Wywiad z Jerzym Dudkiem
Zapraszamy do lektury dostarczonego nam dziś wieczorem wywiadu z Jerzym Dudkiem, który wypowiada się m.in o jutrzejszym meczu z Chelsea, czy początkach pracy w Liverpoolu, Jurgena Kloppa.
Jestem podekscytowany tym, że organizatorzy właśnie potwierdzili mój udział w najbliższej edycji 24-godzinnego wyścigu samochodowego w Dubaju, który co roku odbywa się w styczniu. To impreza, która rangą ustępuje jedynie czerwcowym zmaganiom w Le Mans. Presji na razie jednak nie czuję. A już na pewno nie taką, jaką przed sobotnim meczem z Liverpoolem mają piłkarze i trenerzy Chelsea" - mówi Jerzy Dudek, były bramkarz Liverpoolu i reprezentacji Polski.
W ramach współpracy ze Stowarzyszeniem SIEMACHA niedawno otwierał pan kolejny ośrodek dla dzieciaków - tym razem była to stadnina koni. Prywatnie też lubi pan jazdę konną?
No cóż, nigdy dotąd nie miałem do czynienia z końmi. Może teraz dam się w końcu przekonać i spróbuję. Na razie po raz pierwszy w życiu nakarmiłem konia z ręki i przyznam, że było to bardzo miłe doświadczenie. Samo otwarcie stadniny było natomiast kolejnym etapem inwestycji, która powstała w Odporyszowie pod Tarnowem. Najpierw otworzyliśmy tam placówkę 24-godzinnej opieki nad dziećmi, lub - jak kto woli - dom dziecka. Jest on kompletnie wyposażony, a znajdująca się wokół niego infrastruktura jest ogólnie dostępna dla wszystkich okolicznych mieszkańców. Teraz dzięki sponsorom i ludziom dobrej woli, którzy zaangażowali się w ten projekt, mogliśmy otworzyć stajnię, z której będą mogli korzystać zarówno podopieczni ośrodka, jak i inni chętni.
A jak podsumuje pan dotychczasową współpracę z SIEMACHĄ? Co uważa pan za największy sukces?
Powstanie szkoły piłkarskiej AS Progres, którą powołaliśmy do życia dokładnie trzy lata temu. SIEMACHA pod swoimi skrzydłami już wcześniej miała działalność sportową w postaci tenisa stołowego i pływania, a futbol był kolejnym naturalnym krokiem w tym kierunku. Szkółka rozwija się bardzo szybko i bez większej przesady można powiedzieć, że pręży już muskuły na arenie krajowej. Łącznie trenuje w niej obecnie prawie 400 dzieciaków, a wraz z rosnącą liczbą zawodników i zawodniczek pojawiają się kolejne osiągnięcia. Trzeba przyznać, że sukcesy jeszcze mocniej nakręcają dzieci do treningu. Dzięki nim łatwiej dostrzec sens przychodzenia na zajęcia i ciężkiej pracy na nich. W poprzednim sezonie juniorzy młodsi wywalczyli brązowe medale mistrzostw Polski, a wcześniej było 10. miejsce w Mistrzostwach Europy Nike Premier Cup po zwycięstwie na ogólnokrajowej arenie.
Niedługo minie pół roku od premiery drugiej pana autobiografii - "NieREALna kariera". Cały czas dostaje pan jeszcze telefony i wiadomości od kolegów z boiska w związku jej lekturą?
Nie da się ukryć, że cały czas docierają do mnie różne echa tej książki. Dla mnie jest to bardzo miła sprawa, bo świadczy o tym, iż książka ma swój charakter i nie pozostawia ludzi obojętnymi.
Spodziewał się pan aż tak dużego odzewu?
I tak, i nie. Z jednej strony - wielu piłkarzy pisze swoje wspomnienia i szybko przepadają one na półkach. Ale chyba dzięki temu, że grałem w tak wielu krajach: Polsce, Holandii, Anglii i Hiszpanii, ta książka jest dla wielu ludzi interesująca. A czasami nawet wręcz kontrowersyjna.
Podobno planuje wydać pan również swoją książkę na Wyspach Brytyjskich…
Zgadza się. Zaczynamy już nawet powoli promocję całego przedsięwzięcia. Jeżeli zgodnie z planem dopniemy wszystkie formalności, książka może bardzo szybko ukazać się w Anglii. Będzie to kompilacja najciekawszych, z punktu widzenia brytyjskiego czytelnika, fragmentów obu moich dotychczasowych autobiografii. Materiał jest już przetłumaczony, a wyboru treści dokonał wydawca, bo ja sam nie dałbym rady. Z tej prostej przyczyny, że dla mnie wszystko w tych dwóch pozycjach jest ważne i ciekawe. Z oczywistych względów najwięcej miejsca będzie poświęcone mojemu pobytowi w Liverpoolu i Realu Madryt. Roboczy tytuł książki brzmi "Jerzy Dudek - we have got a big Pole in our goal", co jest nawiązaniem do piosenki, którą kibice na Anfield śpiewali na moją część.
Skoro już o Anglii mowa… Za nami jedna czwarta sezonu w Premier League. Dotychczasowy układ sił w czołówce jest dla pana zaskoczeniem?
Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie. Spodziewałem się choćby wyższego miejsca Chelsea. Nie przypuszczałem, że ten zespół może dotknąć aż taki wielki kryzys już na progu sezonu. W Lidze Mistrzów The Blues radzą sobie wprawdzie całkiem nieźle, ale na krajowym podwórku wygląda to na razie bardzo słabo. A inni? Arsenal jest dla mnie najbardziej nieobliczalnym zespołem na angielskich boiskach od bodaj pięciu lat. W tej chwili "Kanonierzy" pokazują swój ogromny potencjał, ale zagadką pozostaje, jak długo uda im się utrzymać taką formę. Na ten moment wydaje się, że tylko Manchester City może być dla nich realną konkurencją. Czekam aż obudzi się na dobre Liverpool pod okiem Jurgena Kloppa, ale wiem, że niemieckiego szkoleniowca czeka jeszcze mnóstwo pracy, aby zbudować prawdziwy charakter tej drużyny.
Na miano rewelacji rozgrywek zasługuje na razie West Ham. Czy „Młoty” są w stanie utrzymać taką dyspozycję na dłużej? Czy też kwestią czasu jest ich powrót do roli ligowego średniaka?
West Ham jest takim zespołem trochę jak Aston Villa czy Tottenham Hotspur. Czyli drużyną, której co jakiś czas przytrafiają się przebłyski. I teraz właśnie taki przebłysk obserwujemy, a marzenia "Młotów" o grze w europejskich pucharach wydają się nabierać realnych kształtów. Aby walczyć o Ligę Mistrzów, trener Slaven Bilić powinien mieć znacznie więcej wartościowych zmienników.
Przed nami szlagierowe spotkanie Chelsea - Liverpool. Według analityków Unibetu, faworytem tego meczu - mimo fatalnego początku sezonu - są gospodarze. A jaki pan przewiduje wynik?
Nie jest przekonany, czy Chelsea jest faworytem. Na pewno będzie jednak pod dużo większą presją niż Liverpool. Nie przez przypadek dużo mówi się o tym, że Jurgen Klopp może w weekend doprowadzić do zwolnienia Jose Mourinho. Byłoby to pokazanie nowej hierarchii trenerskiej na Wyspach Brytyjskich. Mimo tylu sukcesów, osoba "Mou" nieco przyblakła w ostatnich latach i porażka z Liverpoolem może definitywnie naruszyć jego pozycję na Stamford Bridge.
Czyli bierze pan pod uwagę, że w razie niepowodzenia mecz z The Reds może być pożegnaniem Portugalczyka z ekipą Chelsea?
Oczywiście dopuszczam taką myśl, choć ciężko mi w to jakoś uwierzyć. Choćby z tego względu, że Roman Abramowicz nie ma dla niego w tej chwili odpowiedniego zastępcy. Praktycznie wszyscy najlepsi trenerzy są obecnie związani kontraktami i nikt nie przyjdzie do Chelsea z dnia na dzień. Chyba że historia zatoczy koło i ponownie to Carlo Ancelotti okaże się następcą „The Special One”. Włoch już pracował w Londynie, miał sukcesy i zna specyfikę klubu. Pytanie, czy on sam jest zainteresowany takim scenariuszem. Mimo wszystko, bardziej prawdopodobne wydaje się, że Chelsea wytrzyma z Mourinho jeszcze co najmniej kilka miesięcy.
Co jest w tej chwili największą bolączką londyńczyków?
Myślę, że wiek niektórych zawodników. I wzajemne 'wypalenie się' relacji na linii trener - zawodnicy. Mourinho jakby nie był już w stanie odpowiednio zmobilizować części graczy. Można się też zastanawiać, czy błędem nie było pozbycie się Petra Cecha, który znakomicie spisuje się teraz w bramce Arsenalu.
Wracając do Kloppa - ile czasu będzie jeszcze realnie potrzebował, aby zaszczepić swój styl Liverpoolowi?
Klopp musi w najbliższych miesiącach przejść z The Reds taką samą drogę, jaką początkowo przebył z Borussią Dortmund. Ta radość i pasja, które biją od niego z ławki rezerwowych, muszą się udzielić wszystkim ludziom związanym z klubem. Liczę się z tym, że ten sezon będzie dla mojej byłej drużyny okresem przemeblowania i zwierania szeregów przed kolejnymi wyzwaniami. Oczekuję, że w następnym sezonie Liverpool będzie już mocnym punktem czołowej czwórki, która rozstrzygnie między sobą kwestie mistrzowskiego tytułu.
Komentarze (0)