Evans chciał Batistutę na Anfield
Były menedżer Liverpoolu Roy Evans wyjawił w jaki sposób, w latach 90., próbował stworzyć najefektywniejszy duet napastników na świecie dzięki pomocy Robbiego Fowlera.
Gabriel Batistuta zdobył ponad 200 goli we włoskiej lidze dla takich zespołów jak Fiorentina, Roma i Inter Mediolan i straszył formacje defensywne drużyn na całym kontynencie swoją lewą, prawą nogą oraz głową.
Argentyńczyk uczestniczył w trzech Mistrzostwach Świata i zdobył w nich 10 bramek, a ogółem w reprezentacji zdobył 56 goli w 78 meczach, co nadal pozostaje rekordem w jego kraju.
Okazuje się, że „Batigol”, jak go nazywano, miał okazję przenieść się na Anfield jeszcze w czasie gry w Serie A.
– Wiele mówiono o tym, że mógłby się gdzieś przenieść – powiedział Evans.
– Byliśmy zainteresowani, prowadzone były rozmowy pomiędzy Liverpoolem a jego klubem. On również był zainteresowany, ale niestety to nie wypaliło.
– To jedna z takich sytuacji, w których zgłasza się zapytanie o zawodnika i na tym się kończy. Jestem pewien, że okazałby się świetnym transferem, gdyby do nas dołączył.
Dzięki Fowlerowi, który grając pod skrzydłami Evansa w latach 1994–1997, trzy sezony z rzędu pokonywał barierę 30 bramek dla Liverpoolu, The Reds regularnie włączali się w walkę o mistrzostwo Premier League.
Zapytany o to, czy dodatek w postaci Batistuty zrobiłby różnicę w jego ambitnym, młodym zespole, 64 latek odpowiedział filozoficznie.
– Nigdy się nie dowiemy. Jako menedżer zawsze chcesz mieć kolejnych zawodników, ponieważ obawiasz się o utratę formy swoich piłkarzy bądź kontuzje.
– Zawsze starasz się wzmocnić zespół. Może by to coś zmieniło, może nie. Swego czasu staraliśmy się również o takich zawodników jak Teddy Sheringham.
– Teddy był bardzo interesującym zawodnikiem, miał wtedy może 29 – 30 lat. Polityka klubowa zabraniała jednak kupowania starszych piłkarzy. Jak się okazało, przeszedł następnie do Manchesteru United i rozegrał sześć czy siedem znakomitych lat.
– Czasami nie zauważa się pewnych rzeczy. Myślę, że wniósłby wiele doświadczenia do zespołu. Mieliśmy doświadczonych zawodników, takich jak John Barnes i Ian Rush, ale Teddy Sheringham, byłby kolejnym doświadczonym graczem.
– Zawsze szuka się kolejnych piłkarzy i pyta o różne aspekty. W tych latach w Liverpoolu interesy załatwiane były za zamkniętymi drzwiami. Nic nie przeciekało do prasy.
– W dzisiejszych czasach, gdy prasa wisi nad głową 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, ciężej jest menedżerom w tych sprawach. Składa się zapytania o wielu piłkarzy.
– Kiedy Marcel Desailly się przenosił, próbowaliśmy go kupić. Jedyna rzecz, która nas powstrzymała, to jego chęć mieszkania w Londynie, to było dla niego najważniejsze.
– Myślę, że był zainteresowany naszym klubem, ale nie wyszło. Czasami się wygrywa, a czasem przegrywa.
Komentarze (1)