Z szacunkiem dla Pepe
Rzadko zdarza się, by piłkarz spędził w jednym klubie 8 lat, zwłaszcza w czasach, kiedy arabscy szejkowie wywracają futbolową hierarchię do góry nogami.
Kiedy Rafa Benítez sprowadzał w 2005 roku Pepe Reinę, płacąc Villarreal 8 milionów funtów, wielu kibiców pukało się w głowę. Raz, że w owym czasie były to pieniądze za bramkarza całkiem spore, a dwa, że przecież w drużynie był bohater finału Ligi Mistrzów sprzed zaledwie miesiąca – Jerzy Dudek. Wbrew powszechnej opinii nie tylko w Polsce uważano, że Dudek niesiony ostatnim sukcesem utrzyma pozycję bramkarza numer 1 jeszcze przez długi czas, a ogromny zastrzyk pewności siebie pomoże mu uniknąć trapiących go bolesnych wpadek.
Benítez jednak wiedział co robi – przez cztery lata kolejnych występów na Anfield Reina wyrobił sobie opinię jednego z najlepszych bramkarzy na świecie – Złote Rękawice Premier League zdobywał w latach 2006–2008 trzy razy z rzędu, mając przecież takich konkurentów jak Petr Čech czy Edwin van der Sar. Wszystko zmieniło się po tragicznym dla całego klubu sezonie 2009/2010.
Liverpool pożegnał się z Rafą Benítezem, a nad drużyną zbierały się coraz ciemniejsze chmury – długi ówczesnych właścicieli groziły przejęciem klubu przez komornika. Zatrudniono Roya Hodgsona, który miał wkrótce okazać się największą pomyłką trenerską w historii The Reds. Do drużyny sprowadzono graczy przeciętnych (Poulsen, Konchesky, Jovanović, Meireles) albo wypalonych (Joe Cole), a sprzedano tych, którzy mieli duży wpływ na nie tak dawne dobre wyniki (Mascherano, Benayoun).
Gdzieś pomiędzy tym wszystkim Arsenal złożył za Pepe Reinę ofertę opiewającą na rekordowe 20 milionów funtów. Klub ją odrzucił, a Hiszpan ucieszył się, że w Liverpoolu w niego wierzą i widzą w nim centralną postać na najbliższe lata. Dyrektor wykonawczy Christian Purslow szybko jednak ostudził jego optymizm – po stracie Mascherano i Alonso utrzymanie w drużynie jego i Fernando Torresa było ważnym elementem strategii poszukiwania nowych właścicieli.
Reina i Torres zostali sprowadzeni do roli błyskotek, alufelg i radia z MP3 w ogłoszeniu sprzedaży samochodu. José wspomina w swojej biografii, że poczuł się zdradzony przez klub, któremu dał przecież tak dużo, tamten okres określa jako najmroczniejszy w swoim życiu.
Kolejne trzy lata nie przyniosły poprawy – klub zadomowił się w okolicach 7 – 8 miejsca w tabeli, a Reina równał do jego poziomu. Nigdy tak naprawdę nie podniósł się po tamtym ponurym lecie, popełniał proste błędy, które kosztowały drużynę sporo punktów. Zamiast wygrywać mecze, przysparzał kłopotów. Najgorsze w tym wszystkim było to, że ten dawny Pepe wciąż tam był. On nadal był rosły i szybki, dobrze operował nogami, wspaniale ustawiał graczy w polu karnym, umiał dowodzić drużyną, a na treningach był duszą towarzystwa.
W czerwcu 2013 Liverpool wykupił z Sunderlandu Simona Mignoleta, minimalnie przebijając cenę, jaką niegdyś zapłacono za Reinę. Brendan Rodgers długo wypowiadał się, że Reina o wszystkim wiedział i, że nie może doczekać się konkurencji na swojej pozycji. Całość okazała się tylko zasłoną dymną, bo gdy pojawiła się oferta Napoli, klub niemal natychmiast na nią przystał.
Pepe stał się ofiarą własnego sukcesu – doskonała forma z pierwszych sezonów w Liverpoolu poskutkowała jednym z najwyższych kontraktów w drużynie, a kibice oceniali jego słabą dyspozycję przez pryzmat dawnych występów. Z punktu widzenia klubu wszystko będzie się zgadzało – jest nowy, obiecujący bramkarz, starszy facet bez formy nie będzie obciążał budżetu płacowego siedząc na ławce, a w zależności od finału tej sagi transferowej zainkasuje się za Reinę okrągłą sumkę – w tym roku, lub w następnym.
Z punktu widzenia drużyny jednak wygląda to inaczej – Rodgers traci doświadczonego zawodnika, autorytet dla młokosów tak chętnie wprowadzanych do zespołu, jeden z najważniejszych głosów w szatni. Kolejny, po zakończeniu kariery przez Jamiego Carraghera. Żeby wygrywać trzeba mieć pełen pakiet – młodość i doświadczenie, talent i ciężką pracę, pokorę i zuchwalstwo, odrobinę magii i trochę boiskowej brutalności. Odejście Reiny może zaburzyć niezbędny w drużynie balans.
Niezależnie od formy Reiny w ostatnich latach zawsze myślałem o nim z ogromnym szacunkiem. Rzadko spotykana lojalność, charakter i świadomość, że ten dawny Pepe wciąż gdzieś tam jest nie pozwalały mi się zgodzić z licznymi głosami, że Hiszpana należy sprzedać jak najszybciej, albo posadzić na ławce, by oglądał popisy Brada Jonesa (sic!). Nie tak traktuje się swoich bohaterów, zwłaszcza gdy przeżywają trudny okres i pokazują ludzką twarz. Oczekujemy wierności od zawodników, a sami zachowujemy się nie lepiej – wynosimy graczy na piedestał, by za chwilę okazywać im tylko pogardę.
Mam nadzieję, że decyzja o zmianie klubu była decyzją samego Pepe, a nie betonowych biznesmenów w klubowym zarządzie. Kupiliśmy Mignoleta, jesteś za drogi, tam jest ten twój Rafa, weź się spakuj, Italia czeka. Nie wyobrażam sobie, że człowiek, który był z nami tyle czasu usłyszał takie, bądź podobne słowa. Niezależnie jednak od przyczyn odejścia, należy mu się szacunek, wsparcie i gromkie „dziękujemy”. A nie tylko donośne śpiewy „a Mignolet, a Mignolet, a Mignolet”…
• Autor prowadzi blog http://bartekpisze.wordpress.com/. W tekście prezentuje wyłącznie własne poglądy.
Komentarze (19)
Benitez zrobił dobrze zastępując go.
Poza tym kto jak nie Reina? W ostatnich dziesięciu latach było nie wielu w Liverpoolu, których będę milej wspominał niż tego łysola.
Więc YNWA Pepe.
Reina się wkupił w łaski kibiców dobrą grą, choć i on kiksował czasami (sorry ale w "finale Stevena Gerrarda" w 2006 roku zawalił koszmarnie aż 2 z 3 goli). Jednak był kapitalnym bramkarzem i kibice go polubili/pokochali. Przekonali się do niego. Ci, którzy mieli ogromny sentyment do Dudka, gdy tylko Reina zaczął grać słabo i zawalać nam mecze potrafili bez sentymentu do Pepe mu wytykać te błędy i krytykować go. Po 3 latach takich kiksów większość zwyczajnie ma dosyć, jak widać nasz trener także. Postąpił właściwie.
Nikt tutaj nie obraża Reiny, każdy go szanuje i na pewno każdemu w jakimś stopniu jest przykro. Pozostaje żywić nadzieję że został uczciwie postawiony przed faktami i to on zadecydował że spróbuje swoich sił w Napoli. A nam zostaje życzyć mu wszystkiego najlepszego w Lidze Mistrzów :)
You'll Never Walk Alone Pepe! :)
Jurek nigdy nie zbliżał się nawet do poziomu, jaki przez wiele lat prezentował Reina. Nie mówię też o jego odejściu jako takim, tylko mam nadzieję, że odbyło się z jego inicjatywy, a przynajmniej, że nie wypchnięto go ze względu na zarobki.
@reddsPL, Piotrek97
Na tle ramtego Liverpoolu Hodgsona? To ma być nasz punkt odniesienia? Raul może i był ciekawym zawodnikiem, ale na pewno nie można mówić, by prezentował poziom światowego topu. Przypomnę, że gra teraz w Turcji.
Być może Jurek nie osiągnął takiego poziomu jak Reina, ale trzeba także wziąć pod uwagę, że świetnie statystyki Pepe z pierwszych 3 lat były w znacznym stopniu podyktowane żelazną defensywną jaką wprowadził Benitez, przez co bramkarzowi łatwiej zachować czyste konto.
W końcu nawet najlepszy bramkarz, grający dla przeciętnego zespołu nie będzie miał imponujących statystyk.
Dudek odszedł, bo nie gwarantował równej, dobrej formy przez całą ligową kampanię, analogiczna sytuacja jest z Reiną.
YNWA!!
Co do Reiny to bardzo mi przykro, bo to mój ulubiony zawodnik LFC razem z Gerrardem. No, ale co zrobić. Powodzenia Pepe, My - kibice - nigdy o Tobie nie zapomnimy.