Trzy kropki: Mecz z Leicester
W „Trzech kropkach” wracamy dziś do sobotniego spotkania, kiedy przy widowni niewidzianej na Anfield od 1977 roku, gospodarze w widowiskowy sposób odprawili aktualnych mistrzów. Na kolumnę zapraszamy w imieniu AirCanady, Kinia25LFC i PiotrkaB.
– O ogólnym przebiegu meczu… (AirCanada)
Zaczęliśmy to spotkanie nieco niemrawo, oddając inicjatywę Lisom w pierwszych 10 minutach. Po pierwszej bramce Firmino gospodarze jednak przejęli inicjatywę i rozdawali karty na nowej murawie Anfield. Błąd Lucasa i kontaktowy gol Vardy’ego wprowadził trochę nerwowości w poczynania Liverpoolu, jednak po bramce na 3:1 wszystko wróciło do normy. Trzeba przyznać, że zagraliśmy kawał dobrego meczu. Chłopcy Kloppa grali z pazurem, wysokim pressingiem, Adam Lallana przebiegł 13 km, więc natyraliśmy się co niemiara, lecz przyniosło to wymierny efekt w postaci efektownego zwycięstwa nad mistrzem Anglii.
– O grze ofensywnej the Reds… (PiotrekB)
Postawa Liverpoolu w ataku może nas bardzo cieszyć – dobra, kreatywna gra zapewniła drużynie nie tylko dogodne sytuacje (jak to często bywało wcześniej) ale również bramki. Przez długi czas brakującym elementem w napadzie the Reds była nieprzewidywalność. Od czasu odejścia Luisa Suáreza widzieliśmy jej jak na lekarstwo, jednak teraz dzięki Roberto Firmino i Sadio Mané nareszcie nie musimy narzekać na jej deficyt. Wspomniany duet wydaje się rozumieć bez słów (było to widoczne zwłaszcza przy trzeciej bramce), ale to nasz nowy skrzydłowy zasługuje na osobne pochwały. Bez jego skutecznego dryblingu połączonego z zabójczą prędkością Liverpool traci mnóstwo pod bramką rywala, a praca Senegalczyka, ściągająca na siebie uwagę obrońców zapewnia o wiele więcej swobody jego kolegom. To kolejny krok w procesie odzyskiwania pewności siebie Daniela Sturridge’a i Adama Lallany oraz przykład, że dopiero klasowy, nieprzeciętny gracz pozwala grać swoim kolegom na 100% swoich możliwości. Miejmy nadzieję, że nasz komitet transferowy też dostrzega tę zależność.
– O debiucie nowej trybuny Main Stand… (Kinio25LFC)
Trzeba oddać, że nowa trybuna wygląda imponująco. Bałem się o to, jak bardzo wizualizacje będą odbiegać od rzeczywistości, a tu miła niespodzianka. Tym milsza, że trybuna została „ochrzczona” bardzo przekonującym zwycięstwem nad pełnoprawnym mistrzem, który jeszcze kilkanaście tygodni temu rozprawił się z wieloma potęgami o niemal nieograniczonym budżecie. Trzeba więc dość jednoznacznie uznać, że debiut wypadł świetnie. Nie mogło zabraknąć szczypty dramaturgii, ale to przecież jedna z cech naszego kochanego klubu. Liczę na to, że Main Stand – jak i pozostałe trybuny wchodzące w skład Anfield – będą zapełnione do ostatniego miejsca a doping poniesie podopiecznych Jürgena Kloppa do kolejnych sukcesów, a może nawet i mistrzostwa. Lisy pokazały, że można przełamać monopol drużyn z Big6. My też możemy.
– O szansach mistrza Anglii na walkę o najwyższe cele w tym sezonie… (PiotrekB)
Zwycięstwo Leicester w wyścigu o mistrzostwo Premier League w poprzednim sezonie było ogromnym zaskoczeniem, porównywalnym tylko z fenomenalnym Blackburn Kenny’ego Dalglisha, które dokonało podobnego wyczynu 20 lat wcześniej. Obecnie niewielu wróży Lisom możliwość zajęcia najwyższych lokat w tabeli, zwłaszcza po przeciętnych pierwszych spotkaniach, gdzie bardzo brakowało dzielącego i rządzącego w środku pola N’Golo Kanté. Zeszłoroczny triumf był możliwy głównie dzięki grze na jeden front i niewielkiej rotacji składem, tymczasem zespół Claudia Ranierego przygotowuje się do debiutanckiej kampanii w Lidze Mistrzów, gdzie stawi czoła uznanym europejskim firmom: Club Brugge, FC Porto oraz FC København. Także oczekiwania kibiców poszybowały w górę, rok temu Leicester nie musiało zmagać się z presją, niemal nikt na nich nie stawiał, a teraz wszystkie oczy są zwrócone w ich kierunku. Biorąc to pod uwagę i dodając wzmocnienia wielkich klubów Premier League (zarówno na fotelach menedżerów jak i na boisku) trudno sobie wyobrazić Lisy w pierwszej piątce tabeli.
– O grze nominalnych pomocników w defensywie… (Kinio25LFC)
Nie wpiszę się w nurt wylewania wiadra pomyj na Lucasa. Owszem, popełnił nie błąd a wręcz wielbłąda, ale przecież wszyscy jesteśmy tylko ludźmi. Jakiś czas temu Gerrard potknął się w meczu z Chelsea, a kilka lat temu Szewczenko z metra nie pokonał Jurka Dudka. Konkluzja jest prosta – błędy zdarzają się nawet największym zawodnikom, mimo tego że Lucas do tego zaszczytnego grona raczej nie należy. W drugiej połowie zagrał poprawnie, żeby nie powiedzieć dobrze, kilka razy umiejętnie stając między piłką a zawodnikami gości i szczerze mówiąc to mam nadzieję na to, że Jürgen da mu szansę odkupienia swoich win. Jeśli Sakho nie może grać, jeśli Lovren ma wszytą na wysokości oka piłeczkę do ping-ponga, jeśli Klavan ma problemy z kolanem, to nawet gdyby menedżer uznał, że na obronie ma zagrać Divock Origi, to obowiązkiem kibica Liverpoolu jest wspierać zawodnika a nie wylewać na niego wiadro pomyj, gdy temu przytrafi się wpadka. Znamienne – po tej mega gafie każdy kontakt Lucasa z piłką nagradzany był brawami, w tym samym czasie na forum już zaczynała się jatka. To mówi bardzo wiele o fanach tego klubu. Oczywiście, nie mam tutaj na myśli tych fanów, którzy ogarniają czym jest Liverpool Way. Szczęśliwie dla nas wszystkich, menedżer raczej nie ma w zwyczaju czytać for dyskusyjnych dotyczących Liverpoolu. Nieraz trudno mi sobie odpowiedzieć na pytanie czy po lekturze tak pogodny człowiek jak Jürgen Klopp zacząłby się śmiać czy też może raczej by zapłakał.
– O najbliższym meczu z Chelsea… (AirCanada)
Będzie to już trzecia wizyta w Londynie w tym sezonie podopiecznych Jürgena Kloppa i wydaje mi się, że czeka nas najtrudniejsza konfrontacja. Conte jest bez dwóch zdań znakomitym fachowcem, a jego pracę i zmiany w grze Chelsea widać już gołym okiem. Są silnym zespołem i jednym z głównych faworytów do gry o mistrzostwo. Liverpool nie pojedzie tam jednak w charakterze „ubogiego krewnego”. The Reds znają swoją siłę i możliwości. Spodziewam się zaciętego spotkania, w którym o zwycięstwie mogą zadecydować niuanse. Osobiście byłbym usatysfakcjonowany z remisu. Mądrzejsi będziemy jednak dopiero w piątkowy wieczór.
Komentarze (0)