Człowiek, który pobiegł dla 96
Godzinę przed dwoma niespodziewanym wybuchami, które w poprzedni poniedziałek wstrząsnęły dorocznym finałem Maratonu w Bostonie, jeden z fanów Liverpoolu z drugiego krańca świata uczcił 96 kibiców, którzy stracili swoje życie w Hillsborough.
W dniu, w którym na Anfield zapadł cisza aby uczcić 24 rocznicę katastrofy, meksykański biegacz Adrian Zambrano ledwo uniknął kolejnej tragedii, w której zginęły trzy osoby, w tym 8 letnie dziecko.
Ponad 200 uczestników zostało rannych w wybuchu dwóch bomb na linii mety w niewielkim odstępie czasu i na krótkiej odległości. Bostoński maraton to najdłużej istniejąca konkurencja tego typu na świece.
- W sporcie nie ma miejsca na żadnego rodzaju nienawiść. Nie mogę uwierzyć w rzeczy, które się dzieją w tych czasach - mówi Zambrano.
- Dla wielu na mecie spełniają się marzenia. Nieszczęśliwie okazało się to koszmarem. Biegłem głównie z pamięcią o jednej tragedii, ale skończyłem będąc świadkiem kolejnej.
Wziąwszy na poważnie bieganie siedem lat temu, 37 latek z Monterrey w Meksyku, brał udział w 117 edycji wydarzenia w Bostonie po raz pierwszy życiu.
Po tym jak Zambrano zdał sobie sprawę, że data tegorocznego Maratonu zbiegła się z rocznicą Hillsborough, poczuł się zmuszony to podniesienie świadomości wśród ludzi. Jego najwcześniejsze wspomnienie związane z the Reds to proporczyk live birda, który otrzymał jako chłopak.
- Jako biegacz, uczestniczenie w bostońskim maratonie jest jak granie w finale Mistrzostw Świata na Wembley. To największy zaszczyt - kontynuował.
- Moja podróż zaczęła się w październiku 2008 roku, podczas Maratonu w Chicago - wtedy zadecydowałem się zakwalifikować. Potrzebowałem jeszcze czterech maratonów, aby w końcu udało mi się zdobyć czas kwalifikujący mnie w mojej grupie wiekowej. Od tamtego czasu, zawsze próbowałem w nim biec.
- W poprzednim roku zdecydowałem, że nie pobiegnę z powodu fali gorąca jaka miała wtedy miejsce i zdecydowałem wystartować w tym roku. Zawsze biegam na dłuższe dystanse w weekendy przed meczami Liverpoolu. Nie ważna jest długość trasy, po prostu trenuję przed meczem.
- LFC znaczy dla mnie wszystko. Kiedy zdałem sobie sprawę, że Maraton odbędzie się 15 kwietnia, natychmiastowo zdecydowałem się pobiec w pamięci 96. Nie wszyscy, czy to u mnie domu czy w Bostonie, wiedzieli o rocznicy wydarzeń w Hillsborough, ale dla mnie znaczyło to wiele. Jako kibic LFC to było minimum jakie mogłem zrobić
- Pamiętam jak czytałem o tej tragedii, było to szokujące. Im więcej wiedział o HFSG, o fanach oraz o zaangażowaniu klubu w tą sprawę, tym bardziej zacząłem się utożsamiać z LFC. To świetny przykład jedności.
- Fani piłki nożnej są coraz bardzo świadomi w dzisiejszych czasach. W ciągu ostatnich 10 lat było więcej transmisji Premier League w Meksyku, USA i Kanadzie.
- Każdego roku w poważnych gazetach pojawia się notka upamiętniająca. Publiczne przeprosiny Davida Camerona były szeroko publikowane i relacjonowane.
Adrian przebiegł 42 kilometry w wyścigu w pamiątkowej koszulce, na której napisane było "Upamiętniając 96 YNWA". W nocy przed Maratonem, dodał zdjęcie wybranego przez siebie stroju na Twitterze.
W czasie gdy jego gest rozpowszechniał się wśród internetowej społeczności, Meksykanin otrzymywał wiadomości ze wsparciem od fanów z całej kuli ziemskiej. Zwłaszcza po wydarzeniu.
- Trudno mi opisać wsparcie jakie otrzymałem od fanów LFC - dodaje Adrian.
- Noc przed maratonem dodałem na Tweeterze zdjęcie koszulki, w której ostatecznie pobiegłem. Na tyle napisane było "Upamiętniając 96 YNWA".
- Otrzymałem setki wiadomości ze wsparciem od ludzi, których nigdy nie znałem. Brak mi słów, żeby wyrazić moją wdzięczność za wszystkie życzliwe słowa. Jeśli wysłałeś wiadomość i to czytasz... dziękuję!
Dyrektor zarządzający ujawnił, że już planuje drugie upamiętnienie 96 ofiar.
- Myślę nad Maratonem w Londynie dla fundacji związanych z Hillsborough - mówi - moim celem jest czwarta wizyta na Anfield.
- W związku z moją pracą latam do Europy parę razy do roku i dotychczas miałem szczęście rozplanować sobie mecze wokół tych wizyt - mówi Adrian.
- Byłem na Anfield przy trzech okazjach: na meczu z Barceloną w 2007, z Manchesterem United w 2011 oraz z FC Gomel w 2012 roku. Wizyta na Anfield była moim odwiecznym marzeniem. Nigdy nie zapomnę uczucia kiedy tu przybyłem, miałem trzy godziny czasu do meczu.
- Nie mogłem uwierzyć w atmosferę jaka tu panowała. Nie muszę chyba wspominać, że zdzierałem sobie gardło przez cały mecz. Nie wygraliśmy, ale udało nam się zagwarantować awans do następnej rundy dzięki wygranej na Camp Nou. W całym moim życiu tyle się nie uśmiechałem.
- Jedno z moich najlepszych wspomnień na Anfield miało miejsce 6 marca 2011 roku kiedy pokonaliśmy Manchester United 3-1. Kenny Dalglish obchodził wtedy 60 urodziny, a The Kop zaczął śpiewać mu "Sto Lat!". To był dowód na to, że żaden inny klub na świecie nie ma tak wspaniałych kibiców. Czysta klasa!
Komentarze (1)