SG podsumowuje 17 lat w Liverpoolu
Steven Gerrard odbył dziś w Melwood pożegnalną konferencję prasową. W sobotę kapitan rozegra swój ostatni mecz na Anfield. Oto, co powiedział nam o siedemnastu lat spędzonych w barwach Liverpool Football Club.
Steven, jak się czujesz żegnając Anfield?
Dobrze, oczekuję tego pożegnania. Nie mogę się doczekać samego meczu, jestem zdeterminowany żeby go wygrać. Chcę zakończyć swoją przygodę z Anfield z podniesionym czołem, tuż obok naszych kibiców. Nie ma od tego ucieczki, w końcu przyjdzie końcowy gwizdek i zakończenie spotkania. Dostanę szansę na pożegnanie, to będzie dla mnie bardzo emocjonalny moment.
Mówiłeś o swoim żalu z powodu niepowodzenia w zdobyciu mistrzostwa Anglii w barwach Liverpoolu. Jak teraz patrzysz na 17 lat, które tutaj spędziłeś?
Jestem naprawdę dumny z tego, co udało mi się osiągnąć z Liverpoolem. Wygrałem wiele trofeów, mam wspaniałe wspomnienia. Premier League jest w tym wszystkim zgrzytem, ale teraz nie mogę już z tym nic zrobić. Odchodzę mając ten żal, ale muszę spojrzeć na swoją przeszłość w szerszej perspektywie. Jako chłopiec marzyłem o tym, żeby chociaż raz zagrać w barwach Liverpoolu, w chwili kiedy wypowiadam te słowa mam na koncie 708 występów. Osiągnąłem o wiele, wiele więcej niż mogłem przypuszczać.
Jeśli chodzi o przyszłość klubu, jak oceniasz jego obecny postęp? Czego potrzeba, żeby upewnić się, ze zeszłoroczna walka o tytuł nie była jednorazowym zrywem?
W każdym sezonie klub stara się wzmocnić skład jakościowymi zawodnikami, aby móc rzucić wyzwanie innym zespołom i powalczyć o trofea. Myślę, że choć w tegorocznych rozgrywkach czegoś nam zabrakło, to udało nam się zbudować rdzeń zespołu z piłkarzy o ogromnym potencjale. Mam nadzieję, że właściciele znowu poprą Brendana i sprowadzą kolejne ogniwa o jakości, która pomoże nam w wykonaniu następnego kroku. Zabrakło nam bardzo niewiele w tegorocznych rozgrywkach pucharowych, jesteśmy także blisko czołowej czwórki w lidze, a to wszystko po utracie najlepszego piłkarza na świecie w ubiegłym roku - Luisa Suareza. Przez większość sezonu nie mieliśmy też możliwości grania z Danielem Sturridgem. Sądzę, że jak na takie warunki poradziliśmy sobie całkiem nieźle. W następnym roku z pewnością będzie lepiej.
Przypuszczam, że możliwość pożegnania kariery z Liverpoolem na Anfield będzie dla ciebie miła, ale znając twój charakter z pewnością myślisz już o grze w ostatnim meczu sezonu.
Musiałbyś zapytać o to Brendana, ale tak, chciałbym grać w każdej możliwej minucie, on dobrze o tym wie, myślę, że wy także jesteście tego pewni. Zamierzam zaprezentować się z najlepszej strony w weekendowym spotkaniu, spróbuję wygrać i godnie pożegnać się zarówno z każdym na Anfield, jak i z kibicami na całym świecie. Oczywiście chciałbym wziąć udział w meczu przeciwko Stoke.
Zdominowałeś ten tydzień, udzieliłeś ogromnej liczby wywiadów. Nie sądzę, żeby ta sala konferencyjna kiedykolwiek była bardziej zapełniona niż teraz. Jak znosisz całą skupioną na tobie uwagę?
Nieszczególnie zabiegam o uwagę, jednak współczuję moim kolegom z drużyny. Oczywiście, reflektory skupiły się na mnie bardziej niż kiedykolwiek, podobnie będzie podczas weekendu. Kiedy zabrzmi pierwszy gwizdek to wszystko ucichnie, trzeba będzie skupić się na zespole tak, aby wywalczyć trzy punkty. Jeżeli przeze mnie jakiś gracz nie otrzymuje należnej atencji, mogę go tylko za to przeprosić. Nigdy nie chciałem odbierać nikomu należnej chwały, czy być na świeczniku przez cały czas. Jestem świadomy tego, że w Liverpoolu liczy się drużyna, od mojego pierwszego dnia tutaj zawsze starałem się wszystko jej podporządkować. Niestety teraz po 17 latach naturalnym jest to, że uwaga została skupiona na mnie. Przepraszam za to.
Osiągnąłeś status legendy Liverpoolu. Czy postrzegasz się w ten sposób? Czujesz się z tym dobrze?
Nie, nie sądzę żebym się tak postrzegał. Myślę, że większość zawodników nie patrzy na siebie w kontekście swoich dokonań, czy opinii innych ludzi. Jeśli chodzi o mnie, pracuję tak ciężko, jak tylko mogę, staram się z całych sił. Kochałem każdą minutę reprezentowania Liverpoolu i jego kibiców. Dawałem z siebie wszystko w każdym pojedynczym meczu. Ludzie mają o każdym swoją opinię, na podstawie której wkładają cię do określonej szufladki. Porównują cię do przeszłych, bądź obecnych graczy. Nie można z tym nic zrobić. Po prostu staram się być najlepszy, jak tylko umiem.
Jesteś znany z bycia człowiekiem o silnym charakterze. Sądzisz, że sobota będzie dla Ciebie bardzo emocjonalnym dniem?
Nie mam pojęcia. Nie wiem, jak to będzie na końcu spotkania, kiedy dostanę prawdziwą szansę na pożegnanie się. W dziwny sposób bałem się tego momentu, wiem, że będę bardzo tęsknił za graniem na Anfield przed oczami kibiców. Będzie mi brakować moich kolegów z drużyny. To z pewnością będzie emocjonalny moment, jednak planuję się trzymać, zachować ducha i powstrzymać łzy.
Myślisz, że je zobaczymy?
Mam nadzieję, że nie!
Masz kilka świetnych zdjęć z czasów, gdy miałeś osiem lub dziewięć lat, na których odbierasz nagrodę gracza sezonu. Co tamten młody Steven Gerrard pomyślałby o karierze, jaka go czeka, gdybyś mógł mu ją wtedy opowiedzieć?
Z pewnością wziąłby ją w ciemno. Gdyby ktokolwiek powiedział mi w czasach Akademii, gdy musiałem dojeżdżać na treningi dwoma autobusami "Zagrasz 708 meczów dla Liverpoolu, wygrywając w nich trofea, mając po drodze gorsze i lepsze momenty" odpowiedziałbym "Tak, podoba mi się, chcę tego".
Wróćmy do twoich najlepszych momentów. Kiedy ludzie wypowiadają słowo "Stambuł" jakie emocje to w Tobie wzbudza?
Do dziś dzień dostaję gęsiej skórki. To była najlepsza noc w moim życiu. Puchar Europy to największe trofeum, o jakim może marzyć każdy piłkarz, szczyt kariery. Myślę, że sposób, w jaki go zdobyliśmy, cały przebieg tamtego wieczoru sprawia, że to najlepszy finał Ligi Mistrzów w dziejach. Miałem zaszczyt być kapitanem tamtego zespołu, nie było wtedy bardziej dumnego człowieka na całej planecie.
Dobrze wiemy o twoim najbardziej pamiętnych momentach w koszulce Liverpoolu tamtej nocy. Czy pamiętasz mecz, bramkę lub moment na Anfield, który znaczy dla ciebie coś wyjątkowego?
Myślę, że wybrałbym mecz z Evertonem, w którym zdobyłem hat-tricka. To było znakomite uczucie po wszystkich docinkach ze strony niebieskich ciągnących się przez długie lata. Jeżeli pytasz o pojedynczy gol ważny dla klubu i drużyny to z pewnością muszę wspomnieć o Olympiakosie. Pora jego strzelenia w połączeniu z ogromnym znaczeniem były czymś niesamowitym, zdałem sobie z tego sprawę w szatni po meczu. Jednak w pełni uświadomiłem sobie, że tamto trafienie było niezbędne dla klubu dopiero kilka tygodni po finale, kiedy analizowałem drogę, jaką przebyliśmy.
Z kim albo z czym będzie ci się pożegnać najtrudniej?
Z kibicami. Od pierwszego dnia w klubie obdarzali mnie niezwykłym wsparciem, byli ze mną przez całą moją długą podróż. Po drodze spotkały mnie dobre i złe chwile, lecz ich doping nigdy się nie zmienił. Może jest kilku ludzi, którzy zweryfikowali swoją opinię o mnie w ciągu tych 17 lat, nie mam z tym problemu, jednak zarówno na Anfield jak i na całym świecie wita mnie ogromne wsparcie. To będzie bardzo emocjonalne pożegnanie. Także tutaj, w Melwood jest wielu ludzi, których będzie mi brakować na równi z graniem przed Kop - członków sztabu i kolegów, z którymi codziennie pracuję.
Czy chciałbyś pewnego dnia zostać trenerem lub menedżerem i wrócić w tej roli do Liverpoolu?
Sądzę, że jest zbyt wcześnie, żeby o tym mówić. Z pewnością chciałbym pozostać w grze, obecnie podwyższam swoje uprawnienia trenerskie UEFA, starając się awansować na wyższy szczebel. Myślę, że aby objąć określoną pozycję w tym klubie należy być wystarczająco dobrym. Nigdy nie można pełnić żadnej roli polegając tylko na nazwisku, czy reputacji, wymagania, jakie stawia Liverpool są tak wysokie, że byłoby naiwnością i głupotą obejmować stanowisko tylko dlatego, że jest się Stevenem Gerrardem albo, że ma się za sobą świetną karierę. Uważam, że za kilka lat, kiedy wyjadę z miasta i będę miał czas na refleksje, jeśli znajdzie się dla mnie rola w klubie, w której będę mógł pomóc Liverpoolowi, będąc przy tym dostatecznie dobrym to z pewnością ją rozważę. Przychodziłem tutaj odkąd miałem osiem lat, czuję, że w przyszłości będę mógł pomagać klubowi w inny sposób.
Sądzisz, że twoje dziedzictwo zainspiruje lokalnych młodzików, żeby pójść w Twoje ślady?
Mam nadzieję, jednak to nie tylko moja rola, przede mną było wielu wspaniałych piłkarzy, część z nich posłużyła mi za model, pomogła osiągnąć to, co mam na swoim koncie. Jeśli młodzi zawodnicy zechcą spojrzeć na moją grę, aby stawać się lepszymi to uczyni mnie to bardzo dumnym człowiekiem.
Kto przez ostatnie 17 lat miał na ciebie największy wpływ, trenerzy, piłkarze, menedżerowie?
Myślę, że z trenerskiego punktu widzenia do osiemnastego roku życia najwięcej zaczerpnąłem od Steve'a Heighwaya, Hugh McAuley'a i Dave'a Shannona. To oni przygotowali mnie do bycia profesjonalistą, pomogli mi w byciu zawodnikiem gotowym na wyzwania wiążące się z grą w pierwszym składzie. W następnej kolejności wiele zawdzięczam Gerardowi Houlier, który dał mi prawdziwą szansę. Był dla mnie niemal jak ojciec, dbał o mnie, nauczył mnie wiele o taktyce i poprawił mnie piłkarsko. Za jego czasów wygrałem pierwsze trzy trofea. Dał mi kapitańska opaskę gdy miałem 23 lata, to był bardzo śmiały ruch z jego strony, zwłaszcza, że poprzednio należała ona do Samiego Hyypii. Jestem mu ogromnie wdzięczny.
Jeśli czeka cię kariera trenerska, co zapożyczyłbyś od menedżerów, z którymi przyszło Ci pracować?
Sądzę, że byłoby to wiele drobnych rzeczy od ich wszystkich. Chciałbym robić rzeczy po mojemu, ale czerpać z ich myśli. Miałem szczęście mogąc pracować z tyloma fantastycznymi menedżerami. Cieszę się ostatnimi trzema latami z Brendanem, chciałbym poznać go nieco wcześniej, kiedy byłem u szczytu formy, gdyby tak się stało, to z pewnością mówiłbym teraz o kolejnych trofeach. Także gra pod okiem Kenny'ego Dalglisha była dla mnie wspaniałym doświadczeniem. Oglądałem go w akcji na taśmach z dawnych lat, jest bohaterem mojego taty, dlatego tamte chwile wiele dla mnie znaczyły. Roy Hodgson niestety nie wypalił na Anfield, jednak miałem z nim dobre relacje, także potem w reprezentacji Anglii. Z Rafą Benitezem łączy mnie Stambuł, bardzo poprawił moją grę pod kątem taktyki, czy piłkarskich umiejętności. Naprawdę trudno jest mi wybrać jednego, ulubionego, czy najlepszego menedżera, jestem szczęśliwy, że udało mi się pracować z nimi wszystkimi.
Jakie możliwości czekają dzisiejszych dziewięciolatków kopiących piłkę w Huyton?
Myślę, że takie same, jakie stały przede mną. Jeśli chcesz być piłkarzem musisz naprawdę długo ćwiczyć, w okolicy jest pełno miejskich obiektów, które były dostępne także i w moich czasach, ta możliwość ciągle jest otwarta. Można łatwo dostać DVD z materiałami o piłkarzach, do których poziomu można dążyć. Piłeczka jest po stronie młodych ludzi. Sądzę, że największą różnicą między naszym pokoleniem a obecnymi dzieciakami jest istnienie mnóstwa rzeczy, które mogą je rozpraszać. Kiedy byłem dzieckiem moim priorytetem była futbolówka i piłkarskie stroje. Chciałem je mieć, dlatego ciężko na nie pracowałem. Jeżeli obecne dziewięciolatki chcą pójść w moje ślady i wszystkich zawodowych zawodników Premier League muszą mieć chęć i wolę ciężkiej pracy, aby coś osiągnąć.
Sądzisz, że kiedy ty i Jamie Carragher skończycie karierę Akademia wyda kolejne talenty?
Tak. Ten klub jest z tego znany, wystarczy spojrzeć na takich zawodników jak Robbie Fowler, Steve McManaman, Michael Owen, David Thompson, Danny Murphy, zakontraktowany z Crewe w nieco późniejszym wieku, czy na Jamiego, mnie, Jona Flanagana. Teraz możemy obserwować Jordona Ibe i Raheema Sterlinga. Jeżeli piłkarz jest wystarczająco dobry po czym dostanie się na wymagany poziom Brendan da mu szansę, pokazywał już to w przeszłości. Oczywiście najpierw musi zobaczyć jakość.
Co powiesz graczom pokroju Ibe'a i Sterlinga, którzy myślą o swojej piłkarskiej przyszłości?
W swojej karierze zawsze byłem zorientowany na klub. Kilka dni temu mówiłem o poradzie dla Raheema - na obecnym etapie najbardziej potrzebuje menedżera, który w niego wierzy, który będzie go wystawiał i trenował. Myślę, że nie ma pod tym względem nikogo lepszego niż Brendan Rodgers. Uważam, że powinien podpisać nowy kontrakt z Liverpoolem, to byłoby najlepsze dla jego kariery, jednak to coś, czego nie mogę kontrolować. Dla młodych piłkarzy nie istnieje mocniejszy bodziec do rozwoju niż praca z Brendanem, który wkłada ogromną pracę w każdego indywidualnie. Obecnie gracze pokroju Raheema czy Jordona są szczególnie narażeni na pokusy, żądają od życia wszystkiego naraz. Jeśli przechodzą do innych klubów stają się jednym z wielu, nie dostaną takiej uwagi, miłości i opieki, jaką otrzymują w Liverpoolu.
Czy chciałbyś podziękować komuś jeszcze?
Mojej rodzinie. Przyjaciele i rodzina są dla mnie na pierwszym miejscu, byli ze mną po każdym meczu, domowym i wyjazdowym, bez względu na miejsce na mapie Europy. Są ludźmi, którzy wspierali mnie zarówno gdy byłem na szczycie niebios, jak i w chwilach, gdy nie chciałem opuszczać swojego pokoju. To oni pomagali mi się pozbierać i przygotować do następnego meczu. To najważniejsi ludzie w moim życiu. Chciałbym też podziękować wszystkim związanym z klubem, a także zwrócić się do mediów. Byliście dla mnie pełni szacunku, traktowaliście mnie uczciwie, a ja zawsze starałem się odwzajemniać wam tym samym. Dziękuję wam wszystkim.
Komentarze (3)
Tak na marginesie, ciekawy jestem, jak niektórzy bardziej zajadli krytycy wszelkiej rzeczywistości odniosą się do kolejnych już słów Stevena o tym, że z Brendanem mógłby sięgać po trofea, gdyby poznał go wcześniej. Czy powiedzą, że to Brendzisław mu namieszał we łbie swoim brendoleniem, czy że to Steven jest cudny, ale w TEJ akurat kwestii myli się CAŁKOWICIE i to my wiemy lepiej. A może to zwyczajne lizanie jajek? Nie wiem, ale gdy takie słowa wypowiada ktoś nie nadmiernie rozgadany o klasie Gerrarda, to wypadałoby choć trochę się nad nimi zastanowić.
Steven Gerrard is a red
Steven Gerrard plays for Liverpool
A scouser born and bred...