Klopp: Mamy ogromne ambicje
„Prawdopodobnie nie spodoba ci się to pytanie”, ostrzega Jürgena Kloppa dziennikarz. Z reguły nie ma tam miejsca na „prawdopodobnie” – jakiekolwiek pytanie, które wykracza poza najbliższe spotkanie lub wymaga od menedżera Liverpoolu długoterminowych przewidywań spotyka się z wyrazem rozczarowania na twarzy Niemca oraz opryskliwą odpowiedzią. Tym razem jest inaczej.
Tym razem Klopp akceptuje fakt, że musi być inaczej. Menedżer Liverpoolu wie, że po letnim oknie transferowym, w którym nie szczędził pieniędzy, klub musi zacząć zdobywać trofea. Pytanie jest oczywiste – czy Liverpool musi zakończyć ten sezon nie tylko postępem, pozytywnymi akcentami i ze wspomnieniami o naprawdę fascynujących występach, ale także z pierwszym trofeum za jego kadencji na Anfield?
– Macie rację, ludzie będą o tym mówić – przyznał Klopp. – To następny, oczywisty krok.
Co sezon pojawiają się oczekiwania względem klubu – tak jak być powinno. Pytania o nieuchwytne mistrzostwo Premier League co roku towarzyszą przygotowaniom do rozgrywek, ale tego lata znacznie przybrały na znaczeniu. Liverpool zmienił się przez trzy sezony pod wodzą Kloppa i zmieniły się też oczekiwania, a po zainwestowaniu 170 milionów funtów w nowych zawodników Klopp nie może – i tego nie robi – unikać pytań o rosnące oczekiwania względem siebie i swoich piłkarzy. Na jego twarzy nie pojawiają się już grymasy. Zamiast tego szczegółowo omawia cele na sezon, którego sam się już nie może doczekać.
– To powinien być nasz kolejny krok i musimy być na to przygotowani. Nie mogę na tym etapie nic zagwarantować, ale rozumiem taki punkt widzenia. Zdaję sobie sprawę z oczekiwań, to całkowicie normalne. Przede wszystkim musimy zaprezentować styl, który pozwala na zdobywanie trofeów. Przed sezonem nie możemy sobie pozwolić na rozmowy o zdobywaniu trofeów.
– Piłka nożna to nie jazda na rowerze, niektóre rzeczy się zapomina. Pewnego dnia musiałem przerwać trening, a potem go wznowić. Tłumaczyłem: „czterech zawodników, jedna linia – tak bronimy”. Nie chodzi o to, że chłopcy chcieli to zrobić inaczej. Po prostu wiele rzeczy się zmienia w zależności od sytuacji – mamy nowych zawodników, niektórzy przez długi czas nie grali w piłkę. W pewnym sensie zaczynamy od nowa. Gdy masz do dyspozycji całą kadrę to ten proces przechodzi nieco sprawniej.
– Jestem przekonany, że wykorzystamy doświadczenie z poprzedniego sezonu. Nie jest tak, że coś całkowicie nam nie wychodzi, ale musimy pracować, by wrócić na odpowiedni poziom. Nasz styl z zeszłego sezonu nie był łatwy dla naszych piłkarzy. Taka gra wymaga ogromnych nakładów pracy i teraz będzie tak samo. Z pewnością wrócimy do gry na poziomie z zeszłego sezonu.
– Chciałbym zaliczyć najlepszy start w historii, ale wszyscy wiemy, że wiele może się zdarzyć i potem w ułamku sekundy wszystko będzie kwestionowane. Nie chcę nikogo przygotowywać na kiepski start, ponieważ nie mamy tego w planach, ale jest to możliwe, nie można tego zignorować. Co sezon był okres, w którym ludzie kwestionowali moje metody lub nasze postępy, a na koniec wszystko było w porządku. Jestem na to przygotowany. Nie lubię tego, ale nie wpadam wtedy w szał. Pracujemy w różnych warunkach, zawodnicy są w różnych sytuacjach na przestrzeni sezonu.
– Nasi nowi piłkarze na sto procent nas wzmocnią. Jak? Niektórzy grając w pierwszym zespole, inni wchodząc z ławki, tworząc głębię składu. Z pewnością to zauważycie, ale nie stanie się tak z dnia na dzień. W tym tygodniu gramy z City i United, jeśli wygramy powiecie „fantastycznie”, ale w razie porażki ludzie będą pytali „rany, co oni robili podczas przygotowań?”.
– Musimy zachować spokój, dobrze ocenić obecną sytuację i wykonać odpowiednie ruchy na tej podstawie. Wierzę w naszą drużynę i będę w nią wierzył, ale podczas przygotowań nie mamy takiego składu, jaki byśmy chcieli. Niektórzy krótko ze sobą grają, a w przyszłym sezonie nie wystawimy do gry 40 zawodników. Dopiero po pewnym czasie wyklaruje się grupa, na której będziemy polegali przez następny rok.
Optymistyczne nastroje na Anfield panowałyby nawet bez udanego okna transferowego, w którym Liverpool wydał dużo pieniędzy na wzmocnienia na kluczowych pozycjach. Brazylijczyk Alisson po transferze za 65 milionów funtów został najdroższym bramkarzem w historii; Naby Keïta, Fabinho i Xherdan Shaqiri zostali zakupieni za więcej pieniędzy, niż Klopp wydał przez siedem lat w Borussii Dortmund. Liverpool przegrał pierwszy mecz towarzyski w Stanach Zjednoczonych z byłym klubem Niemca 3:1, ale po raz kolejny wystawił skład, który nie był nawet bliski drużynie, którą zobaczymy w meczu otwarcia Premier League z West Ham United.
Wiara w Liverpool opiera się na czymś więcej niż ogromnych wydatkach. Zeszłoroczny finał Ligi Mistrzów, rekordowy, debiutancki sezon Mohameda Salaha, obrona wzmocniona za 75 milionów Virgilem van Dijkiem, objawienie talentu Trenta Alexandra-Arnolda i przebojowy Andy Robertson to niektóre z fundamentów dobrego nastroju na Merseyside.
The Reds nie przegrali na Anfield w lidze, strzelili cztery lub więcej bramek w 14 meczach, co jest rekordem w ostatnich 121 latach. Teraz, po wzmocnieniu linii pomocy i reakcji na kosztowne, wieloletnie kłopoty z bramkarzami, oczekiwania rosną. Klopp akceptuje to, że oczekuje się od niego trofeów, jednocześnie podkreślając, że nie są one jedynym wyznacznikiem postępu.
– To może być tak, że będziemy mieli więcej punktów, będziemy wyżej w tabeli, nie mam pojęcia. Być może częściej będziemy grali na maksimum możliwości, ale nie będziemy mieli wpływu na to, jak inne drużyny grają ze sobą. Oczywiście nasi rywale też dokonali transferów. Nie będą słabsi niż rok temu. Do City przyszedł Mahrez i nie słyszałem, by kogoś stracili. Oznacza to tyle, że będą równie mocni co sezon temu, plus Mahrez. To również dobre okno transferowe. United też powalczy o tytuł, to całkowicie normalne.
– My będziemy wymagali od siebie więcej. Znów powalczymy o mistrzostwo i wszystkie możliwe puchary, ale nie oznacza to, że mogę tu siedzieć i mówić, że je zdobędziemy. Mogę jedynie zapewnić, że mamy ogromne ambicje.
Pomimo przerwania serii spotkań City bez porażki w lidze i pokonaniu ich 5:1 w dwumeczu w ćwierćfinale Ligi Mistrzów, realia, które nieco podważają dobre nastroje na Anfield, są takie, że Liverpool skończył sezon 25 punktów za mistrzowską drużyną Pepa Guardioli. Na drodze do Kijowa zdobyli też o punkt mniej niż w sezonie 2016/2017, mając spore problemy z rotacją w środku pola z powodu kilku kontuzji. Liverpool skończył sezon za Tottenhamem i United, pomimo tego, że przegrali o dwa mecze mniej niż obie te drużyny. Dwanaście remisów, w porównaniu do sześciu United i ośmiu Spurs, pokazują gdzie potrzebna jest poprawa.
– To oczywiście kwestia stabilizacji – przyznaje Klopp. – Nie tylko tego, żebyśmy ustabilizowali naszą formę, ale też stwarzania sobie sytuacji, które na to pozwolą. Nikt nie prezentuje równej formy mając 11 zawodników. Pracujemy nad głębią składu, która jest potrzebna. W pierwszej części zeszłego sezonu mogliśmy swobodnie rotować składem, czasem mieliśmy sześć lub siedem zmian względem poprzedniego spotkania i wciąż prezentowaliśmy się satysfakcjonująco. Dopóki mogliśmy sobie na to pozwolić, było naprawdę dobrze. Musimy upewnić się, że w tym sezonie będziemy w tak komfortowej sytuacji o wiele dłużej, a na to pozwala tylko szeroka kadra.
– Bardzo cieszyłem się, że pod koniec zeszłego sezonu miałem do dyspozycji Curitsa Jonesa, Camacho i Bena Woodburna, ale nie byłoby sprawiedliwe wystawić ich do gry i oczekiwać rezultatów pod ogromną presją.
Świetny start City w zeszłym sezonie sprawił, że byli poza zasięgiem Liverpoolu, zanim drużyna Kloppa odnalazła swój rytm. Menedżer Liverpoolu wierzy, że mając wielu zawodników w najlepszych drużynach Mistrzostwa Świata, podobnie jak City, Spurs i United, tegoroczni faworyci do mistrzostwa nie powinni powtórzyć wyczynu drużyny Guardioli.
– Pierwsze mecze są niezwykle ważne. Nie będzie łatwo. Manchester City miał więcej zawodników w półfinałach niż my, Tottenham z pewnością też, nie jesteśmy więc w najgorszej sytuacji, ale nie jest tak jak za dawnych czasów, gdy miałeś cały skład na sześć tygodni przed meczem, a tydzień spędzałeś integrując się w lesie w Szwecji, nie mając nic do jedzenia – tak robiłem, gdy byłem młody. Teraz nie jest to możliwe.
– Jesteśmy przyzwyczajeni do takich okoliczności. Zaczynamy z West Ham i Crystal Palace, a to nie jest łatwy początek. Nie wiem ilu zawodników West Ham grało na Mistrzostwach Świata, ale sprowadzają piłkarza za piłkarzem i z pewnością będą inną drużyną. To ciężki start, jak zawsze w Premier League, ale dla mnie to nie problem.
Komentarze (16)
Zgadzam się w zupełności. Dlatego niektórzy użytkownicy (w tym także ja) tak bardzo oczekują transferu jeszcze jednego ofensywnego gracza. Wtedy szansa na sukces w nadchodzącym sezonie na pewno byłaby większa. Jeżeli nic nie wygramy, to aż strach pomyśleć co będzie następnego lata.
Widze wy juz dzielicie skore na niedzwiedziu...
A niedzwiedz jeszcze sobie w Bieszczadach biega.
Trzeba mieć trochę ambicji. Ja z kolei nie rozumiem osób piszących na forum czy w komentarzach, że "też trzeba by się cieszyć z drugiego miejsca". Z takim podejściem nic się nie wygra. Pozdrawiam.
Ciekawa czy to prawda że chcemy Vide jeszcze dokupić ? bo taka informacja wczoraj obiła mi się o uszy , daliśmy 24 mln a chcą za niego 30
Jak dobrze, że nie masz nic do gadania w tej kwestii.
No ja nie wiem komu jaj brakuję. zaglądałeś, widziałeś? co za typ.. a co do Kloppa to nie jestem w niego zapatrzony, bo jeżeli będzie brak trofeów to raczej jest naturalna kolej rzeczy, że sam odejdzie, albo jemu podziękują. Ale na szczęście nie Ty decydujesz jak to będzie wyglądać. Jajeczny typie i z własnym zdaniem. Nie znać kogoś a oceniać czy ma własne, czy też nie. To dopiero hit.