FA musi być bardziej konsekwentna
[Komentarz do sprawy] Wczoraj FA pokazała w końcu swoje zęby. Kto by o tym pomyślał. Pogryziony został ten, który sam gryzł - i to przez organizację, która znana jest z tego, że brak jej zębów, kiedy chodzi o sprawy dyscyplinarne - pisze Oliver Kay.
Prawda jest taka, że nie ma nic zbyt surowego w dziesięciomeczowym zawieszeniu dla Luisa Suareza. Napastnik Liverpoolu nie tylko pogryzł przeciwnika - co już samo w sobie jest nie do wybaczenia - on zrobił coś podobnego już wcześniej, w 2010 roku, kiedy grał dla Ajaksu, otrzymując karę zawieszenia na siedem meczów. A jednak - co niewiarygodne - on i jego klub poinformowali niezależną komisję FA, że tym razem zawieszenie na trzy mecze będzie wystarczające.
Trzy mecze? Za ugryzienie przeciwnika? Z kim Suarez i Liverpool myślą, że mają do czynienia? Z Angielską Federacją Piłkarską? Tak, to prawda, że Jermain Defoe uniknął kary za pogryzienie Javiera Mascherano, kiedy grał w barwach Tottenhamu Hotspur przeciwko West Ham United, w październiku 2006 roku. Ale to był absurd, który nie mógł się więcej powtórzyć.
Na szczęście od tego wydarzenia FA zmieniła zapis o "wyjątkowych okolicznościach" i jeśli zamiarem było to, by podkreślić, że gryzienie przeciwnika jest po prostu czymś nie do zaakceptowania, to niewielu znajdzie się takich, którzy chcieliby z tym polemizować.
Ostatnie cztery dni w znacznym stopniu wypełnione były przez ludzi, którzy pytali, czy gryzienie jest "naprawdę gorsze" od uderzenia przeciwnika łokciem, albo od ostrego wejścia, mogącego zakończyć czyjąś karierę.
Oczywiście, po wczorajszym oświadczeniu, niektórzy zadają sobie pytanie, czy FA nie wysłała przypadkiem błędnego sygnału. Teoria jest taka, że skoro Suarez został zawieszony tylko na 8 meczów - a John Terry na zaledwie 4 za rasistowskie obrażanie przeciwnika - walka z rasizmem wcale nie jest dla organizacji takim priorytetem, jak to wcześniej sugerowano.
Jak zawsze skończyło się na rozmowach dotyczących niekonsekwencji i wrodzonych wad w systemie dyscyplinarnym FA. Rasizm w stosunku do przeciwnika? Osiem meczów, albo cztery. Uderzenie łokciem? Zawieszenie na trzy, albo w ogóle. Szalony i niebezpieczny wślizg, podobny do tego, który ostatnio miał miejsce w starciu Calluma McManamana i Sergio Aguero? Trzy mecze, albo żadnego. Uderzenie głową i łokciem, doprowadzone do perfekcji przez Marouane Fellainiego? Zawieszenie na trzy mecze. Dziesięć dla ciebie Senor Suarez.
Wyjaśnijmy sobie coś. Ugryzienie innej istoty ludzkiej, nawet podczas starcia w kontaktowym sporcie, jest podłe i niewybaczalne. Popełnienie czegoś takiego dwa razy w ciągu dwu i pół roku, sugeruje tendencje do impulsywnego i agresywnego zachowania, czyli czegoś, co musi zostać ujarzmione. Suarez potrzebuje pomocy i zrozumienia, ale nie sympatii. Zawieszenie na 10 meczów, to właściwy sygnał wysłany do futbolu na wszystkich poziomach - a po pierwsze tego, który ma miejsce w parkach, w niedzielne poranki - zwłaszcza tam określenie "agresywne zachowanie" może być przykrywką dla różnorakich grzechów.
Jednak - jak to już miało wcześniej miejsce z FA - pozostało nam zastanawiać się, czy postępując ostro w tak ważnym przypadku, po raz kolejny ustali pewne standardy, których nie utrzyma.
Patrząc na przypadek Suareza w odosobnieniu, taka kara wydaje się jak najbardziej na miejscu - ugryzienie przeciwnika po raz pierwszy w rugby spowodowałoby zalecane zawieszenie na 12 tygodni - jednak wiadomo, że między dniem dzisiejszym, a końcem sezonu, FA pozwoli jakiemuś piłkarzowi, by uniknął kary za agresywne zachowanie, które będzie o wiele bardziej niebezpieczne dla przeciwnika.
Jeśli długoterminowe zawieszenia są drogą, którą FA chce dalej podążać, to tak bezwzględne podejście musi zostać przyjęte z radością. Jednak FA nie może pokazywać swoich zębów tylko w ekstremalnych przypadkach. Zapis o "wyjątkowych okolicznościach" może być bardzo łatwo zastosowany przy pogryzieniach. Ale to właśnie wtedy kiedy, FA stwierdza, że uderzenie łokciem, albo ostre wejście mogące zakończyć czyjąś karierę piłkarską, nie są czymś wyjątkowym, człowiek odczuwa potrzebę wskazania na coś bardzo prostego: może zostałyby uznane za wyjątkowe, może stałyby się rzadsze, gdyby wiązała się z nimi możliwość ciężkiej kary raczej, niż szansa na jej uniknięcie.
FA musi zrobić coś więcej w tej sprawie, dać jasno do zrozumienia, że brutalne zachowanie nie będzie tolerowane ani na boisku, ani poza nim.
Musi jednak postępować konsekwentnie, sprzeciwiać się przemocy każdego tygodnia, nie tylko wtedy, kiedy seryjni "źli chłopcy", jak Suarez, albo Joey Barton, dostarczają wyjątkowej okazji, by pokazać, jak surowym można być.
Kary dla "Złych Chłopców"
12 meczów Joey Barton, pomocnik Queens Park Rangers, za uderzenie łokciem Carlosa Teveza, kopnięcie kolanem Sergio Aguero i próbę uderzenia głową Vincenta Kompany'ego podczas ostatniego dnia zeszłego sezonu.
11 meczów Paolo Di Canio, napastnik Sheffield Wednesday, za popchnięcie sędziego Paula Alcocka, podczas ligowego meczu we wrześniu 1998 roku.
10 meczów Paul Davis, pomocnik Arsenalu, za uderzenie pięścią Glenna Cockerhilla z Southampton i złamanie mu szczęki - 1988 rok.
8 meczów Ben Thatcher z Manchesteru City, został w 2006 roku zawieszony za straszliwe wejście na Pedro Mendezie, pomocniku Portsmouth.
7 meczów Duncan Ferguson otrzymuje zawieszenie na 7 meczów po tym, jak uderzył pięścią Paula Scharnera, a chwilę później Pascala Chimbonde.
Oliver Kay
Komentarze (6)