Luis: Klub jest w dobrych rękach
Luis Suárez powiedział, że Liverpool znajduje się w „dobrych rękach” w osobie menedżera – Brendana Rodgersa na pokładzie. Urugwajczyk pochwalił bossa the Reds, mówiąc, iż dzięki jego osobie, rozwinął się jako piłkarz i człowiek. The Guardian zaprezentował w tym tygodniu fragmenty biografii napastnika Barcelony, w której wypowiada się o pracy z Brendanem Rodgersem i początkowym sceptycyzmie na pierwszym etapie wspólnej pracy.
– Liverpool jest naprawdę w dobrych rękach pod wodzą Rodgersa. Sposób, w jaki prowadzi klub, jest naprawdę imponujący. Jestem przekonany, że jego metody pracy z piłkarzami długo będą cieszyły się powodzeniem.
– Był taki moment w czasie mojego pierwszego spotkania z nim… spojrzałem na Brendana i pomyślałem sobie: „Facet ma rację”. Wyjaśnił mi szczegółowo, jakiej gry oczekuje od swojego zespołu. Wszystko miało swoje miejsce i cel. Cała układanka Rodgersa miała sens i byłem co do tego całkowicie przekonany.
– Gdy było wiadomo, że Kenny opuści klub, rozpoczęły się wszelakie pogłoski na temat osoby, która zastąpi go w naszym zespole. Dla piłkarza to może być niepokojące, gdyż tak naprawdę, nie zawsze wiesz, co dokładnie dzieje się za kulisami. Czytasz różne historie w prasie, a co innego może dziać się w twoim zespole w rzeczywistości.
– Wkrótce pojawił się Brendan Rodgers i trzeba powiedzieć, że nie był to tak menedżer z wielkim nazwiskiem. Nie miałem zbyt wielkiej wiedzy na temat tego szkoleniowca. Wiedziałem, że prowadził Swansea – ekipę która wyróżniała się z uwagi na atrakcyjny dla oka styl gry. Jednak nie tylko Łabędzie grały dobrze spośród beniaminków, jakie sezon wcześniej awansowały do Premier League. Naszym ostatnim spotkaniem w sezonie 2011/2012 był właśnie wyjazd do Swansea.
– Wpadłem po meczu na Brendana w jednym z korytarzy i powiedział do mnie: „Jesteś doskonałym piłkarzem, gratuluję”. Pamiętam, iż pomyślałem sobie wtedy: „Interesujące, menadżer Swansea, mówiący w języku hiszpańskim”.
– Odbyłem z nim pierwszą rozmowę w Melwood niedługo po tym, jak został ogłoszony nowym menedżerem Liverpoolu. Nie była to jakaś specjalnie długa pogawędka. Rozmawialiśmy o aktualnych sprawach klubu, boss chciał także pomówić o zainteresowaniu ze strony Juventusu, dając mi do zrozumienia, że nie ma szans na takie rozwiązanie.
– Brendan na początku porozumiewał się ze mną po hiszpańsku. Powiedział, by dać mu czas i szansę na zrealizowanie jego stylu i wdrożenie tego, czego pragnie w grze Liverpoolu. To mi bardzo odpowiadało. Boss tłumaczył, że nie chce grać długimi podaniami, chciał, by piłkarze utrzymywali piłkę przy nodze, grali szybkimi podaniami, prezentując ofensywny futbol. Pamiętam jak mówił: „To naprawdę nie jest skomplikowane, by wyjść z linii defensywy, wymieniając szybko piłkę po ziemi”.
– Zaczynało być dla mnie jasne, że wszystko się zmienia. W pigułce, jego filozofia wyglądała tak: jest czwórka piłkarzy w linii obrony i bramkarz, którym wówczas był Pepe Reina, potrafiący grać nogami. Poza polem karnym działa dwójka stoperów, a także jest obecny środkowy pomocnik, który często zbiega po piłkę. Gdy jest kryty, jego rolę spełnia ktoś inny. Jeśli pomiędzy bramkarzem i pomocą jest 30 metrów wolnej przestrzeni, a piłkarze są dobrzy z piłką przy nodze, to drużyna przeciwna będzie zakładała pressing maksymalnie dwoma zawodnikami.
– Jeśli będziesz dobrze podawał i skutecznie się ustawiał to odebranie ci piłki stanie się niemożliwe. Dlaczego? Rywale będą przez nas osaczeni. Wykorzystamy otwarte linie podań, którymi będziemy przesuwać się wgłąb boiska. Pomocnik cofa się, czym uwalnia środkowych obrońców i otwiera ich na grę po bokach, bramkarz zostaje zawodnikiem grającym w polu, w ten sposób będziemy wyprowadzać piłkę do przodu. Słuchałem go i wszystko kupiłem. To wydawało się takie proste, ale do tej pory nikt z kim pracowałem nie podszedł do tego w taki sposób. „Ma rację” – pomyślałem. Biorąc pod uwagę zawodników, jakimi dysponuje i grę Pepe Reiny z futbolówką przy nodze, nikt nie będzie w stanie odebrać piłki Liverpoolowi na tych trzydziestu metrach. Chyba, że sami popełnimy jakiś głupi błąd.
– W ciągu pierwszych tygodni wspólnej pracy te idee wpajane przez szkoleniowca były dla nas największą podstawą. Od samego początku byłem do nich w pełni przekonany. Metody miały naprawdę sens i chociaż wyniki nie były od razu najlepsze, to widziałem znaczną poprawę w grze zespołu. Byłem tym faktem szczerze podbudowany. Graliśmy z piłką przy nodze, szybko wymieniając podania, a gdy traciliśmy ją, momentalnie zakładaliśmy rywalom pressing, by odzyskać posiadanie. Menedżer zawsze powtarzał, by nie panikować, spokojnie robić swoje i czekać na odpowiednie szanse. Mówił, by szukać sobie wolnej przestrzeni na boisku.
Urugwajczyk pisał także w swej biografii o problemach z dopasowaniem do gry w ataku Liverpoolu – Andy’ego Carrolla. Wyraził także rozczarowanie z faktu, iż para napastników otrzymywała zbyt mało okazji grania w duecie.
– Brendan wiedział, że jestem ruchliwym napastnikiem i że często pracuję poza polem karnym, szukam miejsca, ruszam się. Nie byłbym dobrym celem dla skrzydłowych, jeśli chodzi o dośrodkowania.
– Co innego Andy Carroll. Każdy trener ma swój preferowany tym zawodnika i biorąc pod uwagę to, co oferował Andy, nie było dziwne, że Brendan nie widział dla niego miejsca w swoich planach.
– Andy jest wysoki, silny i dobry w powietrzu. Uważam, że ludzie mylili się co do niego. Był też dobry technicznie. Potrafi uderzyć piłkę bardzo mocno i czysto swoją lewą nogą. Na treningach byłem pełen podziwu wobec mocy z jaką oddawał strzały. Szkoda, że kontuzje skróciły nasz czas wspólnej gry w pierwszym sezonie w Liverpoolu.
– Nie pasuje jednak do gry na krótkich dystansach, opartej na podaniach. Chciał przebić się do reprezentacji Anglii, więc liczył na jak najwięcej minut, a to oznaczało konieczność szukania nowego klubu. Dołączył do West Hamu w ramach wypożyczenia. Trener był z nim szczery, a to zawsze najlepsza droga: jeśli nie będziesz wystawiał gracza, to powiedz mu o tym.
– Coś podobnego stało się z Charliem Adamem. Jego odejście dobrze podziałało na grę zespołu w środku pola. Grał zbyt wolno, a boss wymagał szybszej, bardziej kombinacyjnej gry.
Suárez był pod wrażeniem postępu, jaki pod wodzą Rodgersa zanotował obecny wicekapitan – Jordan Henderson. Napastnik reprezentacji Urugwaju chwali także Joego Allena, nazywanego „walijskim Xavim”.
– Zmianę naszego stylu gry symbolizowało przyjście Joego Allena ze Swansea. Brendan opisywał go jako „walijskiego Xaviego”. Nigdy nie jest łatwo grać wobec takich porównań, ale on zaliczył znakomity początek w Liverpoolu, pamiętam jego pierwszych 10 spotkań. To był świetny ruch transferowy bossa.
– Trener znał go dobrze z czasów wspólnej pracy w Swansea. Jego start w Liverpoolu był niesamowity. Świetnie kontrolował piłkę, doskonale rozumiał etos pracy Rodgersa i znakomicie zabezpieczał naszą pomoc. Przede wszystkim od samego początku wiedział, o co chodzi Brendanowi, z kolei Stevie i Jordan mieli dopiero przed sobą proces dostosowania się do nowego sposobu gry.
– W przypadku Jordana kapitalnym dowodem, osiąganych przez niego postępów jest miniony sezon. Henderson bardzo się zmienił w przeciągu ostatnich miesięcy. Być może na początku chciał poprawić zbyt wiele elementów jednocześnie. Jest inteligentnym facetem i wiele się nauczył w pierwszym sezonie pracy z Rodgersem, nawet kiedy nie grał zbyt często.
– Oglądałem jego grę w kolejnej kampanii i byłem pod wielkim wrażeniem jego postępów. Lepiej podawał, grał spokojniej i mądrzej. Potrafił lepiej wyczuć poruszanie się w przedniej formacji Daniela Sturridge’a, także ze mną rozumiał się coraz lepiej.
– Jordan znakomicie odpowiedział krytykom swoją postawą na boisku. Ma odpowiedni charakter i przy współpracy z menedżerem Brendan zmienił go w lepszego piłkarza. On potrafi zrobić to z każdym – podsumował.
Komentarze (12)
Z drugiej strony w Liverpoolu był numerem 1, zawodnikiem, który miał ustawiony cały zespół pod siebie. Poza tym gwiazda ligi, król strzelców, wszyscy o nim mówili i to w dobrych słowach (zanim ugryzł Chielliniego)
A w Barcelonie cóż... zawsze będzie w cieniu Messiego, Neymara, nawet Iniesty czy Xaviego. Nie mówiąc o rywalach zza miedzy czyli Ronaldo, Jamesie, Bale'u etc.
Chociaż jeden i drugi był u nas wybitny