Agger o lojalności wobec Liverpoolu
Daniel Agger trzymał się swoich zasad mimo zainteresowania ze strony Barcelony. Jeśli chodzi o Duńczyka, jego podpis na kontrakcie jest tak trwały jak tatuaż na skórze.
Lojalność obrońcy została poddana próbie w ostatnim okienku letnim, gdy Barca zaoferowała mu możliwość gry w Lidze Mistrzów, o którą bezustannie walczył. Jednakże defensor Liverpoolu nie zmienił swoich postanowień i nawet szansa dołączenia do swojego wymarzonego klubu z dzieciństwa nie zdołała go zmusić do złamania obietnic.
– Takie sytuacje zawsze będą kusić. Nie byłbym człowiekiem, gdyby nie robiło to na mnie wrażenia. Jednakże trzymam się swoich zasad. Jeśli mam tu kontrakt jeszcze przez dwa czy trzy sezony i klub mnie potrzebuje, to nie odejdę. Podpisując umowę związałem się z drużyną, przyznałem, że będę tu przez kolejne cztery lata. Nie mogę się nagle odwrócić, zmienić zdania i powiedzieć, iż nie chcę dłużej grać w tym klubie.
– Z drugiej strony, wszystko mogłoby się potoczyć inaczej, gdyby klub stwierdził, iż najlepszym rozwiązaniem dla obu stron byłoby rozstanie. Wtedy bez wątpienia to Barcelona byłaby najsłuszniejszym kierunkiem. Jednakże klub powiedział mi wprost, iż nie chce mojego odejścia. Muszę przyznać, że była to kusząca propozycja, ale jest to całkiem naturalne. Wystarczyło mi jednak, że Liverpool przyznał, iż dalej chce ze mną współpracować. Jestem tutaj szczęśliwy, moja rodzina także – to bardzo komfortowa sytuacja.
W czasach, gdy nieliczni wciąż wierzą w wiążący charakter kontraktów piłkarskich, odmowa kapitana Danii wobec ofert Barcelony i Manchesteru City jest najlepszym potwierdzeniem przywiązania do swoich wartości, bezustannie wspominanych przez niego podczas ekskluzywnego wywiadu. Zawsze powściągliwy, skromny i świecący przykładem dla innych Agger ożywia się przy każdej dyskusji na temat swoich wierzeń i filozofii, których piłka nożna powinna się trzymać.
Jako obrońca przyzwyczajony do wolnego rozgrywania piłki paradoksalnie wyróżnia się niezwykłą dyscypliną sportową. Jego styl idealnie komponuje się z filozofią konsekwentnie wprowadzaną do drużyny przez Brendana Rodgersa. Jednakże podczas krótkiej kadencji Roya Hodgsona, Agger został poproszony o bardziej bezpośrednią grę, coś, co sprawiało 28-latkowi nieco kłopotów.
– Potrafię się dostosować do tego. Każdy jest w stanie grać w ten sposób. Trzymaliśmy się tego, bo była to najłatwiejsza opcja, jednak nie czułem się z tym dobrze.
– Czasem jestem zmuszony rozegrać piłkę bardziej bezpośrednio, ale staram się znaleźć jakiś balans między różnymi stylami. Prawdopodobnie nie jestem najlepszą osobą do takiej gry. Znalazłoby się mnóstwo osób lepszych ode mnie. U Brendana najważniejsze jest posiadanie piłki. Wiem, że nie zawsze drużyna, która kontroluje większość spotkania, zwycięża. Jednakże logika sugeruje, iż utrzymując się przy piłce, zmniejszamy szansę rywali na strzelenie bramki. Ponadto, jest nam o wiele łatwiej zdobyć gola, gdy dyktujemy warunki gry z 70-procentowym posiadaniem.
– Tradycja odgrywa kluczową rolę w tym klubie. Wszystko obraca się wokół niej, ale nie przeczę, iż każdy menadżer, który tu pracował, miał własny pomysł na prowadzenie klubu. Jako piłkarz muszę być w stanie dostosować się do zamysłu trenera. Z Brendanem jest o wiele łatwiej, gdyż wymaga od nas przede wszystkim ciężkiej pracy. Chce także, abyśmy grali według filozofii, która zupełnie mi odpowiada.
– Dlatego jest mi o wiele łatwiej niż wtedy, gdy staraliśmy się grać bardziej bezpośrednio. Każdy musi się jakoś przystosować, ale nikt nie jest w stanie kompletnie zmienić swoich preferencji, łatwo wówczas się zatracić i stać się całkiem innym, wręcz obcym piłkarzem. Mam powody, dla których tu jestem i wierzę też, że coś musiało się przyczynić do decyzji o sprowadzeniu mnie do Liverpoolu.
Poza trwającymi przygotowaniami przed jutrzejszym starciem z Evertonem na Goodison Park, Agger pracuje także nad własną fundacją, wspierającą finansowo telefon zaufania dla poszkodowanych dzieci w rodzimej Danii. Poświęcony czas przyczynił się do subtelnej zmiany jego spojrzenia na świat, zwłaszcza pod względem uprzywilejowanego życia, które prowadzi jako profesjonalny piłkarz. Jednakże przyznaje, iż w białej gorączce derbów Merseyside najważniejsze będzie osiągnięcie korzystnego rezultatu w pojedynku z miejscowymi rywalami.
– Patrzę na swoje dzieci i zdaję sobie sprawę z tego, że cieszą się świetnym życiem. Jednak myślę także o tych wszystkich, którzy znajdują się w gorszym położeniu. Nie jest to sprawiedliwe, albowiem nikt nie wybiera swoich korzeni. Los decyduje za nich w tej kwestii. Piłka nożna nie jest najważniejsza. Z drugiej strony łatwiej to powiedzieć, gdy siedzi się tutaj. Na boisku zapomina się o wszystkim.
– Zdaję sobie sprawę z tego, że są rzeczy bardziej istotne. Przed najważniejszymi spotkaniami wszystko wydaje się inne, zwłaszcza przed tymi meczami, w których rywalizacja jest ogromna, a piłkarze momentami boją się podjąć wyzwanie. Jednakże prawda jest taka, że wraz z powrotem do codzienności powraca także odpowiedzialność i myśli o innych ludziach. Praca w fundacji wydaję się całkiem prosta, mam wrażenie, że radzę sobie z tym i czuję, iż mogę zrobić różnicę – polepszyć czyjąś sytuację. Piłka nożna dała mi wiele. Prowadzę godne życie, moim dzieciom niczego nie brakuje, ale nie mogę przestać myśleć o tym, iż niektórzy zaczęli znacznie gorzej.
– Znam gościa, który pracował nad oprogramowaniem antywirusowym. Dostał za darmo program od jednego z najlepszych twórców antywirusów. Gdy wejdziesz na stronę charityantivirus.com pojawią się dwa okienka. Jedno pozwala ci na darmowe pobranie oprogramowania, a drugie prosi cię o zapłacenie możliwie najwyższej kwoty za ten sam program. Staramy się trafić do świadomości ludzi i pokazać im, że ofiarowanie nawet 1 funta może zrobić różnicę. Pieniądze są przeznaczane przede wszystkim na dzieci, które są w potrzebie. Wiem, że nie jestem w stanie pomóc im wszystkim, jednak są rzeczy, które mogę zmienić.
Tony Barrett
Komentarze (7)
SZACUN panie Daniel!
W meczu z Fulham miales okazje :)