Z murawy Anfield na pola frontu
W sierpniu przypadała setna rocznica wybuchu I wojny światowej. Aby uczcić to wydarzenie, William Hughes podjął się spojrzenia wstecz, by dostrzec jak konflikt ten wpłynął na Liverpool FC i piłkę nożną w Wielkiej Brytanii.
Lato 1914 roku. Pomimo iż Liverpool zakończył ostatecznie sezon na przeciętnej 16 pozycji w ramach rozgrywek First Division, pierwszy występ w finale FA Cup – mimo ostatecznej porażki z Burnley na stadionie Crystal Palace – dał zespołowi Toma Watsona wiarę w zbliżające się lepsze czasy.
Jakkolwiek perspektywa wojny rzuciła długi cień, który objawiał się tym, że sport przyciągał szeroko pojętą krytykę na obszarze Merseyside, jak i poza nim. Football League, której prezydentem był prezes LFC, John McKenna, planowała nowy sezon jak zwykle – kierując się popularnym przekonaniem panującym w całym kraju, iż wrogie działania zakończą się przez Bożym Narodzeniem. McKenna ogłosił, że piłkarze klubu ofiarowali się oddawać 12,5% swoich zarobków na poczet funduszu wojennego War Fund aż do zakończenia konfliktu. We wrześniu 1914 roku powiedział on w wywiadzie dla prasy: - Nasi chłopcy niepokoją się faktem, że powinni być poddani wojskowemu szkoleniu; zarówno oni, jak i my sami z radością przyjęliśmy decyzję ligi [aby kontynuować rozgrywki i upewnić się, że piłkarze ćwiczą w kierunku służby wojskowej]. Powinniśmy niedługo ujrzeć zamiary przekute w czyny.
Pomimo tych zapewnień, stanowisko zajęte przez środowisko piłkarskie spotkało się z odrzuceniem. Z jednej strony władze piłkarskie oskarżano o tchórzostwo, z drugiej – zadawano pytania odnośnie tych, którzy pojawiali się na meczach. Prawie trzy lata później list do gazety The Daily Post w marcu 1917 roku wyjawił niepewność co do kwestii derbów na Goodison Park: „Tłum w liczbie 25 tys. ludzi obejrzał mecz piłkarski pomiędzy Evertonem i Liverpoolem. Znaczny odsetek tego zgromadzenia musiał znajdować się w wieku, w którym jest się zdatnym do walki”.
W książce Red Men, swojej biografii LFC, autor John Williams orzekł, iż przed marcem 1915 zaledwie 122 z 1800 zawodowych piłkarzy zdecydowało się wstąpić do armii. Kontrargumentem dla tego stwierdzenia było to, iż mecze dostarczały dobrej rozrywki i możliwości oderwania się od realiów wojny. List opublikowany w lokalnej prasie głosił: „Nasze dwa kluby obdarzone są dużą uwagą ze strony kochających futbol społeczności tego miasta i okolic, co zwyczajnie jest dowodem na to, że władze zachowały się mądrze, gdy zadecydowały o kontynuowaniu rozgrywek w trakcie trwania wojny.
„Pozbawieni [części] swoich wynagrodzeń, nasi piłkarze za jednym zamachem zaangażowali się w prace zaopatrzeniowe i inne zajęcia wyznaczone przez rząd, a ponadto wyszli naprzeciw tysiącom ludzi i zapewnili im wspaniałą rozrywkę każdego tygodniu zarówno na Anfield, jak i na Goodison Park."
List wskazywał ponadto, że pośród kibiców znalazło się wielu pełniących służbę żołnierzy: „To kwestia powszechnej wiedzy wśród tych, którzy zawitali na nasze stadiony w obecnym sezonie, iż znajdowała się tam znaczna liczba ludzi w ubraniach koloru khaki. Tym uprzejmym panom przyznano specjalne wejściówki; zostali wpuszczeni bez uiszczania opłaty, a rannym bohaterom okazano specjalne przywileje po tym, jak wrócili do swych domów po spełnieniu obowiązku na froncie, stając się okaleczonymi i niepełnosprawnymi, a którzy potrzebowali tej odrobiny rozrywki, która pomogłaby im zapomnieć o horrorach wojny."
Jednakże w kontraście do powyższego, związek rugby zawiesił swoje rozgrywki natychmiast w celu zaangażowania się w działania wojenne.
W meczu Liverpoolu przeciwko Manchesterowi United w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia 1914 roku, karty cenzusu [dla rejestracji poborowych] zostały rozdane, jednak zaledwie 1 z 16 tys. został zwrócony.
23 kwietnia 1915 roku rada Football Association ogłosiła formalne zawieszenie rozgrywek na kolejny sezon, pomimo że na zebraniu zarządu ustalono wariant regionalny w celu podtrzymania morale w państwie. Pomimo faktu, iż program rozgrywek był nieco chaotyczny i wiele spotkań trwało tylko 80 minut, McKenna wyraził swoje poparcie dla planu: - Czujemy się w obowiązku względem piłki nożnej i tych, którzy z konieczności muszą pozostać w domach.
Następny miesiąc, maj 1915, okazał się trudny dla klubu i miasta. Menedżer LFC, Watson, zmarł nagle wskutek zapalenia płuc, co poskutkowało wystosowaniem przez klub listu do wdowy po Watsonie, w którym pisano o „niepowetowanej stracie”, którą odczuwano. Następnego dnia, w jednym z najstraszniejszych przykładów działań wojennych na morzu, zatopiony został liniowiec Lusitania płynący z Nowego Jorku do Liverpoolu. Storpedowany przez niemiecki okręt podwodny w pobliżu Kinsale w południowej Irlandii pochłonął życia 1201 znajdujących się na nim osób. Zatopienie spowodowało wybuch gniewu na skalę międzynarodową – nastąpiły zamieszki w Liverpoolu i Londynie, podobnie jak w innych miastach na całym świecie.
Rząd niemiecki utrzymywał, że Lusitania przewoziła zaopatrzenie dla wojska i że są na to dowody. Jednakże późniejsze śledztwa przeprowadzone przez Brytyjczyków i Amerykanów wyjawiły, że zatopienia dokonano bezpodstawnie. Bez względu na to tragedia ta zdewastowała blisko związane ze sobą społeczności doków Liverpoolu, w których mieszkała większość załogi statku. Łącznie zmarło 404 marynarzy. Jedną z 15-tonowych śrub silnika, które napędzały Lusitanię, można teraz oglądać na nabrzeżu miasta.
Wraz z rozwojem wojny, problemy finansowe uderzyły w kraj. LFC otrzymał prośby o wsparcie od swoich byłych piłkarzy. Zapisy w klubowych księgach ukazują, że wiele z decyzji o przyznaniu pomocy zostało podjętych wraz z Evertonem. W lutym 1916 roku postanowiono ubezpieczyć Anfield od nalotów samolotowych.
Na ile ukazują to zapisy, 13 piłkarzy zarejestrowanych w LFC poniosło śmierć na wojnie. Jednym z tych, którzy odeszli był napastnik John Tosswill. Dnia 2 października 1915 na łamach Liverpool Echo pojawił się następujący nekrolog: „Lubiany kolega, nieco ekscentryczny, głuchy i klasowy piłkarz. To jak ktoś mógłby podsumować kaprala J. S. Tosswilla, którego śmierć ogłoszono dzisiejszego ranka. Jego problemy ze słuchem powodowały pewne ciekawe zdarzenia w trakcie meczów, gdyż nie słyszał on sygnałów sędziego i zdarzało się, że strzelał bramki w momencie, gdy wszyscy inni oczekiwali na wykonanie rzutu wolnego!
Jedna z bardziej podnoszących na duchu historii z okresu wojny nawiązuje do obrońcy Toma Bromilowa. Urodzony w Liverpoolu, zbliżał się do swoich 24 urodzin, gdy został zdemobilizowany i w momencie opuszczania armii poprosił Liverpool o przyjęcie go na testy. Ówczesny sekretarz klubu George Patterson wspominał to zdarzenie tak: „Jego podpis został pozyskany w niezwykle dziwnych okolicznościach. Przybył do klubu w mundurze w trakcie wojny i poprosił o szansę gry. Zapytałem trenera drugiej drużyny, George'a Fleminga, jak u niego wygląda sytuacja, a ten odparł, że ma miejsce dla jednego zawodnika więcej. Bromilow zagrał na prawym skrzydle i okazał się natychmiastowym sukcesem. Gdy wojna dobiegła końca, podpisał profesjonalny kontrakt. Ostatecznie zajął miejsce w pierwszej drużynie, gdy Bill Lacey rozgrywał mecz w reprezentacji Irlandii. To jeden z najszczęśliwszych transferów, jakich dokonałem.
Bromilow zagrał 23 razy podczas swojego debiutanckiego sezonu i opuścił ledwie pięć meczów przez trzy następne, w których klub wywalczył swoje trzecie i czwarte mistrzostwa kraju w następujących po sobie sezonach (1922 i 1923).
Tom był regularnym bywalcem obrony Liverpoolu przez resztę dekady, rozgrywając swój ostatni mecz przeciwko Blackburn w ostatnim dniu rozgrywek 1929/30. Przez półtorej dekady zanotował 375 meczów w czerwonej koszulce, strzelając 11 bramek. Zagrał ponadto pięciokrotnie w reprezentacji Anglii.
Wreszcie był też „Graceful Arthur” - pseudonim skrzydłowego Arthura Goddarda, który zachwycał Anfield podczas tego niespokojnego czasu. Pozyskany z Glossop North End, przed wojną rozegrał 414 spotkań i strzelił 77 goli, dorzucając do tego kolejne 69 występów w trakcie konfliktu. Kapitan i wierny sługa klubu, był prawdopodobnie pierwszym człowiekiem, który pozostawił ślad magii na koszulce Liverpoolu z numerem 7.
William Hughes
Komentarze (4)