Man United vs Liverpool – analiza
Chyba wszyscy doskonale wiedzą dlaczego Liverpool poniósł klęskę w ostatniej kolejce. Opieszałość w ataku, słaba gra w obronie to tylko nieliczne z błędów, jakie przytrafiły się piłkarzom gości. Tradycyjnie staram się wychwycić błędy popełnione przez naszych zawodników i wierzcie mi, tym razem byłoby to proste zadanie.
Atak? Jaki atak?
Liverpool praktycznie nie istniał w ataku. Nie dość, że nie potrafiliśmy wejść pod pole karne przeciwnika, to właścicie całkowicie okazaliśmy się bezbarwni w akcjach ofensywnych. Problemem nie tylko było wejście na połowę rywala, ale przede wszystkim stworzenie jakiejkolwiek sensownej akcji.
Łatwo można zauważyć jedną rzecz. Jest znaczna przewaga graczy United na ich połowie. Dałoby się to logicznie wytłumaczyć, bo przecież w tej sytuacji się bronią, ale problem jest gdzie indziej. Nie ma właściwie żadnej asekuracji na skrzydle. Nie pokazuje się Ings (ten temat pozostawię na później) brakuje skrzydłowych. Akcje wyprowadza Emre Can, który powinien nominalnie grać jako defensywny pomocnik i zajmować się odbiorem. Ciągnął akcje ofensywne, starał się nakładać pressing, ale inni piłkarze byli zupełnie gdzie indziej. Gracze United sprytnie wracali na własną połowę, blokowali kluczowe podania oraz dobrze asekurowali skrzydła. A my praktycznie ich nie mieliśmy.
Danny Ings nominalnie powinien zagrać na ataku i wspomagać Benteke. W meczu z United miał za zadanie asekurować Joego Gomeza i dodatkowo rozgrywać piłkę. Jeśli spojrzymy na jego podania, to łatwo dojdziemy do wniosku, że praktycznie jego rola została mocno ograniczona. Straciliśmy tym samym napastnika, skrzydłowego i rozgrywającego w jednym. Podania ukazane powyżej to tylko te z pierwszej połowy meczu. W drugiej było jeszcze gorzej. A przez ograniczenie Ingsa, ograniczony został również Benteke.
Zwróćmy uwagę na miejsce rozgrywania piłki. Najwięcej podań w środkowej strefie boiska jest skandalem. Christian musiał wracać po piłkę na własną połowę boiska, rozpoczynać akcję i od razu pchać cały zespół do przodu. Koniec końców statystyka podań całkiem dobra (76% celnych piłek, tylko siedem podań niecelnych). Ings został wyłączony z gry przez Rodgersa, Benteke przez to, że nie miał właściwie nikogo do pomocy.
Obrona? Jaka obrona?
Atak oczywiście był mocno ograniczony przez założenia taktyczne, natomiast rzeczą zupełnie inną jest gra w obronie. Remis w pierwszej połowie okazał się szczęśliwy, ale wystarczyło zmienić jednego piłkarza aby zupełnie namieszać w naszym polu karnym. Później kolejna zmiana tylko nas dobiła. O czym to świadczy? Na pewno nie o słabej grze naszej defensywy…
Tak naprawdę wziąłem tę akcję tylko z tego powodu, że nie chce pastwić się nad naszymi obrońcami. Tego gola w łatwy sposób można było uniknąć. Po pierwsze – Bastian idealnie ściąga na siebie Clyne’a przez co tracimy już jednego obrońcę. W kole zaznaczyłem celowo większość naszych zawodników. Przynajmniej jeden zawodnik jest tam zupełnie niepotrzebny i powinien być gdzie indziej. Dodatkowym problemem jest fakt podwojonego krycia na Fellainim. Nie był to zawodnik w super formie, dodatkowo pozycja nie było jego mocną stroną. Mimo to Brendan zdecydował się na krycie go dwoma zawodnikami nawet w takiej sytuacji jak rzut wolny. Przez wszystkie powyższe błędy zabrakło przynajmniej jednego zawodnika na linii pola karnego, albo przed nim (mieliśmy dwóch DM–ów na boisku!). Skończyło się golem, a wejście Martiala pokazało, że zupełnie kto inny powinien być kryty przez dwóch obrońców. Żeby Was nie zanudzić, wrzucam kilka faktów, które po prostu pokazały dlaczego nie powinniśmy już mówić o tym, że jesteśmy gotowi na grę z takim przeciwnikiem.
Liverpool przegrał ten mecz praktycznie pod każdym względem. United podawało celniej (85–77% a weźmy pod uwagę to, że podawali częściej). Liverpool oddał jeden strzał w pierwszej połowie, Manchester dwa z czego każdy po naszym niewymuszonym właściwie błędzie. W pierwszej połowie gospodarze trzykrotnie wywalczyli rzut rożny, my – ani razu. Byliśmy rzadziej przy piłce, dopiero po stracie drugiej bramki potrafiliśmy częściej być z piłką przy nodze (70%–30%). Popełnialiśmy więcej błędów, częściej traciliśmy piłkę, ale za to mieliśmy więcej udanych dryblingów. I to jedyne pocieszenie tego meczu.
Komentarze (3)