FSG rozważa kolejny krok
Liverpool rozważa weryfikację nowych cen biletów, które budzą kontrowersje po tym, jak masowe opuszczenie stadionu przez kibiców w trakcie sobotniego meczu doprowadziło do pilnych rozmów na szczeblu kierowniczym – pisze Tony Barrett.
Włodarze klubu, Fenway Sports Group (FSG), zainicjowali rozmowy wskutek bezprecedensowej demonstracji, która zakończyła się tym, że około 10 tys. fanów opuściło trybuny w 77. minucie.
Akcja protestacyjna kibiców była symboliczną reakcją na ogłoszenie Liverpoolu, w którym podano nowy układ cenowy na sezon 2016/17. Jednym z założeń jest wprowadzenie biletów, które kosztują nawet 77 funtów, na przebudowywaną obecnie Main Stand.
Liverpool podkreślił, że w trakciej całej kampanii 2016/17 będzie tylko 1200 biletów w tej cenie, jednak reakcja na te zapowiedzi była w przeważającej mierze negatywna. W efekcie właściciele klubu, którzy są „zaskoczeni i rozczarowani” reakcją, rozważają różne opcje po tym, jak kibice ostrzegli ich, że jeśli te kwestie nie zostaną rozwiązane, protesty się nasilą.
Można się spodziewać, że rozmowy, w których uczestniczą prezes Liverpoolu Tom Werner, prezydent FSG Mike Gordon i inni czołowi członkowie kierownictwa klubu, będą kontynuowane.
Tymczasem protestujący kibice rozpoczęli wirtualny atak na sponsorów klubu i Subway, sieć barów szybkiej obsługi, jako pierwszy znalazł się na celowniku. Globalne konto marki Subway na Twitterze było celem ataków w sobotę po tym, jak szereg fanów wysłał uogólnioną wiadomość o treści: „Cześć @Subway – Czy możesz przekazać FSG wiadomość? Wolimy być kibicami, którzy mogą sobie pozwolić na bilety.”
Menedżer Liverpoolu Jürgen Klopp zamierza przeprowadzić trening w poniedziałek, w niecałe 48 godzin po tym, jak opuścił sobotni mecz, by poddać się operacji wycięcia wyrostka robaczkowego.
Tony Barrett
Komentarze (21)
Oczywiście ten ciąg przyczynowo-skutkowy na wyrost, ale pokazuje że chytry dwa razy traci.
Symulacja jest prosta.
Ile rocznie zarabia klub ze sprzedaży biletów i karnetów? Około 35 mln funtów.
Spróbujmy zamrozić wszystkie ceny w sezonie 16/17. Ile rocznie zarobi klub? 37 mln funtów (2 mln więcej, bo Main Stand będzie mieć więcej pojemności).
Ile rocznie zarobi klub, jeśli przeforsuje swoje zmiany? 39 mln funtów.
A więc bój toczy się o 2 mln funtów. Czy to jest mądre i roztropne, gdy na rynku transferowym popełniamy tak kolosalne błędy?
Z jednej perspektywy to są tylko 2 miliony. Ale zauważ - jeśli są to tylko 2 miliony, to jak niewielka musi być to podwyżka. Bo ta podwyżka nie dotyczy wszystkich cen. Protest kibiców jest więc zdecydowanie na wyrost.
Ale druga perspektywa - 2 miliony nie będą miały bezpośredniego wpływu na zwiększenie środków na transfery. Ale pominąłeś wpływ pośredni. A jest on taki, że te 2 miliony może spożytkować zarząd, jako coś w rodzaju premii za ryzyko, tylko w formie wartości bezwględnej, a nie stopy procentowej. Wartości, która zrekompensuje właścicielom inwestycję (w skład). Na tej samej zasadzie działa to w innych sektorach rynku, np. przedsiębiorstwo produkcyjne przed inwestycją w nową linię technologiczną podnosi delikatnie ceny swoich produktów. Nie rekompensuje to inwestycji, ale stanowi pewną premię za ryzyko. Taką samą premię pobierają banki, kiedy udzielają Ci kredytu. Nie można więc pominąć tego aspektu, to nie jest tak, że przychody muszą wzrosnąć o 30 mld, żeby 30 mld można było dać Kloppowi.
Nie chodzi o to, że te 2 mln może powiększyć budżet transferowy. Nikogo nie obchodzi, czy budżet transferowy będzie większy o 2 mln czy nie.
Nas Polaków ta podwyżka i akcja protestatycjna dotyczy w małym stopniu, gdyż większość jeździ na max 2 mecze w sezonie. Jesteśmy wymarzonym profilem kibica dla koporacji LFC, tak samo jak kibice z USA, Skandynawii czy Azji, bo nie odczuwamy tak podwyżek, a przy okazji sporadycznej wizyty dokonujemy zakupów w LFC Store i idziemy na tour.
Lokalny kibic nie kupuje często w LFC Store, nie chodzi na tour, a dodatkowo musi udźwignąć ciągłe podwyżki cen biletów. Protest napędzają lokalni kibice, jak prezes SOS Jay McKenna, którym zależy, żeby ceny nie były wyższe. Z ich perspektywy nie ma żadnego uzasadnienia, żeby podnosić ceny (wspomniana różnica 2 mln funtów, a także kolosalne pieniądze za prawa TV w ciągu najbliższych trzech lat).
Tak jak pisałem na swoim TT: Wstyd, że są kibice w PL, którzy sprzeciwiają się akcji protestacyjnej. Niektórzy są oderwani od rzeczywistości [przykładowo Ziaja: Gardzę kibicami którzy dzisiaj wyjdą ze stadionu, @PanWilk: Ten protest nie ma sensu, FSG ma to głęboko w poważaniu. Hajs się zgadza, to najważniejsze].
Nie ma żadnego uzasadnienia, by podnosić ceny biletów w sposób, jaki proponuje klub.
A włodarze nie działają tu charytatywnie, więc to normalne, że chcą mieć z tego zysk. Wpompowali w klub duże pieniądze, a przejęli go jako klub chylący się u upadkowi (nie dosłownie finansowemu, ale zdecydowanie bliżej w tym kierunku niż do stanu prosperity). Hajs im się należy. Jeśli znajdzie się Mietek, który poprowadzi dużą korporację za średnią krajową i zrobi to dobrze - pierwszy jestem, który go poprze. Chcę powiedzieć, że FSG to fachowcy. Wiedzą, co robią. I jeśli mają to robić, to muszą być wynagradzani. Pamiętajmy, że ta podwyżka ma być tylko na jakiś czas, nie na zawsze. I tak jak mówię - to nie są tylko 2 miliony. Są podstawy, by traktować to jako premię za ryzyko. Przeglądając papiery finansowe wielu przedsiębiorstw nie raz natrafiłem na przypadki, kiedy dla znacznie większych groszy robiło się znacznie większe afery. Pamiętajcie, że Ci ludzie głupi nie są. Nie robiliby kibicom na złość i nie narażaliby PRu klubu i zaufania kibiców, gdyby naprawdę nie było przyczyny, gdyby chodziło o jakieś drobne 2 miliony na "zaspokojenie chciwości". Wystarczająco dużo przepierdzielili na ten klub niejednokrotnie ponosząc ryzyko niczym agresywny fundusz hedgingowy (vide przekazywanie hajsu Rodgersowi, zwłaszcza w ostatnie okienko), by odsunąć od siebie zarzuty, jakoby chcieli strzyc kibiców jak owce i traktować klub niczym dojną krowę, podczas gdy jest on jeszcze cielakiem.
Bardzo dobra i mądra wypowiedź.
Jeżeli FSG tak potrzebuje pieniędzy to niech zmienią mistrza negocjacji, Iana Ayre. Lallana, Lovren, Firmino i Benteke to pokaz niemocy tego człowieka w prowadzeniu negocjacji. Każdy z transferów skończył się na warunkach jakie podyktował klub sprzedający.
Tak jak jestem wdzięczny FSG za to, że uratowali nas od oglądania The Reds w Ligue One, tak wkurza mnie to, że traktują ten klub jak biznes i szukają kasy w absolutnie każdym aspekcie funkcjonowania LFC. Ciężko będzie o sukcesy jeżeli nie zmienią się priorytety.
Co do biletów to nie rozumiem absolutnie jak z perspektywy kibica można bronić takiej decyzji klubu? Nie rozumiecie, że te 77 funtów za niektóre bilety w nowym sezonie będzie regularną ceną za 2-3 lata jak się wszyscy przyzwyczają ? Tak się wprowadza podwyżki i my, kibice, powinniśmy z tym walczyć a nie popierać! Przecież dla nas taka cena plus membership będzie oznaczała 100 funtów za samo wejście na stadion. Chcemy tego?
Ślepa wiara, że FSG to fachowcy jest błędna. Popełniają błędy co roku. Od bardzo prostych pomyłek (PR-owych), po bardzo duże (kadrowe).
Pierwsze słyszę, że podwyżka ma być tymczasowa. Obecna sytuacja to klasyczny strzał w kolano. PRowy faux pas. Uważam, że FSG wycofa się z tych planów, w efekcie przyznając rację fanom, którzy nie ustąpią i zapowiadają nasilenie protestów, jeśli FSG nie zmieni zdania.
Sądzę, że za bardzo upraszczasz rzeczywistość. Owszem, zgodzę się nawet, że z punktu widzenia partykularnych interesów kibiców regularnie bywających na Anfield taka podwyżka jest niekorzystna. Wręcz sprzeczna z tymi prostymi interesami. Ale patrzmy szerzej. Klub to zbyt duża korporacja, by bez powodu i z czystej chciwości podnosiła ceny. Przyczyny opisałem poniżej.
To samo tyczy się Ayre'a. Oskarżasz go o wszystko. Jakby była jednoosobowa odpowiedzialność. To pozwala łatwo wskazać winowajcę i nie wgłębiać się bardziej w problem. Uproszczenie. A ja chciałbym rzucić światło na inne aspekty, np. na siłę negocjacyjną klubu, który od dawna nie jest w stanie świetności. Na niedawnego menedżera, Brendana Rodgersa, który nie był mocna kartą przetargową dla wobec ustatkowanych graczy (wobec młodzików - tak, liczyli na słynne podejście do młodzieży Rodgersa i możliwości gry w pierwszym składzie). Nie twierdzę jednocześnie, że Ayre i cała machina negocjacyjna zrobiła wszystko, co mogła. Chcę tylko nieco zbilansować dyskusję, tak jak w kwestii kibiców, gdzie po prostu nie można iść w czarno-białą retorykę, że klub jest chciwy, a kibice mają 100% racji. Pamiętaj, że konsument zawsze chce obniżki cen. Zawsze zaprotestuje za podwyżką. Konsument z chęcią przyjmie 500 zł na dziecko. Socjal. Czasem trzeba też zrozumieć drugą stronę, która ma spojrzenie całościowe, na kraj, na klub. Czasem dociśnięcie pasa jest konieczne. Nie rozstrzygam. Chcę tylko, by zastanowić się nad tym nieco i złagodzić retorykę. Skrajne postawy za dużo mają z ideologii, za mało z racjonalności.
Zgadzam się, że FSG to nie są idealni zarządcy. Ale uważam ich za fachowców, długo siedzą w biznesie sportowym i wyniki Red Soxów, choć to inna branża, finansowo imponują i są dowodem na skuteczność naszych włodarzy.
Jestem przekonany, że zmiana jest tymczasowa, zbyt mocno uderza to w kibiców, żeby utrzymać to dłużej. I, jak mówisz, w PR. A nie wierzę, że FSG jest zaskoczone i nie spodziewało się mocnej reakcji. Przecież protesty na mniejszą skalę odbywały się już od długiego czasu.
Poza tym, podwyżka cen części biletów dzisiaj jest wstępem do podwyżki pozostałej części w przyszłości.
Odnośnie Ayre'a to nie oskarżam go o wszystko co złe w tym klubie, jednak negocjacje transferowe prowadzi on. Uważam, że dobry handlowiec to taki, który potrafi coś więcej niż tylko kiwać głową i płacić tyle ile ktoś krzyknie ;)
Bilety na Liverpool są jedne z najdroższych w lidze i ich cena nie jest wprost proporcjonalna do pozycji klubu w tabeli. Kibice protestują, bo właściciele złamali dane im słowo o niepodwyższaniu cen, a Ayre broni ich, mówiąc, że poprzedni właściciele byli bardzo źli. To tak jak nie można by krytykować Merkel, bo kiedyś Niemcami rządził Hitler.
2 mln funtów w skali sezonu to nie jest dużo. Rudzki dziś cytował Hoenessa, który mówi, że przy robieniu transferów decyzje co do takiej kwoty zapadają w pięć minut.
Szacunek dla wszystkich kibiców, którzy wzięli w sobotnim proteście. W pewnym sensie pokazali, że słowa hymnu to nie tylko cztery litery wydziergane na szaliku. Zjednoczyli się, byli solidarni i poświęcili kwadrans meczu dla wyższej sprawy. Też nie mogę uwierzyć, jak można ich postawę krytykować.
I właśnie nie, żadna ekonomia - zbyt duże podwyżki obniżą popyt i klub to odczuje.
Nie, nie propsowałbym właściciela firmy, który płaci pracownikom 3 zł za godzinę. No i żadna sytuacja prawna, tylko to się po prostu nie uda, jest to nieopłacalne dla 2 stron, prawo nie ma nic do rzeczy. Poza tym, tak między nami - jest to możliwe. Ale to już wyższa szkoła lawirowania między dziurami. Wracając - nie opłaca się to, bo nikt w otwartej gospodarce nie będzie za tyle pracował, nawet w sytuacji monopolu. Pracownik po prostu olałby firmę i zatrudnił się w innej, która zaproponuje większe zarobki, żeby wykończyć konkurenta i pozyskać fachowców. A fachowców pozyska się wtedy, jak się im zapłaci. A jak nie na "białym" rynku pracy, to na czarno sobie znajdzie gość pracodawcę. Także jakie prawo? Prawo tu nie ma nic do rzeczy, wyzysk się nie opłaca pracodawcy i poza sytuacjami patologicznymi miejsca mieć nie może.
Ufff, trochę offtop, także do rzeczy wracając - cena biletu nie musi odzwierciedlać pozycji klubu w tabeli. Są 3 możliwości - albo klub jest świetny i kosi kibiców, bo ma ich nadmiar, albo nie kosi, bo jest kiepski i nikt by nie przyszedł oglądać meczów. No i nasza możliwość - wychodzimy z doła finansowego, więc musimy in-wes-to-wać. Chcemy odzyskać pozycję. Dlatego bilety są drogie. To na poczet tego, żeby w przyszłości mieć duży stadion, mocny skład i wrócić pod wodzą Kloppa w odpowiednie miejsce.
Mówiłem już, 2 miliony to rzeczywiście nie jest dużo, ale to wszystko zależy od kontekstu. 2 miliony na rynku transferowym to pikuś, jak się negocjuje cenę np. Suareza. Ale odpuść 2 miliony z przyszłej pensji zawodnika, a zmieni zdanie albo wybierze Londyn, bo miasto fajne ;) Albo podkupi go rywal, bo zaoferuje o te 2 miliony większą cenę. Tutaj 2 miliony to grosz. Ale jednocześnie niejednokrotnie korporacja obracająca milionami, nawet miliardami, potrafi osiągać zysk na poziomie kilkuset tysięcy, i tutaj 2 miliony to ogrom! Patrz rynek elektroniki i np. sytuacja firmy Sony. Wydają w c*uj, a na rynku mobilnym choćby 100000 zysku netto byłoby dla nich zbawieniem. 2 miliony na rynku transferowym wchodzi w koszty. 2 miliony z biletów wchodzi w przychody. To zupełnie 2 różne konteksty rozpatrywania i musiałbym się rozpisać na 5 razy tyle, żeby dobrze to wyjaśnić. Ale, jak mówię - odsyłam do analizy np. sytuacji Sony, bo tam to dobrze widać. 2 miliony nie zawsze są równe 2 milionom. Inne zobrazowanie - jak kupujesz samochód, to masz gdzieś, czy zapłacisz 55 tysięcy czy 56 tysięcy. A jednak jak kupujesz telefon za 2000 to nie wyobrażasz sobie dopłacenia tysiaka do najnowszego iPhone'a, bo przecież to by było zmarnowanie forsy, niebawyłe rozpieprzenie kasy bez dużej korzyści. Ale zaraz, przecież to tylko tysiak..., którego w innej sytuacji wydałbyś bez mrugnięcia okiem. Upraszczam, ale ładnie na tym przykładzie widać, co znaczy kontekst.
Jest takie coś jak pensja minimalna. Gdyby nie było ograniczeń, można byłoby płacić 3 zł na godzinę. To jest przesada, ale skoro Ty akceptujesz jedną przesadę (podwyżkę obecnych wysokich cen), to mógłbyś i zaakceptować tę przesadę. Przy zapaści gospodarczej 3 zł byłoby możliwe. No i nie mówimy tu o fachowcach, bo wtedy ta analogia nie miałaby żadnego związku z ceną biletów, bo na stadionie każdy kibic jest taki sam, są lepiej i mniej wykwalifikowani pracownicy, nie ma lepszych i gorszych kibiców.
Mówisz, że 2 mln funtów zależy od kontekstu i podajesz jako przykład Sony. Jaki to ma związek z Liverpoolem? 2 mln funtów to nie jest dużo dla klubu i na pewno nie jest to suma, która moralnie uzasadniałaby jeszcze większy drenaż kieszeni kibiców. O co w tym się rozchodzi.
@linczerek - co do pensji minimalnej, to tu nie jest na to miejsce, ale ja bym bardzo dyskutował. To znaczy moim zdaniem pensja minimalna ma szkodliwy wpływ na funkcjonowanie przedsiębiorstw. A zwłaszcza w okresie zapaści gospodarczej. Przedsiębiorstwo zatrudniające 15 ludzi w okolicach pensji minimalnej, zajmujące się prostym handlem np. żywnością dajmy na to, w warunkach zapaści gospodarczej albo np. klęski żywiołowej typu susza traci płynność, ciężko jest wyjść na plus. Gdyby nie było pensji minimalnej, to dogadaliby się z pracownikami, że na jakiś czas obniżają im pensje o pewien poziom. Mamy pensję minimalną. Co robi pracodawca? Musi zwolnić kilka osób. Podniesienie pensji minimalnej ma takie skutki, że pracodawca redukuje zatrudnienie. To jest sztuczny twór, a sztuczne twory nigdy nie funkcjonowały dobrze w rynkowej gospodarce. A jeśli pracownik jest cenny i przedsiębiorstwo funcjonuje dobrze, to pracodawca chcę zapłacić dobrze pracownikowi i zrobi to znacznie powyżej płacy minimalnej. Chcę tylko powiedzieć przez to, że pracodawcy to nie są krwiopijcy, naprawdę. W przypadku polskim państwo rzuca im jednak pod nogi tyle kłód, zwłaszcza US, że ciężko im jest spłacić sobie czas poświęcony na rozwój przedsiębiorstwa, a co dopiero ludzi wynagradzać. I to samo państwo dokłada pensji minimalnej, jednocześnie będąc największym hamulcowym wzrostu pensji przez pozapłacowe koszty pracy. Ale znów się rozpisałem, za długie tasiemce tworzę ;p
Podałem przykład Sony żeby pokazać, że 2 miliony w zależności od kontekstu to może być dużo lub mało i że z tego płynie wniosek, że mimo wydawania dużych pieniędzy na transfery przez klub te 2 miliony po stronie przychodowej mogą być duże w porównaniu np. z zyskiem netto i jako premia za ryzyko mogą być cenne.
Ale nie jest uparty jak wół, rozmawiam, czytam kolejne i kolejne opinie i potrafię modyfikować swoje stanowisko. Przekonują mnie argumenty, że najdroższy bilet na LFC będzie droższy niż karnet na Barcę, a klient (kibic) dostaje gorszy towar, to też jest ważna uwaga. Dlatego liczę na kompromis i znowu, staram się tylko pokazać drugą stronę medalu.