sprawiła także znacznie efektywniejsza gra Luisa Suareza - 29% strzałów Liverpoolu było jego autorstwa, a ponadto ma na koncie 27 strzałów więcej niż ktokolwiek inny w lidze. Nie wliczając jednak osiągnięć Suareza do obliczeń, a biorąc pod uwagę lepsze statystyki reszty zespołu względem poprzedniego sezonu, w dalszym ciągu otrzymamy wartości znacznie ustępujące ligowym rywalom. Nie pomogło posiadanie przez większą część sezonu jednego napastnika z prawdziwego zdarzenia.
Czy zawodnicy Liverpoolu stwarzają sobie tyle dogodnych okazji, ile od nich oczekujemy? Liczby wskazują, że nie. Jeśli założymy, że im więcej obrońców znajduje się między strzelającym a bramką, tym trudniejszy jest strzał. Wówczas atakujący ma mniejszą widoczność celu, większą presję oraz oczywiście duże prawdopodobieństwo zablokowania jego strzału. Procent zablokowanych uderzeń odzwierciedla skalę trudności oddawanych strzałów. W ubiegłym sezonie rywale powstrzymali 22,8% prób graczy the Reds, a w obecnych rozgrywkach liczba ta wzrosła do 28,7. Warto również zwrócić uwagę, ile ze wszystkich sytuacji stanowią te klarowne. W zeszłym sezonie osiągnęły wartość 17,9%, zaś w tym roku liczba ta spadła do 17. Zmianie na niekorzyść względem poprzedniej kampanii uległa również liczba dogodnych szans na mecz (z 2,4 do 2,3). Choć wydaje się to niewiele, gdyby the Reds udało się utrzymać statystykę z zeszłego sezonu, mogliby mieć na koncie o jednego lub dwa gole więcej.
Skoro Liverpool niekoniecznie stwarza sobie wiele dogodnych sytuacji, a jednocześnie wzrostowi uległ współczynnik strzałów, wydaje się, że zawodnicy poprawili swoje skupienie pod bramką przeciwnika. Na pierwszy rzut oka widać delikatny wzrost skuteczności. Sprawdzić to można również na podstawie kierunków strzałów na bramkę. W zeszłym sezonie 46,4% strzałów skierowanych było w dolny róg, a 13 w górny. W obecnych rozgrywkach jest to odpowiednio 47,1% oraz 11,6. Pomimo to wielokrotnie odnosiło się wrażenie, że bramkarze drużyn przeciwnych rozgrywali swój najlepszy mecz właśnie z Liverpoolem. Pech kurczowo trzymał się Suareza i Kuyta, którzy przy lepszej skuteczności mogli zdobyć 11,8 goli. Przypominając rekordową liczbę strzałów w obramowanie bramki, staje się jasne, jaką rolę jest w stanie odegrać szczęście czy los.
The Reds stwarzają sobie więcej szans na zdobycie gola niż w poprzednim sezonie, co znajduje również odzwierciedlenie w wyższej skuteczności w dogodnych sytuacjach. Drużyna znajduje się na etapie budowy. Zawodnicy wydają się znacznie lepiej kreować sytuacje podbramkowe niż miało to miejsce na początku rozgrywek. Liczba 25 goli w ostatnich 10 ligowych meczach mówi sama za siebie (spotkanie z West Bromem nie zostało wzięte pod uwagę - przyp. red.). Podczas gdy zdarzało się, że piłkarze wbiegali w pole karne i oddawali strzał, który miał niewielkie szanse powodzenia, teraz zauważalna jest poprawa w podejmowaniu właściwych decyzji. Wzmocnienia w postaci Daniela Sturridge'a, Philippe'a Coutinho oraz Fabio Boriniego powinny pomóc zarówno w stwarzaniu, jak i w wykorzystywaniu sytuacji, nawet jeśli będą decydować się oni na mniejszą liczbę strzałów. Brendan Rodgers oczekuje, że za rok o tej porze współczynnik skuteczności jego drużyny będzie lepszy od 87 zespołów z pięciu czołowych lig Europy.
Wszystkie statystyki pochodzą z Opta Stats Centre z EPLIndex.com.
Komentarze (0)