Brad Smith – Scouser z Australii
Urodzony w Australii Brad Smith długi okres życia spędził na Merseyside. Obrońca Liverpoolu przeprowadził się z drugiego końca świata w wieku 14 lat, zanim jego talent na dobre się rozwinął. Młody piłkarz uważa się za Scousera.
Od czasu dołączenia do Akademii, Smith piął się po szczeblach hierarchii w drużynie z Kirkby, aż dołączył do pierwszego składu. Obecnie reprezentuje też swoją ojczyznę na poziomie międzynarodowym.
Po tylu latach spędzonych wśród mieszkańców Liverpoolu, akcent Smitha uległ znaczącej zmianie – podobnie jak w przypadku legendy The Reds, Jana Molby’ego, którego duński charakteryzuje się typowo „scouserską” fleksją.
– Mieszkam tu już od ośmiu lat, choć cały ten czas minął mi bardzo szybko – powiedział Smith w wywiadzie dla Liverpoolfc.com udzielonym przy okazji uruchomienia pierwszego stałego programu szkoleniowego klubu w Australii.
– Oba te miejsca traktuję jak dom. Jestem w połowie Scouserem, a w połowie Australijczykiem – Scoussie! [od Scouser i Aussie (potoczne określenie mieszkańca Australii) – przyp. tłum.]
Smith urodził się i wychował w Penrith, w stanie Nowa Południowa Walia. Swoją przygodę z piłką nożną chłopak zaczął stosunkowo późno. Pierwsze wspomnienie zawodnika związane z piłką nożną wiąże się z sytuacją, która miała miejsce, gdy miał 11 lat – piłka była wtedy tylko jednym ze sportów, które uprawiał.
– Kiedy byłem mały, dużo biegałem. Ćwiczyłem sprint. Grałem też w piłkę. W końcu musiałem odstawić lekkoatletykę i skupić się tylko na futbolu – powiedział Smith.
– Grałem też w rugby, ale nie w krykieta – chłopaki twierdzą, że jako Australijczyk muszę lubić tę dyscyplinę, ale krykiet jakoś mnie po prostu nie zainteresował.
– Gdy byłem młodszy oglądałem oczywiście mecze Liverpoolu. Pamiętam też, jak [John] Aloisi strzelił zwycięską bramkę z karnego, co pozwoliło wprowadzić Australię do mistrzostw świata w 2005 roku – to chyba, jeżeli mam być szczery, moje pierwsze wspomnienie związane z futbolem.
– To był wspaniały dzień dla Australii, bo od wielu lat nie uczestniczyliśmy w Mundialu.
– Kochałem też patrzeć na grę Roberto Carlosa. Grał doskonale. Świetna lewa noga i nieprawdopodobny strzał. To był po prostu wielki piłkarz.
Pomimo późnego startu Smith szybko się zaaklimatyzował i opanował grę w piłkę nożną. Sukcesy doprowadziły do konieczności podjęcia kilku poważnych decyzji. Chłopak w młodym wieku musiał zadecydować o swojej przyszłości, po tym jak wypatrzyli go skauci Liverpoolu, którym zaimponował sprawnością fizyczną i zdolnościami.
– Jako dzieciak po prostu lubiłem grać z kumplami. Potem po prostu jakoś to poszło – wspomina 22-latek.
– Grałem ze starszymi chłopakami i dostałem się do drużyny. Potem przyjechałem do Anglii. Zagrałem kilka meczów i tak to się wszystko zaczęło.
– Moi rodzice są z Anglii i mam tu rodzinę, ale dla moich najbliższych to i tak była poważna decyzja.
– Nie wiem, czy dałbym sobie radę bez mamy, ojczyma i brata.
– Najtrudniejsze było pójście do szkoły. To było kompletnie nowe doświadczenie. Zupełnie nowe miejsce. Nie mówiłem tak, jak inni, ani tak nie wyglądałem – miałem długie włosy.
– To, że zauważył mnie tak wielki klub, i że dostałem szansę pokazania się, było spełnieniem marzeń i wielkim wyróżnieniem.
– To była bardzo poważna decyzja, która się jednak opłaciła.
Liverpool ogłosił ostatnio uruchomienie działalności międzynarodowej akademii z siedzibą nieopodal starego miejsca zamieszkania Smitha. Na uniwersytecie Southern Cross i w innych miejscach w stanie Nowa Południowa Walia młodzież z Australii będzie szkolona podobnie, jak to miało miejsce w przypadku Smitha w Kirkby.
Absolwent Akademii udowadnia, że na południowej półkuli też można szukać wielkich talentów. Smith uważa, że przyszłe futbolowe gwiazdy pochodzić będą właśnie z Australii.
– Myślę, że dla Australijczyków to wielka szansa. Gdy dorastałem nie było takich możliwości. To świetna sprawa, szczególnie że akademia będzie miała siedzibę koło mojego starego domu.
– To dla wielu osób wielka okazja. Trenerzy przyjadą z Anglii. W ten sposób rodzi się futbol.
– Trening i szkolenie dzieci od najmłodszego wieku bardzo pomogą przyszłym sportowcom. Z pewnością da się spośród nich wyłowić wielkie talenty.
– Codzienna praca ze świetnymi trenerami mi osobiście dała możliwość stałego rozwoju.
Komentarze (0)