Droga Firmino do Liverpoolu
Gdy zapyta się Roberto Firmino o uczucia towarzyszące Brazylijczykowi w chwili zatrudniena Jürgena Kloppa jako menadżera Liverpoolu, widać zmianę na twarzy piłkarza. Pojawia się tam uśmiech, który zdradza, iż przyszedł człowiek wiedzący z kim będzie miał do czynienia.
Sprowadzony za 29 milionów funtów w trakcie Copa America zawodnik zaczyna nabierać doświadczenia w Premier League i w trakcie meczu przeciwko Newcastle United oczekiwania dalej będą wysokie. Podczas absencji Coutinho, to właśnie w byłym pomocniku Hoffenheim widzi się źródło kreatywności, które ma pomóc w dalszym renesansie Liverpoolu pod wodzą Kloppa.
Nowy trener the Reds wie o Firmino wszystko. Mówi się, że wie o nim więcej, niż o jakimkolwiek innym piłkarzu drużyny, którą odziedziczył po Brendanie Rodgersie. Borussia Dortmund Kloppa mierzyła się z zespołem brazylijskiego rozgrywającego dziewięć razy, w trakcie jego 4 pełnych sezonów w Niemczech. Trzy starcia miały miejsce w minionej kampanii. Jeden mecz odbył się w ramach pucharu. Firmino strzelił gola, ale był po stronie przegranych.
Pozyskanie 24-latka było częścią tego, co przekonało Kloppa o obecności w Liverpoolu graczy, z którymi może pracować. Jeśli się spojrzy na postępy Firmino z czasów gry w Bundeslidze, można się domyślić dlaczego. Chłopiec z plażowego miasta Maceio w północno-wschodniej Brazylii przybył do śnieżnego Hoffenheim zaledwie kilka miesięcy po swoich 19. urodzinach i wdarł się do pierwszego składu w ciągu trzech miesięcy. Wbrew wszelkim oczekiwaniom.
W swoim trzecim sezonie został ogłoszony odkryciem roku, a w zeszłe lato Ian Ayre, dyrektor wykonawczy Liverpoolu, pojechał do Santiago, gdzie przebywała reprezentacja Brazylii. Był zdeterminowany, żeby wrócić z podpisem. Potem, po przyjściu Kloppa, piłkarz poczuł, że może to mieć transformujący efekt na jego karierę.
- Byłem bardzo szczęśliwy – mówi. - Nie grałem za wiele do tego czasu, ale on mnie znał, a ja znałem jego. Dobrze się dogadujemy. Znakomicie się rozumie z innymi zawodnikami. Wywarł świetne wrażenie. Niemiecka mentalność to fajna rzecz i wydaje mi się, że sam trochę tego mam.
- Z nim rozmawiam po niemiecku, ale sam rozumiem wiele angielskiego, bo pilnie się uczę. To świetny trener. Prowadził Dortmund i zdobywał tytuły w Bundeslidze, a to wielka sztuka. Osiągał też wyniki w Lidze Mistrzów. Na nas już ma efekt. Myślę, że możemy wiele osiągnąć.
- Z jego Dortmundem bardzo trudno się grało. Bronili dobrze i umieli utrzymywać się przy piłce. Miałem okazję mierzyć się z nimi. Asystowałem i strzelałem bramki. Mam dobre wspomnienia. Teraz mam nadzieję, że osiągniemy coś wspólnie.
Rozmowę przeprowadziliśmy po treningu w Melwood. Pomógł nam brazylijski dziennikarz, Joao Castelo-Branco, korespondent brazylijskiego ESPN. Chciał on usłyszeć historię życia Firmino z jego ust. Możemy się wszyscy zgodzić, że to klasyczna historia piłkarza z kraju kawy. Jego ojciec, Jose Roberto, był ambulante. Sprzedawał napoje z wózka na koncertach i festiwalach. Mama, Maria Cicera, opiekowała się młodym Roberto i jego siostrą. Byli, tu słowa piłkarza, biedną rodziną.
Tęskni za Maceio, miastem znanym z pięknych plaż i, jak sam Roberto wspomina, z wysokiej aktywności gangów. W jego historii jest pełno poświęcenia, żeby móc grać na najwyższym poziomie. Zaczynał w młodzieżowych drużynach Club De Regatas Brasil, znanym jako CRB, w drugiej lidze. Potem, za sprawą oblanych testów w Sao Paulo, przeniósł się na drugi koniec kraju, do Figueirense w Florianopolis, żeby próbować spełnić swoje marzenie.
- Trudno mi było opuścić rodzinę i przenieść się na południe. Moja mama płakała codziennie. Gdy opuściłem CRB, wyjechałem z domu rodzinnego na rok. Dla 16-latka to trudne, ale takie jest życie. Trzeba starać się spełniać swoje marzenia i dzięki temu jestem teraz tutaj. Najpierw grałem w młodzieżówce Figueirense. Potem półtorej roku spędziłem w Serie B. Po awansie przeniosłem się do Niemiec.
- Gdy byłem dzieckiem, mama i tata nie bardzo chcieli, żebym grał w piłkę. Miałem się uczyć. Czasem nawet zamykali mnie w domu i musiałem przeskakiwać przez płot, żeby móc pograć. Teraz jednak jestem tutaj i nie mógłbym być bardziej zadowolony. Moja mama często wspomina te czasy, mówię jej wtedy, że to wszystko było dla większego dobra.
Jego rodzice przyjadą na święta, które będą jego pierwszymi bez przerwy w grze. Twarze obojga są wytatuowane na prawym ramieniu piłkarza. Tatuaże Firmino rozciągają się od knykci do szyi. Musiał dorosnąć szybko I pamięta nazwiska wszystkich ludzi, którzy mu pomogli we wczesnej fazie kariery, kiedy to miał problemy z wyróżnieniem się na tle innych utalentowanych piłkarzy z Brazylii.
Jego pierwszy agent, dr Marcelo Portela, był też jego dentystą. Drugim był były piłkarz, Luciano Bilu. Na swoim okresie próbnym w Sao Paulo, Firmino mówi, że prawie nie widział piłki przez 2 tygodnie. Potem dostał szansę w Figurense i wiedział, że musi ją wykorzystać.
- Pierwszego dnia strzeliłem dwa gole z przewrotki. Każdego zamurowało – powiedział. - Potem wiedziałem, że mnie wezmą.
Jego determinacja i ambicja, o których tyle mówi w naszej rozmowie, są ewidentne. Czy miał wątpliwości przed dołączeniem do Hoffenheim?
- Pomyślałem „Idę na pewno” - odpowiada. - Nigdy się nie bałem, byłem zawsze zdecydowany. Wiedziałem, że chcę iść. Byłem świadom trudności z językiem, pogodą i kulturą, ale poszedłem jako guerreiro[wojownik] i podjąłem wyzwanie.
Drużyna z wioski Hoffenheim, na południe od Frankfurtu, regularnie sprawia problemy najlepszym. Musi to być dziwne miejsce dla młodego Brazylijczyka daleko od domu, ale on to wytrzymał. Nawet zimy z temperaturami na poziomie -15 stopni, które, jak przyznaje, bardzo go zszokowały. Po finałach mistrzostw świata, nowy selekcjoner reprezentacji Brazylii, Dunga, dał Firmino szansę debiutu. A z Coutinho znali się jeszcze przed poważnym zainteresowaniem ze strony Liverpoolu.
- Był ze mną bardzo szczery. Powiedział, że pogoda, nie tylko w Liverpoolu, ale i w całej Anglii, nie jest dobra. Mówił, że pada całe dnie i teraz widzę, że faktycznie potrafi lać jak z cebra. Powiedział też, że ten klub jest jak rodzina i piłkarze są świetnymi gośćmi. Zaufałem mu. Naprawdę chciałem tu przyjść.
I teraz tu jest, wraz ze swoją żoną Larissą. Jest co prawda dużo nowych rzeczy, ale na znajome też znalazło się miejsce, jak na przykład podejście Kloppa.
- Gra oparta na pressingu, to bardzo niemieckie – mówi Firmino. - Wzięliśmy tę koncepcję i już ją stosujemy. Zajęło nam to miesiąc. Lubię jego filozofię.
Sam Wallace
Komentarze (1)
Martwi mnie jedynie to, że na razie, gdy nie gra Coutinho nasz nowy Brazylijczyk sprawia wrażenie zagubionego dziecka we mgle i nie mającego z kim grać. Ale może to tylko kwestia czasu i potrzebuje po prostu poznać nowych kolegów, zgrać się z nimi, jak i ogólny styl gry Liverpoolu, który jest przecież nowy dla wszystkich.