Czy Škrtel może spać spokojnie?
Nadeszła przerwa na mecze reprezentacji. Czas, kiedy futbol - i cała zabawa z nim związana - chowa się w kącie na dwutygodniową hibernację. By urozmaicić ten okres zagrajmy w grę - który mecz Liverpoolu pasuje do poniższego opisu? Załóżmy się o 200 funtów!
"Nadzieja zabija. Po trzech udanych meczach w Premier League, które ożywiły nadzieję na miejsce premiowane grą w pucharach, jego piłkarze boleśnie sprowadzili wszystkich na ziemię na St Mary's. Škrtel był bezradny tego popołudnia i mając udział przy trzech golach Świętych zaskoczeniem jest, że nie dostał ich statuetki dla gracza meczu. Słowak walczy o swoją przyszłość na Anfield, a ten występ tylko postawił na niej ogromny znak zapytania."
Łatwe, prawda? Biorąc pod uwagę aspiracje klubu do walki o miejsce w czwórce i styl w jaki Liverpool poległ z Southampton, ze Škrtelem skołowanym przez akcje rywali, porażka ta jest bardzo trudna do przełknięcia.
Niestety nie wygraliście! Nie wyciągajcie ręki po swoje 200 funtów.
Powyższy cytat - pochodzący z resztą z Echo - pochodzi z marca 2013 roku, kiedy to Liverpool przegrał 3:1 na St Mary's.
Od tego czasu wiele się zmieniło, zaczynając od trenera Liverpoolu. W niedzielę od pierwszej minuty wystąpiło tylko trzech piłkarzy z wyjściowej jedenastki z tamtego spotkania. Dziewięciu zawodników z osiemnastki meczowej nie ma już w klubie.
Déjà vu zafundował nam za to Škrtel. Zaledwie trzy lata temu zaliczył koszmarny mecz przeciwko Southampton i to samo stało się w 2016, i to dwa razy szybciej, jako że wszedł na boisko w przerwie. Po niedzielnym występie na Słowaka spadła fala krytyki. Wszedł na boisko przy stanie 2:0, sprokurował rzut karny, był częściowo winny za zwycięską bramkę rywali i zszedł boiska pokonany 3:2.
Popołudnie które będzie chciał zapomnieć, i być może - o czym dyskutowano po meczu - koniec zbliżającej się do dziesiątej rocznicy kariery w Liverpoolu.
Dlaczego Škrtel powinien być zaniepokojony...
Dowody są niepodważalne. Liverpool zdołał odzyskać stabilność w defensywie po raz pierwszy od długiego czasu. Przed horrorem w Southampton Liverpool zachował czyste konto sześć razy w ciągu ośmiu spotkań - ośmiu i pół licząc pierwszą połowę w niedzielę. W tym czasie the Reds stracili trzy bramki. Kombinacja Mamadou Sakho, Dejana Lovrena i Kolo Touré - z "gościnnym" występem Lucasa na Wembley - pomogła Liverpoolowi ustabilizować grę obronną.
Škrtel po raz ostatni zagrał przed Bożym Narodzeniem, gdzie nękali go zawodnicy Watford (przegrana 3:0). Jego mecz w drużynie U-21 przeciwko West Ham zakończył się czerwoną kartką po dwóch faulach. Nie była to zapowiedź katastrofy, ona już się rozpoczęła.
Jego poprzednie występy w Southampton bardzo dobrze podsumowują jego karierę w Liverpoolu. Swego rodzaju weteran w klubie, tylko Lucas jest w nim dłużej, mający problemy ze stabilizacją formy. W sezonie dwóch finałów, 2011/2012, był graczem sezonu. Rok później był bliski opuszczenia klubu, lądując na ławce w drużynie Brendana Rodgersa. Trend "dobry sezon, zły sezon" to idealny opis jego kariery.
Škrtel zagrał słabo w przegranym meczu z 2013 roku. Później, dwa razy z rzędu - wygrane 3:0 i 2:0 - zaprezentował się świetnie, by w marcu 2016 znów zawalić, tym razem przy Liverpoolu będącym na fali.
Ten szalony brak stabilności przeniósł się na drużynę, zarówno w tym sezonie, jak i przez większą część ostatnich sześciu lat. Oczywiście jeden zawodnik nie może - i nie powinien - być winiony za taką sytuację, ale równie ciężko uznać jego formę z tego okresu za przypadek.
Podpisanie kontraktu z Joëlem Matipem z Schalke z pewnością będzie zagrożeniem dla Słowaka, podobnie jak powrót do zdrowia Joe Gomeza - tych dwóch piłkarzy może włączyć się do walki o miejsce na środku obrony w przyszłym sezonie.
...i dlaczego może się zrelaksować
Škrtel wciąż jest w klubie. Grał pod wodzą pięciu menedżerów, jego kariera na Anfield była skreślana więcej razy niż da się spamiętać, a jednak to on był wyborem Kloppa przy zmianie Dejana Lovrena. Być może reakcja na jego występ była przesadzona. Zagrał słabo i jego wejście zgrało się z załamaniem gry Liverpoolu, ale bez wątpienia nie był jedynym winnym takiej sytuacji. Jego faul był frustrujący głównie dlatego, że niczym starzejący się Hulk Hogan staje do zapasów w sytuacji, w której nie może wygrać. Jego zagranie przy trzecim golu jakkolwiek słabe, było tylko jednym z trzech błędów w tej akcji. Zwalenie całej winy za problemy w obronie na Škrtela jest chyba pójściem na łatwiznę.
Škrtel uparcie chce ocalić swoją karierę na Anfield, ale powinien zaprezentować to na boisku. Porażka na St Mary's w 2013 roku była jego drugim występem od żenującej porażki w Pucharze Anglii z Oldham Athletic, kiedy wystąpił w duecie z Sebastiánem Coatesem. Po meczu z Southampton zagrał już tylko raz, w wygranym meczu ostatniej kolejki z QPR na Anfield.
Wydawało się, że tamtego lata opuści Liverpool. Został jednak w klubie i był ważnym ogniwem drużyny walczącej o tytuł. Siedem bramek Słowaka, maskujących nieco braki w obronie, dało nam ważne punkty w walce o mistrzostwo.
Ostatecznie i tym razem kariera Škrtela w klubie stoi pod znakiem zapytania. Podobnie jest jednak z resztą piłkarzy, którzy są pod baczną obserwacją Kloppa.
Z pewnością nie ma już miejsca na tego typu występy - nie tylko dla Škrtela, ale także dla jego kolegów.
Kristian Walsh
Komentarze (7)
Zostają podwaliny czyli Sakho, Clyne, Can, Origi, Stu, Cou, Firmino i Moreno (choć nie końca bo oscyluje między cenzurowanym, a podwalinami).
I na pewno prędzej podwaliną jest młody Moreno niż kończący karierę Skrtel, który lepszy nie będzie. Agger gdy grał zawsze go niańczył. Jak Moreno nie będzie przebywał z Enrique to raz dwa się poduczy bronić (albo zostanie przeniesiony na inną pozycję - to też możliwe, Klopp w tym sezonie nie chciał robić rewolucji ale spodziewam się jej po lecie.