Jürgen Klopp w pigułce
Zatrudnienie Jürgena Kloppa jako menedżera Liverpoolu wydaje się być tylko kwestią czasu. Z tego powodu Rory Smith postanowił zajrzeć w CV charyzmatycznego szkoleniowca, by pokrótce nakreślić wkład, jaki może wnieść w ekipę the Reds.
Styl gry
Cofnijmy się do 2008 roku. Jürgen Klopp obejmuje stanowisko menedżera Borussii Dortmund. W wywiadzie od razu daje do zrozumienia, jaki jest jego nadrzędny cel. Nie mówił wtedy o trofeach.
– Fani powinni identyfikować nas nie tylko po czarno-żółtych trykotach. Nawet gdybyśmy grali ubrani na czerwono, każdy na stadionie powinien od razu pomyśleć – Cholera! To może być tylko Dortmund!"
Niewątpliwie w przeciągu swojej siedmioletniej kadencji udało mu się to osiągnąć. I nie tylko to. Jego wyjątkowy styl, porównany później przez niego samego do „heavy metalu” wyróżniał się na tle całej Bundesligi. Nie tylko ze względu na preferowaną przez niego formację 4-2-3-1, ale również, a może i przed wszystkim, sposób, w jaki ją wykorzystywał. Kluczem jest tu tak zwany „gegenpressing” – nieustający pressing tak wysoko, jak tylko to możliwe.
– Wałkowaliśmy to tak długo, aż stało się to dla nas czymś naturalnym. Doświadczyłem tego po drugiej stronie barykady, gdy grałem dla Borussii Mönchengladbach. To potrafi wykończyć. Psychicznie i fizycznie. Masz świadomość tego, że nawet jeśli jesteś w posiadaniu piłki, nie masz zbyt wielkiego pola do popisu, bo za plecami już ktoś na ciebie naciska – skomentował ten styl Marco Reus.
Treningi
Klopp to bez wątpienia trener, który nie zadowoli się „odbębnieniem” sesji treningowej przez swoich zawodników. Jest wyjątkowo wymagający. Reus określił to mianem „ćwiczenia pressingu aż do upadłego”, zwłaszcza w przedsezonowych przygotowaniach. „Ten, kto da z siebie zaledwie 99%, będzie miał duży problem” – te słowa Kloppa idealnie odzwierciedlają jego wymagania każdego dnia.
Po ostatnim rozczarowującym sezonie Kloppa w Dortmundzie ciężko było oprzeć się wrażeniu, że jego metody treningowe wreszcie po siedmiu latach zebrały swoje żniwa. Jednak nie byłoby w porządku utożsamiać treningów Niemca jedynie z harówką do upadłego, mającą na celu jedynie wypracować kondycję. Bynajmniej. W Dortmundzie przynajmniej jedna sesja treningowa w tygodniu była prowadzona metodą Life Kinetik – programem, który został opracowany do polepszenia gibkości, zwinności i koordynacji zawodników. Metoda ta, jak sam Klopp to określił, nie ma żadnego związku z piłką nożną – ćwiczenia wykonuje się przy użyciu przeróżnych przedmiotów.
Jürgen Klopp bez wątpienia potrafił urozmaicić okres przygotowawczy swoim piłkarzom, by ci przypadkiem nie poczuli się nazbyt wyeksploatowani i znudzeni futbolem. W swoim pierwszym klubie, Mainz, zabrał piłkarzy do Szwecji, gdzie „spędzili pięć dni na skakaniu z wyspy na wyspę, łowieniu i przyrządzaniu tego, co udało się złowić” – jak twierdzi jeden z piłkarzy, który zdołał przetrwać ten survival.
Prowadzenie klubu
Choć może się tak wydawać, Klopp bynajmniej nie jest typem autokraty i tyrana. Jego obraz z czasów prowadzenia Dortmundu kojarzy się przede wszystkim z uśmiechem i niepowtarzalną żywiołowością, której próżno szukać u jakiegokolwiek innego trenera. Nigdy nie wymagał od swoich piłkarzy wyszukanych konwencji w stosunku do swojej osoby. Nazywany przez nich „Kloppo” potrafił zbudować wyjątkową więź ze swoimi podopiecznymi. Gdy Shinji Kagawa odchodził do Manchesteru United w 2012 roku, dosłownie płakał. Nieprzespane noce to wynik odejścia Mario Götze do Bayernu Monachium rok później.
Niezwykle ważną kwestią, przede wszystkim dla właścicieli Liverpoolu, jest jego współpraca z przełożonymi. Wielu piłkarzy pozyskanych przez Dortmund – między innymi Kagawa, Gündoğan czy Lewandowski – to efekt pracy dyrektora technicznego, Michaela Zorca. W liverpoolskim słowniku ekwiwalentem jest osławiony już komitet transferowy. Gdy „Kloppo” odchodził z klubu, nie krył faktu, że za sukcesami Borussii stał przede wszystkim dyrektor wykonawczy, Hans-Joachim Watzke. To sprawia, że obecny system zarządzania klubem z Anfield, który wdrożyło FSG, tworzy dla niego idealne miejsce pracy.
Media
Klopp był tak naprawdę szerzej nieznany w swoim kraju, gdy poproszono go o wystąpienie w telewizji ZDF podczas finałów Mistrzostw Świata w 2006 roku. Na wizji okazał się być kimś, kto „zawsze się śmieje i żartuje”, czasem pośpiewa z Pelé. To uczyniło z niego ulubieńca mediów – mówi jeden z właścicieli stacji. Identyczna postawa przed kamerami, ale już z herbem BVB na piersi, uczyniła z niego gwiazdę na skalę globalną. Konferencje i wywiady z jego udziałem, nawet te w ostatnim sezonie, były przepełnione uśmiechem. Klub bez wątpienia był świadom charyzmy Kloppa, która przyczyniła się do pozyskania rzeszy fanów na całym świecie. Liverpool bez wątpienia będzie miał z niego pociechę nie tylko na boisku.
Emocje
Gdy opuszczał Mainz w 2008 roku po 19 latach – jako piłkarz a później trener – Klopp obiecał nie angażować się już więcej tak emocjonalnie. Tydzień spędzony we łzach i jego ogromne przywiązanie niemal powstrzymały go przed ostatecznym odejściem. Nie chciał znowu przez to przechodzić.
Jego zakończenie współpracy z Dortmundem, które ogłosił w maju na konferencji prasowej było swoistą walką z emocjami – Klopp wypowiadał się o smutku, jaki teraz czuje, jednak jego czas w klubie dobiegł końca. Tak więc można się spodziewać, że bez względu na wyniki osiągnięte w Liverpoolu, ta historia nie będzie się wiele różniła od poprzednich.
Klopp w najlepszym wydaniu
Na temat Bayernu Monachium: „Bayern jest jak chiński przemysł. Patrzą co robią inni, by następnie skopiować to z innymi ludźmi, wydając przy tym jeszcze więcej”.
Na temat Arsène’a Wengera: „On woli, gdy jego zawodnicy mają piłkę przy nodze, wymieniają dużą liczbę podań. Jego drużyna wygląda jak orkiestra. Ale to co grają to cicha piosenka. Ja wolę heavy metal”.
Na temat Henricha Mychitariana: „Mychitarian pasuje do nas jak dupa do wiadra. Daje drużynie dokładnie to, czego potrzebujemy”.
Na temat Shinjiego Kagawy: „Płakaliśmy przez 20 minut, gdy odszedł. To jeden z najlepszych piłkarzy na świecie, a teraz grywa po 20 minut dla Manchesteru United – i to na lewym skrzydle!”.
Na temat swojej żony, Ulli: „Napisała książkę dla dzieci. Coś jak Harry Potter – ale o piłce nożnej. Nie ma jednak Harry’ego Pottera latającego na swojej pier******j miotle. Jest tylko piłka nożna”.
Rory Smith
Komentarze (15)
Klopp długo na Anfield nie wytrzyma.
No jasne, przez ten ch*jowy komitet na Anfield nie było nam dane zobaczyć Dempseya czy Williamsa, a musimy użerać się z Sakho czy Coutinho. A Klopp wręcz nienawidził współpracować z Wazke i Zorciem.
To się nie uda, faktycznie :(((
Bardzo dosadne, ale zarazem dowcipne, sprawiające, że nawet kibic Bayernu pewnie się uśmiechnie gdy przeczyta fragment o chińskim przemyśle ;)
Mam nadzieję, że Klopp będzie przypominał Shanksa także w kwestii odniesionych sukcesów:)
Bardzo dosadne, ale zarazem dowcipne, sprawiające, że nawet kibic Bayernu pewnie się uśmiechnie gdy przeczyta fragment o chińskim przemyśle ;)
Mam nadzieję, że Klopp będzie przypominał Shanksa także w kwestii odniesionych sukcesów:)
Nikt Ci nie zabrania być fanem moneyball i 7-osobowego składu, który głosuje czy tego typa kupić czy też nie. Ja jednak wolę osobę dyrektora sportowego, najlepiej ogarniętego, znającego się na piłce.
Komitet transferowy to NIE jest powszechna praktyka.
Dyrektor sportowy + doradcy to JEST powszechna praktyka.
Różnica pewna jest, dyrektor ma zwykle większą władzę, niż ktokolwiek z naszego komitetu.
Ale to nie problem. Wystarczy zlikwidować komitet i powołać dyrektora sportowego, który ma pojęcie o futbolu. Podpiąć pod niego analityków i dać mu do współpracy menedżera. Pierwotny pomysł FSG. No problem.
Tego nie ma i nic nie zapowiada, aby miało tak być.
No tak, właśnie to mam na myśli. Przez likwidację nie rozumiem zwolnienie członków komitetu, tylko zmianę struktury/organizacji. Personalia są dobre, co pokazały transfery z ich inicjatywy. Powołajmy po prostu tego DoF-a, który dostanie obecną ekipę do pomocy i będzie jako ich zwierzchnik komunikował się bezpośrednio z menedżerem, bez potrzeby zwoływania okrągłego stołu i dochodzenia do wspólnego konsensusu. Menedżer nakreśla cele, dyrekor nadzoruje ich realizację, a dotychczasowy komitet staje się instrumentem w jego ręku.