Dryg i zaciętość – kariera Firmino
Nowy nabytek Liverpoolu, Roberto Firmino, jest określany mianem złodzieja piłek, który nigdy się nie zatrzymuje. 23-letni Brazylijczyk dołącza do zespołu za ciężkie pieniądze, ale jego wyniki w Bundeslidze są wyśmienite, a jego pracowitość i wszechstronność przywodzą na myśl Luisa Suáreza.
W grudniu 2010 roku dyrektor sportowy Hoffenheim, Ernst Tanner, pojechał na wschodnie wybrzeże Brazylii, by przetestować piłkarza grającego w drugoligowej drużynie Figueirense. Z raportów wynikało, że gracz zapowiada się świetnie, ale Tanner nie miał do końca pojęcia, czego może oczekiwać. Niemiec pojawił się na treningu, by obejrzeć jak gra młody Roberto Firmino Barbosa de Oliveira.
Wizyta nie rozjaśniła jednak sytuacji dla Tannera.
– To było dziwne, bo on podczas niektórych ćwiczeń bez wyraźnego powodu po prostu przestawał sobie radzić... ale zamiast skupiać się na niepowodzeniu i denerwować, z uwagą słuchał słów trenera i uczył się na błędach. To mi zaimponowało.
Może to i nie najpochlebniejsza opinia, jaką po powrocie do domu wygłosił skaut piłkarski, ale Tanner przekonał Hoffenheim, że 19-letni wówczas Firmino, którego przenosiny do Liverpoolu ogłoszono w środę, jest wart zaryzykowania.
W styczniu 2011 roku klub z Bundesligi zakontraktował piłkarza za 4 miliony Euro bez specjalnych fajerwerków. Podczas skromnej ceremonii przedstawienia nowego nabytku, Tanner wyjaśnił plany klubu w kwestii nieznanego Brazylijczyka.
– Jest nam niezwykle miło wzmocnić drużynę wielkim talentem z Brazylii, którym zainteresowane było kilka czołowych klubów – powiedział Tanner.
– Damy mu tyle czasu, ile będzie potrzebował na aklimatyzację w klubie. Firmino już wcześniej pokazał swoje umiejętności, strzelając osiem bramek w 36 meczach. Ostatnio został wybrany najlepszym piłkarzem brazylijskiej drugiej ligi.
Patrząc z perspektywy czasu, Fimino nie mógł chyba wybrać lepszego klubu na rozpoczęcie swojej europejskiej kariery. Hoffenheim jest niewielką miejscowością leżącą na południe od Frankfurtu, zamieszkaną przez tylko 3000 ludzi. Młody Brazylijczyk miał czas na przyzwyczajenie się do nowej sytuacji. Nie czuł presji obecnej zazwyczaj w wielkich klubach i dużych miastach.
Hoffenheim gra w Bundeslidze tylko dlatego, że klub znacząco wsparł finansowo Dietmar Hopp. Drużyna może się natomiast poszczycić wieloma sukcesami w sprowadzaniu piłkarzy z Ameryki Południowej. W tym samym miesiącu, kiedy klub zasilał Firmino, Hoffenheim sprzedało Luiza Gustavo do Bayernu Mnachium za 17 milionów funtów. Przeszedł on do drużyny z Corinthians Alagoano w 2008 roku za jeszcze mniejsze pieniądze niż trzy lata później jego młodszy kolega.
Firmino od pewnego czasu myślał o przenosinach do Europy. Zanim wsiadł do samolotu, zrobił sobie nawet tatuaż z napisem po niemiecku. Pojawił się tylko jeden mały problem: Brazylijczyk skorzystał z internetowego narzędzia do tłumaczenia, przez co w przetłumaczonej frazie Familie unaufhorlich Liebe (w wolnym tłumaczeniu „nieustająca miłość do rodziny”) zabrakło znaku umlaut nad literą „o”.
Niezrażony tym incydentem Brazylijczyk zadebiutował w Bundeslidze miesiąc po przyjeździe do Niemiec. Zagrał w tamtym sezonie w 11 meczach, najczęściej wchodząc na murawę z ławki rezerwowych. Strzelił trzy bramki.
To jest właśnie najważniejsze w charakterystyce Firmino – nie jest on typowym, bramkostrzelnym napastnikiem. Jest ofensywnym graczem, który strzela średnio jedną bramkę na trzy mecze. Tę średnią utrzymywał w całej dotychczasowej karierze.
To, czym się wyróżnia to nieustająca pracowitość. W tej kwestii nie różni się od Luisa Suáreza i Alexisa Sáncheza. W meczu bezustannie naciska na przeciwników i nieubłaganie ich nęka. W jednym ze sprawozdań meczowych w Niemczech został opisany jako „cwany złodziej piłek w systemie pressingu Hoffenheim”.
Holger Stanislawski, pierwszy trener Firmino w Hoffenheim, natychmiast zaklasyfikował go jako „niewiarygodnie obytego z taktyką”, co powinno być muzyką dla uszu Brendana Rodgersa po sezonie, w którym musiał uczyć Mario Balotellego nawet tego, jak bronić przy rzutach rożnych.
Firmino był obsypywany komplementami podczas całego swojego pobytu w Niemczech. Gazety opisywały go jako jednego z niewielu piłkarzy, „którzy są skupieni przez pełne 90 minut gry” oraz „mistrza poruszania się po boisku w taki sposób, by nikt go nie zauważył, co pozwala mu na tworzenie sytuacji bramkowych lub samodzielne strzelanie goli”.
Pojawiały się czasem problemy natury dyscyplinarnej. Firmino został raz na krótko zawieszony przez klub za spóźnienie się na trening. To jednak wydarzyło się na początku jego kariery i nigdy później się nie powtórzyło.
23-latek urodził się w Brazylii w Maceió – tam gdzie Pepe i Mario Zagallo. Jest to jedno z najniebezpieczniejszych miast Brazylii. Jego ojciec sprzedawał butelki wody dojeżdżającym do pracy, którzy czekali w korkach na wjeździe i wyjeździe z miasta. Firmino musiał na własną rękę przeprowadzić się do Figueirense, gdy miał 16 lat.
– To nie był łatwy okres – powiedział – byłem zupełnie sam.
To doświadczenie przygotowało go jednak do przeprowadzki do Niemiec, a teraz również do Anglii.
Sezon 2013-14 był chyba najlepszym w karierze Firmino. Trener Markus Gisdol wycisnął z młodego piłkarza wszystko, co najlepsze. Gisdol nie tylko sprawił, że Firmino stał się lepszym graczem ofensywnym, ale również wpoił w niego etykę pracy, która sprawiła, że Liverpool zapłacił za niego aż 29 milionów funtów.
W tamtym sezonie Brazylijczyk strzelił 16 bramek w 33 meczach w Bundeslidze. Uplasował się na trzecim miejscu w tabeli strzelców po Robercie Lewandowskim (31) i Marco Reusie (30). Zaliczył również 12 asyst. Jest piłkarzem, który stworzył najwięcej okazji bramkowych w Bundeslidze w dwóch ostatnich sezonach (138). Firmino zajął również trzecie miejsce w klasyfikacji asystentów w zeszłym sezonie ex aequo z Thomasem Müllerem (10 asyst). Nieźle, jak na kogoś grającego w klubie ze środka tabeli.
Obecnie Firmino przebywa na Copa América z reprezentacją Brazylii. Dobrze radzi sobie z presją dowodzenia linią ofensywy po tym jak zawieszono Neymara. Strzelił również cztery bramki w dziewięciu występach w kadrze narodowej. Drużyna Dungi zagra z Paragwajem w sobotnim ćwierćfinale.
Prywatnie jest entuzjastycznym, pogodnym chłopakiem, ale przed kamerami staje się niezwykle nieśmiały. We wtorek na konferencji prasowej podczas Copa América, przed potwierdzeniem transferu do Liverpoolu, odpowiadając na serię 18 pytań nie podał ani jednej konkretnej informacji. Brazylijscy dziennikarze mogli zareagować tylko uśmiechem.
Najważniejsze jednak dla Liverpoolu jest to, że klub wyciągnął chyba naukę z zeszłorocznych niepowodzeń na rynku transferowym. Zeszłego lata, pod koniec lipca nie powiodło się ściągnięcie Loïca Rémy'ego i klub zareagował paniką, sprowadzając w końcu w sierpniu Balotellego. Tym razem Liverpool szybko zakontraktował Jamesa Milnera, Adama Bogdana, Danny'ego Ingsa, a teraz też Firmino.
Kwota odstępnego przyprawia jednak o zawrót głowy. To prawie tyle, ile Chelsea wydało na Diego Costę i więcej (z dodatkami), niż Arsenal zapłacił za Sáncheza.
Nie ma jednak wątpliwości, że Firmino to niezwykle utalentowany młody piłkarz, który cały czas się rozwija. W Premier League nie ma zapewne ani jednej defensywy, która ze spokojem podeszłaby do potyczki z tercetem Philippe Coutinho, Firmino i Sturridge – zakładając, że ten ostatni będzie zdolny do gry.
Chociaż 29 milionów funtów to niezwykle wysoka kwota, jeżeli Raheem Sterling dołączy do Manchesteru City za około 45-50 milionów, Liverpool poza pokaźnym zyskiem będzie się mógł cieszyć z usług piłkarza o zdecydowanie bardziej stabilnej formie. Klub na pewno na tym nie straci, a jeżeli Sterling pozostanie w drużynie, to tym bardziej biada defensorom drużyn przeciwnych.
Marcus Christenson
Komentarze (0)