W obronie Joe Allena
20 marca ogłoszono, że Joe Allen opuści resztę sezonu 2012/13 i przejdzie operację lewego ramienia. Dla niektórych cynicznie nastawionych obserwatorów mogła to być paradoksalnie dobra wiadomość – ostatnie występy walijskiego pomocnika raziły olbrzymią niekonsekwencją. Pomimo ciągłego stania murem za swoim dawnym podopiecznym ze Swansea przez Brendana Rodgersa, Allen nie zdobył serc wielu fanów.
Ostatni sezon w Swansea
Joe Allen był integralną częścią porywającej swoim stylem ekipy Swansea z ligowej kampanii 2011/12, przez co zdobył uznanie wielu ekspertów. Gdy Rodgers sprowadził go na Anfield za 15 milionów funtów w letnim okienku transferowym niefortunnie nazwał pomocnika 'walijskim Xavim'. To oczywiste, że Allenowi brakuje lat świetlnych do poziomu legendarnego hiszpańskiego rozgrywającego, ale pamiętajmy, że przed zmianą barw klubowych rozegrał bardzo dobry rok na Liberty Stadium. 91% celność podań imponowała i sytuowała go na drugim miejscu spośród pomocników (po Leonie Brittonie z 93% celnością). Na wyżyny formy Joe Allen wzniósł się w domowym starciu z Newcastle, w którym 118 spośród 123 jego podań dotarło do adresata. Co więcej, 84% celność w ostatniej tercji boiska sprawiła, ze można było stawiać go w czołówce ligi, zwłaszcza, że mówimy tu o głęboko grającym pomocniku.
Jednakże tamten sezon przyciągnął także krytykę. Pod lupę trafił jego stosunek podań skierowanych do tyłu – aż 24%. To o wiele więcej niż uznani pomocnicy Premier League, tacy jak Michael Carrick (10%), czy Mikel Arteta (13%). W dodatku Allen wykonał zaledwie 8 prostopadłych piłek przez cały sezon, mogło to wskazywać na to, że nie grzeszy kreatywnością. Odbiło się to na słabym współczynniku stworzonych sytuacji (średnio jedna na 63 minuty), co nie może równać się z czołówką ligi. Ale oprócz tego Allen był bardzo dobry w utrzymywaniu się przy piłce (utrata posiadania statystycznie co 8 minut). Najlepszy pomocnik w tej kategorii Leon Britton tracił ją co 12 minut, obecny gracz Liverpoolu sytuował się wówczas na poziomie Carricka oraz Scotta Parkera (odpowiednio 8 i 9 minut na stratę).
Z drugiej strony walijski pomocnik imponował swoją wydajnością w defensywie. Jego 110 odbiorów w sezonie pobili tylko Moussa Dembele (112) i Yohan Cabaye (117). Co więcej, Allen połączył tą niesamowitą ilość z jakością, osiągając aż 75% skuteczność w tej kategorii. Biło to na głowę innych zawodników, takich jak Carrick (68%), Parker (70%), lub Barton (70%), choć nie doścignęło Marouane'a Fellainiego, który zdobył palmę zwycięstwa z 84% na koncie.
Jak możemy się spodziewać, Allen nie jest najlepszy w walce o górne piłki, wygrał ledwie 18% pojedynków w tej kategorii. Nie angażował się w nie często, przez cała ligową kampanię brał w nich udział zaledwie 17 razy (!).
Podsumowując, Walijczyk zaliczył bardzo dobry sezon, w którym wyróżnił się zwłaszcza niesamowitą celnością podań oraz znakomitymi odbiorami. To oczywiste, dlaczego Brendan Rodgers chciał go w Liverpoolu.
Pierwszy sezon w Liverpoolu
Morze krytycyzmu, które wylała się na Joe Allena w trakcie jego pierwszego roku na Anfield, zarówno ze strony kibiców, jak i ludzi niezwiązanych z LFC, już na pierwszy rzut oka pokazuje, jak bardzo spadła jego forma. Jednakże statystyki opowiadają zupełnie inną historię – że jego umiejętności wcale nie zmalały w porównaniu do poprzedniego sezonu, a walijski rozgrywający został potraktowany nie fair. Podczas pierwszych meczów obecnych rozgrywek Premier League Allen był najjaśniejszym ogniwem Liverpoolu, kilkakrotnie zdobywając nawet statuetkę Piłkarza Meczu (przypomnijmy spotkania z West Bromem i Arsenalem). Od tamtego czasu wielu kibiców uczyniło sobie z niego kozła ofiarnego, odpowiadającego za niekonsekwentną ligową formę Liverpoolu.
Zacznijmy od podań i utrzymywania się przy piłce. 91% celność podań z zeszłego sezonu to świetne osiągnięcie, ale i ciężki rekord do utrzymania. Walijczyk niemal tego dokonał, podaje teraz z 90% dokładnością, ale należy również zauważyć, że aż o połowę zmniejszył liczbę zagrań skierowanych do tyłu (obecnie 12%). W dodatku celność podań w ostatniej tercji boiska na poziomie 81%, choć niższa od rekordu z ostatniego sezonu (85%), sytuuje go na jednej półce z takimi wirtuozami jak David Silva, czy Santi Cazorla (odpowiednio 80 i 82%). Można tu podnieść argument, że powyższa para rozgrywa piłkę o wiele bardziej 'ofensywnie', ale zarówno jeden jak i drugi podaje na boki o wiele częściej niż Joe Allen (pierwszy 16%, drugi 15%, natomiast walijski pomocnik - 12%). Spadek jego formy nie objął więc celności podań. Okazuje się również, że także utrzymywanie się przy piłce pozostało na starym poziomie. Walijczyk traci posiadanie średnio, co 9 minut (jest zatem lepszy niż w poprzednim sezonie), w czym bije Mikela Artetę (8 minut), a nawet Michaela Carricka (7 minut).
Jeżeli umiejętność skutecznego utrzymywania się przy piłce i celnego podawania nie ucierpiała, to z pewnością zaliczył regres w odbiorach piłki? Krótko mówiąc – tak. Jego współczynnik odbiorów plasuje się na poziomie 65%, jest o wiele mniejszy niż w Swansea City, gdzie wynosił aż 75%. Spadła również częstotliwość odbiorów, teraz wykonuje średnio jeden odbiór na 36 minut gry (26 w zeszłym sezonie). Ekstremalny spadek jakości pracy w defensywie może być tłumaczony grą u boku Lucasa Leivy, który bierze na swoje barki większość obronnych obowiązków pomocy Liverpoolu, i co za tym idzie, przesuwa swoich kolegów ze środka pola do bardziej ofensywnej roli. Zatem przesunięcie defensywnych obowiązków na rzecz Brazylijczyka nie powinno obciążać konta Allena. Warto zauważyć, że bardzo poprawił się w pojedynkach powietrznych. Z beznadziejnie wyglądających 18% udanych starć w tej kategorii wszedł na o wiele bardziej akceptowalny poziom 38%. To szczególnie imponujące, jeśli weźmiemy pod uwagę, że Walijczyk ma tylko 168 centymetrów wzrostu.
Wnioski
W mojej ocenie Allen nie zasługiwał na ogrom krytyki, którą otrzymał w tym sezonie. Liverpool otrzymał to, czego mógł się po nim spodziewać – potrafi znakomicie podawać i odbierać piłkę na bardzo dobrym poziomie. Być może ten nadmierny krytycyzm wziął się z kilku słabych występów walijskiego pomocnika, takich jak z Manchesterem United na Old Trafford. Niefortunna seria przeciętnych występów utwierdziła wielu w przekonaniu, że nie jest godzien noszenia czerwonej koszulki. Tymczasem należy pamiętać, że Walijczyk ma zaledwie 23 lata, czeka go jeszcze wiele lat piłkarskiej kariery. Każdy następny występ zapewni mu coraz większą dawkę doświadczenia gry w Premier League oraz pozwoli mu wyeliminować błędy trapiące go w tym sezonie. Nie powinno się też nie doceniać znaczenia przychylności opinii publicznej, mentalność piłkarza jest równie ważna, co jego zdrowie fizyczne.
Allen ma wszystko, by po powrocie z kontuzji podbić serca kibiców Liverpoolu na całym świecie.
Wszystkie statystyki wykorzystane w powyższym artykule pochodzą z Opta Stats Centre na EPLIndex.com
Komentarze (8)
albo gadamy o histori albo wierzymy w "następny sezon". Ostatnio zauważyłem wielkie upodobanie statystyk. "Gdyby nie słupki i poprzeczki to byśmy byli w LM" , "Gdyby nie błedy sedziowskie to byli byśmy wicemistrzami anglii". Nie ma sie nad czym spuszczać trzeba ogrywać ogórków typu Stoke , Aston Villa po 3:0 i walczyć jak lew z ekipami z Manchesteru itp wtedy nikt nie bedzie patrzył na jakieś tam statystyki. Aczkolwiek artykuł fajny, tylko że róznica w Allenie z początku sezonu a z końcówki była dramatyczna, mam nadzieje ze wróci do dawnej dyspozycji.
Lucas kiedyś też podawał tylko do tyłu, to samo Alonso.