SOU
Southampton
Premier League
24.11.2024
15:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 1679

Globalna rodzina LFC – Mongolia


Dorastając w komunistycznej Mongolii, Amarsaikhan Orsoo wkładał wiele wysiłku, by móc śledzić losy ulubionej drużyny w opanowanym przez totalitaryzm kraju.

Jednakże pomimo prawie całkowitego zakazu obejmującego mecze angielskiej ligi nałożonego w latach osiemdziesiątych, który stworzył naprawdę niesprzyjające warunki dla kibiców, czerwona armia Liverpoolu w Mongolii staje się coraz silniejsza.

W dzisiejszym odcinku cyklu zawitamy do stosunkowo mało zaludnionego państwa położonego 5696 mil od Anfield.

Imię i nazwisko: Amarsaikhan Orsoo

Wiek: 42 lata

Miasto/państwo: Ułan Bator, Mongolia

Praca: przewodniczący fanklubu Liverpoolu w swoim kraju i administrator mongolskiego serwisu o klubie.

Dlaczego właśnie Liverpool?

W roku 1982, na czarno-białym telewizorze wyprodukowanym w ZSRR, miałem okazję po raz pierwszy oglądać Mundial i zakochałem się w tym sporcie. Miałem wtedy jedenaście lat. W trakcie reżimu komunistycznego w telewizji nie było zbyt wielkiego wyboru kanałów – mieliśmy dwa. Jednym z nich była Narodowa Stacja Mongolska, a drugim pierwszy program sowiecki i to właśnie na nim transmitowano mistrzostwa. Chociaż nie mogłem zrozumieć, o czym oni tam mówią, uwielbiałem oglądać mecze na żywo. To było jak powiew świeżości dla dzieciaka, który chciał poznawać świat. Tak moje rodzeństwo, jak i kumple kibicowali tym popularnym drużynom: Brazylii, Argentynie i Niemcom Zachodnim, tylko ja się wyłamałem i zdecydowałem wspierać Anglię. Nie pamiętam, dlaczego. Jednakże mieliśmy możliwość śledzenia rozgrywek drużyn z tylko i wyłącznie krajów komunistycznych, co okropnie mnie irytowało. Właśnie tak wyglądają moje najwcześniejsze wspomnienia związane z futbolem. W 2003 roku zacząłem pracę jako menedżer marki Carlsberg w mojej ojczyźnie. Jak wiadomo, był to wtedy główny sponsor Liverpoolu i od tego wszystko się zaczęło. Stąd właśnie wziął się mój nick na forach o piłce nożnej – Carlsberg_mgl.

Jakie jest twoje pierwsze wspomnie związane z LFC?

W latach osiemdziesiątych, kiedy miałem już bzika na punkcie piłki nożnej i spędzałem całe dnie na boisku biegając za futbolówką, nie było zbyt dużego dostępu do informacji o sporcie. W szkole to rosyjski był jedynym dopuszczonym do nauczania językiem obcym, więc osiągnąłem pewną wprawę we władaniu tym językiem i mogłem korzystać z wiadomości podawanych w ichniejszej telewizji. Mój tata piastował wysoki urząd w związku zawodowym i zwykł zamawiać z ZSRR prasę propagującą nurt komunistyczny. Pomijając gazety o tematyce politycznej, były tam też magazyny sportowe, takie jak Sowietskij Sport lub cotygodniowe dodatki o piłce nożnej i hokeju. To wystarczyło, aby poszerzać moją wiedzę o futbolu i języku rosyjskim jednocześnie. Wybierałem głównie artykuły o angielskich drużynach i moją uwagę przykuła zwłaszcza jedna, podobno genialna, nazywana Liverpoolem, mająca świetnego napastnika – Iana Rusha. W każdym numerze można było znaleźć informacje o tym, jak to Liverpool znowu wygrał, a Ian znowu zdobył fantastyczną bramkę.

Jak mieszkańcy twojego kraju radzili sobie kiedyś ze śledzeniem nowinek z Liverpoolu?

Po roku 1990, kiedy odbyła się u nas rewolucja demokratyczna i po siedemdziesięciu latach komunizmu staliśmy się pierwszym państwem o tym ustroju w całej Azji Środkowej, wszystko stało się prostsze, co nie znaczy, że łatwo było przyzwyczaić się do dostępu do informacji, wolności słowa czy nowej polityki gospodarczej. W trakcie wdrażania gospodarki wolnorynkowej, przez pierwszą dekadę wszyscy byli zajęci ciężką pracą, oby tylko związać koniec z końcem – musieliśmy liczyć tylko na siebie i nie było szans na spokojne oglądanie lub uprawianie sportów.

Na szczęście w początkach XXI wieku nasza sytuacja się poprawiła, mogliśmy w końcu wziąć głęboki oddech i ze spokojem ocenić sytuację. Ponadto wtedy Mundial rozgrywany był na naszym kontynencie – w Korei Południowej i Japonii – bliskość tak wielkiej sportowej imprezy była dla nas czymś niesamowitym. Spowodowało to wzrost zainteresowania tą dyscypliną także u nas. Euro 2004 również przyciągnęło przed telewizory rzesze widzów.

Krajowe kanały telewizyjne rozpoczęły transmisję Premier League i Ligi Mistrzów. Pamiętam dzień, w którym cała Mongolia skierowała swą uwagę na Stadion Atatürka, gdzie rozgrywał się finał między włoskim AC Milanem i angielskim Liverpoolem. Dzięki temu rzeszę kibiców the Reds zasiliły setki setki (wiem, wydaje się, że to niewielu, ale w końcu jest nas tylko dwa i pół miliona) moich rodaków.

W naszym fanklubie są też ludzie, których do LFC przyciągnął Michael Owen i jego występ na MŚ we Francji w 1998 roku. Z tego co wiem, pierwszym kibicem Liverpoolu w Mongolii jest pan Otgontsagaan – sekretarz generalny Mongolskiego Komitetu Olimpijskiego. Jego przygoda z kibicowaniem rozpoczęła się od oglądania w akcji Kevina Keegana w połowie lat siedemdziesiątych.

Napotykałeś jakieś trudności przy śledzeniu nowinek czy oglądaniu meczów?

W komunistycznym społeczeństwie, oprócz sowieckich gazet, nie było żadnych źródeł informacji. Nawet telewizja nie dostarczała nam potrzebnych transmisji. Jak już mówiłem, wszystko zmieniło się po rewolucji demokratycznej. Jednakże większość meczów pokazywana była w środku nocy i ciężko było je oglądać, mając w perspektywie poranną pobudkę. Nie chcieliśmy budzić reszty rodziny, więc staraliśmy się nie okazywać głośno radości po zdobyciu bramki przez naszych. Różnica czasowa między Ułan Bator i Liverpoolem to jakieś 7–8 godzin i mecze zazwyczaj rozpoczynają się u nas o jedenastej wieczorem, albo nawet o czwartej rano. Mimo to teraz zawsze na nie czekamy i staramy się nie przegapić żadnego.

Kto był twoim pierwszym piłkarskim bohaterem i dlaczego?

Zdecydowanie Ian Rush! Znając rosyjski ze szkoły, mogłem czytać o nim sporo w prasie. Miał niesamowity dar, co widać było, gdy zdobywał bramki.

Jakie jest twoje ulubione wspomnienie związane z klubem?

W 2011 roku, kiedy Liverpool odwiedził Guangzhou w Chinach w czasie tournée po Azji, miałem akredytację AIPS (Association Internationale de la Presse Sportive, Międzynarodowe Stowarzyszenie Prasy Sportowej), więc mogłem oglądać moich ulubionych zawodników z odległości kilku metrów i uczestniczyć w konferencji prasowej Dalglisha. To niewiarygodne i niezapomniane chwile, najcenniejsze, jakie mam w pamięci.

Co do innych wspomnień, tu, w Mongolii, zaczęliśmy jednoczyć się i oglądać razem mecze w 2009 roku. Przedtem przeżywałem je sam, tłamsząc skrywane emocje (z natury nie jesteśmy zbyt ekspresyjni). W roku 2012 około dwustu z nas zebrało się w pubie, żeby obejrzeć finał Pucharu Ligi. Strasznie cieszyliśmy się z faktu, że wygraliśmy go po raz pierwszy od sześciu lat, świętowaliśmy wtedy do upadłego!

Natomiast zaledwie miesiąc temu spełniło się moje marzenie o zobaczeniu meczu na żywo i był to zdecydowanie jeden z najszczęśliwszych dni w życiu. Oglądanie derbów Merseyside, które były jednocześnie ostatnim meczem Carry i Gerrarda razem, było zbyt emocjonującym doświadczeniem, by opisać je słowami.

Kto jest twoim ulubionym trenerem, jaki kiedykolwiek pracował w Liverpoolu i dlaczego?

Rafael Benítez. Wyniósł drużynę na europejski szczyt. Nawiasem mówiąc, schlebia mi fakt, że niektórzy z członków naszego fanklubu twierdzą, iż jestem do niego podobny.

Co wspominasz jako najgorszy moment w kibicowskiej karierze?

W sezonie 2008/09 niefortunnie przegraliśmy walkę o tytuł. Ciągle myślę, co by było, gdyby… Oprócz tego chciałbym wymazać z pamięci przegrany mecz z o Puchar Anglii sprzed roku. King Kenny był dosłownie o cal od zdobycia dwóch trofeów w tamtym sezonie…

Opisz swoją wizytę na Anfield.

Miałem szczęście zawitać tam wiosną tego roku. Mnóstwo fanów z Mongolii chciałoby być na moim miejscu, ale wcale nie jest to dla nas łatwe, bo pojawia się mnóstwo komplikacji przy uzyskiwaniu wizy do Wielkiej Brytanii. Cały proceder jest długi i zawiły, a na dodatek koszty takiej wycieczki potrafią być horrendalne. Planowaliśmy z fanklubem wybrać się na wycieczkę po Anfield i w końcu ośmiu z nas dostało potrzebne dokumenty za pośrednictwem konsulatu brytyjskiego, więc mogliśmy udać się w wymarzoną podróż. Jestem pewien, że to nie był mój ostatni raz i powtórzę ten wyczyn jeszcze zanim będę za stary, żeby wytrzymać dwanaście godzin w samolocie.

Gdzie byłeś w trakcie meczu w Stambule?

Tej pamiętnej nocy oglądałem mecz sam w moim własnym domu. Wtedy jeszcze nie byliśmy tak zorganizowani, jak teraz, nie mieliśmy miejsca, w którym moglibyśmy się spotykać. Poza tym, u nas zamyka się bary o północy, a mecz zaczynał się nad ranem, piętnaście minut przed trzecią. Zaczęliśmy go fatalnie, ale nie martwiłem się, bo przed nami było jeszcze dużo czasu. Natomiast gdy zbliżała się już przerwa, nie dałem rady tego oglądać. Przerodziło się to w najlepszy powrót w historii futbolu! Oglądanie tego meczu nigdy mnie nie zmęczy, mogę robić to non stop. Czytałem autobiografię Carraghera, w której napisał: – W futbolu nie ma rzeczy nieważnych. To skłoniło mnie do zwrócenia szczególnej uwagi na bramkę Šmicera w tym meczu. Kaká powinien był go pilnować, ale w tym czasie poprawiał sobie ochraniacze. I całe szczęście!

Liverpool ma zorganizowany fanklub także tam, skąd pochodzisz?

Muszę w tym momencie powiedzieć wam o czym wspaniałym: mimo regresu formy zawodników, co przekłada się też na efektywność, liczba fanów w Mongolii wzrasta. Jesteśmy oddani – to u nas wrodzone, jesteśmy lojalni wobec tego, co kochamy i co jest naszą największą wartością. Dlatego tworzymy największą grupę kibiców w Mongolii, a także najbardziej zorganizowaną. Przytoczę kilka informacji na ten temat:

Piętnastego grudnia 2010 roku otworzyliśmy naszą oficjalną stronę internetową, która pozwala tysiącom naszych krajanów cieszyć się z czytania najświeższych informacji w języku ojczystym. Od tego czasu ciężko pracujemy, aby nasi użytkownicy byli informowani o wszystkim na bieżąco. Z dnia na dzień rośniemy w siłę, w tym momencie na forum zarejestrowało się ponad dwa tysiące fanów.

Nasze stowarzyszenie kibiców organizuje też imprezy charytatywne dla dzieci, jak na przykład piesze wycieczki, obozy letnie i zimowe. Liczba zainteresowanych takimi akcjami ciągle rośnie.

Jaka drużyna jest uznawana przez za największego rywala the Reds?

Nie możemy powiedzieć, że to Manchester United. Ich stowarzyszenie nam nie zagraża. To wśród kibiców Chelsea nastąpił swoisty renesans i wiele nowych twarzy zasiliło ich szeregi. Podczas rządów Rafy często zdarzało się nam z nimi wygrywać i chcielibyśmy to kontynuować teraz. To oni są dla nas najgroźniejszym przeciwnikiem.

Jest jakieś miejsce w sieci, w którym szukasz nowinek z Liverpoolu?

Abo zdobyć wiarygodne informacje, korzystamy z oficjalnej strony klubu. Zdarza się nam odwiedzać Sky Sports i Eurosport, a także rosyjskie witryny, które tłumaczymy na nasz język.

Kto jest twoim ulubionym zawodnikiem wśród tych obecnie grających?

Steven Gerrard. Nie ma zbyt wielu piłkarzy, którzy poświęcili się drużynie w takim stopniu, jak on. Miał szansę wzbogacić się znacznie poprzez zmianę barw klubowych, jednak pokazał nam, czym jest wierność i lojalność.

Gdybyś mógł spotkać kogoś związanego z Liverpoolem, kto by to był, i dlaczego?

Jest jeden taki zawodnik… Chciałbym spotkać się z naszym kapitanem. Specjalnie dla niego podróżowałem do Afryki w 2010 roku. Oczekiwałem, że wyjdą z pierwszego miejsca w grupie i zagrają w Rustenburgu, ale tak się nie stało i w końcu wylądowałem na meczu USA – Ghana, gdzie pojawiło się wielu kibiców Anglii i Liverpoolu.

Co sprawia, że jesteś dumny z bycia kibicem LFC?

To wielkie błogosławieństwo, że mogę kibicować najlepszej drużynie na świecie. W dzisiejszych czasach tylko my jesteśmy wierni tradycji. Ciągle wierzę w naszą świetlaną przyszłość na europejskich boiskach, wiem, że to jeszcze przed nami i jestem dumny z faktu, że być może niedługo będę mógł cieszyć się z naszych sukcesów.

Na zakończenie powiedz, co znaczy dla ciebie „the Liverpool way”.

Liverpool jest częścią mojego życia, dostarcza mi i cierpień, i radości. Nie chodzi tylko o wygrywanie. Chodzi o kibicowanie bez względu na wynik, o bycie z naszymi zawodnikami na dobre i na złe. Najważniejszym jest, by śpiewać „You'll never walk alone” prosto z serca.

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (8)

PiotrekB 29.06.2013 10:05 #
...a w następnym odcinku 'Globalnej rodziny LFC' odwiedzimy Grenlandię. Zostańcie z nami! ; )
Urzed 29.06.2013 10:21 #
Mongolia małym państwem? ;)
a prócz tego, to co się rzuciło: Abo i na do datek :)
Czyngis-chan byłby dumny!
1010Arx 29.06.2013 10:35 #
No właśnie... Mongolia to raczej nie jest małe państwo, jedno z 20 największych państw świata;P ponad 1,5 mln km kwadratowych, 5 razy więcej niż Polska, 12 razy więcej niż Anglia, no ale co kto uważa za małe to jego sprawa ;]
Olka1310 29.06.2013 10:53 #
Macie rację, aspekt geograficzny i stylistyczny jednocześnie już załatwiony :).
Urzed 29.06.2013 11:11 #
ależ wybrnęła! :D
Arvedui 29.06.2013 18:04 #
Ta, argentyńska stacja na Antarktydzie, albo Międzynarodowa Stacja Kosmiczna. To byłoby coś :P
buh 29.06.2013 21:24 #
Damn, jako obywatel mongolii musze przyznac ze zaskoczyl mnie news. Czytalem go kilka dni temu na oficjalnej, tym niemniej jest mi milo, iz ktos zadal sobie trud przetlumaczenia, pozornie, niewiele wartego newsa.

Sledze moj rodzimy fanclub i z cala pewnoscia potwierdzam w/w slowa. Organizuja turnieje, akcje charytatywne i naprawde daleko im od typowego niedzielnego kibica z Azji. Ich wiedza czasem i mnie zagina.

Olka1310 29.06.2013 21:46 #
@buh dobrze, że zaznaczyłeś, iż jest on tylko pozornie niewiele wart, bo przecież tak naprawdę - mimo klasycznej sielankowej treści - niesie za sobą ważny przekaz, jak zresztą każde świadectwo prawdziwego kibica Liverpoolu.

Miło, że mamy potwierdzenie słów padających w tym wywiadzie. Nasuwa się wniosek, że skoro kibicowskie początki w Mongolii były tak trudne, teraz tamtejsi mieszkańcy czują silniejszą niż zazwyczaj więź z LFC.

Cóż, obyśmy też mieli się kiedyś czym pochwalić, kiedy ktoś z oficjalnej strony wpadnie na pomysł wywiadu z przedstawicielem sympatyków the Reds w Polsce :D...

Pozostałe aktualności

Obrońca Liverpoolu bliżej powrotu po kontuzji  (0)
21.11.2024 13:45, Bajer_LFC98, thisisanfield.com
Kto był mocno eksploatowany w reprezentacji  (1)
21.11.2024 13:16, BarryAllen, thisisanfield.com
Bednarek nie zagra z Liverpoolem  (20)
20.11.2024 17:49, Mdk66, thisisanfield.com
Statystyki przed meczem z Southampton  (0)
20.11.2024 14:50, Vladyslav_1906, liverpoolfc.com
Michał Gutka specjalnie dla LFC.PL!  (15)
20.11.2024 13:31, Gall1892, własne
Mac Allister, Núñez i Díaz w reprezentacjach  (0)
20.11.2024 12:48, FroncQ, liverpoolfc.com