Analiza taktyki w meczu z City
W niedzielne popołudnie Liverpool pokazał reszcie Europy idealny schemat na to, jak pokonać Manchester City Pepa Guardioli. Chris Bascombe przeanalizował sposób, w jaki Jürgen Klopp tego dokonał.
Agresywne nastawienie od samego początku
To był widok na angielskich boiskach spotykany rzadko, jeśli nie wcale. Zsynchronizowane zgrupowanie pod oboma polami karnymi, podczas gdy środek pola pozostał nieobstawiony. Bramkarz Manchesteru Ederson oceniał dostępne rozwiązania na wybicie od bramki, podczas gdy atakująca trójka Liverpoolu stała na skraju pola karnego wyczekując na okazję do sprintu, gdyby tylko zdecydował się na krótkie podanie do obrońcy.
Pep Guardiola pouczył swoich pomocników i napastników, by czekali wyżej, licząc na rozegranie piłki na większy dystans. Pomocnicy i obrońcy Liverpoolu cofnęli się. Taktyczny pat pokazywał, jak dobrze Jürgen Klopp i Guardiola znają i rozumieją się nawzajem.
Wysoko zawieszona poprzeczka sprawiła, że gra, do której City się już przyzwyczaiło – perfekcyjne rozgrywanie piłki od tyłu, z wykorzystaniem bramkarza w równym stopniu jako rozgrywającego co golkipera – stała się dość zdradliwa. Wybicia Edersona niosły niosły ze sobą więcej ryzyka niż zwykle. To podejście sprawiło, że to Liverpool miał inicjatywę – była to sytuacja, jakiej w tym sezonie nikt jeszcze nie wprowadził w życie, być może z wartym odnotowania wyjątkiem w postaci Bristol City.
Wysoki pressing
Strategia Kloppa zakładająca się na dopadaniu do rywala – która wypracowała mu markę w Bundeslidze – nigdy nie była zagrożona tylko z tego względu, że na horyzoncie pojawiło się City. Roberto Firmino przewodził wybieganym atakującym, co zmuszało City do większej niż normalnie liczby błędów, szczególnie na własnej połowie.
Obrońcy i bramkarz City w meczu z Liverpoolem popełnili niemal dwukrotnie więcej błędów przy wyprowadzaniu piłki niż w poprzednim ligowym spotkaniu z Watfordem. Ederson z Szerszeniami tylko raz nie odnalazł podaniem adresata, podczas gdy w ostatnim spotkaniu pomylił się aż czterokrotnie. Nie trzeba przypominać, że jeden z błędów za sprawą Mohameda Salaha przeleciał mu następnie nad głową. John Stones i Nicolás Otamendi także oddawali przeciwnikom piłkę dwa razy częściej niż graczom Watfordu.
Ale możliwe, że najbardziej znaczącym było to, że 13-krotnie piłkę tracił Kyle Walker. Przeciw Watfordowi zdarzyło się to tylko trzy razy. Sugeruje to, że Walker był konkretnym celem Kloppa, a być może zwyczajnie znalazł się w sytuacji nadającej się do pressingu częściej niż inni.
Unieszkodliwienie Kyle’a Walkera
Nie tylko w obronie Walker miał więcej kłopotów niż zwykle. Liverpool zdołał także ograniczyć liczbę ataków po skrzydle w wykonaniu prawego obrońcy. Na przestrzeni sezonu Walker notował średnio 51 kontaktów z piłką na połowie rywala. W niedzielę liczba ta spadła do 39.
Odzwierciedla to nie tylko fakt, jak bardzo musiał skupiać się na Sadio Mané – Liverpool w oczywisty sposób naciskał na City jak żaden inny zespół w tym sezonie – ale też skuteczność Andrew Robertsona, który zaliczył świetny występ nie tylko w pojedynkach z Raheemem Sterlingiem, ale też jako wsparcie dla Mané.
Wybitna dyspozycja Walkera była jedną z motywów przewodnich w grze City w tym sezonie, jednak mecz na Anfield był najtrudniejszym zadaniem w tej kampanii.
Pod przewodem wszechstronnego pomocnika
W swoim ostatnim występie dla Arsenalu, akurat również na Anfield, Alex Oxlade-Chamberlain znalazł się na mało wpływowej pozycji cofniętego skrzydłowego. Po przewinięciu taśmy o pięć miesięcy do przodu, zobaczymy dynamicznego środkowego pomocnika.
W niedzielę przeciw City Oxlade-Chamberlain zaliczył więcej podań, miał więcej strzałów, stworzył więcej okazji i miał więcej przechwytów niż przeciętnie w koszulce Arsenalu czy też w trakcie 19 poprzednich spotkań w Liverpoolu.
Liczba sprintów także była wyższa od normalnej. Statystycznie rzecz ujmując, był to bez dwóch zdań jego najlepszy mecz dla Liverpoolu, a być może i w ostatnich kilku latach
To, co Liverpool stracił w zakresie kreatywności poprzez odejście Philippe’a Coutinho, to też zyskał w osobie Oxlade’a-Chamberlaina w sferze energii i połączenia pomocy z napadem. Na pewno w pamięci utkwią jego bramka i asysta, jednak „szalał” na całym placu gry, co wytrącało City z ich zwyczajnego, spokojnego rytmu.
Z pewnością Gareth Southgate jest tak samo zadowolony jak Jürgen Klopp z powrotu Aleksa do wysokiej dyspozycji.
Ścisły plan gry zatrzymujący „linię zaopatrzenia” City
Sergio Agüero zazwyczaj może pozwolić sobie na siedem kontaktów z piłką w polu karnym przeciwnika, kiedy tylko wkłada koszulkę Manchesteru City. Jak wiele wskaźników gry gości, i ten w meczu na Anfield odbiegał od normy – Argentyńczyk tylko czterokrotnie w polu karnym Liverpoolu miał piłkę przy nodze.
Główny dostarczyciel piłek w drużynie przyjezdnych, Kevin De Bruyne był wspaniały, niemniej Pep Guardiola bez wątpliwości nie był zachwycony faktem, że nie mógł postawić w tym meczu na Davida Silvę, który obronie Liverpoolu sprawiłby zapewne wiele kłopotów.
Emre Can, Gini Wijnaldum i Oxlade-Chamberlain w większości wypadków z powodzeniem odbierali kreatywnym zawodnikom City przestrzeń do gry, której ci w tym sezonie mają pod dostatkiem, jednak z całą pewnością są świadomi pracy wykonanej przez graczy przed nimi.
Dało się zauważyć, jak bardzo zdyscyplinowani byli gospodarze w wypełnianiu swoich ról, co można dostrzec spoglądając na mapę przeciętnych pozycji zajmowanych przez nich na boisku. Na tym tle bardzo łatwo dostrzec kontrast do pozycji zajmowanych chociażby miesiąc temu przez graczy Manchesteru United.
Wszystko to współgrało ze typowym schematem Liverpoolu pod wodzą Kloppa, jednak schemat ten jest szczegółowo budowany przez dwa lata pobytu Niemca w klubie.
Na pocieszenie City Guardioli przychodzi refleksja, że choć wielu chciałoby wprowadzić podobną strategię, mało kto będzie mógł pozwolić sobie na takie działania. Te bowiem wymagają godzin spędzonych na treningu określonych cech i zachowań.
Komentarze (0)